Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2020, 11:53   #102
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Pierwotne instynkty odezwały w kapłanie, który dorwał się do bukłaka Grety niczym nie pijące od wielu dni zwierzę. Organizm domagał się życiodajnego płynu czując, że nie brakowało wiele aby paść z odwodnienia. Poruszająca się szybko grdyka, odgłos łapczywego przełykania i stróżki uronionej bokami szyjki naczynia wody jasno świadczyły, że absolutnie każdy człowiek musiał pić. I nie ważne było czy ktoś się urodził żebrakiem czy królem. Kapłanem Boga Snów czy nekromantą… Chociaż w ostatnim przypadku Winckler nie był pewien czy woda była absolutnie niezbędna. Pewnie tylko do pewnego etapu w rozwoju, po którego przejściu czarujące monstra miały zupełnie inne potrzeby.

Mimo iż ojciec Weiss wyglądał na poczciwego człowieka to Bastian potrafił dostrzec coś więcej. Mężczyznę, który wbrew powołaniu i przeznaczeniu zakochał się w samotnej kobiecie. Rebecka szukała miłości po stracie bliskich jednak czy kapłan Morra był dobrym obiektem do ulokowania swoich uczuć? Biedaczka nie wiedziała co mogło się stać w przypadku nakrycia albo urodzenia mu dziecka. Kiedy urodziła się Klara ojciec Pieter nie postąpił jak mężczyzna. Zdaniem Wincklera prawdziwy facet powinien wziąć na swoje barki odpowiedzialność i zająć się należycie swoim dzieckiem oraz kobietą. Nawet gdyby miał wynieść się na drugą stronę Imperium i porzucić dotychczasowe zajęcie. Wszystko wydawało się takie proste kiedy spojrzeć na to spokojnym, chłodnym okiem kalkulując każdy plus oraz minus zaistniałej sytuacji. Wojownik musiał pamiętać, że kapłan nie myślał trzeźwo. Nadal był zakochany, nadal też chciał pełnić posługę i robił wszystko aby jedno nie kolidowało z drugim. Ludzie jednak gadali i podejrzewali swoje… Łowca wampirów nie chciał być jak wyprany z emocji stwór na które zwykł polować jednak jego zdaniem największą winę ponosił duchowny. Gdyby lata wcześniej postąpił właściwie sytuacja z podejrzanym mężczyzną i przeklęciem Rebecki zapewne by się zdarzyła. Wojownik starał się pamiętać, że Pieter Weiss był tylko człowiekiem jednak sam wiedział, że na miejscu kapłana postąpiłby zupełnie inaczej. I gdyby naprawdę kochał te kobietę zaryzykowałby dotychczasowe wartości, a nawet życie dla jej dobra. W końcu matka nie chciała żyć bez swojego dziecka. Nawet jeżeli żyło ono rzut kamieniem od niej to nie była świadkiem jej pierwszych słów, kroków i wszystkiego co po raz pierwszy. Matka kochała swoje dziecko. Kobieta nie chciała widzieć siebie jako potajemnej kochanki kapłana, który dla niej nie miał zamiaru ryzykować swojej reputacji – i tak zszarganej plotkami i pogłoskami – i ciepłej posadki. Ona była na językach całej społeczności. I o ile Weiss mógł zatrzeć swoje winy odprawiając piękne ceremonie, dbając o cmentarz i wiernych, to ona… Ona zawsze byłaby niczym kurwa, która sprowadziła świętego człowieka na złą drogę. Bastian był zwyczajnie zbyt dojrzały i doświadczony aby uwierzyć w cieplutkie słowa i jakiekolwiek wymówki. To Pieter Weiss był największym winnym zaistniałej sytuacji. To, że był kapłanem i osobą o wielkiej wiedzy wcale nie poprawiało jego sytuacji w oczach Wincklera. Jeżeli wojownik chciałby złapać, związać i odprawić duszę Rebecki jak należy to dla niej, a nie dla faceta, który postąpił jak podlotek, któremu na jajach pojawił się pierwszy mech. Takie postępowanie i decyzje nie pasowały do mężczyzny jednak Bastian nie chciał tego roztrząsać dłużej niż powinien. Miał swoje zdanie i zwyczajnie nie potrafiłby go w tamtej sytuacji zmienić.

Kiedy kapłan opowiadał o Rebece wojownik słuchał go ograniczając swoje zaufanie w przedstawiane fakty. Być może tamten facet był stary i mało urodziwy jednak kiedy postawić go obok postaci ojca Weissa nie wypadał zapewne aż tak niekorzystnie. To, że Rebecka się zakochała nie musiało oznaczać czarnej magii tylko pragnienie poznania kogoś kto będzie traktował ją poważnie. Kogoś z kim można się pokazać wśród ludzi bez obaw, że zostanie się wyklętym z całej społeczności. Bastian wiedział, że tak mogło być jednak zakochani ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Taki proces był zdecydowanie dłuższy i w tamtym przypadku wojownik wierzył, że była w to zamieszana siła jakiegoś uroku. Gdyby Rebecka chciała się pozbyć uczucia do kapłana to wiedziałaby o tym jej przyjaciółka Magunda. Tamten mroczny, nieprzyjemny typ był we wsi za krótko aby Rebecka chciała z nim być z własnej - nieprzymuszonej czarem - woli.

Trzeba było przyznać, że kapłan postarał się aby jego dziecko miało się naprawdę dobrze. Miało młodych, kochających rodziców, było naprawdę zadbane i całkiem nieźle wyedukowane. Co prawda Bastian – na miejscu ojca Pietera – postąpiłby zupełnie inaczej, ale decyzja opuszczenia zakonu, opuszczenia tych stron Imperium i zajęcia się czymś innym mogłaby wywołać różne skutki. Być może jego kobieta i dziecko żyliby mniej komfortowo niż zostając na miejscu, ale… Byliby razem, a on zapewne poczułby wewnętrzną ulgę. Winckler był jednak zupełnie innym człowiekiem niż brat Pieter. On dla swojej rodziny i ukochanej poświęciłby wszystko podczas gdy jedyne co mógł dla nich zrobić to pozbawić życia ich oprawców. Najpierw bandytów, którzy zabili ojca, potem wampira, który rozszarpał matkę i kolejnego krwiopijcy, który uśmiercił jego narzeczoną.

- Bardziej gotowy nie będę. – odpowiedział Grecie łowca wampirów.

Słysząc Laurę wojownik pokiwał z uśmiechem głową. W końcu ona znalazła miecz i miała pierwszeństwo w jego posiadaniu. Przynajmniej do czasu aż przedmiot trafi w odpowiednio bezpieczne miejsce wskazane przez zakon.

- „Płaczka” to w zasadzie ożywione ciało Rebecki, młoda. – skomentował słowa dziewczyny Bastian. – Zatem trzeba ją obezwładnić, związać i odprawić rytuał. Mam solidny bolas, ale nie wiem czy sprosta jej szponom. Podobnie jak wy zrobię wszystko aby odprawić jej duszę do Ogrodów Morra jak przystało, ale kiedy ktoś z was będzie zagrożony śmiercią to będę zmuszony ją zabić. Mój umysł zniesie lepiej skazanie na wieczną tułaczkę duszę niewinnej, ale nieznanej mi kobiety niż śmierć któregoś z was… - wojownik omiótł zebranych wzrokiem. Musiał przyznać, że łączyło go z tymi ludźmi coś więcej niż przyzwyczajenie…
 
Lechu jest offline