Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 16:31   #5
Reset1212
 
Reputacja: 1 Reset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputację
-Także mówisz że nie masz moich pieniędzy co? – odplunął czarną od żutego tytoniu gule flegmy. Zaczął mówić lekko rozbawionym, ochrypłym z przepicia głosem .
-No powiedz coś! He he, zapomniałem że masz na twarzy knebel. To nic to nic wszystko wiem, tak tak wszystko wiem. Nie posiadasz moich pier-do-lo-nych tronów. A ja nie lubię jak ktoś nie posiada moich pieniędzy.- Zbir przysiadł na skraju dachu budynku spoglądając w dół
-To długa droga w dół wiesz, a mimo to nie lubię gdy przekaz nie trafia do innych dłużników. Dlatego wpakuje ci kulkę w łeb, a dopiero później zepchnę, popatrz tylko tam na samiutki dół. No popatrz tylko!- Bandyta wstał i chwycił przywiązanego do krzesła mężczyznę za kark i przechylając krzesło poza krawędź zmusił więźnia do spojrzenia w dół. Cichy skowyt wydobył się spod knebla.
-Ale na czym to ja skończyłem? A no tak egzekucja. He he, czas umierać. –Biorąc do ręki rewolwer wielkokalibrowy przystawił go do skroni, szarpiącemu się w więzach więźniowi.
Dźwięk wystrzału, ciało spadające w dół, oddalające się z każdą sekundą, pozostawiające za sobą jedynie smugę wypływającej z czaszki krwi.
Gdzieś na przeciwległym budynku z pozycji leżącej podniósł się mężczyzna, zarzucając sobie na ramie jeszcze dymiący karabin snajperki. Powolnym krokiem ruszył w stronę włazu, jednocześnie wyciągając mikrokomunikatro. -Cel zneutralizowany.
***
Drzwi uchyliły się, do środka baru wszedł brodaty mężczyzna o mysich włosach i twarzy podobnej jednocześnie do wszystkich jak i do nikogo. Poprawiając zarzucony karabin na ramieniu, krzyknął radośnie od progu.
-Barman to co zwykle!- Po czym nie zwracając uwagi bywalców usiadł przy barze i spojrzał na czyszczącego miedziany kubek barmana, który nie zareagował na jego okrzyk. Sprzedawca nie odrywając wzroku znad czyszczonego naczynia rzucił ponuro.
-Nie chcemy tu takich jak ty.
-Tak, tak, wiem John ty nikogo nie lubisz.-
rzucił z zawadiackim uśmiechem
-Podaj mi lepiej to co zawsze.- Szklanka z mętnym płynem wylądowała na blacie.
-Widzę że zlecenie się udało, co młody?- wydał z siebie wujkowy śmiech -Jak zwykle dobre łowy, co?
-Ile się znamy John? – Uśmiechając się zbył pytanie
-Z pięć lat, będzie a co? Czekaj, czekaj znowu będziesz mi groził że kiedyś będziesz musiał mnie zabić bo za dużo wiem. To chciałeś powiedzieć co, co?
-Świetnie mnie znasz John, oj świetnie mnie znasz.

***
Klamka małego mieszkania była nieznacznie naciśnięta, jakby ktoś próbował wejść do środka i gdy okazało się że drzwi są zamknięte oddalił się. „Może to nic”. Przekraczając próg mieszkania rozejrzał się, brak zagrożenia, brak potencjalnych różnic. Zerknął na mały stolik przy łóżku. Talia kart była nieznacznie przesunięta. Przejrzał karty. Jedna była odwrócona awersem do góry. Zwykły błąd przy składaniu talii, nikt by się nie zorientował. Oderwał rewers karty odsłaniając zamaskowaną instrukcje. Pospiesznie spakował najważniejsze rzeczy i szepnął w eter.
-To nie twój dzień John, nie twój dzień.
***
-Zamknięte- John spojrzał znad blatu baru na stojącego w drzwiach mężczyznę
-A to ty, zapomniałeś czegoś Car….- nim zdarzył dokończyć pocisk przebił mu czaszkę rozbryzgując jej wnętrzności na ścianie.
***
-A co to za broń tam chce wnieść na pokład! Co wylegitymuj się!
-Spokojnie panowie, spokojnie jestem łowcą przydzielonym do tej kolonii
. – podszedł bliżej z rękami na widoku.
–Muszę przyznać ze to dość zabawna historia. To znaczy dla was zabawna dla mnie tragiczna! Otóż może nie będziecie chcieli uwierzyć ale przegrałem tą wycieczkę w karty. Jak to przegrałeś, zapewnię zapytacie! A no tak że graliśmy w karty, gdy przyszła informacja że trzeba łowcy dla kolonii i mamy oddelegować jednego z naszej łowieckiego grona. A jako że hazard wśród łowców wiecznie żywy. Zresztą pewnie w śród was strażników też, hazard na porządku dziennym jest. Co dobrze mówię, co? – Jeden ze strażników chciał dojść do głosu, jednak z mizernym skutkiem.
-Oczywiście że dobrze mówię! No ale wracając do meritum. Otóż nie uwierzycie panowie jakiego miałem pecha, gdyż zwykle w karty udaje mi się wygrać tego dnia Imperator uśmiechnął się do reszty kompanów i przegrałem z kretesem. I oto jestem. Właśnie ja, taki smutny mój los.- Strażnik widząc znacznie wydłużającą się kolejkę do transportera. Spojrzał z zrezygnowaniem na łowcę, a słysząc pierwsze pomruki niezadowolenia z opieszałości wartowników, machnął tylko ręką i przepuścił mężczyznę na statek.
***
Opierając się o umywalkę odwrócony w stronę drzwi spojrzał na resztę osób znajdujących się w pomieszczeniu.
-Jak miło będzie ponownie pracować z profesjonalistami. A teraz chyba pora na nas?– Szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
 
Reset1212 jest offline