Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 16:40   #112
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Draugdin ruszył na najbliższego przeciwnika, uderzając w niego swymi mieczami. Ostrza gładko odcięły lewą rękę i kawałek korpusu z prawej strony szkieletu, jednak nieumarły wciąż trzymał się na nogach. W odpowiedzi przejechał ostrzem swego krótkiego miecza po lewym przedramieniu smokowca, otwierając szeroką, krwawiącą ranę. Amos miał więcej szczęścia, gdyż zamach wielkiego miecza znad głowy zdmuchnął jego przeciwnikowi czaszkę z karku, gruchocząc przy okazji kości kręgosłupa i posyłając go na podłogę, gdzie już się nie poruszył. W tym czasie Archie rzucił zaklęcie i kilka szkieletów obok niego zaczęło zachowywać się dziwnie otępiale.

Bran wykorzystał sytuację i cisnął magicznymi pociskami w zbliżającego się przeciwnika, urywając mu obie kościste ręce na wysokości łokci i żuchwę - mimo to stwór wciąż parł na zaklinacza. Swoje dołożył Willie, tnąc sztyletem przy kolanie nieumarłego, a ten nagle rozsypał się w kupkę kości. Walcząca z tyłu Elora posłała z dłoni strumień ognia, który szybko objął zbliżający się do niej szkielet, który pomimo tego nie zaprzestał bezrozumnego ataku. Kapłanka nie zdążyła się odsunąć i ostrze wroga przecięło jej skórę na prawej nodze, powyżej kolana. Ostatni ze szkieletów otępionych czarem Archiego zaatakował właśnie niziołka, ale cios znad głowy był zbyt czytelny i Archie bez problemu go uniknął.

Nieopodal Draugdin wyprowadził kolejne ataki swymi mieczami, przebijając się przez korpus i czaszkę umrzyka, posyłając go ostatecznie w niebyt. To samo uczynił Amos, potężnym cięciem pozbywając się płonącego szkieletu, który wcześniej zranił Elorę. Archie, wykorzystując ospałość ostatniego z przeciwników, postanowił wykorzystać czar zadający psychiczne obrażenia.
- Nie jesteś może ździebko za chudy, żeby brać się za wojaczkę? - rzucił tylko niziołek, gdy tamtym szarpnął spazm.
Wykorzystała to reszta drużyny. Bran cisnął ognistym pociskiem, który trafił szkielet w korpus, Willie wypuścił z kuszy bełt, a ten znalazł się w mostku umrzyka, a Elora dokończyła dzieła, znów smażąc go swoim świętym płomieniem. Szkielet zatoczył się jeszcze po czym runął, tworząc palącą się kupkę kości.

Walka została zakończona i wygrana, choć Elora i Draugdin odnieśli lekkie rany. Niemal od razu Archie zabrał się za sprawdzenie ołtarza i ku swojemu zdziwieniu i jednocześnie zadowoleniu, odkrył za nim niewielką skrytkę, w której znalazł osiem pięknie obrobionych perydotów w kształcie łez.


Sarkofagi nie kryły niczego szczególnego, więc zabraliście, co było cenne i ruszyliście dalej z Meepo, który zniecierpliwiony stał w wejściu do komnaty.
- My nie tracić czasu, my iść znaleźć Calcryxa - irytował się.


Skoro Meepo miał prowadzić, wcisnęliście mu w łapy tyczkę, którą sprawdzał powierzchnię i poprowadził was korytarzem wcześniej sprawdzonym przez Archiego, po czym odbił w lewo, kierując się do drzwi. Standardowo niziołek zbadał przejście i gdy upewnił się, że wszystko w porządku, puściliście przodem sowę Williego. Komnata, do której wleciał chowaniec była jednak zupełnie pusta i zawalona resztkami gruzu, więc podążyliście dalej, ku drzwiom na północnej ścianie, które były delikatnie otwarte. Archie zatrzymał was jednak gestem dłoni, pokazując na niemal niewidoczny sznurek i mały dzwoneczek wiszący na nim - przy próbie natychmiastowego otwarcia drzwi, dzwonek zrobiłby masę hałasu i z pewnością kogoś zaalarmował.

Najwyższy z was Amos wsunął dłoń między drzwi i framugę, po czym objął dzwonek i odciął pożyczonym od Brana sztyletem sznurek. Pułapka została zneutralizowana i mogliście przejść dalej. Wcześniej jednak teren sprawdził chowaniec Williego. Okazało się, że podłogę tego prostokątnego, podłużnego pomieszczenia ścieliły tak zwane "pajączki" - małe metalowe przedmioty, z których wystawały cztery szpikulce, ustawione tak, że gdy trzy opierały się o podłogę, czwarty zawsze sterczał do góry. Nie było tutaj północnych drzwi, a zamiast nich wybito do połowy ścianę, by służyła za coś w rodzaju osłony przed atakami.

W pomieszczeniu za wybitą ścianą dostrzegliście pełzające po ścianach światło pochodni i usłyszeliście dźwięki szurania oraz wysokie, piskliwie głosy. Sowa, która zajrzała przez otwór do sali z pochodnią, pozwoliła Williemu ujrzeć trzy rozmawiające ze sobą gobliny siedzące przy wygaszonym palenisku. Każdy z nich trzymał na kolanach zaladowaną, lekką kuszę. Gnom oczywiście podzielił się z pozostałymi tymi rewelacjami a towarzyszący wam Strażnik Smoków od razu wpadł na swój pomysł.
- Meepo wyczyści szybko komnatę z tych szpikulców tym badylem - uniósł tyczkę. Problem polegał na tym, że pewnie narobiłby przy tym masę hałasu, a tego akurat teraz nie potrzebowaliście.
 
Ayoze jest offline