Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2020, 09:48   #291
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Wiadomość od Attona sprawiła, że zaświeciły mu się oczy. Bitwa z głównymi siłami Kryata na Dxun! Najprawdopodobniej największy ich otwarty konflikt z nimi od Zonju V, ale tym razem nie mogło być mowy o porażce, nie po takim czasie żmudnych treningów i przygotowań. Zwizualizował siebie u boku Mistrzów oraz padawanów ramię w ramię ścinających kolejnych Czerwonych… Nie wątpił, że zwycięstwo będzie okupione ogromnym wysiłkiem oraz ofiarami, dlatego tym bardziej potrzebowali każdej możliwej pomocy. Szczególnie jednego z Rycerzy. Odpłaci się za wszystko co stracił i pokaże przy okazji tym idiotycznym mandalorianom, na co naprawdę go stać!
Dalsza część wiadomości jednak szybko ostudziła jego zapał. Rohen nie mógł nic o tym wiedzieć, a Jon według zaleceń powinien wciąż go niańczyć. Zamyślił się, czytając jeszcze raz wiadomość, rozważając swoje opcje. Była jeszcze sprawa siostry Laurienn. Z tego co zrozumiał mógł w to włączyć swojego mirialańskiego towarzysza. Zamknął dokładnie terminal i ruszył z powrotem ku swojemu celowi. Skupił się na twardych faktach - miał około pięciu dni na decyzję, a niewielu osobom ufał tak jak Mistrzowi Randowi. Skoro on uważał, że jego obecność była bardziej potrzebna tu niż tam, nie mógł jej zignorować. Mimo że miał ochotę już teraz wskoczyć do najbliższego myśliwca i odlecieć, dając sobie i Morlanowi wolną rękę. Teraz jednak nie musiał podejmować tej ciężkiej decyzji, więc wchodząc znowu w rolę odpowiedzialnego mentora, nie chcąc zdradzić niczego przed Rohenem oczyścił umysł i skupił się na tym, co miała przynieść następna misja.

Uważnie wysłuchał zamiarów padawana. Zdecydowanie jego apetyt rósł w miarę jedzenia, ale Jon dużo się nie różnił. Wiedział, że powinien zaprotestować, w końcu w tym ataku mogło ucierpieć zbyt dużo osób postronnych a za decyzje zapewne polityków zapłacą zwykli żołnierze, ale… Z tego co rozumiał, przełomowe bitwy były tuż za rogiem. A takie dane o Kryacie lub chociażby rozproszenie jego uwagi, zmuszenie do oddelegowania tutaj kilku oddziałów mogło tylko pomóc na Dxun. Za miesiąc, dwa, Czerwoni mogą być tylko złym wspomnieniem, zmiażdżeni pod butem Republiki i Zakonu. Jeśli kiedykolwiek był odpowiedni moment na trochę brawury, było to teraz. Widział jednak parę luk w planie.
- Rzeczywiście, zapowiada się na zdecydowanie większy opór niż ostatnio. Ale nagroda też może być proporcjonalnie większa. - spojrzał na Rohena - Pomogę Ci. Albo raczej chciałbym Ci pomóc. Ten desant jest kluczowy, jednak jak tylko pokażemy się tam z naszymi mieczami i twarzami na widoku, będziemy w kłopotach. I to nie tylko my, ale cały Zakon. Nie możemy oficjalnie zaatakować kogoś, kto nieoficjalnie wspiera Czerwonych, nawet jak jesteśmy tego pewni. Proponuję albo zostawić to twoim żołnierzom… Albo wymyślić dobrą przykrywkę.
Chodził mu po głowie pewny ryzykowny pomysł, ale był ciekawy, co zaproponuje Morlan.

Rohenowi mina sczezła gdy Jon wspomniał o możliwych reperkusjach, gdyby ktoś powiązał “piratów” z Jedi.
- Właśnie to mnie najbardziej wkurza w polityce… - zazgrzytał zębami. - Wszyscy wiedzą o co chodzi, ale każdy prędzej da się zabić niż pozwoli na zburzenie pozorów, że każdy każdego lubi. Fałsz na każdym kroku - był naprawdę zły.
Założył ręce za plecy i zaczął chodzić tam i z powrotem po mostku intensywnie oddychając przez nos.
- Mam ochotę tak im wszystkim natłuc… ale nie możemy zaszkodzić Akademii - westchnął w końcu. - Masz jakiś pomysł Jon?
- Słuchaj… To może Ci się wydać zbyt ryzykowne, ale myślę, że mogłoby zadziałać. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Może pamiętasz, że zanim przerzuciłem się na obecny miecz świetlny korzystałem ze zdobycznego o czerwonym ostrzu. Powinieneś go pamiętać z tej imprezy kilka lat do tyłu - uśmiechnął się mimowolnie na to wspomnienie, choć z tego co wiedział Rohen mógł ją nieco gorzej pamiętać - Nikt raczej się tym nie przejmował, w końcu zostali tylko Jedi… Lub przynajmniej tak myśleliśmy. W każdym bądź razie mimo, że nie sprawiało to nam różnicy nie oznaczało, że całej reszcie galaktyki też. Więcej razy niż chciałbym brano mnie za Sitha. Nikt nie chciał uwierzyć, że tak naprawdę trenuję w Akademii Jedi na Coruscant. Wiesz do czego zmierzam? - spojrzał porozumiewawczo - Największym problemem oczywiście jest wymagany ekwipunek, dla mnie w tym momencie przeszkoda nie do przeskoczenia, ale pomyślałem, że może ty posiadasz coś odpowiedniego. To twoja decyzja, ale jestem pewien, że wtedy nikt nie połączy tego ataku z Zakonem.
Rohen pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Pomysł świetny. Tylko by to zrealizować potrzebujemy mieczy świetlnych o czerwonych ostrzach. Nie posiadam takich kryształów by choćby przerobić nasze. Pamiętasz może jak można je zdobyć? Czekaj… - zamyślił się. - Jeśli dobrze pamiętam z wykładów Mistrza Micala one były wytwarzane sztucznie?
- Tak, wszystkie naturalne źródła były obstawione przez Jedi, więc musieli znaleźć sposób na ich replikację. Na pewno używali jakiejś maszyny, ale nie jestem inżynierem, nie wiem jak dokładnie wyglądał ten proces. W końcu w naszej zbrojowni tyle tego leży… Mogłem zabrać parę na zapas, byłoby prościej. Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby nam pomóc. Chyba, że znasz kogoś kto mógł walczyć u boku Sith i wie coś na ten temat. Zapytałbym się nowej Mistrzyni, ale sam wiesz…
- Rozumiem. Wicekapitanie Suzecco - przywołał swojego pierwszego oficera. - Walczył pan w Wojnach Mandaloriańskich, a później w Wojnie Domowej Jedi po stronie Imperium Malaka. Czy jesteśmy w posiadaniu wiedzy o technologii produkcji mieczy świetlnych, bądź czy ktoś z naszych podwładnych nie posiada przypadkiem jakiejś pamiątki z tamtego okresu?
- Nie wydaje mi się, kapitanie Morlan. Jestem jednym z ostatnich weteranów. Jeśli takie pamiątki ktoś posiada to raczej są one na Mirial w skarbcach. Mogę wysłać wniosek o dostawę, ale nawet jeśli się coś znajdzie, to realizacja potrwa kilkanaście dni.
- Zrozumiałem, dziękuję… - Rohen westchnął. - Czyli z tych ostrzy nici… Może po prostu będziemy się zachowywać jak Sith? To znaczy wiesz… brutalność i tak dalej… Trzeba będzie się postarać by ewentualni świadkowie byli pewni, co mają przekazywać dalej.

Jon pogładził czoło. Innego wyjścia nie widział, Morlan i tak zaatakuje, a to był jedyny sposób na zatajenie tożsamości i ograniczenie konsekwencji.
- Jedi pozujący za Sith pozujących za Jedi. Ciężko będzie to dobrze sprzedać, w końcu mamy tylko udawać… Jednak jak pojawimy się tam przynajmniej w czarnych zbrojach i maskach lub hełmach może zadziałać. Może nie od razu połączą nas z jakimiś ocalałymi Sith, ale po całej akcji już jak najbardziej. Nad mieczami można popracować później, może odwiedzić jakieś miejsce bądź handlarza posiadającego gotowe egzemplarze. Teraz tylko pytanie, czy w tak krótkim czasie zdołasz zebrać te potrzebne rzeczy.
- Nie powinno być problemu. Mamy na okręcie kowala od nagłych i niespodziewanych napraw, więc jakieś maski wykuje jak będzie potrzeba. Możemy też przerobić kombinezony pilotów myśliwców, są w kolorze czarnym, dodać tylko jakąś pelerynę i będzie pasowało - uśmiechnął się. - Hmm, to dla nas brzmi jak jakieś żarty, ale pomyśl dla tych kogo zaatakujemy to będzie naprawdę przerażające - ewidentnie humor mu się poprawił. - Zaraz wydam odpowiednie rozkazy. Przygotuj się, za kilkanaście godzin rozpoczniemy akcję!
Chciał jeszcze upomnieć padawana, że nie było w tym nic zabawnego, ale wiedział, że ten szybko się o tym przekona w prawdziwej walce. Koniec końców wrogiego najemnika nie obchodziło, kim byłeś. Zbroja stylizowana na Sith czy nie, zbłąkany strzał z blastera mógł tak samo zakończyć twoje życie. Choć sam czuł sporą dozę satysfakcji, że znalazł takie rozwiązanie problemu, nie dawał tego po sobie poznać. To był tylko pierwszy krok.
- Jeszcze jedno... - zatrzymał padawana - Jeśli już tworzymy drugie tożsamości to będą też potrzebne pseudonimy. Każdy bardziej znany Sith miał swój tytuł. Darth czy Lord raczej byli odpowiednikami Mistrzów w Zakonie Jedi, więc nie wiem czy to nie byłaby przesada... Ale z drugiej strony czemu nie? Im większą strach wzbudzimy we wspierających Krayta tym lepiej. - położył rękę na ramieniu Morlana - Daj znać, gdy zbroja będzie gotowa. I Rohen… Nie wchodźmy w rolę bardziej niż to konieczne. Wiesz, co mam na myśli.

***

Cytat:
OD: RYCERZ JON BAELISH
DO: EMILY HAYES

Mistrz Atton Rand przesłał mi twoje dane kontaktowe. Jestem gościem kapitana okrętu wojennego, któremu w razie potrzeby mogę przedstawić szczegóły misji i najpewniej namówić do działania. Aktualnie stacjonujemy w systemie Eriadu, jednak w okolicach Zonju V moglibyśmy zjawić się najwcześniej za dwie, trzy doby od otrzymania przez ciebie tej wiadomości. Na pewno zwrócimy na siebie dużo uwagi, więc możemy być świetną dystrakcją. Czekam na wiadomość zwrotną, jak możemy się przydać.
Zatwierdził wiadomość, odszedł od terminalu i stanął przed lustrem w swojej kajucie, mierząc samego siebie wzrokiem. Musiał przyznać, że bez względu na kolor miecza nie wyglądał jak Jedi. Czuł, że mało osób nie poczuje w środku niepokoju na widok tej zbroi. Ale przecież o to chodziło - wzbudzanie strachu w sercu swojego wroga od zarania dziejów było efektywną taktyką. Dziwnie się z tym czuł, ale w tej sytuacji to było jedyne wyjście. Zresztą, to była tylko rola do odegrania, taka jak negocjator lub szpieg, misja jak każda inna. Nie było już czasu na zawahania. Założył ostatni, najważniejszy fragment układanki na swoją twarz. Teraz rzeczywiście mógł uwierzyć, że złowieszcza nazwa Darth Noxus należała do sylwetki przed nim.

 
Kolejny jest offline  
Stary 01-05-2020, 11:34   #292
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Dajcie mi chwilę i nie przerywajcie - powiedziała czując na sobie wzrok wszystkich w sali, samej tracąc uwagi na nich. Zbliżyła się do hologramu tak by widzieć wszystkie dane, ale też nie tracić całości obrazu jaki wyświetlał. Znów poczuła ten dreszcz emocji, który towarzyszyły jej przez cały czas gdy była wśród najemników Czerwonego Krayta. Uśmiechnęła się do siebie i skupiła na zadaniu.

Nie wystarczyło być przebiegłym i nader inteligentnym by skutecznie planować działania, które miały prowadzić do zamierzonego sukcesu. Oczywiście Laurienn miała coś o czym niewielu wiedziało, a była to nie tylko wiedza o zamiarach wroga i to z pierwszej ręki, ale również coś nadnaturalnego. To coś pozwalało jej dostrzegać słabe punkty nie tylko przedmiotów, ale też i wydarzeń. Jedi skupiła się w pełni na zadaniu, sięgając po Moc. Ostatnie tygodnie często zastanawiała się czy ta zdolność była unikatowa, tylko w jej władaniu, czy może inni zwyczajnie nie zauważali, że tam jest. Może byłaby w stanie uczyć jej innych? Czytała w archiwach, że byli Jedi, którzy używali czegoś podobnego, ale w jej ocenie szli z tą zdolnością mocno na skróty przez co okazywała się nieprzydatna, a nawet szkodliwa.

Jej zadanie nie było proste. Moc płynęła przez czas i przestrzeń, dlatego wyczucie punktów przełomu tylko na podstawie wyświetlonego hologramu było niezwykle trudne. Jednak Laurienn poczuła jakby nagle moc, która do tej pory w niej kipiała, znalazła ujście. Jakby długa przerwa od realnego zagrożenia sprawiła, że teraz w chwili potrzeby wszelkie rezerwy zostały uwolnione.
Na wyświetlonym hologramie Hayes zauważyła siatkę cienkich, czerwonych linii, które w wielu miejscach się przecinały. Część z nich zdecydowanie wyróżniała się na tle reszty. Najmocniej świecił punkt w miejscu gdzie oznaczenie wskazywało na dywizjon Boma. Od tego dywizjonu ciągnęła się czerwona linia, która ponownie stykała się z innymi w bazie Mandalorian.

- Trzeba wzmocnić Bome - odezwała się w końcu Laurienn, wskazując palcem najbardziej wyraźnią z linii. Oni oczywiście tego nie widzieli, ale na szczęście jej nauczycie wiedzieli co potrafi i nie musiała się już tłumaczyć.
Natomiast Mandalore nie był tego świadom i zadał pytanie, którego Hayes mogła się spodziewać.
- Co takiego nie pasuje w ich pozycji? Ofensywa Czerwonego Krayta będzie się przesuwać w ich kierunku?
- Tu macie słaby punkt i Czerwoni go wykorzystają przeciwko nam - odpowiedziała Laurienn licząc, że nie będzie musiała się bardziej zagłębiać w to o co chodzi dokładnie.
- Hayes potrafi dostrzec dzięki mocy słabe punkty różnych… struktur czy wydarzeń - wyjaśnił w jej imieniu Atton.
- Ale jak… - wtrącił się jeden z oficerów Mandalore’a, ale ten podniósł rękę uciszając podwładnego.
- Rozumiem - spojrzał na hologram. - Zamieńcie dywizjon Boma z z Drexlem - choć na hologramie zmieniły się jedynie nazwy jednostek, to miało to wpływ na całą siatkę którą widziała tylko Rycerz Jedi. Choć dywizjon Boma nadal był jednym ze słabych punktów, to nie wyróżniał się na tle innych, rozsianych po całej mapie. Nie sposób było zapobiec wszystkim, ale teraz zdecydowanie plan obronny był bardziej zrównoważony.
- Jak teraz? - dopytał Mandalore.
- Zdecydowanie lepiej - z zadowoleniem pokiwała głową Hayes. - Co lepsze nie straciliśmy przy tym na skuteczności w drugim dywizjonie.
Trudno było odczytać emocje Mandalore’a zza jego hełmu. Krótkie skinięcie głową mogło wyrażać zarówno zdziwienie, podziękowanie jak i uznanie.
- W porządku. W takim razie co z wsparciem Jedi? Rand… Mistrz Rand mówił o kilku oddziałach do zadań specjalnych. Będzie to przydział do naszych dywizjonów, czy macie na to inny pomysł?

- Mistrzowie Kae, Ban i Rand wspomogą w walce. Rand weźmie Parkera i Pustynnych, razem wesprą dywizjon Drexlem. Ban wraz z najemnikami Quest umocnią Bome, natomiast Kae i padawanów przydzielimy do dywizjonu po drugim końcu czyli do Zakeeg. Ja zostanę tu, żeby koordynować i wprowadzać poprawki w planie - dodała na koniec.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-05-2020, 15:14   #293
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
System Eriadu, orbita Eriadu
Mirial Stygian wyszedł z przestrzeni kosmicznej od razu w systemie bojowym. Dzięki wysłanym wcześniej sondom mieli pełny obraz pozycji floty obrony Eriadu. Działonowym zajęło tylko kilka chwil by namierzyć pierwszy cel, jakim była orbitalna stacja dla krążowników międzyplanetarnych. Trzy pełne salwy z turbolaserów przebiły się przez durastalowy pancerz i dotarły do zbiorników paliwowych inicjując serię eksplozji, które kompletnie zniszczyły stację oraz poważnie uszkodziły duży transportowiec, który właśnie tankował.
Mirial Stygian odwrócił się ku kolejnym celom, którymi miały być okręty z Eriadu. Do ich przybycia było jeszcze kilkanaście minut, jednak nikt nie zamierzał marnować tego czasu. Z pokładu krążownika wystartowały myśliwce i dwa transportowce desantowe, kierując się ku głównemu kosmoportowi Eriadu.

Zonju V, kosmoport, Nilus
Wejście w atmosferę odbyło się bez zarzutów. Początkowo wroga reakcja obsługi kontroli lotów z Zoronhed szybko się zmieniła w neutralną, a nawet przyjazną gdy frachtowiec został zidentyfikowany jako Nilus. Emily stwierdziła, że musieli nadal go mieć w bazach danych jako swojego, bo ona nigdy otwarcie przeciwko Czerwonemu Kraytowi nie wystąpiła. Wylądowali na jednym z bocznych lądowisk i kazano im oczekiwać na kontakt. Sytuacja idealna dla ich planu.
Powtórzyli swój plan jeszcze raz, Rhutunk z pozostałymi Mandalorianami w pełnej gotowości oczekiwali na sygnał do akcji, natomiast HK-50 wyszedł na zewnątrz pod pretekstem przypilnowania tankowania i zrobił wstępny rekonesans. Xzarra na pewno nie urzędowała w biurze kosmoportu, musiała mieć miejscówkę gdzieś na mieście.
Droid ruszył więc przodem, by zebrać dla Sola jak najwięcej informacji. Sam Zhar-kan wyszedł włazem awaryjnym i przechodząc z cienia w cień, znalazł się przy najbliższym z magazynów kosmoportu.

System Japrael, przestrzeń kosmiczna
Pojedynczy sztuczny satelita orbitujący wokół trzeciej planety od gwiazdy tego układu wysyłał impuls skanujący co 55 sekund. Gdy zbliżał się moment kolejnego sygnału, jedna precyzyjna wiązka z turbolasera wystarczyła by do niego nie doszło.
Flota Czerwonego Krayta wychodziła z nadprzestrzeni i ustawiała się na pozycjach bojowych. Centrum stanowiły zjednoczone siły piratów pod dowództwem Twileczki Harden. Różne jednostki, o różnym uzbrojeniu, ale każda uzbrojona po zęby. Ponad siedemdziesiąt statków, na które składało się dziewięć ciężkich krążowników, mogących bez problemu stawić czoła republikańskim Hammerheadom. Wokół nich krążyło ponad pięćdziesiąt dużych frachtowców, zmodyfikowanych na piracką modłę. Resztę dopełniała mieszaninia ciężkich i lekkich myśliwców, przenoszących uzbrojenie mogące przebić się nawet przez wspomagane tarcze energetyczne.
Za flotą ofensywną nadciągnął konwój transportowców i okrętów przystosowanych do desantu, mających na pokładzie najemników pod dowództwem Tony’ego Sladka i resztki zebrane po rozpadzie sił Schuriga. Konwój był osłaniany przez najnowocześniejsze statki w całej flocie, siedem myśliwców i jeden ciężki krążownik, z świeżą farbą wprost z koreliańskich stoczni - wspólny wkład Zavrysha i Xzarry, z okrętami od Trandoshanina i załogą Togrutki.
Ich cel - Dxun.

Eriadu, przestrzeń powietrzna nad miastem Phelar
Przejście przez atmosferę było gładkie, czasami tylko w iluminatorach błyskały wiązki plazmy, którymi Mirial Stygian bombardował stanowiska obrony przeciwlotniczej wokół kosmoportu. Mirialańscy działonowi ponownie się wykazali, wiele stanowisk zamilkło, jedynie kłęby dymu świadczyły o ich niegdysiejszym powodzeniu.
Jednak te kilka dział, którym udało się przetrwać, odpowiedziały bardzo silnym i skoncentrowanym ogniem. Dwa myśliwce wpadły w obłoki magnezowego pyłu, powstałego po eksplozji pocisków z zapalnikiem wysokościowym, i stanęły w płomieniach, gotując ich pilotów żywcem.
Kilkanaście sekund później identyczny los spotkał kolejny z myśliwców, pomimo manewrów unikowych. W końcu oberwał także jeden z dwóch transportowców. Choć jego pancerz był grubszy niż myśliwców, to jednak chwilę później trafiono go ponownie, tym razem pociskiem przeciwpancernym i statek rozpadł się w jednej, silnej eksplozji, prawie sześć kilometrów nad powierzchnią planety.
Myśliwce rozproszyły się i zaczęły prowadzić ostrzał pozostałych stanowisk przeciwlotniczych, odwracając uwagę od drugiego z transportowców, którego pilot zaryzykował i przyspieszył lotem nurkowym.Manewr się udał, gdyż dzięki temu wyszli z efektywnego zasięgu dział przeciwlotniczych. Transportowiec wyrównał lot i kilka chwil później osiadł na płycie jednego z setek lądowisk w kosmoporcie na Eriadu.
Rampa się osunęła i na zewnatrz wybiegł oddział szturmowy Miralian. Szesnastu komandosów uzbrojonych po zęby natychmiast zabezpieczyło teren unieszkodliwiając dwa droidy obsługi. Dopiero wtedy z wnętrza transportowca wyszło dwóch Lordów Sith.
Darth Noxus omiótł wzrokiem teren i skinął głową do swojego towarzysza. Darth Maeggor nosił się w ten sam sposób co Darth Noxus, ale jego naramiennik miał czerwony kolor. Drugą różnicą była rękawica na prawej ręce Maeggora - nosił tam zdobyczny artefakt z Ziost.
- Musimy się przebić do centrum dowodzenia kosmoportu - maska modyfikowała jego głos, nadając mu ciężkiego, mechanicznego brzmienia. - Zapewne tylko tam zdobędziemy dane, o które nam chodzi. Przy okazji warto zabezpieczyć jeszcze jeden środek transportu na nasz powrót. Straciliśmy połowę sił w powietrzu, pozostawianie kogoś do ochrony tego transportowca jest pozbawione sensu.

Zonju V, Zoronhed, kosmoport, Nilus
Rhutunk sprawdził jeszcze raz swój sprzęt i wrócił na kokpit do młodej kapitan. Usłyszał tylko końcówkę rozmowy, którą ta akurat prowadziła.
- Tak, niech będzie. To za godzinę. Mhm… - Emily westchnęła ciężko i się rozłączyła. Przygryzła wargi.
- Jakiś problem? - zapytał Mandalorianin.
- Hmm… I tak i nie - dziewczyna przetarła czoło. - Już wiem, dlaczego nas tak łatwo tutaj wpuszczono. Xzarra chce się ze mną spotkać. Mam być za godzinę w jej prywatnych kwaterach, przyjdzie po mnie obstawa.
- Coś możemy zrobić?
- Raczej nie. Mają nas tutaj jak na widelcu. Muszę się z nią spotkać…

System Japrael, księżyc Dxun, baza mandalorian
Mistrzowie Jedi wrócili do reszty sił wsparcia Republiki by przekazać rozkazy i zadania. Podobnie oficerowie Mandalorian, którzy zebrali ostatnie siły i ruszyli na wskazane pozycje. W ciągu czterech godzin cała formacja będzie gotowa na przyjęcie ataku Czerwonego Krayta.
W centrum dowodzenia oprócz trójki podoficerów obsługi pozostali jedynie Mandalore the Preserve oraz Laurienn Hayes. Jedi mimowolnie spojrzała na niego, nadal korzystając ze swojej mocy i dostrzegła potężny punkt przełomu, wręcz otaczający przywódcę Mandalorian.
W tym samym momencie odezwał się jeden z podoficerów.
- Straciliśmy kontakt z naszym satelitą na orbicie Fillaty.
- Czyli nadszedł czas. Ib'tuur jatne tuur ash'ad kyr'amur! - dodał w Mando’a. - Udam się na pozycję. Mamy jeszcze czas zanim dolecą nad Onderon. Oby Onasi przybył na czas.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 02-05-2020 o 15:27.
Turin Turambar jest offline  
Stary 03-05-2020, 00:09   #294
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Zadanie było z pozoru proste, ale w rzeczywistości było wręcz odwrotnie. Zoronhed stało się w zasadzie centrum władzy Czerwonych, albo przynajmniej jednym z głównych punktów przerzutowych co łączyło się z jednym - wzmożoną ochroną. Wiele się zmieniło, choć wciąż widać było gdzieniegdzie ślady przeszłości. Jak choćby budynek przez który Sol się wiele lat temu przedzierał.

Arkanianin potrząsnął głową by pozbyć się zbytecznych myśli. Musiał się skupić. Nie śpieszył się, dokładnie otaksował otoczenie, wyszukując w nim kamer, droidów ochrony i strażników, oraz budynku wyglądającego na administracyjny. To tam znajdować musiała się główna konsoleta pod którą musiał podpiąć datapad. Szybko wyłowił dwa budynki, na południowy wschód od niego, z dwoma wartownikami przy głównym wejściu, była to najszybsza, ale równocześnie najtrudniejsza droga. Jeśli narobi rabanu w pobliżu to ruszy się tylko jeden ze strażników, drugi będzie pilnować drzwi. Sol postanowił więc ruszyć na tyły budynku, w poszukiwaniu innego punktu dostępu.

Z łatwością doświadczonego łotra przemykał opustoszałymi ulicami. Tu i tam kręcili się cywile, ale nie byli legitymowani, zresztą zdawać się mogło komuś postronnemu że ochrona jest luźna. Zhar-kan widział gigantyczne dziury w polach widzenia strażników i kamer. Miał farta, Czerwoni pozwolili sobie na brak czujności.. Okna były pozamykane, i okratowane, wiedział że nimi nie wejdzie do środka nie robiąc hałasu, ale w jego umyśle zaczęła klarować się nowa ścieżka.

Ruszył dalej na północ, ku kompleksowi kilku budynków które opierały się ściana w ścianę z administracyjnymi, te budynki też były pilnowane przez Czerwonych. Natychmiast wychwycił że południowy budynek ciągnął się dalej, tworząc perfekcyjny, 90 stopniowy kąt wraz z budynkiem administracji. Sol spokojnie rozpłynął się w cieniach muru który otaczał Zoronhed i postanowił czekać. Był ciekaw jak często przechodziły tutaj patrole, zanim zacznie się piąć w górę. No i wciąż czekał na jakiekolwiek informacje od HK. Warto było dać mu nieco czasu.

Raport wciąż się nie pojawiał, Sol postanowił więc rozpocząć wspinaczkę. W tak powstałym sztucznym kominie było to banalnie proste i nie wymagało nadmiernego użytkowania mechanicznej ręki. Po niecałej minucie miał już perfekcyjny widok z dachu budynku na którym był. Rozciągało się przed nim ciche miasto, które wciąż nie podniosło się z kolan po zniszczeniach ostatniej potyczki. Nieco na północ rzuciły mu się w oczy budynki wokół których wręcz mrowiło się od Czerwonych. Z pewnością to było ich centrum dowodzenia. W tym samym momencie w komunikatorze odezwał się głos HK.

“Informacja: Obiekt Xzarra w budynku w kwadrancie F3.”

- Przyjąłem. Mam kompleks w widoku. - odparł krótko Sol i obrócił się do budynku administracji.

Z wciąż aktywnym polem maskującym zaczął spoglądać przez okna, szukając odpowiedniego do infiltracji. Na tym piętrze nie były one okratowane co zdecydowanie ułatwiało sprawę. Szybko znalazł toaletę w której w tej chwili nikogo nie było. Podszedł do okna i otaksował je w poszukiwaniu potencjalnego alarmu. Widział już że było zamknięte. Opukał jego ramę, w poszukiwaniu słabych punktów i zamka. Szybko zlokalizował ten ostatni, zwykła klamka która z pewnością była połączona z prostym metalowym zamkiem. Z schowka w pancerzu wyjął miecz świetlny, przyłożył go do framugi w miejscu w którym musiała przebiegać sztaba. Uruchomił go na ułamek sekundy, po czym zaczął nasłuchiwać. Nie wywołał żadnego alarmu, ani poruszenia.

Wślizgnął się do środka, przymknął za sobą okno i przypadł do drzwi. Nie słyszał nikogo na zewnątrz. Uchylił drzwi i widząc że na zewnątrz nikogo nie ma przeszedł na długi korytarz, z drzwiami po obydwu stronach. Na jego szczęście te były opisane “Socjalne”, “Główna Serwerownia” oraz “Kontrola lotów”. Z wnętrza dochodziły odgłosy pracy, a te ostatnie były otwarte i oczom Sola ukazało się gigantyczne pomieszczenie, które było opancerzone. Nikt z zewnątrz nie miał szans na dostanie się do wewnątrz siłą. Wewnątrz były trzy osoby.

Sol wycofał się i ruszył w kierunku serwerowni. Zatrzymał się przed drzwiami nasłuchując przez chwilę. Jego dłoń oparła się już na blasterze, a kciukiem zmienił tryb na ogłuszenie. Ten był o wiele cichszy od pocisków letalnych. Odetchnął głęboko i otworzył drzwi, gotów spacyfikować wszystko co mogło na niego czekać wewnątrz.

Ku jego zaskoczeniu i uldze nikogo nie było wewnątrz. Arkanianin zamknął za sobą drzwi i wyszukał w delikatnie szumiących kolumnach port do podpięcia datapadu.

- Jestesmy podpięci w serwerowni. - powiedział cicho do komunikatora - Czyń swoją magię.
- Ok, daj mi 5 minut - usłyszał w odpowiedzi od Emily.
Niestety już w drugiej minucie Zhar-kan usłyszał wyraźnie kroki kierujące się w jego kierunku. Natychmiast odłożył datapad ekranem w dół, sam natomiast skrył się za jedną z kolumn serwerowni. Pech jednak się musiał skumulować, ponieważ dokładnie w tym momencie niewykryte wcześniej uszkodzenie, zapewne powstałe jeszcze w czasie walki z Schurigiem, teraz dało o sobie znać. Kamuflarz jego zbroi padł.

Pomieszczenie było zbyt małe by się w nim ukryć, zareagował więc natychmiast ściągając z ramienia karabin i chwytając go w neutralny sposób tak jak trzymałby go strażnik znudzony ciągnącą się wartą i ruszył ku drzwiom, tak wybierając moment by pojawić się w nich w tym samym momencie w którym otworzy je osoba z zewnątrz.

- Kim kurwa jesteś? - sarknął natychmiast, licząc że zwyczajnie wystraszy nieznajomego.
Kontroler lotów, człowiek, przestraszył się i prawie upadł na podłogę, w ostatniej chwili podpierając się o ścianę. Nie dał się jednak speszyć.
- Ja?! Kim ty kurwa jesteś i co tu robisz?! Spierdalaj na dół, jeszcze coś popsujesz!
- Kazali mi pilnować pomieszczenia, więc pilnuję, wypierdalaj! Jak masz wonty to prosto do Xzarry z nimi! - sarknął w odpowiedzi Sol.
Kontroler odsunął, splunął na podłogę i warknął:
- Nie będę się z debilem dyskutował - odwrócił się na pięcie i wrócił do kontroli lotów.
Sol usłyszał jego słowa.
- Szefie, jakiś kretyn stoi przy serwerowni i nie daje mi wejść. Nie wiem, kto to, pierwsze widzę, z żelazną ręką i nogą.
- Idę się wysrać, zrób co tam musisz - rzucił Sol w głąb korytarza - Tylko kurwa szybko! - dodał, ale już po chwili cicho rzucił do komunikatora - Pośpiesz się, i wyczyść datapad zdalnie. Zaraz zrobi się gorąco.

Arkaniański Mandalorianin szybko zamknął się w toalecie. Nadal słyszał co się działo na zewnątrz. Przełożony kontrolera razem z nim samym wrócili na korytarz i cicho ze sobą rozmawiali. Chwilę później przełożony zawołał dowódcę ochrony z parteru. W następnym momencie po schodach można było usłyszeć tupot ciężkich buciorów.
Jednocześnie dostał krótką wiadomość od Emily. “Zrobione. Idę się spotkać z Xzarrą.”
- Podaj cel i siedź na Nilusie. - cicho rzucił w komunikator - Zaraz będziemy mieli alarm, dużo osób się zaroi przy administracji, to będzie nasze okno żeby wyciągnąć pilota którego chcesz z statku. - Sol był już na dachu budynku z którego chwilę temu się dostał do wnętrza toalety. - Jeśli nie masz innej opcji graj na zwłokę żebym był na tyle blisko by móc ciebie i HK wesprzeć.
- Ugh, mogę jeszcze dziesięć minut poczekać - westchnęła.
W wymianę zdań wtrącił się wspomniany przez Zhar-kana droid:
- Stwierdzenie: Ten arkaniański worek mięsa wraz z wymianą kończyn na mechaniczne coraz rzadziej się myli. Sugestia: Zostań moja pani na Nilusie. Informacja: Mam na celu jednego z pilotów. Dziesięć minut mi wystarczy.
- HK, wesprzeć cię, czy kierować się do ekstrakcji?
Droid nie raczył mu jednak odpowiedzieć. Być może rozpoczął swoją część planu.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=7Pv0u7uMn-g[/media]

Arkanianin spuścił się z dachu na ulicę poniżej i zapadł w cień muru okalającego miasto. Jego pole maskujące przestało działać, ale nie oznaczało to że był bez swojego najlepszego atutu. Równocześnie usłyszał dźwięk wyważanych drzwi dobiegający z piętra. Zaraz będzie gorąco. Szybko skierował się na południe, wzdłuż muru. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Minął długi budynek i zakręcił za nim na zachód.

Panował tutaj spokój, jeszcze nikt nie był nadmiernie pobudzony. Jeszcze. Alarm wyraźnie zabrzmiał, ponieważ patrol na południe od niego rozglądał się nieco uważniej niż było to normalne i trzymali broń w gotowości. Wyczekał na właściwy moment i przeciął główną drogę szybkim marszem. Nikt go nie zauważył, albo nie zwrócił na niego uwagi. Dotarł w ten sposób do dwóch starych budynków, między którymi biegła wąziutka alejka, tak ciasna że barczysty mężczyzna mógł czuć się klaustrofobicznie. Perfekcyjnie.


Skorzystał z tak blisko ustawionych naprzeciw siebie ścian by wspiąć się na dach budynku. Ten łączył się z kolejnymi i w ten sposób Sol dotarł do punktu widokowego z którego miał doskonały widok na kosmoport. Wokół niego rozstawiły się dwuosobowe czujki. Pięć takich zespołów było przy głównym wejściu do budynków administracji, kolejne cztery rozstawione wokół lądowiska. Arkanianin wycofał się, by przez przypadek nikomu nie wpaść w oczy i zdjął moduł maskujący z swojego pancerza. W pośpiechu zaczął go rozkręcać, licząc na to że znajdzie przyczynę usterki.
Nagle wszyscy najemnicy sięgnęli do swoich komunikatorów. Odsłuchali rozkaz, po czym każdy z nich podniósł swoją broń i wycelował w rampę Nilusa.
- Każą nam wyjść z rękami podniesionymi w górze - Sol dostał info od Rhunutka.
- HK ma cel na pokładzie?
- Informacja: Nie. Cel ogłuszony. Stanowcza sugestia: Arkanianinie, robimy dywersję, następnie szybki wypad sił z Nilusa, wycofanie się z moim celem i odlot.
- Przyjąłem, zacznij za minutę, mam doskonałą pozycję by kilku po cichu zdjąć. Rhutunk, bądźcie gotowi by w nich zacząć napierdalać jak się odwrócą. Niech moc będzie z wami.

Wszyscy celowali w rampę Nilusa, oznaczało to jedno - wszyscy byli odwróceni do Sola plecami. Błąd, duży błąd. Neofita opadł na ziemię poniżej, skoro nikt na niego nie patrzył nie musiał się kryć. Starczyło że cicho szedł. Ruszył bezpośrednio na północ, w pamięci wciąż mając informację że jeden z patroli był na południe od niego, na głównej drodze. Musiał jej więc unikać. Przypadł do ściany budynku i przemknął na północ, co perfekcyjnie doprowadziło go do dwójki najemników. Kolejne patrole, te przy głównym wejściu do administracji celowały w kierunku Nilusa, co oznaczało że mieli zawężone pola widzenia. Uruchomił zdobyczne na Schurigu tarcze, podgrzał granat i cisnął go w kierunku grupy “administracja”. Nie czekał na efekt, tylko natychmiast zaatakował wibroostrzem najbliższą mu dwójkę najemników, celując w głowy. Włożył w cios całe swoje siły, wzmocnione przez mechaniczne kończyny i rękawice z systemami repulsorowymi. Natychmiast po tym zaskakującym ataku zaczął biec na południe, by obiec budynek i pojawić się na zachodniej flance. Jeśli wszystko pójdzie dobrze najemnicy skupieni będą na miejscu eksplozji, albo Nilusie, przez co znowu przemknie niezauważony.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 06-05-2020, 23:07   #295
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się szybko, z każdym wybuchem bardziej pogrążając planetę w chaosie bitwy. Zaatakowali z zaskoczenia, ale Eriadu kontratakowało wszystkim, czym mogło. Przez iluminator zdołał zobaczyć, jak tracą kolejnych żołnierzy, w tym transportowiec. Równie dobrze to on mógł teraz być na ich miejscu. Co jeśli będą następni? Ile osób zginęło w tamtym wybuchu stacji na orbicie? Czy rzeczywiście powinien na to pozwolić? Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył okrutności i intensywności konfliktu wiedział, że najważniejsza walka rozgrywa się wewnątrz umysłu. Logiczne myślenie pod presją, naprzemienne tłumienie i słuchanie swojego instynktu, żeby podjąć najlepsze decyzje i wygrać. Wiele osób wytrenowało tę zdolność, z konieczności lub nie, żeby atakować lub bronić się przed innymi. Przetrwał już niewyobrażalne sytuacje i otarł się wielokrotnie o śmierć. Jednak nie dzięki temu nie czuł teraz stresu, tylko pewność. Miał coś, co zastępowało, a nawet przewyższało wieloletni morderczy trening. Nie było już żadnych pytań w jego głowie, cel był klarowny jak nigdy, a determinacja niezłomna. Moc była po jego stronie.

Wysiadł zaraz za miralianańskimi komandosami. Nie odpalał jeszcze miecza, jedynie lustrował wzrokiem otoczenie i chłonął atmosferę. Odpowiedział stojącemu obok niego Maeggorowi:
- Najpierw zdobądźmy centrum dowodzenia. Do tego czasu wszystkie stanowiska przeciwlotnicze powinny być zniszczone lub wyłączone przez nas od środka. Dopiero wtedy możemy myśleć o powrocie - jego głos zza maski również był niepokojąco nieludzki - Zaatakujmy szybko i mocno. Im dłużej pozostajemy na powierzchni tym gorzej.
- Słuszna uwaga - przytaknął. - Nie traćmy w takim razie czasu, za mną - Lord Sith ruszył ku wejściu na terminal kosmportu.
Śluza pozostawała zamknięta, ale dla miecza świetlnego to nie była żadna przeszkoda. Trzy cięcia, krótkie pchnięcie Mocą i byli w środku. Prosty korytarz ciągnął się kilkadziesiąt metrów i kończył się w przestronnej hali, z ruchomymi schodami.
Prowadzący wszystkich Maeggor został ostrzelany gdy chciał się wychylić i dwa bolty rozbiły się na jego tarczy energetycznej.
- Sierżancie, którędy teraz? - zwrócił się do dowódcy komandosów.
- Jesteśmy w hali C głównego terminalu cargo, musimy przedostać się do hali A, tam jest turbowinda do kontroli lotów. Oporu oprócz tego tutaj możemy się spodziewać przy przejściach pomiędzy halami i przy samej turbowindzie.
- Rozumiem. Gotowy, Darth Noxusie?
Odpowiedział mu dźwięk odpalającego się niebieskiego miecza.
- Zobaczmy, co dla nas przygotowali.
Obaj ruszyli przed siebie i natychmiast odbili bolty z blasterów. Przed nimi rozciągała się cała hala terminala cargo kosmportu stolicy Eriadu.

[media]https://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/c_scale,f_auto,fl_progressive,q_80,w_1600/185ydoge1tu4ijpg.jpg[/media]

Czterech żołnierzy ostrzeliwało Sith zza kontenerów na środku hali, drugi oddział wyszedł właśnie z turbowindy w centrum i również otworzył ogień.
Noxus przyśpieszył swoje ruchy Mocą, odbijając strzały i spędzając jak najwięcej czasu za kontenerami na jego drodze ku pozycji obrońców. Wybrał inną drogę niż Maeggor, chcąc rozproszyć ich uwagę i pozwolić komandosom na wyjście z korytarza. Przeciwnicy jednak zdawali nie wychylać się bardziej, niż było to konieczne, zza swoich osłon. Najwidoczniej to jemu przypadło zadanie przełamania ich obrony.
Wybiegł zza swojej osłony, był już blisko oddziału z turbowindy. Czterech żołnierzy próbowało z całych sił go zatrzymać, ale nadaremno. Biegł wprost na nich odbijając bolt za boltem. W idealnym momencie pchnął Mocą, niespecjalnie mocno, wystarczająco żeby zachwiać równowagą tych najbliżej niego i właśnie w tym momencie swoim ostrzem praktycznie w przelocie pozbawił głowy pierwszego przeciwnika. Nie zdążyła ona jeszcze uderzyć o ziemię, gdy po szybkim przebiciu tarczy drugi przeciwnik został przeszyty na wylot. Rozpędzony Sith przyparł do niego, przepychając parę kroków do tyłu, po czym z warknięciem uwolnił ostrze wyszarpując je przez tułów trupa, zostawiając je przecięte niemal na pół. Spojrzał na pozostałych dwóch.
Pierwszy strzelił praktycznie z przyłożenia, ale szczęśliwie Jon nadstawił miecz i odbił bolt. Drugi wycelował w głowę Noxusa, ale Sith odskoczył i bolt wypalił dziurę w kontenerze.
W tym momencie jednemu z nich eksplodowała głowa - to komandosi wreszcie się wstrzelili.
Ostatni nie stanowił już praktycznie zagrożenia, ale jeśli byli właśnie chociażby na kamerze, żeby sprzedać swoją rolę nie mógł po prostu go wykończyć mieczem. Żołnierz przed nim zwyczajnie miał pecha. Sith wykonał charakterystyczny gest i w tej samej chwili przeciwnik zaczął trzymając się za gardło charczeć i kopać desperacko nogami będąc zawieszonym pół metra nad ziemią. Trwało to chwilę, po czym Darth Noxus mocno pchnął go w ścianę, z okropnym chrzęstem łamiąc kości. Dalej unosząc go w powietrzu na wyższą wysokość poprawił uderzając bezwiednym ciałem o ziemię. Poczuł coś dziwnego w środku na ten widok, ale nie miał czasu na dalszą zabawę. Spojrzał w kierunku stanowiska pozostałych czterech, zastanawiając się jednocześnie, gdzie podział się drugi Sith.

Tymczasem Darth Maeggor miał ciężką przeprawę. Żołnierze przywitali go tak intensywnym ogniem zaporowym, że nie był w stanie odbić mieczem wszystkich boltów i jego tarcza energetyczna padła dosłownie w kilka sekund. Jednak on też nie pozostał im dłużny. Używając Mocy Bólu sprawił, że jeden z żołnierzy upuścił broń i zaczął drgać w konwulsjach skrzecząc przy tym z bólu.
Z racji tego, że cała uwaga była skupiona na Lordzie Sith, mirialańscy komandosi mieli czas by spokojnie przymierzyć i jeden celny pocisk z granatnika rozstrzygnął potyczkę na ich korzyść.
- Ruszamy dalej, bez zwłoki! - zarządził Maeggor restartując jednocześnie swoją tarczę.
Noxus przytaknął na zgodę, czekając na dobiegających komandosów. W międzyczasie zwrócił się do drugiego Dartha:
- Uważaj z takim szarżowaniem, masz ograniczoną ilość ładunków. Jak opanowałeś już tą rękawicę to raczej dobry moment, żeby ją wypróbować.
Ten tylko skinął głową w potwierdzeniu.

Dobiegli do kolejnej śluzy, również zamkniętej. I tym razem miecz świetlny szybko wykonał swoje zadanie. Przed atakującymi rozpościerała się identyczna hala jak poprzednio, jednak tutaj nie zakończyła się ewakuacja cywili. Kilkunastu funkcjonariuszy ochrony kosmoportu próbowało zaprowadzić porządek wśród pasażerów i cywilnych pracowników. Jednak na widok zajmujących pozycje komandosów oraz dwóch Sith z mieczami świetlnymi wybuchła panika. Wszyscy rzucili się do ucieczki, tratując nawzajem.
Dwóch ochroniarzy otworzyło ogień do Sithów, ale szybko zostali ściągnięci krótkimi seriami z karabinów mirialan.
Noxus zawahał się na chwilę. Szedł powoli patrząc na tłum i wypatrując zagrożeń. Ale nie mógł znaleźć żadnego. Wśród cywili panował czysty terror i świadomość, że to on go wywołuje była porażająca. Zatrzymał się po raz pierwszy od początku tej misji. W jakiś sposób nagle zapadła cisza i otoczył go mrok.
Wiedział, co musieli zrobić, ale nie wiedział, czy mają wystarczająco siły. Spojrzał na Maegorra.
Ten wydawał się nie mieć żadnych wątpliwości. Wystąpił naprzód i powiedział.
- Chciałeś wiedzieć co potrafię z tym zrobić? Patrz na to - zaczął podnosić prawą rękę jakby coś w niej trzymał. Wokół jego palców zaczęły się pojawiać błyskawice Mocy.
Jeden z ochroniarzy strzelił do Dartha Maeggora, ale ten tylko nosznalancko odbił pocisk.
Nad jego dłonią w rękawicy zaczęła formować się mała, świetlista kula, otoczona błyskawicami. Kiedy wreszcie uniósł dłoń wysoko nad siebie z owej kuli wystrzeliły setki błyskawic, rażąc wszystkich oprócz drugiego Sitha i ich komandosów.
Trzask i grzmot wypełniły całą halę, mieszając się z wrzaskami bólu, skowytem czy donośnym płaczem. Niezależnie czy to cywile, czy ochrona kosmoportu, wszyscy byli rażeni piorunami, będąc przypalanym do żywego. Trwało to kilkanaście długich sekund, po czym Maeggor przestał, dysząc ciężko. Wtórował mu jęk dziesiątek okaleczonych istot, które miały nieszczęście przeżyć ten pokaz Ciemnej Strony Mocy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GrOXUC23ggM[/MEDIA]

Wojna zawsze była okupiona cierpieniem. Rozciągało się ono wszerz, dotykając wszystkich. Jon widział i sam doświadczył różnych niesprawiedliwości oraz strat. Pewne obrazy niczym blizny zostawały wypalone w psychice. Ale teraz poczuł, jakby część jego umarła. Kolana zaczęły drgać, a serce przyśpieszyło. Wezbrał się w nim gniew i odraza do samego siebie. Nie powinien tu być. Nie powinien był do tego dopuścić! Poczucie winy było tak duże, że chciałby po prostu zniknąć i nie słyszeć tych jęków smagających go niczym bicze. Nie mógł już nad niczym zapanować, nawet nad sobą. To już nie miało znaczenia. Zacisnął drżącą rękę mocniej na rękojeści. Wszystko zaszło za daleko. Nie mógł znieść sam siebie, tak samo jak tych jęków. Musiał się ich pozbyć. Poczuł, jak Ciemna Strona przepływa przez niego, dając znowu poczucie kontroli. To była teraz jego jedyna ucieczka przed tym szaleństwem. Ruszył znów zdecydowanie przed siebie. Nikt oprócz niego nie mógł wiedzieć, że za złowieszczą maską oprócz grymasu złości krył się również strumień łez.
 
Kolejny jest offline  
Stary 10-05-2020, 23:13   #296
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Faktycznie strącenie satelity było niczym pukanie do drzwi, oznajmujące przyjście nieproszonych gości. Chociaż nie... w końcu w tym wypadku goście mieli imienne zaproszenie. Laurienn chwilę zapatrzyła się na Mandalora. Nie dziwiło jej to co widziała. Miała już do czynienia z takim zjawiskiem gdy infiltrowała szeregi Czerwonego Kryata. Oznaczało to osobę, której wyeliminowanie burzyło misternie układany dom z kart.

- Mandalorze, proszę uważać na siebie - powiedziała Hayes. - Jak już mówiłam, ja zostanę tu. Będę się kontaktować, gdybym dostrzegła znaczące zmiany.
Mężczyzna odwrócił się w jej kierunku i przez dłuższą chwilę na nią patrzył.
- Jeśli na którymś z naszych punktów będzie blisko przełamania, wyślij tam nasze żelazne bestie. Moi oficerowie będą wiedzieć co robić. - Po tym nieco tajemniczym stwierdzeniu odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia, na oczekujący na niego śmigacz.
- Tak też zrobię - skinęła głową Jedi i wróciła spojrzeniem na hologramy. Mandalore opuścił pomieszczenie.

Pozostałym na stanowiskach czas mijał praktycznie w ciszy, co nie znaczy, że było spokojnie. Oczekiwanie przed bitwą zawsze bywało bardziej stresujące niż sama walka i tak też było w tym momencie. Sztabowcy Mandalorian nerwowo stukali palcami, sprawdzali po kilkanaście razy te same tabelki i zerkali co chwilę na terminale w oczekiwaniu na informacje o nadciągającej flocie.

Hayes znalazła dla siebie miejsce przy jednym ze stanowisk, skąd miała dobry widok na hologram. Kątem oka przypatrywała się danym wyświetlanym na ekranie i w lekkiej oznace zdenerwowania przygryzała wargę. Znała Kyata najlepiej spośród żyjących przeciwników tej organizacji. Wiedziała więc czemu jest konieczne, żeby już teraz zakończyć ich poczynania. Mógł to być ostatni moment na to, bo później urośliby zbyt potężni. A mieli ku temu predyspozycje. Republika była ogromna, miała wielkie zasoby, ale niestety w swym rozmiarze cierpiała z powodu stagnacji, niechęci do zmian i braku w senacie osób gotowych przeprowadzić gruntowne zmiany, czy podjąć niepopularne, ale tak bardzo potrzebne decyzje. Co innego Czerwoni. Zaczynali jako banda opryszków, narzucający pomniejszym układom swoje usługi "ochrony". Ich zasięg niepostrzeżenie, pod nosem Republiki, rozrósł się na kilkadziesiąt układów, które miały nawet faktyczne benifity z tego. Przestępczość zorganizowana była więc kluczem do sukcesu Kryata, w przeciwieństwie do zbiurokratyzowanej i odrętwiałej w stagnacji Republiki. Dlatego tak ważne było dla powodzenia tej misji, żeby obejść biurokrację i zorganizować to wszystko co dziś miało miejsce.

Nie było natomiast niczego dziwnego, że Kryat złapał ich przynętę. Byli organizacją przestępczą, ale wciąż na dorobku. Jeśli nie chcieli stracić twarzy to musieli zrobić odwet za atak na Shuriga. Dane jakie przed tym wydarzeniem przekazała Laurienn ewidentnie doprowadziły Mandalorian do zwycięstwa.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=aJ5IzGBnWAc[/media]
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-05-2020, 23:14   #297
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
System Japrael, orbita Onderonu, krążownik Posłuszny
Na mostku oprócz wymaganej obsługi, przebywały w tym momencie jeszcze tylko dwie osoby. Jego kapitan oraz jej gość. Kapitan - solidnej postury zielonoskóra twilleczka, w pełnym pancerzu oraz ludzki mężczyzna olbrzymiego wzrostu, z mechaniczną prawą ręką.
Milczenie, w którym obserwowali przez iluminator Dxun przerwała kobieta.
- Podejdziemy na dwadzieścia siedem tysięcy metrów, potem zrzut. To będzie jakieś piętnaście minut, w których będziecie ślepi i głusi. Twoi chłopcy dadzą radę?
- Ta zbieranina to nie wojsko, nikt nie robił im wspólnych ćwiczeń… ale też osobno mogę spokojnie założyć, że nie przez takie gówno przechodzili.
- Mhm… wyrobisz się w czasie z szturmem? To w końcu Mandalorianie. Zero dał jasno do zrozumienia jaki masz deadline.
- Wiem. Damy radę. Osobiście urwę łeb temu nowiutkiemu Mandalore’owi za Schuriga - zacisnął swoją stalową pięść.
- Myślę, że możesz nie zdążyć - prychnęła. - On wrzucił na jeden z transportowców swój towar.
- Taa, widziałem… - mężczyzna potarł swoje wąsy niezbyt zadowolony. - No nic, czas na mnie.
- Powodzenia Tony.
- Dzięki Harden, ty też nie daj sobie za bardzo zlać dupy. Fajnie będzie się później napić razem - Sladek odwrócił się i zszedł z mostku do turbowindy, którą miał zjechać do hangaru, skąd rozpocznie się desant na powierzchnię Dxun.

Zonju V, Zoronhed, kosmoport
Granat odbił się od wysuszonej ziemi i i potoczył pomiędzy stłoczonych przy budynku administracji najemników Czerwonego Krayta. Jednak Zhar-kan zaatakował kiedy jeszcze granat znajdował się w powietrzu. Wykonał silne, ukośne cięcie znad głowy, dekapitując pierwszego z najemników w jego pobliżu, po czym nie tracąc na prędkości wykonał piruet i identycznym cięciem wykończył drugiego.
Ich martwe ciała upadły na ziemię mniej więcej w tym samym momencie, w którym zapalnik zainicjował wybuch rozrzucając pod schodami administracji kosmportu setki szrapneli, raniąc i kalecząc zgromadzonych tam żołdaków. Sol nie tracił czasu na oglądanie swojego dzieła, tylko niepostrzeżenie przebiegał na zachodnią stronę kosmoportu.
Nagły atak, którego źródła nikt zauważył, zdezorientował pozostałych najemników. Odwrócili swoje spojrzenia od statków, a ich łączność radiowa została zalana przez dziesiątki zagłuszających siebie nawzajem komunikatów i zapytań.
Zarówno Nilus, jego załoga i HK-50 nie zamierzali czekać na lepszą okazję. Emily przestawiła górne działa swojego frachtowca i jednym strzałem zniszczyła działo obrony kosmoportu, które było w tym momencie największym zagrożeniem. Rhutunk z resztą Mandalorian zbiegli z rampy statku i nakryli silnym ogniem zaporowym najemników spod budynku administracji. Od oddziałów z północy osłaniał ich stojący tam drugi z statków.
Zresztą i tamto zagrożenie zostało szybko zlikwidowane. Cztery pojedyncze bolty z karabinu blasterowego wystarczyły, by HK-50 mógł w względnym spokoju przenieść ogłuszonego bothana na frachtowiec.

Sol wybiegł prosto na dwóch najemników. Ich uwaga była przykuta na oddziale Rhutunka, ale dało to Arkanianinowi tylko kilka dodatkowych metrów, nim przenieśli swój cel na niego. Już pierwszy bolt go trafił i rozbił się na tarczy po Schurigu. Dwa kolejne również. Karabin z którego strzelał najemnik musiał mieć niezłego kopa, ponieważ za każdym Zhar-kan o mało co się nie przewrócił. Kolejne pociski nie trafiły z powodu uników Sola, ale ten wiedział, że nie może sobie na wiele pozwolić. Tarcza po Schurigu migotała niebezpiecznie.
Tylko, że wreszcie doszło do walki w zwarciu. Mandaloriański neofita uskoczył w bok, by jeden mieć bezpośrednio przed sobą tylko jednego z najemników i pchnął wibroostrzem w szparę pomiędzy pancerzem przeciwnika. Ten jednak wykazał się doświadczeniem i zasłonił się swoim karabinem. Ostrze wbiło się w broń, klinując się. Następnie żołdak przekręcił swój karabin wyrywając wibroostrze z rąk Sola. Jednocześnie drugi z nich odskoczył w bok i strzelił. Zhar-kan oberwał prosto w pierś. Tarcza przyjęła większość obrażeń, ale pancerz Sola nadtopił się w miejscu trafienia.
Ten jednak nie zamierzał stać w bezruchu. Podskoczył do najemnika, który stał bliżej, chwycił go za bark i po prostu wbił mu swoją metalową pięść w twarz, rozbijając czaszkę. Następnie zasłonił się jego ciałem przed drugim z przeciwników, podniósł je i rzucił w jego kierunku. Ten odsunął się w bok przed zwłokami, ale sekundę później był przy nim Zhar-kan, dzierżąc mandaloriański blaster. Strzał z przyłożenia rozerwał mu gardło. Drugi bolt prosto w czoło był już tylko okazaną łaską.

Eriadu, kosmoport, terminal cargo, hala B
Lordowie Sith wraz z swoją świtą w milczeniu mijali setek zwłok, pośród których leżały żywe jeszcze ofiary pokazu potęgi Ciemnej Strony Mocy. Całą halę wypełniał swąd spalenizny i jęki porażonych. Stanęli w końcu przed śluzą pomiędzy halami B i A. Tym razem nie byłą zamknięta, mechanizm nie chciał się uruchomić gdy w poprzek przejścia leżały ciała, wykrywane przez czujniki.
Oddział Sith przekroczył zwłoki i krótkim tunelem dotarł do wejścia do hali A. Zostali od razu zauważeni przez żołnierza będącego na zwiadzie, który poinformował formującą się ostatnią linię obrony kosmoportu Eriadu.
Ponad trzydziestu żołnierzy ochrony kosmportu, dwa stanowiska samopowtarzalnych, ciężkich karabinów blasterowych i… ciężki bojowy mech.
[media]https://i.pinimg.com/564x/39/79/1a/39791a1d4fb6cda7e7df2a76d9424b8c.jpg[/media]
Prawie cztery metry wysokości, co najmniej dwa cale pancerza, zapewne z potężnymi tarczami energetycznymi, siła ognia zdolna zestrzelić frachtowiec. Tylko, nadal nie był włączony. Ciągle zwisały z niego kable zasilające baterie, dwóch informatyków ciągle kalibrowało system na podłączonych osobistych terminalach. Najwidoczniej szybkie załatwienie przez Maeggora sprawy w hali B sprawiło, że obronie tutaj zabrakło potrzebnego czasu na uruchomienie sprzętu.

System Japrael, Dxun
Dziesiątki transportowców desantowych przebijało się przez atmosferę księżyca Onderonu. Przeciwlotnicze działa jonowe Mandalorian niewiele mogły tu wskórać - nawet trafienie bezpośrednie jedynie uszkodziło elektronikę, której na tego typu jednostkach nie było dużo. Kolejne konary drzew łamały się pod ciężarem lądujących, silniki wspomagające wypalały trawy. Co żyło i mogło uciekać - tak właśnie robiło. Naturalny instynkt kazał nawet najgroźniejszym drapieżcom tego księżyca uciekać z dala od okolic świątyni niegdysiejszego Sitha - Freedon Nadda.
Przebywająca w centrum dowodzenia Laurienn Hayes miała ekstrapolowany podgląd na to, gdzie wylądował ich przeciwnik, którego siły szacowano na ponad dwa tysiące najemników. Pomimo tego, że wszystkie ich satelity zostały zestrzelone przez Czerwonego Krayta, nie musieli jak na razie działać zupełnie na ślepo. Rozstawiony wokół bazy system czujników informował ich o ruchach najemników. W dodatku mieli nad nimi jedną znaczącą przewagę. Lana Derei była niegdyś zastępcą Tony’ego Sladka i doskonale znała jego styl dowodzenia, dzięki czemu mogła z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć ich ruchy.
Siły Sladka wylądowały w trzech czwartych na zachód od bazy Mandalorian, a reszta na wschód. Tony uwielbiał wiązać stosować w praktyce zasadę, że jednostka bojowa samym swoim istnieniem wywoływała zagrożenie. Dlatego zawsze pewna część jego sił wiązała siły przeciwnika po prostu stojąc w miejscu. Nie można było ich ignorować, bo wtedy ruszali do ataku na odsłoniętą flankę, a z drugiej strony sami nie atakowali, więc przeznaczone na odparcie ich wojska były bezużyteczne.
Drugim ruchem było frontalne uderzenie, wycofanie się i atak z obu flank małymi, ale elitarnymi siłami. Cios jak w ciepłym nożem w bok masła - zdarzyło mu się to wielokrotnie powtarzać gdy tłumaczył to Lanie. Zagranie proste, ale praktycznie zawsze skuteczne, bo mało który dowódca był w stanie zachować tyle zimnej krwi by się na to przygotować.
Teraz przyszła kolej Rycerz Jedi, by się z tym zmierzyć.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 15-05-2020, 17:13   #298
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Deptał po zmaltretowanych ciałach, bijąc się w myślach sam ze sobą i dysząc ciężko ze złości. Przez ułamek sekundy miał ochotę tu i teraz przebić mieczem świetlnym Maeggora, ale zbyt dobrze wiedział, że nie doszłoby do tego, gdyby nie jego własne przeoczenia. Powinien był skrócić smycz padawanowi, a nie jeszcze dodatkowo prowokować sytuację. Ktoś ostatkiem sił złapał go za kostkę. Noxus jednym ruchem odciął mu dłoń, idąc dalej. Ciemna Strona dawała mu siłę, żeby przejść to morze trupów i kontynuować misję. Jeśli już do tego doszło niech ta rzeź ma jakiś cel, niech przybliży ich do pokonania Krayta. Bał się teraz myśleć o konsekwencjach tej zbrodni. Gdyby Mistrzowie, galaktyka się dowiedziała… Byłoby bardzo źle. Co powiedziałaby Laila? Nie mogli się dowiedzieć, nie teraz. Tak podpowiadał mu instynkt. Czuł, jakby zaciągneli właśnie z Meaggorem dług, który musieli spłacić. Noxus spojrzał na drugiego Lorda. Był silniejszy niż przypuszczał. Wydawało się, jakby dalej był niewzruszony. Czy naprawdę rozumiał, jaki ciężar wziął właśnie na barki?
Jego wzrok zatrzymał się na rękawicy. Artefakt Sith miał przeogromną moc. Jeśli Rohen osiągnął taki rezultat, co mógłby zrobić bardziej doświadczony użytkownik Mocy? Czuł jednak, jakby już kiedyś widział tą kulę, ten rodzaj ataku. Tak, był pewien. Mimo upływu lat wciąż pamiętał wyraźnie tę wizję. Dalej nie rozumiał jej w pełni, ale nie dało się pomylić destruktywnej siły tego ataku z niczym innym. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu go zobaczyć na własne, prawdziwe oczy tak prędko.

Kilka chwil później w końcu zostawili tą przeklętą halę za sobą. Napotkali ostatnią, największą przeszkodę. Chociaż sam czuł, że to tylko złudzenie. W porównaniu do poprzedniej ta powinna okazać się przyjemnością. Czuł jak fale złości przenikają go, wzmagając żądze mordu i wyładowania się. Miał tylko kilka chwil na zlustrowanie pozycji przeciwnika. Byli bardzo dobrze wyposażeni, ale nie do końca przygotowani. Żołnierz na zwiadzie chciał się wycofać, ale Noxus nie zamierzał na to pozwolić. Przyciągnął go w ich kierunku, zwalając z nóg i rzucił mieczem, który po chwili przebił go na wylot.
- Zgaduję, że nie dasz rady użyć tego drugi raz… - wskazał na rękawicę - Niech twoi ludzie skupią się na informatykach przy mechu i stanowiskach z karabinami. Z resztą damy radę, tylko za wszelką cenę nie możemy pozwolić na jego uruchomienie. Ruszajmy!
Złapał wracające do niego ostrze. Stracili element zaskoczenia, żołnierze obrony kosmoportu zajmowali dogodne pozycje i zaczynała się liczyć każda sekunda. Zaczekał jeszcze tylko na reakcję Meagorra.
- Jasne - nie było widać jego twarzy, ale głos miał zmęczony. Używanie rękawicy musiało nieść ze sobą straszliwą cenę na wielu płaszczyznach. - Słyszeliście - przekazał komandosom, a sam odpalił miecz świetlny i stanął za Noxusem - Prowadź!
Przeciwników było naprawdę sporo. Znowu chciał skupić ich uwagę na sobie, ale widział, że tym razem siła ognia była zdecydowanie większa. To będzie ciężka przeprawa. Skręcił w stronę, w której było więcej kontenerów zapewniających osłonę i zbijając pierwsze wiązki blasterów zmniejszał dystans.
Już pierwsze bolty nadlatujące ze strony obrońców kosmoportu okazały się zaskakująco celne. Lordowie Sith co prawda nie mieli problemu z odbiciem ich, ale komandosi przyjęli część z nich na swoje tarcze energetyczne. W następnej chwili odezwały się ciężkie karabiny samopowtarzalne. Serie boltów praktycznie rozpruły dwóch mirialan, nic sobie nie robiąc z ich tarcz czy pancerzy. Pozostali natychmiast wskoczyli zza osłony, bądź padli na ziemię czołgając się. Ostrzał tylko się nasilał. Któryś z snajperów trafił jednego z leżących mirialan, przebijając jego hełm.

Noxus zatrzymał swojego towarzysza dłonią w miejscu z dobrym widokiem na przedpole konfliktu. Jeśli tak dalej pójdzie ich oddział za moment nie będzie istniał, a oni sami bez wsparcia również nie mieli szans.
- Widzisz ten kontener po płynie chłodniczym? Pomóż mi go unieść! Musimy zapewnić im osłonę.
Byli w stosunkowo osłoniętym miejscu, wątpił też, żeby przeciwnicy za szybko połapali się w tym, co się dzieje, więc wyłączył miecz świetlny i dwoma otwartymi dłońmi wskazał na jeden kontener. Zaciskając zęby z wysiłku uniósł je do góry, a kontener drgnął i poderwał się lekko z ziemi. W tym momencie ciężar jakby zmalał o połowę, to Meagorr poszedł za jego przykładem i teraz we dwóch mieli wystarczająco siły, żeby powoli przesunąć go przed komandosów. Mirialanie przez chwilę nie wiedzieli, co do końca się dzieje, ale gdy kontener zaczął ruszać się do przodu szybko załapali. Dowódca wydał rozkaz i uszczuplony oddział ruszył za ruchomą osłoną. Na platformie po prawej stronie, z wciąż dobrym widokiem na wrogi oddział stało trzech żołnierzy kosmoportu. Jednak teraz, gdy zostali bez wsparcia swoich kolegów, dużo liczniejsze wiązki komandosów szybko ich ścięły.

W końcu dotarli do pozycji Sith. Gdy wszyscy już byli za osłonami, obaj Darth opuścili kontener i Noxus skorzystał z okazji by przedstawić swój plan:
- Najmniej liczna grupa przeciwnika jest przy stanowisku na lewej flance. Musimy w jakiś sposób odizolować ich od reszty oddziału. Dacie radę postawić ścianę dymną wzdłuż środka hali? - zwrócił się do przywódcy komandosów. Jego słowa ledwo było słychać zza świergotu boltów obijających kontener.
Odpowiedziało mu zdecydowane przytaknięcie głową.
- Ja z Maeggorem pójdziemy przodem, będąc najbliżej za kontenerem, tak żebyśmy byli najlepiej zasłonięci. Waszym zadaniem będzie likwidacja wrogów, jeśli to możliwe spróbujmy przejąć karabin samopowtarzalny, ale w razie konieczności zniszcie go. Zdajemy się na wasze doświadczenie. Pamiętajcie, Moc jest z nami! Pokażmy im piekło.
Komandosi zaczęli przygotowywać wyrzutnie, a Noxus w tym czasie przyklęknął na obu kolanach, zamykając oczy. Wciąż nie miał w tym wprawy, ale wchodząc w płytki stan medytacji zaczął roztaczać wokół swoją energię. Chciał, żeby komandosi poczuli to co on. Chęć dominacji i zobaczenia pokonanego wroga u swoich stóp. Przeświadczenie o tym, że porażka nie wchodziła w grę - wygrają, bo byli silniejsi. Kosztowało go to energię, ale czuł, że potrzebowali tego bardziej niż kiedykolwiek. Powstał akurat w momencie, w którym wybuchł ostatni granat. Spojrzał na Maegorra, dając znak do wymarszu.

Normalnie rampa prowadziła wprost na otwarty teren, ale teraz z dymem po prawej i kontenerem z przodu wciąż przyjmującym kolejne wiązki komandosi mogli się skupić na jednym celu. Pierwszym byli dwaj informatycy próbujący bronić się zza nieaktywnego mecha, którzy szybko padli trupem. Potem pozpoczęła się jeszcze bardziej zajadła wymiana ognia, czterech żołnierzy przed stanowiskiem i dwóch obok niego spowalniało ich jak tylko mogli. Wśród gradu pocisków jaki leciał na ślepo przez dym oberwał jeden z mirialan. Seria pocisków z karabinu samopowtarzalnego urwała mu rękę przy samym barku. Komandosi prowadzili jednak celny i skupiony ogień posyłając czterech z przeciwników do piachu. Dodatkowo celne trafienie z ręcznej wyrzutni pocisków przeciwpancernych zniszczyło stanowisko karabinu samopowtarzalnego.
Zajęli osłony przed chwilą użytkowane przez obsługę stanowiska. Naprzeciwko ich za ścianą dymu czekało pewnie około dwudziestu żołnierzy i jeszcze jedno stanowisko z ciężkim karabinem, broniąc dostępu do turbowindy. Po lewej mieli paru snajperów, ale gdy siedzieli za osłonami nie mieli oni jak ich trafić. Ciszę przerywały tylko okazjonalne strzały przez dym. Nastąpił impas.

- Ile jeszcze zostało nam rakiet do wyrzutni i granatów dymnych? Czegoś jeszcze możemy użyć? - zapytał dowódcę.
- Mamy jeszcze jeden pocisk przeciwpancerny, a z granatami gorzej, zużyliśmy wszystko - dostał szybką odpowiedź.
Nagle jeden z boltów wypalił dziurę tuż obok stopy Noxusa.
- Snajperzy przezbroili sytemy namierzające, zaraz nas rozstrzelają jak kaczki przez ten dym! - rzucił inny z komandosów.
- Mam dość tej zabawy - warknął poirytowany Darth Maeggor. Wyłączył miecz i skupił się. Ciemna Strony Mocy zgęstniała wokół niego gdy podnosił prawą rękę w górę. Ponownie wokół rękawicy zaczęły się pojawiać drobne błyskawice, formując kulę.
- Na kolana psy! - krzyknął mirialański Sith i ponownie uwolnił burzę piorunów. Tym razem była zdecydowanie mniejsza niż poprzednio, gdyż był mocno wyczerpany. Po kilku sekundach się zakończyła, a Darth Maeggor opuścił rękę, wsparł się na kolanach i zaczął ciężko charczeć.
Noxus stanął przed nim, chcąc ochronić go mieczem przed ewentualnymi pociskami. Nie był pewien, jak efektywny był atak bez widoku na pozycje wroga. Zebrał Moc w lewej dłoni, przytrzymując ją najdłużej jak mógł, po czym wypchnął ją przed siebie w próbie choć częściowego rozproszenia dymu.
- Bądźcie w gotowości - rzucił w tym samym momencie do komandosów.

Odbił dwa pociski wymierzone prosto w niego nim był w stanie zobaczyć co jest po drugiej strony ściany dymu. Gdy ten opadł, mogli zobaczyć dzieło Maeggora. Na ziemi leżała większość żołnierzy obrony kosmoportu. Oprócz dwóch snajperów na drugim końcu sali, którzy teraz właśnie strzelali do odsłoniętego Noxusa, na nogach wytrzymał jedynie jeden przeciwnik… który właśnie ostatkiem sił zrobił krok w kierunku karabinu samopowtarzalnego i nacisnął spust.
Seria była krótka i niezbyt celna, w końcu operator praktycznie nie celował. Jednak oddział mirialan miał prawie jak na dłoni. Bolty o ciężkim ładunku przeorały szereg mirialan, masakrując pięciu z nich. Noxus w ostatniej chwili zmienił pozycję swojego miecza świetlnego i płynnym ruchem odbił wszystkie pięć boltów jakie w ułamku sekundy pomknęły ku jego piersi, kierując je prosto w karabin samopowtarzalny, niszcząc go i zabijając obsługującego go żołnierza. Warknął ze złości, że prawie dał się zaskoczyć. Nie zamierzał tracić już więcej czasu.
- Ogień zaporowy na pozycje snajperów! Dwóch ludzi za mną, rozprawimy się z nimi - spojrzał na nietkniętego Maeggora za nim, który dalej nie mógł się opanować - Chrońcie Lorda Maegorra.
Nie czuł współczucia dla drugiego Sith. Przy torturach, jakie wyrządzili innym, to wydawało się być nie najgorsze. Zaczekał, aż dwóch z dziewięciu pozostałych komandosów będzie gotowych i ruszył w kierunku snajperów. Zakładał, że korzystając z okazji uciekli, ale chciał być pewien. Stracili już blisko połowę swojego oddziału, za dużo, żeby pozostawiać wroga za plecami. Potem została już tylko turbowinda, centrum dowodzenia i dane, za które zajadle walczyło i oddało swoje życie kilkudziesięciu żołnierzy, nie wliczając ofiar pobocznych. Prawdziwi Lordowie Sith lub nie, ewidentnie nie bali się iść po trupach do celu.
 
Kolejny jest offline  
Stary 15-05-2020, 19:52   #299
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sol uspokoił swój oddech i złapał rękojeść swojego wibroostrza. Oparł nogę na karabinie w którym utknęła jego broń i szarpnął mocno, rozrywając laserową broń denata. Przykucnął i zdjął tarcze z jednego z trupów, by podłączyć je do wolnego slotu w swoim pancerzu. Uruchomił je i komunikator.

- Zachód czysty, biegnę do was. Z południa powinien dotrzeć kolejny patrol. - poinformował Mandalorian i zerwał się do sprintu. Nikt nawet go nie zauważył gdy z szybkością wspomaganą przez adrenalinę i mechaniczną nogę pokonywał kolejne metry. Już po chwili był u podnóża rampy prowadzącej na Nilusa, co zgrało się perfekcyjnie z czasem który HK potrzebował na dotaszczenie nieprzytomnego Bothanina na pokład.

Sol opadł na kolano, zdjął z pleców karabin i zaczął siać boltami w kierunku najemników Krayta.
- Przesyłka na pokładzie, zbieramy się. Z zachodu nadciągają posiłki, piętnastka piechoty, ruchy! - wydał rozkaz i obserwował jak pozostali przy życiu mandalorianie dzielą się odruchowo na dwie podgrupy, jedną która kontynuowała ostrzał przygniatający Krayta i nie pozwalający się nikomu wychylić i drugą którą zabrała ciała dwójki poległych. Po chwili wszyscy byli już na pokładzie i Sol wciąż szył ze swojego karabinu. Rampa zaczęła się zamykać, a wraz z tym tarcze Nilusa aktywowały się, chroniąc wojowników przed dalszym ostrzałem.
- Wszyscy na pokładzie, możemy startować Młoda. - rzucił w komunikator.

Chodzące do tej pory na luźnych obrotach silniki Nilusa aż się zatrzęsły, gdy Emily przesunęła przepustnicę i poderwała statek gwałtownie w górę. Praktycznie wszyscy mandalorianie się przewrócili od przeciążenia, Zhar-kan ustał na nogach tylko dlatego, że chwycił się za poręcz przy rampie. Z jej pomocą z niemałym trudem i wciąż walcząc z przygniatającą fizyką ruszył w kierunku kokpitu. Tuż przed nim szedł HK-50 niosąc porwanego bothanina do ambulatorium.

Tymczasem frachtowiec mijał kolejne poziomy atmosfery, uciekając od możliwych i niemożliwych dział lub rakiet, które mogła za nimi wypuścić obrona Zoronhed. Lekki frachtowiec Nilus, który bazowo miał wyśmienite osiągi, po ulepszeniach jakie mu zadała Emily Hayes był jedną z najszybszych jednostek w galaktyce. Już po kilkunastu sekundach od startu wylecieli ponad atmosferę.
Natychmiast komputer wypluł z siebie informacje o namierzeniu przez 4 okręty Krayta, które stacjonowały na orbicie Zonju V. Młoda Hayes tylko prychnęła, ponieważ żaden z nich nie mógł jej trafić z takiej odległości, a co dopiero dogonić.
Jednak kilkanaście sekund później pojawiły się kolejne dwa sygnały o namierzaniu. Na pozycjach dokładnie obok ścieżki odejścia Nilusa ustawiły się dwa lekkie myśliwce. Szybki skan wrzucił ich dane do systemu i pokazał pilot posiadane informacje na temat tych jednostek.
Obraz jaki pojawił się na małym hologrami sprawił, że Emily otworzyła szerzej oczy i na chwilę zamarła.

- Niech to szlag… przecież Z4 Claw nie wyszedł poza prototypy! No nic - strzeliła palcami i chwyciła za drążki sterów. - Zobaczymy czy siedzący w środku cokolwiek potrafią.

Wprowadziła Nilusa w korkociąg i zaczęła ostrzał. Oba myśliwce ruszyły się natychmiast i odpowiedziały ogniem. Rozpoczęła się walka manewrowa, pełna przyspieszeń, zwrotów, uników, przeładowań tarcz.
Dłonie Emily skakały jak szalone pomiędzy drążkami sterów, a terminalem pokładowym. Krople potu zaczęły ściekać po jej czole. Jeszcze nigdy nie miała przed sobą takiego wyzwania. Oba myśliwce Z4 Claw nawet jeśli były wolniejsze odrobinę od Nilusa, to jednak mniejsze i zdecydowanie bardziej zwrotne. Raz za razem ich pociski trafiały w lekki frachtowiec, powoli, ale regularnie osłabiając jego tarcze. Dodatkowo piloci musieli być jednymi z najlepszych ludzi jakich miała w swojej ekipie Xzarra, ponieważ...
- Szlag… Szlag! - zaklęłą Emily i sekundę później oberwali czymś, co nie zatrzymało się na tarczach. Wiele systemów zaświeciło się na żółto, kilka na czerwono.
- Kurwa! Zhar-kan! - dopiero teraz zauważyła jego obecność w kokpicie - Oberwaliśmy i… - przebiegła oczami po sygnałach - tracimy moc - gorączkowała się robiąc kolejny unik - Wytrzymam jeszcze z dwie minuty, potem nas strącą. Wyciągnij z tego pilota hasło do tego algorytmu, musimy skakać w nadprzestrzeń. HK! Pomóż mi z sterami!
- Zrób mikroskok w dowolnym kierunku. Jebać zasady bezpieczeństwa. - odparł Sol krótko.
- Spalę silniki, to droga w jedną stronę! - odkrzyknęła, po czym wręcz szarpnęła sterami, ale i tak Nilus oberwał, aż nim zatrząsło.

Zhar-kan ruszył do ambulatorium. Przypadł do zwierzęco-twarzego obcego który wygrzewał się spokojnie na kozetce. Posłał prawy sierpowy w jego podbrzusze, natychmiast budząc go z indukowanego blasterem snu.
- SKURWYSYNU POBUDKA - ryknął prosto w jego ucho, zapewne pozbawiając obcego słuchu - ALGORYTM, JUŻ, CHYBA ŻE CHCESZ ZDECHNĄĆ ZE WSZYSTKIMI NA TYM POKŁADZIE!
Bothan choć odzyskał przytomność, to nadal był otumaniony. Otworzył usta, ale zamiast odpowiedzi zwymiotował sobie na ubranie. Odkaszlnął jeszcze kilka razy i dopiero wtedy się odezwał.
- Co… kurwa… Co? - rozglądał się. Dopiero w ciagu kilku następnych sekund musiał sobie przypomnieć co się wydarzyło. - Kim ty kurwa jesteś?! - szarpnał się i właśnie teraz zorientował, że jest przywiązany. - Pojebało was, Xzarra zje was na surowo! Wypuście mnie! - zażądał.
Sol odparł posyłając kolejny cios w podbrzusze “pacjenta”
- Pytania zadaję ja. - odwarknął i złapał bothanina za gardło i zaczął zaciskać - Powietrze dostajesz tylko jeśli odpowiadasz na moje pytania, rozumiemy się? - spytał już spokojniej, ale wciąż zaciskając rękę.
Oczy pilota nabiegły krwią, kiedy ten próbował się szarpać i wykręcać. Nagle całym Nilusem zatrzęsło, jakaś rura wystrzeliła wewnątrz korytarza, który zaczął wypełniać się parą z ulatniajacej się cieczy. Bothanin nie był idiotą. Szybko zrozumiał jaka jest sytuacja. Zaczął mrugać i w miarę możliwości skinął głową.
Mandalorianin puścił gardło obcego, a ten natychmiast zaczął łapczywie chwytać powietrze.
- Jesteśmy nad Zoronhead, Xzarra zestrzeli nas wszystkich, razem z tobą. Koordynaty i algorytm jak się dostać do miejsca do którego miałeś lecieć. Teraz. - powiedział już o wiele spokojniej, ale z groźbą. Jego ręka wciąż się opierała o jego gardło. - Paradoksalnie z nami masz większe szanse przeżyć. -
- VK43 Vergo16I - wykrztusił. - Algorytm dostawał kapitan, proszę powiedz, że wasz go ma! - zezował cały czas na korytarz, skąd dobiegał alarm pożarowy. Któryś z mandalorian pobiegł go gasić.
- Nie jest to twoim kłopotem. Śpij. - odparł Sol, biegnąc od razu do Młodej. Wybiegł na korytarz i zawył gdy chmura gorącej pary uderzyła go prosto w twarz, ale zmusił się do dalszego biegu. Już po chwili był ponownie w kokpicie.
- VK43, Vergo16I - powtórzył słowa wrażego pilota - Algorytm kapitan dostawał oddzielnie.
Emily w przerwie między jednym unikiem a drugim wklepała kod. System wyświetlił jej drogę podejścia. Widocznie musiała zgrać algorytm w momencie gdy Arkanianin podłączył się do serwerów w Zoronhed.
- To nas zaboli - westchnęła i wyrównała lot by podejść do skoku w nadprzestrzeń. To były raptem trzy sekundy potrzebne, by skalkulować dane i przesunąć dźwignię napędu.
Wystarczająco długo dla dwóch Z4 Claw i ich pilotów. Nilusem ponownie zatrzęsło, system zameldował o czterech trafieniach i przerwaniu poszycia w dwóch miejscach.

Hayes zdecydowanie chwyciła za dźwignię hipernapędu i wskoczyli w nadprzestrzeń.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 15-05-2020 o 19:55.
Zaalaos jest offline  
Stary 17-05-2020, 20:35   #300
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Dzikie Regiony, Nadprzestrzeń, lekki frachtowiec Nilus
Emily ściągnęła tymczasową maskę tlenową i założyła hełm pilota, który podpięła do rurkę z tlenem. Sol usiadł w fotelu drugiego pilota i również założył podobny hełm. Mogli teraz rozmawiać przez radio. Innego sposobu nie było.
Wyrwa w kadłubie na poziomie ambulatorium oprócz kozetki wraz z porwanym przez nich bothaninem wyssała większość powietrza jakie mieli na statku. Filtry i uzdatniacze pracowały na maksymalnym obciążeniu. Sztuczna grawitacja została wyłączona. Mandalorianie zamknęli się w pomieszczeniu załogi, za śluzą. Podobnie za śluzą w kokpicie zamknęli się Emily i Zhar-kan. Jedynie HK-50 chodził po reszcie statku i starał się naprawić na szybko co było możliwe.
Mieli dwie dziury w zewnętrznym pancerzu, oprócz tego dwa na dwa w ambulatorium, to ostrzał urwał poszycie na rufie tuż przy zbiornikach paliwowych, które na szczęście tylko przeciekały. Skok był krótki, więc na tyle wystarczy, ale gdziekolwiek dolecą - utkną tam, jeśli nie otrzymają pomocy.
Hayes jeszcze raz przejrzała raport uszkodzeń, jaki jej przekazał przed chwilą droid i uderzyła z zrezygnowania hełmem o pulpit sterowniczy. Przewróciła go na bok i ponownie spojrzała na ich trasę w nadprzestrzeni. Była niesamowicie skomplikowana. Tyle i Sol mógł zauważyć, bez algorytmu prowadzącego ich nie było szans przelecieć. Choć tego nie widzieli, to mogli się domyślać, że omijają jakieś niespotykane formacje asteroid.
- Nigdy więcej nie wracam na Zonju. - oznajmił krótko mandaloriański neofita - Ile zajmie nam podróż?
- Jeszcze pół godziny… - Emily była jednocześnie podłamana uszkodzeniami jej statku, ale jednocześnie przygryzała wargi, stresując się tym co wkrótce mogą zobaczyć. - Chyba to nie był najlepszy z moich pomysłów…
Sol zaśmiał się w swoim hełmie.
- I tak lepszy niż większość moich. Nie poszło zresztą tak źle biorąc pod uwagę to jakie zasoby mieliśmy po obydwu stronach. Musimy się tylko zastanowić co tak naprawdę mamy zamiar tam zrobić. Musimy chyba wylądować i naprawić Nilusa, prawda?*
- Tak… Tylko, że uszczelnienie kadłuba i zbiorników zajmie mi dwa tygodnie, a nawet jeśli… to nie mamy czym zatankować - odwróciła spojrzenie od hologramu trasy i wbiła je w pulpit terminalu.
- Z pewnością paliwo nie będzie problemem. Statki które tam latają muszą też jakoś wrócić, ale wątpię żebyśmy mieli dwa tygodnie na naprawy. - arkanianin spróbował odruchowo podrapać się po brodzie. Skończyło się na tym że szturchnął swój hełm - Em… Czy zastanawiałaś się nad porzuceniem Nilusa?*
Natychmiast odwróciła się w jego stronę i spiorunowała go wzrokiem.
- Może zawołam HK i powtórzysz to pytanie w jego obecności? Co?
- Ok, załóżmy że tam gdzie lecimy, gdziekolwiek to jest uda nam się wylądować. Załóżmy że nas przyjmą z otwartymi ramionami. Ile Xzarra będzie potrzebowała czasu by wysłać za nami pościg? Tyle czasu będziemy mieli na naprawy, jeśli na miejscu nam pomogą. W co wątpię. W tym czasie mamy większe szanse przejąć jeden z tamtejszych statków i uciec. - powoli i spokojnie mówił Sol, wyjaśniając swój tok rozumowania - Wiem ile Nilus dla ciebie znaczy. Pytanie tylko czy chcesz za niego umrzeć i zaprzepaścić informacje które zdobędziemy? Jeśli odpowiedź brzmi tak, będę bronił ciebie i Nilusa do końca. - oznajmił Zhar-kan.
- Zobaczymy… Na razie wysłałam prośbę o pomoc do Jona Baelisha. To Rycerz Jedi, jest na okręcie bojowym niedaleko, może zdążą… - podciągnęła nogi na fotel i objęła je rękami, opierając na kolanach głowę.

Eriadu, kosmoport, terminal cargo, hala a
Będąc pod nieustannym ostrzałem, snajperzy oddali tylko kilka boltów, które Darth Noxus z łatwością odbił. Wreszcie rozsądek wziął w nich górę nad chęcią walki i się wycofali, co potwierdził oficer komandosów, mając podgląd na termowizji.
Droga do kontroli lotów stała otworem. Szóstka komandosów została przy wejściu do turbowindy by bronić drogi powrotnej, tymczasem obaj lordowie Sith wraz z pozostałą trójką komandosów udała się nią na górę. Maeggor ledwo trzymał się na nogach, dyszał i charczał jakby on sam dopiero co został porażony błyskawicami mocy. Jednak na próbę pomocy ze strony swoich ludzi odwarknął krótko.
- Nic mi nie jest… to… chwilowe…
W końcu śluza otwarła się i dotarli do przestronnej sali kontroli lotów. Stanowiska były opuszczone w dużym pośpiechu, większość systemów nadal pracowała. Komandosi natychmiast podpięli się z swoim sprzętem i zaczęli zgrywać dane. Jednocześnie mogli w spokoju połączyć się z Stygian Mirialem, który nadal prowadził bitwę na orbicie.
- Jesteśmy w trakcie wymiany ognia z dwoma krążownikami typu Foray, które stosują manewry opóźniające. Zapewne spodziewają się jakichś posiłków. Prosimy o ETA oddziału naziemnego.
- Spróbujcie zlokalizować najbliższy środek transportu, który moglibyśmy użyć od ucieczki - powiedział Noxus do komandosów przy konsoli, po czym zwrócił się do mirialana ze statku - Jak wygląda sytuacja ze stanowiskami obrony przeciwlotniczej? Jeśli będziemy mieć czystą drogę, możemy być z powrotem za kilkanaście minut.
- Musieliśmy podnieść naszą pozycję, nie zniszczyliśmy wszystkich - otrzymał niezbyt pozytywną odpowiedź.
- Ich sieć jest połączona - wtrącił się jeden z komandosów, porucznik Tyrenne. Kobieta ściągnęła swój hełm i stanęła przy Darth Maeggorze sprawdzając co u niego. Miała szeroką bliznę ciągnącą się od brody przez szyję i znikającą pod pancerzem. - Możemy wgrać im wirusa, który wprowadzi korygujące poprawki w ich systemy celownicze, zanim się zorientują dlaczego nas nie trafiają będziemy poza ich zasięgiem.*
Noxus przytaknął.
- Zróbmy to. Co z tym transportem?

- Nasz transportowiec jest obstawiony - odpowiedział komandos pracujący przy terminalu - , ale mamy dwie inne opcje. Uziemiony za brak opłat jacht kosmiczny i lekki transportowiec ziemia-orbita. Oba w sektorze 3 hali G, mamy stąd praktycznie bezpośrednie połączenie. Jeszcze sześć minut na zgranie danych potrzebuję - dodał.
- Lekki transportowiec powinien być szybszy, ale zobaczymy, co będzie łatwiej odpalić. Obserwujcie cały czas działania obrony kosmoportu, nie pozwólmy się zaskoczyć. - odparł Noxus i podszedł do okna z widokiem na większość lądowisk. Nie dało się powiedzieć o czym myśli, gdy patrzył na zrujnowany kosmoport.

Dzika Przestrzeń, System Anoth, lekki frachtowiec Nilus
Ostatnie kilkanaście minut podróży minęły w ciszy, przerywanej komunikatami HK-50 o kolejnych uszkodzeniach. Emily z niechęcią je wprowadzała do systemu i korygowała parametry statku.
Wreszcie położyła dłoń na dźwigni hipernapędu i przesunęła ją w górę. Napięcie zaczynało sięgać zenitu, kiedy rozciągnięte w smugi gwiazdy zaczęły spowalniać i wracać na swoje miejsca.
Wyjście z nadprzestrzeni nie było perfekcyjne, odrobinę ich obróciło, ale nic poza tym. Jednak ani Sol ani Hayes nie zwrócili na to uwagi. Dosłownie kilkadziesiąt metrów przed Nilusem unosiło się… coś dużego. Nie zdołali się temu przyjrzeć dłużej niż kilka sekund, gdyż ten okręt lub stacja bojowa lub… cokolwiek innego skoczyło w nadprzestrzeń, zostawiając po sobie ogromny ślad termalny.
Oboje przekręcili głowy i spojrzeli na siebie. Arkanianin bywał nie raz na krążownikach klasy Interdictor czy nawet klasy Centurion, ale to co widzieli tutaj wydawało się jeszcze większe. Emily nie widziała takich odczytów jeszcze nigdy. Ślad po skoku w nadprzestrzeń był… niewyobrażalny. Już niekoniecznie nie wielkość była przerażająca, ale typ napędu sugerował, że nawet jej Nilus miałby problemy z dogonieniem tego… czegoś.
- Zapytanie: Dotarliśmy na miejsce? Cierpliwa troska: Moja pani, czy wszystko w porządku? Zapytanie: Jaki stan zagrożenia.
Młoda kobieta otrząsnęła się i zaczęła skanować przestrzeń. Znajdowali się niedaleko planety… która rozpadła się na trzy cześci. Dwie z nich były całkiem blisko siebie, natomiast trzecia orbitowała w pewnej odległości od nich. W tym układzie, pomiędzy tymi fragmentami zbudowano coś przypominającego orbitalną stocznię, teraz pustą. Dostęp do surowców oraz paliw z fragmentów zniszczonej planety, oraz formacje skalne bardzo sprzyjały tej inwestycji.

Eriadu, kosmoport
Posiadając informacje o wszystkim co się dzieje w kosmoporcie, zaplanowania następnego ruchu były proste. Odcinając sekwencyjnie odpowiednie korytarze i otwierając inne grupa mirialańskich komandosów pod dowództwem dwóch Lordów Sith przebiła się bez strat własnych na poczwórne lądowisko, gdzie dwa miejsca były akurat zajęte. Zgodnie z decyzją Darth Noxusa wdarli się do transportera ziemia - orbita. Ogłuszyli pilota, który akurat grzał maszynę do startu, więc najtrudniejsze mieli za sobą.
Porucznik Tyrenne pomogła wejść Darth Maeggorowi na statek i ruszyli w drogę powrotną. Pilot nie robił żadnych manewrów, po prostu leciał przed siebie. Okazało się, że operatorzy obrony przeciwlotniczej nawet nie wzięli ich na cel. Zapewne ocenili ich jak sojuszników, w końcu sygnatura statku była im tożsama. Dlatego powrót na Mirial Stygiana odbył się bez większych problemów. Krążownik oderwał się od ostrzeliwujących go z daleka okrętów obrony planetarnej i szybko podstawił się pod transportowiec, który został przechwycony wiązką ściągającą. Po kilku minutach byli z powrotem na pokładzie, bezpieczni za potężnym pancerzem i tarczami Stygiana.
Darth Maeggor ledwo stał na nogach, więc porucznik Tyrenne zaprowadziła go odrobinę wbrew jego woli do kajuty kapitańskiej. Noxus udał się na mostek, gdzie mimochodem zaczęto go traktować jako zastępcę kapitana.
Nominalny vicekapitan Suzecco zwrócił się do Sitha z raportem.
- Przejęliśmy wiązką ściągającą dwa transportowce z paliwem, których załoga jest teraz w izolacji, a ładunek przepompowujemy do naszych ładowni. Mamy jeszcze trzy takie cele w zasięgu. Przejęcie ich oszczędzi nam w przyszłości trzy dni lotu do stacji międzygwiezdnej w celu tankowania.
W tym samym momencie podręczny komunikator Sitha zaktualizował jego przychodzące wiadomości.
Cytat:
Od: EMILY HAYES
Do: JON BAELISH

Mój statek Nilus oberwał podczas ucieczki z Zonju V i będziemy potrzebować podwózki. Dolecimy zaraz w nieznany do tej pory rejon. Nie wiem co nas tam czeka. Prześlę koordynaty gdy już będziemy na miejscu. Na razie ruszycie w koordy, które podeślę w załączniku. Stamtąd ruszycie na naszą ostatnią pozycję. W razie czego pomścijcie nas.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172