Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 23:07   #295
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się szybko, z każdym wybuchem bardziej pogrążając planetę w chaosie bitwy. Zaatakowali z zaskoczenia, ale Eriadu kontratakowało wszystkim, czym mogło. Przez iluminator zdołał zobaczyć, jak tracą kolejnych żołnierzy, w tym transportowiec. Równie dobrze to on mógł teraz być na ich miejscu. Co jeśli będą następni? Ile osób zginęło w tamtym wybuchu stacji na orbicie? Czy rzeczywiście powinien na to pozwolić? Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył okrutności i intensywności konfliktu wiedział, że najważniejsza walka rozgrywa się wewnątrz umysłu. Logiczne myślenie pod presją, naprzemienne tłumienie i słuchanie swojego instynktu, żeby podjąć najlepsze decyzje i wygrać. Wiele osób wytrenowało tę zdolność, z konieczności lub nie, żeby atakować lub bronić się przed innymi. Przetrwał już niewyobrażalne sytuacje i otarł się wielokrotnie o śmierć. Jednak nie dzięki temu nie czuł teraz stresu, tylko pewność. Miał coś, co zastępowało, a nawet przewyższało wieloletni morderczy trening. Nie było już żadnych pytań w jego głowie, cel był klarowny jak nigdy, a determinacja niezłomna. Moc była po jego stronie.

Wysiadł zaraz za miralianańskimi komandosami. Nie odpalał jeszcze miecza, jedynie lustrował wzrokiem otoczenie i chłonął atmosferę. Odpowiedział stojącemu obok niego Maeggorowi:
- Najpierw zdobądźmy centrum dowodzenia. Do tego czasu wszystkie stanowiska przeciwlotnicze powinny być zniszczone lub wyłączone przez nas od środka. Dopiero wtedy możemy myśleć o powrocie - jego głos zza maski również był niepokojąco nieludzki - Zaatakujmy szybko i mocno. Im dłużej pozostajemy na powierzchni tym gorzej.
- Słuszna uwaga - przytaknął. - Nie traćmy w takim razie czasu, za mną - Lord Sith ruszył ku wejściu na terminal kosmportu.
Śluza pozostawała zamknięta, ale dla miecza świetlnego to nie była żadna przeszkoda. Trzy cięcia, krótkie pchnięcie Mocą i byli w środku. Prosty korytarz ciągnął się kilkadziesiąt metrów i kończył się w przestronnej hali, z ruchomymi schodami.
Prowadzący wszystkich Maeggor został ostrzelany gdy chciał się wychylić i dwa bolty rozbiły się na jego tarczy energetycznej.
- Sierżancie, którędy teraz? - zwrócił się do dowódcy komandosów.
- Jesteśmy w hali C głównego terminalu cargo, musimy przedostać się do hali A, tam jest turbowinda do kontroli lotów. Oporu oprócz tego tutaj możemy się spodziewać przy przejściach pomiędzy halami i przy samej turbowindzie.
- Rozumiem. Gotowy, Darth Noxusie?
Odpowiedział mu dźwięk odpalającego się niebieskiego miecza.
- Zobaczmy, co dla nas przygotowali.
Obaj ruszyli przed siebie i natychmiast odbili bolty z blasterów. Przed nimi rozciągała się cała hala terminala cargo kosmportu stolicy Eriadu.

[media]https://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/c_scale,f_auto,fl_progressive,q_80,w_1600/185ydoge1tu4ijpg.jpg[/media]

Czterech żołnierzy ostrzeliwało Sith zza kontenerów na środku hali, drugi oddział wyszedł właśnie z turbowindy w centrum i również otworzył ogień.
Noxus przyśpieszył swoje ruchy Mocą, odbijając strzały i spędzając jak najwięcej czasu za kontenerami na jego drodze ku pozycji obrońców. Wybrał inną drogę niż Maeggor, chcąc rozproszyć ich uwagę i pozwolić komandosom na wyjście z korytarza. Przeciwnicy jednak zdawali nie wychylać się bardziej, niż było to konieczne, zza swoich osłon. Najwidoczniej to jemu przypadło zadanie przełamania ich obrony.
Wybiegł zza swojej osłony, był już blisko oddziału z turbowindy. Czterech żołnierzy próbowało z całych sił go zatrzymać, ale nadaremno. Biegł wprost na nich odbijając bolt za boltem. W idealnym momencie pchnął Mocą, niespecjalnie mocno, wystarczająco żeby zachwiać równowagą tych najbliżej niego i właśnie w tym momencie swoim ostrzem praktycznie w przelocie pozbawił głowy pierwszego przeciwnika. Nie zdążyła ona jeszcze uderzyć o ziemię, gdy po szybkim przebiciu tarczy drugi przeciwnik został przeszyty na wylot. Rozpędzony Sith przyparł do niego, przepychając parę kroków do tyłu, po czym z warknięciem uwolnił ostrze wyszarpując je przez tułów trupa, zostawiając je przecięte niemal na pół. Spojrzał na pozostałych dwóch.
Pierwszy strzelił praktycznie z przyłożenia, ale szczęśliwie Jon nadstawił miecz i odbił bolt. Drugi wycelował w głowę Noxusa, ale Sith odskoczył i bolt wypalił dziurę w kontenerze.
W tym momencie jednemu z nich eksplodowała głowa - to komandosi wreszcie się wstrzelili.
Ostatni nie stanowił już praktycznie zagrożenia, ale jeśli byli właśnie chociażby na kamerze, żeby sprzedać swoją rolę nie mógł po prostu go wykończyć mieczem. Żołnierz przed nim zwyczajnie miał pecha. Sith wykonał charakterystyczny gest i w tej samej chwili przeciwnik zaczął trzymając się za gardło charczeć i kopać desperacko nogami będąc zawieszonym pół metra nad ziemią. Trwało to chwilę, po czym Darth Noxus mocno pchnął go w ścianę, z okropnym chrzęstem łamiąc kości. Dalej unosząc go w powietrzu na wyższą wysokość poprawił uderzając bezwiednym ciałem o ziemię. Poczuł coś dziwnego w środku na ten widok, ale nie miał czasu na dalszą zabawę. Spojrzał w kierunku stanowiska pozostałych czterech, zastanawiając się jednocześnie, gdzie podział się drugi Sith.

Tymczasem Darth Maeggor miał ciężką przeprawę. Żołnierze przywitali go tak intensywnym ogniem zaporowym, że nie był w stanie odbić mieczem wszystkich boltów i jego tarcza energetyczna padła dosłownie w kilka sekund. Jednak on też nie pozostał im dłużny. Używając Mocy Bólu sprawił, że jeden z żołnierzy upuścił broń i zaczął drgać w konwulsjach skrzecząc przy tym z bólu.
Z racji tego, że cała uwaga była skupiona na Lordzie Sith, mirialańscy komandosi mieli czas by spokojnie przymierzyć i jeden celny pocisk z granatnika rozstrzygnął potyczkę na ich korzyść.
- Ruszamy dalej, bez zwłoki! - zarządził Maeggor restartując jednocześnie swoją tarczę.
Noxus przytaknął na zgodę, czekając na dobiegających komandosów. W międzyczasie zwrócił się do drugiego Dartha:
- Uważaj z takim szarżowaniem, masz ograniczoną ilość ładunków. Jak opanowałeś już tą rękawicę to raczej dobry moment, żeby ją wypróbować.
Ten tylko skinął głową w potwierdzeniu.

Dobiegli do kolejnej śluzy, również zamkniętej. I tym razem miecz świetlny szybko wykonał swoje zadanie. Przed atakującymi rozpościerała się identyczna hala jak poprzednio, jednak tutaj nie zakończyła się ewakuacja cywili. Kilkunastu funkcjonariuszy ochrony kosmoportu próbowało zaprowadzić porządek wśród pasażerów i cywilnych pracowników. Jednak na widok zajmujących pozycje komandosów oraz dwóch Sith z mieczami świetlnymi wybuchła panika. Wszyscy rzucili się do ucieczki, tratując nawzajem.
Dwóch ochroniarzy otworzyło ogień do Sithów, ale szybko zostali ściągnięci krótkimi seriami z karabinów mirialan.
Noxus zawahał się na chwilę. Szedł powoli patrząc na tłum i wypatrując zagrożeń. Ale nie mógł znaleźć żadnego. Wśród cywili panował czysty terror i świadomość, że to on go wywołuje była porażająca. Zatrzymał się po raz pierwszy od początku tej misji. W jakiś sposób nagle zapadła cisza i otoczył go mrok.
Wiedział, co musieli zrobić, ale nie wiedział, czy mają wystarczająco siły. Spojrzał na Maegorra.
Ten wydawał się nie mieć żadnych wątpliwości. Wystąpił naprzód i powiedział.
- Chciałeś wiedzieć co potrafię z tym zrobić? Patrz na to - zaczął podnosić prawą rękę jakby coś w niej trzymał. Wokół jego palców zaczęły się pojawiać błyskawice Mocy.
Jeden z ochroniarzy strzelił do Dartha Maeggora, ale ten tylko nosznalancko odbił pocisk.
Nad jego dłonią w rękawicy zaczęła formować się mała, świetlista kula, otoczona błyskawicami. Kiedy wreszcie uniósł dłoń wysoko nad siebie z owej kuli wystrzeliły setki błyskawic, rażąc wszystkich oprócz drugiego Sitha i ich komandosów.
Trzask i grzmot wypełniły całą halę, mieszając się z wrzaskami bólu, skowytem czy donośnym płaczem. Niezależnie czy to cywile, czy ochrona kosmoportu, wszyscy byli rażeni piorunami, będąc przypalanym do żywego. Trwało to kilkanaście długich sekund, po czym Maeggor przestał, dysząc ciężko. Wtórował mu jęk dziesiątek okaleczonych istot, które miały nieszczęście przeżyć ten pokaz Ciemnej Strony Mocy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GrOXUC23ggM[/MEDIA]

Wojna zawsze była okupiona cierpieniem. Rozciągało się ono wszerz, dotykając wszystkich. Jon widział i sam doświadczył różnych niesprawiedliwości oraz strat. Pewne obrazy niczym blizny zostawały wypalone w psychice. Ale teraz poczuł, jakby część jego umarła. Kolana zaczęły drgać, a serce przyśpieszyło. Wezbrał się w nim gniew i odraza do samego siebie. Nie powinien tu być. Nie powinien był do tego dopuścić! Poczucie winy było tak duże, że chciałby po prostu zniknąć i nie słyszeć tych jęków smagających go niczym bicze. Nie mógł już nad niczym zapanować, nawet nad sobą. To już nie miało znaczenia. Zacisnął drżącą rękę mocniej na rękojeści. Wszystko zaszło za daleko. Nie mógł znieść sam siebie, tak samo jak tych jęków. Musiał się ich pozbyć. Poczuł, jak Ciemna Strona przepływa przez niego, dając znowu poczucie kontroli. To była teraz jego jedyna ucieczka przed tym szaleństwem. Ruszył znów zdecydowanie przed siebie. Nikt oprócz niego nie mógł wiedzieć, że za złowieszczą maską oprócz grymasu złości krył się również strumień łez.
 
Kolejny jest offline