Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2020, 10:48   #355
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Późny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Nikt nie uderzył Hansa Hansa mieczem, kiedy ten z zachowaniem wszelkiej ostrożnością jął się wycofywać w stronę jednego z wykuszy, w dłoni unosząc trzymaną za włosy głowę nieszczęsnego starca. Leto podążał w ślad za Remerczykiem z uniesionym ostrzem, gotowy w każdej chwili do skoczenia w bój, ale rozdarty widać słowami zabójcy na tyle mocno, by spróbować dać wiarę jego argumentom.

- Nic nie wskazywało na to, aby czcigodny Valdemar przyłożył rękę do zguby Herrendorfu - wysyczał lodowatym tonem Śniący, krok za krokiem naśladując Hansa - Gotów byłem dać wiarę, że tylko dzięki jego modlitwom brama nie padła. Dowiedź prawdy swych oskarżeń, złoczyńco, albo osobiście wymierzę ci karę.

- Leto! - jeden z morrytów odwrócił głowę w stronę przywódcy grupy i Karl Peter uświadomił sobie, że był to brodacz, który w osadzie wraz ze swoim druhem oskarżył Niersa o bluźnierstwo względem Morra - Leto! To kapłan wyjawił nam, że miecznik czarodziejki plugawił imię Boga Umarłych. Przysięgał, że słyszał to na własne uszy, ale jako kleryk Młotodzierżcy uznał, iże nie przystoi mu stawać w obronie Morra. To on nas podburzył, abyśmy się policzyli z tym człowiekiem i jeno dzięki łasce boskiej nie doszło wtenczas do przelewu bratniej krwi.

Słysząc te słowa Hans Hans wyszczerzył w złośliwym uśmieszku usta, bo chociaż nie miał pojęcia o żadnym zatargu Niersa z morrytami w Herrendorfie, oświadczenie brodacza zdawało się tylko umacniać jego własne podejrzenia co do plugawej natury wioskowego kapłana. Leto zatrzymał się w miejscu, przestał śledzić osiłka spoglądając w zamian pełnym niezrozumienia wzrokiem na okryte prostymi kleryckimi szatami ciało zmarłego.

I na jego wypuszczony z dłoni kostur.

- A zatem wizja nie miała się wypełnić? - powiedział przez ściśnięte gardło - I co miał oznaczać ten drugi sen, z postacią uformowaną ze stada wron?

- Istnieją pewne dowody na to, że nekromanci potrafią manipulować snami Śniących - odpowiedziała Ametystowa Czarodziejka - To rodzaj eterycznego kontaktu, mechanizm obronny adeptów Dhar, kiedy w ich pobliżu pojawia się błogosławiony wybraniec Morra. Teraz myślę, że Pan Wron tak naprawdę nigdy nie istniał, a przynajmniej nie w obecnej postaci. Chociaż trudno mi w to wciąż uwierzyć, naprawdę trudno... jeśli naprawdę Valdemar praktykował tę plugawą magię pod maską praworządnego sigmaryty... przecież to on przedłożył nam te rzekome wypisy z "Wroniego Lamentu". Mógł je samemu spisać!

Laterina i Leto wymienili spojrzenia, w których pojawił się nagle ten sam błysk zrozumienia. Oboje skoczyli w stronę wykusza wieży, nie bacząc już ani chwili dłużej na Hansa Hansa. Oboje spojrzeli z krawędzi otworu w ścianie, a stojący opodal Niers wyjrzał na zewnątrz wraz z nimi.

Pozornie bezkresne mokradła pogrążone były w niemal całkowitych ciemnościach, bo słońce zdążyło już zajść, a większość przestworzy pokryły wieszczące rychły deszcz chmury. Lecz mimo tego zmrużone oczy ludzi dostrzegły z wysokości szczytu grobowca nieprzeliczone ospałe kształty zbliżające się z wszystkich stron ku wieży, brnące przez błoto, pasma lepkiej mgły oraz kolczaste chaszcze. Kwik przerażonych koni przybrał nowej nuty, kiedy drapieżne ręce nieumarłych dosięgnęły uwiązanych do drzew zwierząt.

- Dlaczego oni wciąż się poruszają?! - krzyknęła Katerina wychylając się z wykusza z wolna ręką zaciśniętą dla asekuracji na ramieniu Niersa - Animująca ich członki magia winna ulec rozproszeniu!

- Patrzajcie, wy skurwiałe zezwłoki! - ryknął wychylony wykusz dalej Hans Hans, wystawiający przed siebie dzierżącą ludzką głowę rękę - Oto wasz parszywy pan! Jako on zdechł, zdychajcie i wy!

Trupia armia odpowiedziała Remerczykowi bezlikiem tlących się na zielono oczodołów. Ożywieńcy stanęli w bezruchu, niczym sparaliżowani widokiem głowy Valdemara albo wibrującymi buńczuczną nutą okrzykami Hansa. Stali tak przez długa chwilę, idealnie nieruchoma, przypominająca kamienne posągi.

A potem w jednej chwili, jakby przełamując niewidzialny urok, ruszyli ze wszystkich stron na zbocza pagórka.
 
Ketharian jest offline