Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2020, 23:08   #189
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 53 - 2519.VIII.14; przedpołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; Plac Sprawiedliwości w Kalkengard
Czas: 2519.VIII.14 Backertag (4/8); ranek
Warunki: wnętrze sukiennic, półmrok, ziąb; bezwietrznie; jęki rannych


Tladin



Tladin nie doczekał się przed zaśnięciem ani wódki, ani piwa, ani miodu. Jedynie kubek dość rozwodnionego wina. A mimo to wyczerpany i obolały zasnął prawie od razu. Nie był pewny co go obudziło. Bolące rany, głód, zimno, pragnienie czy jęki a czasem wrzaski rannych sąsiadów. Ale się obudził. Nie był pewny czy jest dzień czy noc bo w magazynie nie było okien. A panował ten sam półmrok rozświetlany z rzadka lampami i pochodniami co gdy go tutaj przywieźli. No i panował nieprzyjemny chłód. Czuł jak skostniały mu członki od tego leżenia na podłodze wyściełanej jedynie sianem.

Był jednak pewny, że coś mu się śniło. Po przebudzeniu próbował uchwycić ulotny sen ale ten wymykał się jego zmęczonemu umysłowi tak samo jak dym przez palce. Wyłapywał tylko pojedyncze fragmenty obrazów. Jakaś duża sala. W krasnoludzkiej twierdzy sądząc po zdobieniach. Krasnoludzcy wojownicy. Wszyscy w dumnych pancerzach, z młotami i toporami. Patrzyli na niego. Z powagą i uwagą. Ale któryś kiwał głową czy nawet uśmiechnął się z aprobatą. Jeden szedł w jego stronę z dwoma kuflami bugmańskiego ale. No i właśnie wtedy się obudził.

Widział w tym półmroku jak kręcą się przy rannych ci co się nimi zajmowali. Chodzili, sprawdzali, zdejmowali stare opatrunki i zakładali nowe. Co jakiś czas podnosili kogoś z posłania. Martwych i tych jeszcze nie. Cichych i jęczących. Wynosili ich gdzieś. Niedaleko dostrzegł jednookiego setnika. Ten leżał jak trup. Nieruchomo i z zamkniętymi oczami. Strasznie blady ale jednak pierś jeszcze mu się unosiła a po twarzy ściekały krople potu.

Do niego samego też ktoś przyszedł. Czy ci sami co poprzednio to nawet nie miał pojęcia. Ale pełnili to samo zadanie bo dwóch zdjęło mu opatrunki i czekało na diagnozę tego mędrszego. Ten zaś popatrzył na rany, powąchał, pouciskał i znów się wyprostował. Dopiero z bliska Tladin poznał, że to ten sam chirurg jakiego spotkali wczoraj po przyjeździe do obozu wojskowego pod miastem. A może to już było przedwczoraj? Tego już nie był pewny. Był pewny, że rany i stłuczenia bolą go pieruńsko i przeszkadzają w każdym ruchu. Do tego był głodny, zmarznięty i spragniony. I niezbyt wyspany. Ale mimo wszystko chyba nie stał już u bram Gazuli jak w momencie gdy zasypiał.

- Przenieście go do czerwonych. Maść na rany, przemyć, założyć opatrunki. - zawyrokował do swoich pomocników i ci pokiwali głowami biorąc się za wykonanie jego poleceń. A on podszedł do dwóch kolejnych którzy w podobny sposób zajmowali się dowódcą kompanii Nucci.

- Przemyć i opatrzyć. Pomódlcie się za niego by bogowie byli mu łaskawi. - pokręcił głową niezbyt optymistycznym gestem i słowem jakby temu pacjentowi nie dawał zbyt wielkich szans.



Miejsce: Ostland; Las Cieni; Plac Sprawiedliwości w Kalkengard
Czas: 2519.VIII.14 Backertag (4/8); ranek
Warunki: Plac Sprawiedliwości, jasno, zimno; zachmurzenie; d.si.wiatr


Karl



Karl nie spał tej nocy zbyt dobrze. I nie bardzo było się co dziwić. Warunki były jak najbarziej polowe. Decyzja by brać tylko to co na grzbiecie by nie przeszkadzało w marszu a potem w walce była słuszna. Ale niestety oznaczało to, że tuż po walce wszyscy zostali w tym czym stali. Bez swoich rzeczy do spania czy jedzenia. A te rzeczy zostały w obozie pod miastem. Zaś tabory z zapasami dopiero ściągały do miasta.

Około północy na plac wjechały wozy z prowiantem. Zajęły pozycję przy trzech pręgierzach i tam zaczęły wydawać letnią kaszę. Musieli mieć ją przygotowaną wcześniej ale przez te parę godzin bitwy i jazdy zdążyła wystygnąć. Niemniej te kawałki mięsa z kaszą i cienkie wino do popicia wymęczonym wojakom smakowały wybornie. Okazało się, że opłacało się być gwardzistą lub być na ich garnuszku. Bo jako elitarna jednostka Ostlandu dostawała podwójny żołd i podwójną spyżę. Więc i Karl oraz jego drużyna też się załapali na te podwójne porcje. To chociaż nie szli spać głodni.

Sam sen jednak był trudny. Co prawda udało się znaleźć materiał na ognisko ale materiału było niewiele więc ogień był mały i dawał ciepło tylko najbliższym posłaniom. A większość z nichł, łącznie z młodym szlachcicem miała do dyspozycji tylko własne płaszcze gdy zasypiała na tym skrwawionym bruku Placu Sprawiedliwości. Jakiś farciarz znalazł w pobliskim domu pierzynę no ale była jedna na dziesiątkę ludzi. Na pocieszenie mieli to, że wszyscy na placu mieli tak samo. Ci elitarni gwardziści czy urlykanki spali w takich samych warunkach. Do tego jeszcze zaraz po północy zerwał się silny wiatr dodatkowo kradnąc wszelkie drobinki ciepła. No i nie wszędzie walki wygasły. Co prawda na placu powstał cały regularny obóz wojskowy ale gdzieś z miasta dochodziły jeszcze odgłosy rogów, ryków i pomniejszych starć świadczące, że przeciwnik nawet jeśli rozbity, wciąż gdzieś się czai w ciemnościach.

Dlatego pewnie rano Karl wstał dość mocno poobijany i ze zesztywniałym ciałem. Wszystko go bolało od spania na tym bruku i wietrze. Ranek okazał się zimny i pochmurny. Jakby zaraz miało zacząć padać. Chociaż na razie nie padało. A jego towarzysze, sąsiedzi i sąsiadki też budzili się z podobnymi objawami. Ale było coś dobrego w tym poranku. Śniadanie. I to znów podwójne. Karl ze swoją pstrokatą dziesiątką ustawił się w kolejce razem z czarno białymi gwardzistami. Ten co wydawał jadło od razu poznał, że nie są gwardzistami i pewnie dałby im zwykłą porcję. No ale w zarodku ukróciła dyskusję brunetka w chabrowych barwach i kapitańską szarfą przewieszoną przez pierś. - Oni są z nami. - powiedziała krótko i kuchcik już bez słowa sprzeciwu nakładł im tyle samo co gwardzistom. A o ile Karl dał radę poznać to jej akcent świadczył, że nie pochodzi ona z Ostlandu. Dobór błękitnych barw sugerował raczej Middenland albo Altdorf.

Po śniadaniu zaczęła się reorganizacja tego chaosu w jakim armia zastygła tuż po bitwie. Zaczęło się od porannego apelu. Sam generał Kempf, na swoim wspaniałym rumaku i pysznym pancerzu z dumą obwieszczał zwycięstwo oraz odzyskanie miast z rąk plugawców i odmieńców. Wróg został rozbity i starty z powierzchni ziemi a Kalkengrad wracało do rąk prawowitych mieszkańców. Za co generał, w imieniu miłościwie panującego elektora prowincji Vladimira von Raukova oraz błogosławionego przez bogów imperatora Karla Franza składa im pokłon i podziękowania. I rzeczywiście pokłonił się podkomendnym z grzbietu swojego potężnego rumaka. Co wywołało aplauz i wiwaty pośród żołnierskiej braci. Zadanie wykonali, miasto odbili, wroga zniszczyli. Zapłacili za to krwią swoją i swoich towarzyszy ale mimo to zwyciężyli! A teraz, ten sam dumny i potężny generał kłaniał im się i składał podziękowania! No i do tego dochodziła radość, że się przeżyło to piekło. Ale to jeszcze nie był koniec apelu.

Nadszedł czas indywidualnych i zbiorowych odznaczeń i wyróżnień. Cała litania wojowników, tak rycerzy, szlachciców jak i zwykłych żołnierzy których bohaterstwo doceniono i zapamiętano. Odznaczono tych którzy pierwsi starli się z wrogiem, chorążego który obronił sztandar swojej chorągwi, z tuzin pasowano na rycerzy, ze dwóch pośmiertnie, paru osobom przyznano patent oficerski jednym słowem wojskowa chwała i zaszczyty.

Ze znanych osób Karl rozpoznał chabrową kapitan gwardzistów która dostała medal za wzorową przeprowadzony szturm na dalekie tyły wroga oraz ścięcie łba wodza ciężkozbrojnych zwierzoludzi. Podobnie wyróżniona została kapitan Aase Andersen czyli liderka wojowniczych ulrykanek oraz setnik Matheo Olsen dowodzący kompanią Gebirgsjaeger i setnik Galileo Nucci dowodzący kompanią ochotniczą. Wszyscy dostali awanse i medale. Obaj setnicy zostali przyjęci w poczet kadry oficerskiej co poza honorami oznaczało też większy żołd i wpływy.

Poza tymi indywidualnymi wyróżnieniami były też pochwały dla całych oddziałów. Dla kwiatu ostlandzkiego rycerstwa która wspaniałą szarżą na tyły wroga przesądziła o wyniku bitwy. Dla Srebrnych Hełmów kapitana Hirscha którzy domknęli kocioł okrążenia zaraz potem. Dla ciężkozbrojnych gwardzistów dowodzonych przez kapitan Konig i Furii kapitan Andersen które wykonały wspaniały rajd na tyły przeciwnika i umożliwiły odbicie obozu jeńców. Dla Gebirgsjaeger setnika a teraz już porucznika Olsena którzy zdobyli zachodnią bramę umożliwiając domknięcie okrążenia na placu wspaniałą szarżą kawalerii. No i dla ochotniczej kompanii Nucci która bohatersko przeszła przez cały szlak bojowy od południowej bramy po północny skraj placu.

- Kompania Nucci! Wystąp! - herold krzyknął gromkim głosem wzywając jednostkę by wyszła na środek placu apelowego. I Karl wraz z dziesiątką swoich ludzi wyszedł na sam środek placu. Na wczorajszym apelu w obozie pod miastem Karl stał wśród pełnych dziesięciu dziesiątek. Teraz szedł na czele jednej dziesiątki z czego większość stanowili kalkengradczycy wyzwoleni z obozu. No ale stanęli w tym jednym szeregu pośrodku placu otoczeni z czterech stron przez ustawione w porządku pozostałe kompanie. Większość z nich była w czarno - białych barwach Ostlandu albo pstrokatych nieregularnych oddziałów milicji, łuczników czy włóczników. Były też pyszne barwy konnych rycerzy z najlepszych ostlandzkich rodów i stal rajtarskich napierśników. Wszyscy oni pod rozwiniętymi sztandarami czekali na to co się teraz stanie a kompania Nucci była w samym centrum.

- Kompania Nucci na ochotnika zgłosiła się na verloren hoop! I wywiązała się z tego zobowiązania wzorowo! - herold zaczął obwieszczać zgromadzonej armii zasługi zdziesiątkowanej kompanii. Karlowi te określenie jednak nic nie mówiło.

- Ochotnicy zdobyli i utrzymali południową bramę! A także utrzymali przyczółek pomimo usilnych kontrataków tarczowników wroga i ciężkich strat własnych! Chwała im! - konny herold ubrany w krzykliwe barwy aby zwracać na siebie uwagę krzyczał w plac osiągnięcia ochotniczej kompanii.

- Chwała im! - tysiące gardeł zebranych na placu krzyknęło gromko. Dumny okrzyk odbił się od ścian budynków otaczających plac i uniósł się pod pogodne choć wietrzne niebiosa.

- Ochotnicy powstrzymali szarżę rydwanów przy południowej bramie! Przyjęli na siebie impet uderzenia ratując swoich braci łuczników przed tą szarżą! Chwała im! - uroczysty ton herolda rozlewał się po zgromadzonych na placu mniej lub bardziej równych szeregach.

- Chwała im! - liczne szeregi prostych włóczników czy łuczników, regularne regimenty tarczowników i halabardników a także konni rycerze i szlachcice gromko odkrzyknęli na te wezwanie by oddać cześć skrwawionej kompanii.

- Ochotnicy wsparli nasze siostry pod wezwaniem Ulryka w walce z wrogą kawalerią! Osaczyli ich a następnie razem z Furiami Ulryka wycięli ich w pień! Chwała im! - herold wydawał się całkiem nieźle poinformowany w krwawym szlaku ochotniczej kompanii lekkiej piechoty gdy skrótowo o tym wykrzykiwał na placu.

- Chwała im! - powtórzyli okrzyk ostlandcy wojownicy którzy wczoraj toczyli na tym placu i ulicach krwawe boje ze zwierzoludźmi. A ile walk stoczyli we wcześniejsych dniach tego Karl nie wiedział.

- Kompania ochotnicza wyróżniła się podczas walk o plac! Razem z Gwardią Ostlandu i Furiami Ulryka zaatakowali wroga na jego tyłach! Powstrzymali uciekającego wroga chroniąc obóz przed krwiożerczymi plugawcami! A nawet razem z nimi usiekli te trzy wielkie minotaury jakie do tej pory tam leżą! Chwała im! - herold objeżdżał powoli krawędzie placu aby każda strona miała chociaż część tego co krzyczał usłyszeć z bliska. Resztki kompanii Nucci były w o tyle dobrej pozycji, że były w środku tego heroldowego szlaku więc cały czas byli w jego zasięgu nieważne czy akurat był przed, za czy obok nich.

- Chwała im! - odkrzyknęły dziarskie, gromkie głosy zebranie na tym skrwawionym placu na pierwszym pobitewnym apelu.

- Dlatego nasz miłościwy generał Kempf postanowił uhonorować tą bohaterską kompanię! A zatem czytam co następuje! - krzykliwie ubrany herold wrócił na centralne miejsce pomiędzy frontem krótkiego szeregu ochotników a centrum gdzie wisiały sztandary, był sam generał i najbardziej elitarne oddziały.

- Kompania Nucci zostaje nazwę wyróżniającą! Na pamiątkę jej bohaterskiego szlaku w walkach o odbicie Kalkengrad zostaje przemianowana! Od tej pory nazywać się będzie 4 kompania kalkengradzka! I zostanie wciągnięta na żołd ratusza miasta Kalkengrad! - teraz herold zaczął wykrzykiwać nadania i nagrody jakie otrzymała bohaterska kompania. A poza zmianą nazwy na bardziej chwalebną to wciągnięcie na żołd ratusza dawało jakieś poczucie stabilizacji. Chociaż raczej w dłuższej perspektywie bo obecnie miasto nadal było opustoszałe.

- Wszyscy członkowie kompanii mają zgłosić się do kwatermistrza! Zostanie im wydany dokument uprawniający do otrzymania pamiątkowego medalu “Obrońców Kalkengrad”! Dokument i medal uprawniają okaziciela do darmowego kwaterunku na terenie miasta! - herold czytał dalsze uhonorowania jakie spadły na kompanię. Wyglądało na to, że ów dokument a potem medal, działał podobnie jak wolfenburski list żelazny. Tylko bez limitu czasowego za to na znacznie mniejszym terenie.

- Wszyscy członkowie 4 kalkengradzkich ochotników! Tak samo jak Gwardii Ostlandu! I Furii Ulryka! Dostaną honorowy medal “Bykobójcy” na pamiątkę bohaterskich walk z minotaurami! Medal zostanie wybity przez władze Kalkengrad w stosownym czasie a na razie zostanie wydany patent uprawniający do jego odebrania! - armijny krzykacz wyczytał nowe nadania jakie spadły na trzy oddziały tak różnej piechoty jakie wyróżniły się w końcowym etapie bitwy i kalkengradzki Plac Sprawiedliwości. Czy elitarni pancerni gwardziści, czy nieustępliwe tarczowniczki Ulryka, czy ochotnicza pstrokata milicja, wszyscy zostali uhonorowani w ten sam sposób.




Miejsce: Ostland; Las Cieni; Plac Sprawiedliwości w Kalkengard
Czas: 2519.VIII.14 Backertag (4/8); przedpołudnie
Warunki: wnętrze sukiennic, półmrok, nieprzyjemnie; bezwietrznie; jęki rannych


Tladin



Później sytuacja nieco się poprawiła. Po krasnoluda przyszło dwóch noszowych i załadowali go na te nosze. A potem sapali i stękali gdy go przenosili gdzieś indziej. Chociaż w tym samym magazynie, przez ten sam półmrok i morze rannych. Duża bitwa była to i wielu wojaków oberwało. Tladin wylądował znów na podłodze ale tym razem na płaskim sienniku więc było nieco wygodniej.

Jego sąsiadami byli jakiś rosły chłop z finezyjnymi bokobrodami. Miał obandażowany cały tors. Był cichy i chociaż przytomny. Z drugiej strony była jakaś kobieta. Ta z kolei musiała oberwać w nogę bo spod koca wystawała jej obandażowana noga. Całkiem zgrabna zresztą. Ta z kolei tryskała mściwą satysfakcją za pokonanie i zniszczenie przeciwnika co chyba pozwalało jej przetrwać bolesne rany.

Wkrótce też dostali coś do jedzenia. Grupka kapłanek Shallyi z wolna jechała z wielkim garem na wózku i roznosiła talerze z jakimś kapuśniakiem z dodatkiem bobu i kawałkami ryb, boczku i kiełbasy. Do popicia było to samo rozcieńczone wino co poprzednio. Potem chyba go trochę zmorzyło bo się obudził jakiś czas potem. Gdy się rozejrzał z perspektywy swojego siennika sceneria się właściwie nie zmieniła. Dalej był w trzewiach mrocznego magazynu na płaskim sienniku pośród wielu innych rannych. Dalej było nieprzyjemnie chłodno chociaż chyba nie tak jak wcześniej. Może ten koc i siennik miały z tym coś wspólnego. Może ta ciepła zupa pomogła. A może po prostu zrobiło się trochę cieplej. Chociaż dostrzegł w tym chaosie lazaretu znajomą postać Karla który błądził wśród tych rzędów rannych jakby kogoś szukał.




Miejsce: Ostland; Las Cieni; Plac Sprawiedliwości w Kalkengard
Czas: 2519.VIII.14 Backertag (4/8); przedpołudnie
Warunki: Plac Sprawiedliwości, jasno, chłodno; pogodnie; d.si.wiatr


Karl



Po porannym apelu zrobiło się trochę luźniej. Przynajmniej dla niedobitków z 4 kompanii. Nie był to koniec walk o miasto. Na sam koniec apelu dowódcy oddziałów zostali wezwani do sztabu. Potem część zbrojnych zaczęła zbierać się na placu a następnie ruszyła w miasto aby oczyścić domy, świątynie i ulice z niedobitków rogatego plugastwa. Poszła plota, że część z nich nocą próbowała szturmować zachodnią bramę lub po prostu wydostać się przez niepilnowane mury. W tej wietrznej i zimnej nocy kordon wojska był bardzo dziurawy i wyczerpane oddziały zaległy tam gdzie zastał je koniec bitwy. Dopiero teraz Ostlandczycy zabrali się za wymiecenie i zgniecenie ostatnich gniazd tego rogatego plugastwa. Ale zdziesiątkowanej kompanii to już nie dotyczyło, zostawiono ją w spokoju by odpoczęła po wczorajszych walkach.

Na sam koniec apelu była też niespodzianka. Tym razem przykra. Otóż zaginęła generalska buława. Wczoraj Karl sam jeszcze widział gdy generał przejeżdżał obok niego jak nie rozstawał się ze swoją oznaką władzy generalskiej. Tak pięknie złocona i zdobiona rzucała się w oczy. I pewnie taki był też jej cel by łatwiej było nią wydawać rozkazy. A dzisiaj nie widać jej było u generała ale dlaczego to się wyjaśniło dopiero na koniec apelu. W każdym razie dla kogoś kto odzyska i zwróci tą buławę czekała wysoka nagroda oraz wdzięczność samego generała.

No a Karl został ze swoimi przygodnymi kompanami z 4-ej kalkengradzkiej. Po apelu zajechały kolejne tabory więc chociaż dopiero co zrobiło się luźniej po oddziałach jaie ruszyły w miasto to znów zrobił się tłok. Wcześniej z samego rana jeszcze przed śniadaniem też zajechała kolumna wozów. Ale zatrzymała się przy sukiennicach gdzie urządzono lazaret. Wyładowywano z niego jakieś wory i beczki przeznaczone pewnie dla rannych i tymi co się nimi opiekowali. A na zwolnione wozy ładowano tych którym nie dane było przetrwać nocy.

Dopiero wtedy zyskał możliwość zgłoszenia się do kwatermistrza który chwilowo urzędował w jakimś wozie na placu albo udania się do lazaretu by odnaleźć Tladina. Tego jednak wcale nie było tak łatwo znaleźć. W magazynie były tylko małe okienka i to dość rzadko rozstawione bo był to przecież magazyn a nie dom mieszkalny. Więc nawet w środku dnia panował tam półmrok. Do tego ten sam widok co wczoraj widzieli z Tladinem w stodole też przerobionej na polowy lazaret. Do tego jęki, mamrotania i krzyki dziesiątków rannych. Jak tu kogoś konkretnego znaleźć? Dobrze, że natrafił na tego medyka co wczoraj go zastali gdy palił skręta. Dzisiaj też chodził w zakrwawionym, rzeźnickim fartuchu i wyglądał bardziej jak rzeźnik w rzeźni niż chirurg. O, żadnym Tladinie nie słyszał. Ale kojarzył ciężko rannego krasnoluda bo aż tak wielu ich tutaj nie było. Wskazał mu czerwony sektor. Okazało się, że na słupach magazynu są powiązane różnokolorowe wstążki. I te czerwone to był właśnie czerwony sektor. Tylko, że nawet po tak zawężonym wyborze to było całkiem sporo posłań do przejrzenia. Przykryte kocami ciała, obowiązane bandażami, jęczące, śpiące i krzyczące tworzyły chaos w tym półmroku i znalezienie Tladina wcale nie wyglądało na proste zadanie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline