Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2020, 16:03   #10
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Mały pojazd był nawet przyjemny w jeździe. Nie był demonem prędkości, ale chyba nie oto chodziło. Dobrze się prowadził, co było kluczowe wśród ciasnych uliczek i ostrych zakrętów miasta. Bertana wkurwiało tylko radio - huczące, skrzeczące i nieprzystające do tego co znał. Może agro-planety mają inne zwyczaje i takie beztroskie pierdolenie jest dopuszczalne.
Na siedzeniu obok usadowił się typ, przedstawiający się jako Varn. Gwardzista miał w poważaniu kto siedzi obok, byle był dobry w strzelaniu jeśli zrobi się gorąco, bo on miał swój laspistol w pogotowiu.

*

Najpierw się zgubili, wśród numerów uliczek i ulic. Gdy zatrzymali się, by zapytać autochtonów o drogę, Varn dostał ma pysk czymś miękkim. Mokrym.
Tłum otoczył ich i zaczął ciskać tym gównem w furgon, oraz nich samych. Któryś z tych idiotów otworzył drzwi, więc i oni zostali obrzucani. Dudnienie tych owoców o nadwozie przypominało odgłosy strzelającego heavy stubbera, albo nawet i boltera. Ścisnął mocniej kierownicę i wyszarpał zza paska laspistol, gdy kolejna fala biesiadników chciała go obrzucić. Pokazując gnata odpędził co krewkich, ale nie zatrzymało to ogólnej fali warzywnego ognia zaporowego.
- Pierdolone agro-pedały - warknął, gdy mogli już ruszyć. Powoli, bo od tego gówna na ulicach, koła furgonu tańczył na wszystkie strony.

*

Dojeżdżając na miejsce, wieczorem, byli zmęczeni i wkurwieni. Kryjówka była wybawieniem, przystanią potrzebną na odpoczynek. Mikenheim wyszedł jako jeden z ostatnich, przerzucając torbę przez plecy. Zamknął wóz i ruszył za towarzyszami broni. I to chyba gość, który zwał się Carius, jako pierwszy dostrzegł, że coś jest nie tak. Mieszkanie nie było puste. Zareagował mechanicznie, gdy Carius wyciągnął swój laser. W jego dłoni znalazł się pistolet. Otworzył drzwi, pokazując by któryś z nich pakował się pierwszy.
Szedł ostrożnie, ale zauważywszy lufę autoguna, schował się za róg.
Zamiast pocisku, padło hasło, zaraz potem odezw. Oczom Bertana ukazała się kobieta, dość atrakcyjna. Wysportowana sylwetka, w samej bieliźnie i autogunem. Pięknie, kurwa. Mieli współpracować z kobietą.
- Imperatorze, chroń nas. - mruknął pod nosem, chowając spluwę za pas.
Zignorował gadanie czarnowłosej, ruszając na obejście mieszkania. Było nawet spore, zbyt duże jak na jego kopcowe pojmowanie przestrzeni. W ogóle, owa otwarta przestrzeń przytłaczała go. Nie tak jak za pierwszym razem, gdy wyrwano go z kopcowej rzeczywistości ciasnych habitatów, fabryk, ulic i braku rzeczywistego nieba, wprost na poligon. Nadal czuł się nieswojo, ale ogromne otwarte przestrzenie nie powodowały u niego takich zawrotów głowy.

"Nie tak, jak gdy pierwszy raz wylądowali na Tranch. Może kiedyś ta planeta przedstawiała sobą jakikolwiek poziom, ale konflikt który wybuchł, przeorał i przerodził to miejsce w ciche pobojowisko. Cisza przerywana odległymi hałasami bitew. Rachityczne kikuty, które kiedyś były drzewami. Rozległe pola pełne wypłowiałej trawy, szare budynki osad i osmolone kopce, z których sączył się dym oraz ogień. I nie była to oznaka życia oraz pracy kopca, a wojny domowej. Wojny, która wymknęła się spod kontroli PDF i planetarnemu gubernatorowi. Ściągnięto więc regimenty Gwardii z całego sektora.
Scintilijscy fusilierzy w swoich ozdobnych karapaksach, Maccabianscy janczarzy w hełmach stylizowanych na podobiznę Świętego Drususa, dwa regimenty pancerne z Malfi 20 i 47, wiele nieznanych regimentów mniej lub lepiej uzbrojonych. Najczęściej wyglądali jak oni, 137 regiment Fenksworld. Oprócz nich, wysłali jeszcze 130 regiment z jego rodzimej planety.
Szara planeta, w szarej wojnie. I młody Bertan Mikenheim, którym zaopiekował się Jor Cyman, potężny hutnik o łysej glacy.
- No, Berti! Popatrz, kurwa, jak w domu. Tylko trochę tak, jakby kto na zmianie w fabryce coś spierdolił, hehe - zaśmiał się i klepnął w karczycho chłopaka. Bertan uśmiechnął się. Tak, można pomylić to z domem."


Otrząsnął się z wspomnień. Zaparkował z swoimi manelami w dużym pokoju, na wprost wejścia do mieszkania. Zrzucił z siebie kurtkę, zaraz potem koszulkę. Lokując się pod ścianą, zrobił sobie z torby prowizoryczną poduszkę, układając części lasguna i pancerz wraz z hełmem i mundurem tak, aby zbytnio nie wbijały się w głowę.
Miał zamiar jako ostatni skorzystać z łazienki, nie śpieszyło mu się. Obserwował pomieszczenie i ludzi. Był tu gościem od brudnej roboty. Od odstrzeliwania łbów heretykom.
Myślenie zostawiał innym.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 08-05-2020 o 16:06.
BigPoppa jest offline