Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2020, 01:03   #187
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Dłonie mężczyzny buszowały po ciele kobiety coraz śmielej. Od jej ust, policzków i twarzy przez szyję, piersi, brzuch i podbrzusze. Aż na sam dół, do zwieńczenia jej ud. I jeszcze z tyłu na pośladki, boki i plecy. Dlatego trochę zgapili powrót pozostałej mokrej i wesołej dwójki.

- Za czym Karen ma latać? - zapytała wesoło Karen stając obok sofy i wycierając sobie włosy ręcznikiem gdy sama była owinięta w kolejny.

- Napuściłyśmy wam nowej wody. I grzałka jest w środku więc uważajcie, sprawdźcie jak ciepłą wodę chcecie. - Eve była ubrana i zachowywała się podobnie z ciekawością obserwując zabawy swojej pary na sofie.

- Za Donniem… w końcu każda na niego leci... - Mazzi jakimś cudem oderwała uwagę od Krótkiego i zerknęła na Karen mało przytomnym wzrokiem. Przełknęła głośno ślinę, nie przerywając zabawy pod bokserkami. Głowa wróciła jej na poprzednią pozycję, gdzie wydyszała żołnierzowi prosto w usta - Zarządam relokację oddziału… wycofujemy się - zacisnęła mocniej palce - Znacie drogę, pokażcie czego was tam uczą na tych oficerskich kursach.

- Tak jest! - Steve krzyknął dziarsko chociaż moment wcześniej troszkę jakby go coś tam od dołu przydusiło. Ale teraz bez większych ceregieli złapał i uniósł ową sierżant na swoich rękach wywołując falę śmiechu u pozostałych dziewczyn. Lamia miała dość niecodzienną perspektywę gdy widziała dół jego pleców, tyłek w bokserkach i łydki w ruchu tam na samym dole. Któraś z dziewczyn nawet klepnęła jej wypięty tyłek ale zaraz Steve wyprowadził ich poza zasięg ręcznego rażenia. Przeszedł raźno drogę do łazienki i postawił ją dopiero na już trochę wilgotnym dywaniku przy wannie.

- Poczekaj, sprawdzę. - rzekł do niej i wyjął z wody grzałkę aby sprawdzić czy jest odpowiednio ciepła. Zastanawiał się chwilę i w końcu miną pokazał , że może lepiej jak sama sprawdzi.

Do ukropu sporo brakowało, do temperatury preferowanej przez Mazzi. Różniła się od lodowatej brei wlanej do miski gdzieś daleko na północy, w okopach. Tutaj dało się grymasić, wybrzydzać i dążyć do zaspokojenia swoich potrzeb.

- Za zimna - kapryśna Księżniczka pokręciła nosem, zdejmując bieliznę - Dajmy jej jeszcze chwilę, co? - zaproponowała neutralnym tonem, okręcając się tak aby pośladkami przycisnąć się do bioder partnera. Stała tak przez parę sekund, nim nie obróciła się ponownie, klękając i ściągając bokserski z celu. Chwyciła sterczącą przed jej oczami lancę u nasady i powoli włożyła czerwoną główkę do ust. Objęła ją ciepłymi wargami, jak to robiła ostatnio w samochodzie przed lodziarnią . Zaczęła powoli poruszać głową wzdłuż członka. Wypchnięta na wierzch, pulsująca żyła była ścieżką po której podążały jej usta, zaciskając się coraz dalej i dalej na prąciu. Jednocześnie dłoń zacisnęła na torbie pod spodem, pieszcząc ją delikatnie w rytm nadawany wyżej przez usta i język, przyjemnie muskający wędzidełko. Ponownie spojrzała mu w oczy, po czym zaczęła poruszać głową w szybkim tempie, drugie ramię wyginając za plecy, gdzie wprowadziła palec między swoje dolne wargi, zbierając nagromadzoną między udami wilgoć i sukcesywnie wpychała ją w górny otworek, penetrując go wpierw jednym, a potem dwoma palcami żeby przygotować mięśnie na tą całą kąpiel.

- To mówisz, że jeszcze nie? I trzeba poczekać? Hmmm… Noo dobraa… Chyba coś jest w tym co mówisz… - stojący nad nią mężczyzna zrobił trochę zdziwioną minę metodą sprawdzania tej wody czy raczej czekania aż się zagrzeje ale chyba nie aż tak bardzo. Za to owe metody proponowane i demonstrowane od ręki zdecydowanie przypadły mu do gustu. Z początku oparł się tyłem o zlew i po prostu pozwolił jej działać. Ale szybko mu się znudziło i przeszedł do klasycznego elementu tej pozycji i z lubością złapał ją za włosy aby pomóc jej utrzymać właściwy rytm.

Poczuła jego ciężkie dłonie na swej głowie, przycisnął ją do siebie, sprawiając że pękaty tłok uderzył najpierw o podniebienie, a potem o tył gardła. Zachłysnęła się najpierw i musiała minąć chwila zanim złapała wspólne tempo, dławiąc się tylko, gdy zostawała dociskana na siłę i przytrzymywana póki oficer nie postanowił inaczej,dając jej złapać tchu przed następną, szybką serią, gdy posuwał chętne usta. Zabawa nabierała tempa i rumieńców, saper miała jednak inny plan niż koniec na kolanach.

- Czekaj… zaraz… - wysapała, okręcając twarz i zapierając o uda kochanka, odsunęła się, zanim nie doszedł do finału gdzieś w jej gardle. Szybko wstała, okręcając ciało tak aby stanąć plecami do mężczyzny, między jego udami i wygięła zachęcająco pośladki w jego stronę, czując jak po wnętrzu ud ściekają jej mokre ścieżki. Nabrała powietrza i odwróciła kark, spoglądając za plecy ponad ramieniem - Góra. Bierz górę… chcę cię tam, całego - wyszeptała ochryple, dla zachęty łapiac pośladki i rozsunęła je zachęcająco.

- Wiesz? Podobają mi się twoje techniki dbania o czystość. - uśmiechnął się z zadowoleniem chociaż też już się trochę zasapał i poczerwieniał z wysiłku. Ale nie dał się dwa razy prosić. Poczuła go jak podchodzi do niej, jak ją dotyka w tym docelowym miejscu i zaraz jak coś ją tam napiera. Powoli pokonywało opór zwieraczy aż weszło do środka. A potem jeszcze dalej i głębiej poszerzając opanowany obszar. Aż wreszcie doszło do maksimum zasięgu przy wtórze jęku zadowolenia mężczyzny. A gdy już w nią raz wszedł to zaczął ćwiczyć z nią ruchy posuwisto - wzdłużne. Stopniowo zwiększając tempo aż przeszło w standardowe pompowanie a stukot jego bioder o jej pośladki zaczął przypominać klaskanie. I to całkiem żwawe. A on trzymał ją dłońmi za jej boki albo jedną ręką łapał ją za włosy odciągając głowę do tyłu.

Mayers postanowił najwyraźniej wykorzystać tyłek brunetki do granic możliwości, bo po pierwszym pchnięciu następne były coraz szybsze i potężniejsze. Saper już nie zagrzywała elegancko dolnej wargi, tylko dyszała, głośno pojękując. Wyczuwała w sobie każdą wypukłość na powierzchni drąga, czuła jądra bijajace się o przemoczone zwieńczenie ud od przodu maltretowane kobiecą dłonią. Nagie, spocone plecy przykleił się do torsu z tyłu i naparły sugerując kochankowi żeby się wycofał na szafkę. Napierała póki nie usiadł a ona razem z nim. Nie dając mu z siebie wyjść, podwinęła nogi, stawiając stopy na brzegu blatu, a cała sylwetka zawisła opierając się o ścianę tuż nad trepem.

- Daj rękę Steve - sapnęła nosowo, chwytając go za nadgarstek i poprowadziła między złączone uda, aby i tam dołączył do zabawy w zagłębianie w ciało saper.

Gdy oboje uderzyli w szafkę coś tam zabrzęczało i może się nawet przewróciło. Ale to raczej nikogo z nich nie obeszło. Steve chyba coś stracił ochotę na rozmowy bo dając się prowadzić pomysłowości partnerki. Na chwilę zwolnili gdy trzeba było zrobić małe przemeblowanie na powierzchni tej szafki. Gdy najpierw jedna a potem druga dłoń dołączyła do zabaw w tym najwrażliwszym miejscu. A zaraz potem znów wznowili zabawę w tłocznię. Teraz to ona podskakiwała na nim i jednocześnie na szafce wprawiając ją w histeryczne wibracje. Teraz już co chwila coś tam stukało, brzęczało i się przewracało ale ani jej ani jego to za bardzo nie obchodziło. Oboje zajęci sobą przeszli w iście olimpijskie tempo jadąc wspólnie i na dwie dziurki na raz.

Jeśli tylko chciał, Mayers naprawde potrafił łapać w lot intencje saper, jęczącej wniebogłosy, wypełniana podobnie do zabawy z sani w niedzielę. Teraz brunetka ledwo słyszała jęki mężczyzny, skupiona całą siłą woli na tłoku, wypełniającym dokładnie jej tyłek i zgiętych palcach, zakotwiczonych w gorącym kobiecym wnętrzu odrobinę wyżej. Ledwo rejestrowała, że moczy ich połączone wewnątrz niej ręce i męskie uda.

Wciągnęła powietrze w płuca, gdy poczuła jak drąg Steve’a wyszedł z niej, a potem wbił się brutalnie w nią tak głęboko, jak tylko się dało. Powietrze ponownie przeszył jej krzyk, był to jednak krzyk rozkoszy. Poczuła pierwszą falę orgazmu, zalewającą jej ciało w rytm ostrych pchnięć dzikiego galopu. Wzrok jej zmętniał, obraz zrobił się czarny i zachwiała się, ale partner pilnował sytuacji, nie dając upaść, ani się wywinąć, bo też miał swój plan na tę kąpiel, która już ostro parowała z emaliowanej wanny.

- Wiesz? Chyba woda się już wystarczająco nagrzała… - powiedział zdyszany partner i słowa też mu się trochę rwały. - Chodź sprawdzimy. - zabrał się do dzieła. Złapał ją za nogi tak, że fiknęły do góry i kobiece pośladki zrobiły się jej punktem najbliższym podłogi. Chociaż wciąż z niej nie wysuwał kontrolnego drążka. I przeszedł ten krok czy dwa jakie dzieliły ich od skraju wanny. Teraz nastąpił trudniejszy etap gdy musiał schylić się aby wyjąć grzałkę. Potem pstryknąć ją by wyłączyć i wrzucić do zlewu. I wreszcie mógł zanurzyć dłoń.

- Ooo! W sam raz! - ucieszył się i zrobił krok do wewnątrz wanny. A potem chwilę gimnastykował się i obliczał kolejną sekwencję ruchów. Aż wreszcie zrobił drugi i ostatni krok stając twardo na dnie wanny. I tak zaczął się obniżać aż Lamia poczuła na pośladkach czystą, gorącą wodę. A niespodziewanie Steve roześmiał się jak dziecko i kicnął tyłkiem na dno wanny wzbudzając trochę fal i przy okazji nieco zanurzając tyłek Mazzi w tej wodzie. No i puścił wreszcie jej nogi tak, że mogła znów rozsiąść się na nim jak uważała za stosowne.

- Tak… jest dobrze… idealnie - saper oparła się wygodnie o oddychajace szybko krzesło, kładąc mu potylicę na ramieniu. Ciepła woda przyjemnie dopełniała wrażenie unoszenia się gdzieś w gorącej, rozkosznej próżni gdzie prócz przyjemności niewiele się znajduje. - Masz jakieś życzenia? - spytała schrypniętym głosem, patrząc mu prosto w oczy i uśmiechając łagodnie. Starała się wyglądać niewinnie, co było ciężkie, gdy siedziało się nago na równie nagim ciele z tyłu, a wewnątrz dupki tkwił fragment partnera ku obopólnej radości. - Mogę być twoją złotą rybką, w końcu mnie złapałeś na hak - Powoli podniosła mokrą dłoń, ścierając jakiś paproch z policzka żołnierza. Mówiła spokojnie, powoli. Równie powoli podniosła nogi, stawiając stopy na o rant wanny. Jednocześnie pod powierzchnią wody coraz szybciej i coraz mocniej zaciskała zwieracze i mięśnie kegla, drażniąc partnera od środka.

- Zostawmy coś sobie na resztę wieczoru. - mruknął gdy złapał ją za boki aby znów pomóc jej złapać właściwy rytm i utrzymać stabilność w tym ruchu. Teraz znów się wszystko przy nich i pod nimi bujało tylko zamiast szafki to woda i zamiast coś brzęczeć to coś chlapało. Pomagał jej nasadzać się na siebie i dla skaczącej w górę i w dół kobiety wszystko zaczynało się robić rozmazane, trudno było na czymś skoncentrować wzrok. Zresztą to chyba nie tylko od tego. Czuła za sobą swojego kochanka. Jego dłonie, tors, głowę i oddech. Jak to wszystko przy niej i za nią a i wokół nich się kotowało, chlupotało, sapało i stękało w coraz większym galopie rozpędzonych namiętności.

- Aż tak ci się spieszy? - saper zgrzytnęła zębami, przymykając oczy żeby na chwilę odciąć się od trzęsienia ziemi. Od dotyku, dźwięku odciąć się nie dało, a nawet przez brak wzroku ciało mocniej odbierało bodźce, szczególnie te poniżej pasa. Gorąca fala znów zaczynała wzbierać gdzieś w dole saperskiego brzucha, oddech się urywał i przeszedł w nową symfonię jęków zlewających się w rytmiczne odgłosy zderzenia się ze sobą dwóch mokrych powierzchni. Dziewczyna również przyspieszyła, wyczekując tego charakterystycznego falowania, a potem zalewu gorąca wewnątrz trzewi.
- Pierdol mnie Steve… rżnij… Jezu… o tak… rozpierdol mi tą dziurę… zrób z niej lej po bombie - jęczała mu prosto do ucha, prowokując do jeszcze większego wysiłku.

- O tak, zaraz cię… rozpierdolę… jak pieprzony lej… - mężczyzna pompował nieprzytomnie swoją kochankę i równie nieprzytomnie coś mamrotał do jej ucha. Ale wreszcie nadszedł ten finalny moment gdy nim też wstrząsnęły dreszcze. Lamia poczuła jak ją kurczowo łapie i zamiera przyciskając do siebie a tam, w środku, dużo niżej, jak coś w niej spazmatycznie drga aż do eksplozji. Coś tam się w niej rozlało głęboko w jej trzewiach aż Krótkim wygięło i kurczowo złapał ją pociągając na siebie. Na szczęście zaraz za jego plecami był skraj wanny na jaki opadł on a zaraz potem ona. I gdzieś na tym wybrzeżu tej wanny oboje na chwilę zatonęli tak w sobie, swoich doznaniach jak i tej gorącej wodzie.

Przez ułamek sekundy mogło się mieć nieprzyjemne odczucie, że drobniejsze ciało zostanie zgniecione przez te większę, ale wrażenie szybko uleciało, zapanowała cisza przerywana jedynie ciężkimi, rwącymi oddechami i cichy plusk wody gdy dwójka ludzi zamarła w wannie, wciąż złączona w jeden organizm i splątana kończynami zarówno górnymi jak i dolnymi.
- Cudownie.. było cudownie. Ty jesteś cudowny... nie wychodź jeszcze… - saper mruknęła osowiale, nie wiadomo czy mając na myśli opuszczenie łazienki, czy opuszczenie jej wnętrza. Było dobrze, tak dobrze że dało się zacząć myśleć o śnie. Z tego też powodu Mazzi uszczypnęła się, uśmiechając z ulgą kiedy poczuła ból. Pełny żołądek, rodzina i wymęczenie porządnym numerkiem bez zapinania pasów.
- Chyba miałam być twoją łaziebną… - przez parujące otępienie orgazmu przeszły pierwsze logiczne myśli.

- Noo… - Steve jak zwykle tuż po nie sprawiał wrażenia ani zbyt bystrego, czułego czy rozmownego. Po prostu tak sobie siedział oparty o skraj wanny z błogim lenistwem wypisanym na twarzy tak bardzo, że aż oparł potylicę o brzeg tej wanny. A dłonią leniwie wodził po partnerce to tu to tam nie bardzo kwapiąc się do zmiany czegokolwiek czy innych aktywności wymagających ruchu, mówienia czy myślenia.

- Mhmmm…dokładnie jak mówisz, Tygrysku - Mazzi uśmiechnęła się do niego czule, całując krótko w czubek brody, zanim nie powróciła do leżenia na froncie odpoczywającego po ciężkim, katorżniczym wręcz wysiłku mężczyzny. Po omacku znalazła kawałek gąbki i nie za bardzo się poruszając, sięgnęła po jego ramię, mocząc myjkę, mydląc j ją i powoli, nigdzie się nie spiesząc, zaczęła myć te fragmenty ramion, do których miała dostęp bez konieczności wstawania. Długo to niestety nie trwało, wreszcie musiała się podnieść przez co miękki już drąg Mayersa wysunął się z niej, co odczuła jako pustkę i tęsknotę.

- Ale ty jesteś uroczy… prawie jakbyś nie był jakimś tam wygadanym jaśnie oficerem - mruczała pogodnie, siadając na nim odwrotnie, aby zająć się domywaniem spoconego frontu, szyi i ramion - Odpręż się, odpocznij… ja się wszystkim zajmę… - dorzuciła troskliwie, biorąc go za rękę i położyła ją na swojej piersi, wznawiając proces mycia.

- O tak, jesteś zajebista… Najlepsza… - mruczał zadowolony mężczyzna z lubością poddając się zabiegom pielęgnacyjnym serwowaną przez osobistą łaziebną. Ona zaś czuła jak woda i piana na przemian obmywają lub oblepiają jego jędrne i silne ciało. Jak jest przyjemnie ciepłe i żywe, parujące od gorącej wody. I jak w nozdrza uderza przyjemny aromat mydlin. Jak okazuje jej zaufanie oddając się jej do dyspozycji bez wahania. I jaką przyjemność sprawia mu ten błogi nastrój tak odmienny po tym szaleńczym galopie jaki rozpoczęli zaraz po przyjściu do tej łazienki.

Dzięki światłu sprawdziła dyskretnie czy od ostatniego spotkania w środę nie dorobił się żadnych nowych szram i siniaków. Mimo tego zachowywała ostrożność i delikatność, przejując rolę opiekuńczą… dla kogoś, kto był ostatnim człowiekiem jaki potrzebował niańczenia i który, gdyby tylko chciał, poradziłby sobie z kalekim weteranem jedną ręką.
Nie zrobił tego, pokazał saper bardziej ludzką część, dając przejąć kontrolę w zbożnym dziele. Zaufanie łapało za gardło, przez parę dobrych minut, dlatego czas ten Mazzi przeznaczyła na ciche nucenie, do wtóru niespiesznych ruchów gąbką. Zrobiło się kameralnie, intymnie o wiele mocniej niż przed chwilą, gdy siłowali się na szafce, a potem w wannie. Tam też była intymność, tylko inna. Saper złapała się na tym, że o wiele bardziej woli właśnie tę teraz.

- A wiesz… mówiłam ci o tym, że jest szansa że jutro może z nami jechać moja przyjaciółka, prawda? - zaczęła po dłuższym czasie, łapiąc go za barki i przyciągając do siebie aby mógł się o nią oprzeć podczas gdy ona myła mu plecy i tył szerokiego karku. Mówiąc cicho opowiedziała o wypadzie Hammond Park, nie ukrywając niczego. Ani czarowania dwóch wartowników dzięki czemu zlitowali się i ogarnęli jej przepustkę do węzła łączności, ani samego radia. Opowiedziała o Rossie i Azjatce, o rozmowie z Willy… żywej Bękarcicy którą poznała po głosie, chociaż nie pamiętała twarzy.

Saper mówiła, wylewając z siebie coraz to nowe zdania i myśli, aż zakończyła opowieść na wyjściu z kadr i udaniu się na przystanek. Wtedy też westchnęła, kończąc zmywać pianę z krótkich, brązowych włosów.

Lamia miała wrażenie, że gdyby tylko skończyła na samym pytaniu o trzecią towarzyszkę na jutrzejszą wyprawe to możliwe, że nie doczekałaby się jakiejś cywilizowanej odpowiedzi. Zwłaszcza takiej dłuższej. Ale ta ożywcza kąpiel i reszta opowieści widocznie trwały na tyle długo i wyraźnie, że chyba przedarło się co trzeba do adresata. No i nawet doczekała się jakiegoś dialogu w tej sprawie.

- Aha… To czyli ta twoja kumpela może przyjechać tutaj? - zapytał nieco odkręcając głowę w bok by chociaż na nią pozezować. - Nie ma sprawy, niech wpada, najwyżej pojedziemy we trójkę. - machnął dłonią na znak, że z tym nie widzi żadnego problemu.

- Heh… I już po pierwszej wizycie dorobiłaś sobie kolegów? A nawet jedną koleżankę co ma być w niedzielę? Kurde jak ty to robisz? - zaśmiał się dźwięcznie nie mogąc wyjść z podziwu co do jej talentu do zawierania owocnych znajomości.

- Nie wiem… po prostu byli mili, sympatyczni…chcieli pomóc - Mazzi trochę bezradnie ramionami, zagryzając wargę i na poważnie się nad tym zastanowiła. Coś było na rzeczy, pewnie chodziło o pomoc weteranom. Zaśmiała się nagle, po czym zrobiła poważną minę wyganiając w spojrzenie jednego bardzo smutnego basseta - Bo wiesz, byłam na Froncie i zrobili mi kuku...- pokiwała smętnie główką. Szybko jednak przestała się zgrywać, ponownie wzruszając ramionami - Nie wiem, ludzie mnie lubią zazwyczaj… Claudio też to dostrzegł, chciał mnie wciągnąć do kabaretu. - nabrała wody w gąbkę i wycisnęła ją partnerowi nad głową - “Heca” się nazywa, pewnie słyszałeś. Uśmiejesz się… byłam nawet na rozmowie kwalifikacyjnej u nich w siedzibie - parsknęła - I poszło nieźle, naprawdę wyszło dobrze.

- O, “Heca”, tak czasem kabaretują dla wojska to też się łapiemy. - pokiwał głową by dać znać, że wie o kogo chodzi. - A ten Claudio to niezłe monologi daje. - odwrócił się by popatrzeć na partnerkę i uśmiechnąć się. - A ta rozmowa tak dobrze poszła to dlaczego z nimi nie grasz? - zapytał zaciekawionym tonem.

To że Claudio nie tylko monologi dawał niezłe, lepiej było przemilczeć, co też Mazzi zrobiła. Ograniczyła reakcję do krótkiego uśmieszku na wspomnienie pewnego czwartkowego popołudnia w domu komika, po czym zmarszczyła czoło, słysząc ostatnie pytanie. Zamrugała parę razy, gąbka znieruchomiała tak jak i reszta sylwetki saper.
- Dlaczego? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, za bardzo nie wiedząc jak zacząć. To przecież było oczywiste dla niej, a patrząc gdzie i z kim właśnie siedziała, nie było czego żałować jakichkolwiek decyzji.
- Kabaret pracuje w każdy weekend, bez wyjątku, w tygodniu również dają przedstawienia. - zaczęła mówić, a wraz z każdym słowem traciła błazeńską otoczkę na rzecz powagi i zmieszania - Wieczorami… do tego próby, nie próby. Prywatne występy, albo i występy w szpitalach… czy w tych bogatych, bananowych restauracjach… rozmowę miałam w czwartek wieczorem. Claudio kazał się przytoczyć w poniedziałek, żebym poznała resztę ekipy i żeby oni mnie obchąwali - nawijała alej, unikając odpowiedzi na pytanie, ale nie za bardzo dało się bardziej zwlekać.

- Ale w piątek jeden jakiś byle tam oficer pseudo komandosów wyciągnął mnie pod drzewo. Zbałamucił, odarł z czci i godności i jeszcze upił. A potem okradł. W niedzielę dał się porwać z klubu do domu… jak mówiłam kabaret pracuje w każdy weekend, a żołnierze z jednostki tajne-poufne dostają wolne jedynie w weekendy… i to nie każde. Gdybym z nimi grała nie… hm. - Podniosła spojrzenie, patrząc Steve’owi głęboko w oczy - Więc jesteśmy tutaj, w weekend. - gąbka znów poszła w ruch.

- Tak? No cóż za bałamut z tego oficera! Straszne! - Steve zrobił przesadnie duże oczy gdy tak ni mógł się nadziwić jakie bezeceństwa opowiada ofiara porwania. Aż przyłożył sobie dłoń dp ust by pokazać jak trudno przechodzą mu takie rzeczy przez usta.

- Prawda? Tragedia, prawie grecka… a z pewnością moralna… i oralna - dodała ciszej, udając że to kaszlnięcie, a potem tokowała dalej - Kariera zniszczona, cześć odebrana. Niestety… ci oficerowie… wiadomo czego się po nich można spodziewać - podoficer zrobiła smutną minę, jasno ukazującą, że nie jest to z pewnością nic dobrego. Pokiwała przy tym głową, klepiąc kapitana po dłoni i przedramieniu aby dodać otuchy. Drugą dłoń położyła mu na ramieniu, ściskając pokrzepiająco - Dlatego tak się boję spać sama, bo wtedy zawsze mi sie przypomina ten koszmar. Ze wszystkimi detalami - dorzuciła z niepoważną powagą.

- Ooohhh, biedactwo! - mokry mężczyzna zrobił bolałą i współczującą minę na znak solidarności ze skrzywdzoną przez owego oficera - okrutnika kobietą. Aż ją pocałował w dłoń dla okazania tego współczucia. A nawet przejął od niej myjkę i zaczął przesuwać po tym sponiewieranym przez tamtego nikczemnika ciele.

Biedna Księżniczka w wiecznej opresji westchnęła rozdzierająco, prawie roniąc łzę nad własnym, tragicznym losem. Z wdzięcznością za to przyjęła opiekuńcze zabiegi Mayersa, całkiem zgrabnie odgrywając rolę damy w potrzebie, gdy patrzyła na niego wielkimi oczami, pokiwała smętnie głową i z czasem rozchyla drżące usta.

- Niestety mało się szarmanckich rycerzy i gentlemanów wiedzących jak się obchodzić z kobietą - pociągnęła nosem, dla kontrastu napierając torsem na myjącą ją dłoń. Powoli robiło się przyjemnie kosmato, nozdrza chciwie łapały woń partnera, a podbrzusze zaatakowały pierwsze symptomy narastającego podniecenia. Wystarczyło że cholernik był obok i egzystował, a jeden pies wojny dostawał regularnej, permanentnej cieczki.

- Ehhh… - westchnęła nagle, spoglądając na drzwi do łazienki, krzywiąc się tym razem autentycznie. - Dziewczyny się wkurwią, bo już z pół godziny się myjemy - powiedziała niechętnie, równie niechętnie kręcąc głową, zanim nie wróciła twarzą do bohaterskiego, szarmanckiego samca naprzeciwko - A obawiam się, że… szybko stąd nie wyjdziemy jeśli pociagniemy dalej. - pocałowała go czule - Więc pociągnijmy zabawę już w sypialni… myślisz, że dasz radę wynieść tam damę w opresji i depresji po takim nieludzkim potraktowaniu oraz zbałamuceniu?

- Pół godziny? Nnn… o faktycznie… - Steve miał minę jakby chciał zaprotestować, że na pewno już tyle nie siedzą ale gdy spojrzał na swój zegarek to sam się dziwił ile już tu siedzą. Ale przyjął to dzielnie i z uśmiechem.

- Chyba są już obie dorosłe i potrafią się zająć sobą. No ale chyba masz rację jeszcze by wyszło, że się bawimy sami. - pokiwał głową i pocałował Lamię w usta. Tym razem delikatnie i z sympatycznym uśmiechem. Po czym wstał i pewnie chciał wyjść z wanny no ale dopadła go proza życia.

- Który mam wziąć ręcznik? - zapytał wskazując na te kilka wiszących do wyboru.

- A który masz ochotę… ten zielony jest chyba najświeższy bo dziś wieszany… i ten czarny tak samo - odpowiedź dopadła go od dołu, skąd dziewczyna przyglądała mu się chowając smutek za uśmiechem. Gdyby od niej zależało, nie wychodziłaby z tej wody, póki by niezmieniła się w lód, albo oni by nie zgłodnieli… tylko że prócz nich były jeszcze dwie osoby i tak - mogły się poczuć odstawione, gdy ich szybkie mycie przeszło w dłuższe posiedzenie.

- Jutro jak dojedziemy do Mason i zadekujemy się w jakimś hotelu, znowu umyję ci plecy - obiecała, oddając ciepły i sympatyczny uśmiech, gdy wstawała do pionu - W ramach rekompensaty i wymiany doświadczeń ty się zajmiesz moimi. Na całej długości - dorzuciła, wachlując krótko rzęsami. - A dziewczynki mają masę wspólnych tematów i zainteresowań… akurat zyskały czas aby się wywąchać wstępnie. Eve miała pokazać Karen ten film który ostatnio wspólnie kręciliśmy tam w magazynach… i ktoś chyba zgodził się obsadzić rolę pana Browna - ściągnęła usta w dzióbek - Tak coś kojarzę, albo to przez to zbałamucenie mi się miesza.

- Pana Browna? No tak ale to dzisiaj? - tego chyba Steve się nie spodziewał bo spojrzał na Lamię jakby myślał, że ta żartuje. A sam wyszedł z wanny i wytarł a potem owinął się tym zielonym ręcznikiem. A potem złapał i postawił na dywaniku swoją dziewczynę i ją zaczął wycierać i owijać tym czarnym.

- Mówisz, że jutro powtórka? No ciekawe rzeczy opowiadasz. Bardzo ciekawe. - roześmiał się gdy wycierał jej ręcznikiem uda, kolana i łydki. Po czym okręcił ją i powtórzył operację z tylną wersją tych rejonów.

W końcu owinięci ręcznikami wyszli z łazienki. A raczej on wyszedł niosąc ją w ramionach. I tym sposobem wrócili do pozostałej dwójki. Obie dziewczyny wciąż były w ręcznikach ale włosy już miały prawie suche.

- Czeeeśśśććć! - Eve przywitała się z nimi machając do nich wesoło rączką i uśmiechając się sympatycznie jakby dzisiaj widzieli się po raz pierwszy.

- Co? Korki zatkane a w ogóle to tsunami przyszło co? - roześmiała się ironicznie brunetka jakby świetnie mogła sobie wyobrazić czemu ich tak długo nie było.

- Właśnie oglądamy film. A wiecie, że Karen ma kłopot z wysuszonymi stopami? - fotograf mówiła siedząc na jednym krańcu sofy i goszcząc u siebie te przesuszone stopy pani komandos. Jedną pod ręcznikiem między swoimi udami a drugą troskliwie trzymając w dłoniach.

- O tak. Eve mówi, że zna świetny sposób nawilżania. A w ogóle Krótki nie wiedziałam, że z ciebie taki kamerzysta. - Karen pokiwała głową wskazując na blond terapeutkę a ta zademonstrowała swoją terapię przesuwając językiem po krawędzi stopy aż po koniuszek wielkiego palca a następnie biorąc go w swoje usta. Brunetka zaś odwróciła się do pozostałej dwójki wskazując na rozstawiony na krawędzi stołu laptop.

- A co oglądacie? - zaciekawił się Steve i chwilę stał zastanawiając się gdzie spocząć. Ale w końcu usiadł na samym środku sofy rozdzielając sobą i Lamią obie dziewczyny. A przed nimi ukazał się ekran i końcowe sceny z “Mary Sue 2”. - Aaa to to! - ucieszył się Krótki gdy rozpoznał co to za filmik oglądają. To sam się oparł o sofę aby wygodniej mu się oglądało a i dziewczyny się trochę przemodelowały aby zmieścili się w komplecie.

Eve wylądowała w środku układu, z prawej strony mając Karen, a z lewej Krótkiego z Mazzi na kolanach. Przez chwilę ogladali wspólnie ostatnie minuty nagrania niegrzecznej, krnąbrnej uczennicy i pani profesor, a saper wykorzystała to aby na moment wyplątać się z kończynowego układu i zajrzeć do kociego koszyka, gdzie mała rudo-biała kulka najwyraźniej padła spać ze zmęczenia i nadmiaru wrażeń ostatnich godzin. Upewniwszy się ze małemu niczego nie brakuje, wróciła na kanapę, wklejając się w komandosa i przytulając Eve. Złapała też nogę Karen, aby móc głaskać ją po łydce i stopie. Oglądając siebie na ekranie zastanawiałą się nad tym czy robić dziś nową część, a może po prostu pozwolić im wszystkim odpocząć po ciężkim, pełnym nerwów tygodniu i cieszyć się własną obecnością oraz bliskością… tak druga opcja brzmiała najlepiej. Przecież mogli po prostu ustawić kamerę przy łóżku, kiedy do niego przejdą, a że przejdą wiedziała cała czwórka.
- Taaak… zdecydowanie to moja ulubiona seria - Mazzi mruknęła z zadowoleniem widząc wspólne z Kociaczkiem wyczyny na ekranie.

- Gorąca końcówka. - Karen pokiwała głową w ostatni zatrzymany na ekranie obraz mokrej twarzy poskromionej Mary Sue.

- Podobała ci się? - blond główka pochyliła się nieco aby móc spojrzeć na nową koleżankę i pierwszą osobą spoza ich trójki jaka obejrzała ten jeszcze nie skończony film.

- Oj tak! Zwłaszcza ta końcówka. Podoba mi się takie nawilżanie. - brunetka z przekonaniem pokiwała głową i uniosła w geście pełnej aprobaty oba kciuki w górę.

- Oj to był pomysł Lamii. Ona zawsze ma takie genialne pomysły dlatego ja już nauczyłam się zgadzać na jej scenariusze bo zawsze wychodzi zajebiście. - roześmiała się fotograf patrząc czule i wdzięcznie na swoją ulubioną reżyser filmów akcji.

- Na mnie nie patrz. Ja tylko chodziłem z kamerą. A sama widzisz, że dziewczyny same zajęły się resztą. - Krótki bez chwili wahania i pełnym przekonaniem potwierdził słowa swoich dziewczyn i aktorek wyświetlanego filmu.

Lamia za to wychyliła się odrobinę, pocierając nosem o policzek blondynki i pocałowała krótko jej usta tuż przy kąciku.
- Wychodzi zajebiście bo z tobą inaczej się nie da - wymruczała cicho, łypiąc na trzecią kobietę - Słyszałam że podobne numery są w modzie, zobacz jak się nam Karen podjarała. Chyba się jej spodobało… - powiedziała, nachylając się jeszcze odrobinę, szepcząc fotograf do ucha, zanim nie wyprostowała pleców, wracajac do pół leżenia na Mayersie - Tygrysek daje radę po obu stronach kamery… taka z niego zdolna bestia. I niepotrzebnie skromna - dorzuciła, zostawiajac krótkiego buziaka na męskim policzku.

- Taakk? - Eve zapytała uśmiechając się kusząco i zerkając podobnie na Karen. - Wiesz Karen jakbyś miała na coś ochotę jak na tych filmikach, naprawdę cokolwiek to wiesz… Jesteś naszym głównym gościem. No w każdym razie ja na pewno bym ci chyba nie umiała odmówić. - blondynka zaszczebiotała o tyle filuternie co radośnie po czym czmychnęła do sypialni na chwilę znikając im z oczu.

- Ona wie o co się prosi? - koleżanka Steve’a odprowadziła ją spojrzeniem ale zaraz popatrzyła na Lamię. Takim spojrzeniem sugerującym, że film, skojarzenia i cała reszta całkiem przyjemnie ją pobudził i nakierował na bardzo kosmate tory.

- A jeśli chodzi o dziewczyny i pracę przed kamerą to one są boskie. Największy patałach przy nich dałby radę. - Krótki skorzystał z okazji aby pochwalić się talentami swoich dziewczyn.

Potok pochwał i ta pewność w głosie jedynego samca na kanapie sprawiły że pierś Mazzi urosła o cały rozmiar, gdy wypięła się dumnie do przodu. Czuła się jakby typek postawił ją i Eve na podeście i sypał komplementami aż zaczęły w nich pływać.

- Dobrze że tu nie ma żadnych patałachów, tylko sam towar z najwyższej półki - odpowiedziała, pochylając się do drugiej brunetki i wężowym ruchem poprawiła jej włosy, zakładając kosmyk za ucho - Poza kamerą też spełniamy życzenia i robimy cuda… nawet nie trzeba długo na nie czekać - domruczała, pochylając się jeszcze odrobinę a jej ręka z twarzy żołnierki zjechała na jej dekolt i pogładziła lewą pierś - Pamiętam na co się umawiałyśmy… pytanie czy po tym jak zajmiesz się Eve, będziesz miała siłe na mnie? - powachlowała rzęsami - Jeśli już ustaliłaś z Tygryskiem którą stronę bierzesz…

- Aż tak bardzo to nie mieliśmy okazji na ustalenia. - odszepnęła Karen nie przeszkadzając w penetracji własnego dekoltu chociaż obniżyła łepek aby się temu przyglądać. Sama zaś dłonmi wylądowała na kolanach Lamii i zaczęła się nimi przesuwać w górę.

- I naprawdę spełniacie życzenia? Mówiłam ci wtedy co lubię. Pisze się na to któraś z was? - zapytała mrucząc jej cicho wprost do ucha. Nawet nie było pewne czy Steve co przecież był tuż obok coś z tego słyszał czy nie. Ale raczej nie słyszała Eve która właśnie wróciła do ich grupki.

- Już jestem! To tu też mamy jeszcze jeden filmik. Taki prywatny. Właściwie to ty go Steve już widziałeś? A dobra! To teraz go wszyscy obejrzymy! No tylko jego też jeszcze nie zdążyłam zmontować i obrobić więc jest surowy materiał. - fotograf kucnęła przed laptopem i na chwilę tył jej głowy, nagie ramiona i reszta ręcznika zasłoniły widok ekranu gdy przygotowywała materiał filmowy do prezentacji. Spojrzała nawet na Krótkiego gdy pytała czy oglądał ale zaraz chyba sama też go chciała obejrzeć jeszcze raz bo nie przerwała swojego zajęcia.

- Ale który filmik? - Steve nie bardzo wiedział o którą produkcję chodzi. Ale chyba też spasował i czekał na początek seansu.

- Pytasz się która z nas ma ochotę spełnić twoje marzenia tej nocy? Przecież odpowiedź już znasz. Obrazimy się jeśli nie zabawisz się z nami obiema… i Tygryskiem oczywiście - saper mruczała w najlepsze, wiercąc się na boltowym fotelu i rozsunęła uda, aby ułatwić Karen zabawę. Sama też nie próżnowała, ugniatając jej pierś i podrażniając palcami brodawkę aż zaczęła dumnie sterczeć kusząc, by spróbować jak smakuje. Nachyliła się w tym kierunku, dorzucając krótki pocałunek w tym rejonie, zanim nie wyprostowała się, wpuszczając między nich blondynkę.

- Zobaczysz - odpowiedziała komandosowi, wracając do siedzenia w miarę na prosto i ciekawa obserwowała jak Eve uruchamia odpowiedni film.

- No to start! - zawołała wesoło blondynka obramowana z każdej storny życzliwymi i lubianymi twarzami. I na chwilę uwagę wszystkich zwrócił ekran laptopu który ukazał scenkę trochę z góry i trochę z profilu. Płaskie łóżko Eve i w samym centrum była też i Eve. Nago. A z każdym z jej końców była któraś z postaci jakie teraz siedziały obok na sofie. Mężczyzna zajmował centralną pozycję między jej gościnnie rozchylonymi udami i pompował ją zapamiętale. A głowa blondynki znikała pod kroczem i między udami brunetki jaka nad nią leżała. Akcja była w toku, pełna jęków, ochów i energii jaka przepływała z ciała do ciała i trudno było powiedzieć kto tam kogo nakręca kogo. Chyba po trochu wszyscy nakręcali się wzajemnie.

Rumieńców dodawał fakt, że ręce blondynki skrępowano za plecami, robiąc całkiem zgrabny i gotowy do użycia pakunek, z którego oboje partnerów tak chętnie Korzystało. Kamera wyłapywała drobną, trójkątną twarz w zwieńczeniu ud przed sobą, czasem na ekranie perspektywa się zmieniała, cofajac się i ujawniajac że jedna z rąk kamerzystki zabawia się swoja piersią. Potem obraz wędrował do góry i do tyłu, ukazując zaciśnięte szczęki szerokobarego byczka, skupionego na tym, co miał przed sobą i po części na sobie. Trwało to dość długo, dwoma kobietami po kolei zatrzęsło. Wpierw blondynką, potem brunetką, przez co obraz trochę się rozmazywał i skakał. Potem jakby się uspokoiło w przednich rejonach cerbera, ale nie z tyłu. Tam Steve wciąż rżnął fotograf, aż nagle z niej wyszedł, zza ekranu poleciały teksty o czyszczeniu i zamianie ról. blondynką szarpnięto, stawiajac na kolana tuż przed tłokiem jeszcze sekundę temu wbijającym się w nią aż pod metkę. Dziewczyna chętnie zabrała się do dzieła, puszczając do kamery firmowe oczko, od strony ich partnera doszły głośne sapania i jęki. Wreszcie odepchnął głowę blondyny, sięgając po ciemnowłosą. Obraz z kamery zawirował, a ostatnim sensownym ujęciem był moment jak dwie sylwetki widziane od żeber w dół, wplatają się i zaczynają zabawę w iście olimpijskim tempie.

- Musimy następnym razem postawić statyw - brunetka z nagrania westchnęłą trochę rozżalona, lecz żal nie trwał długo. Oglądanie ich poprzednich wyczynów przywoływało dobre, kosmate skojarzenia. Aż chciało się powtórzyć. Łypnęła na Krótkiego, a potem na Karen - A nie mówiłam że po drugiej stronie kamery też sobie świetnie radzi?

- O cholera… - Karen mruknęła i była pod zauważalnym wrażeniem. Zresztą jak cała czwórka. Wyglądało na to, że czy ktoś wspomagał film własnymi wspomnieniami czy samym materiałem filmowym to jakoś tak dało się poczuć, że temperatura skoczyła o kilka oczek.

- Oj bo wtedy to tak się bawiliśmy, że ja będę ich dziwką. I będę spełniać ich życzenia i tak dalej. No i zobacz jaki się jeszcze cudowny filmik z tego nagrał! - Eve nie omieszkała dopowiedzieć okoliczności w jakich tydzień temu nagrali ten materiał filmowy. I mówiła o tym tak radośnie jakby opowiadała o najlepszej randce w życiu. Karen słuchała z fascynacją i niedowierzaniem zerkając na nią albo na zamarły obraz na ekranie.

- To jakoś wtedy chyba można uznać, że zaczęliśmy chodzić ze sobą. Znaczy we trójkę. - dodał Steve tonem wyjaśnienia wskazując na siebie i swoje dwie dziewczyny. To jeszcze krótkowłosa brunetka z ręcznikiem owiniętym już tylko w talii popatrzyła na trzecią z tego trio aby usłyszeć jakiś jej komentarz do tego filmu.

- Po tym co na filmie była jeszcze dogrywka, ale już z tego wszystkiego się nie nagrała - saper dorzuciła swoje bękarcie trzy grosze, patrząc czule na dwójkę partnerów - A zaczęło się od deseru - dodała, a jej twarz ozdobił zębaty uśmiech - Dogadałyśmy się z Eve, że po obiedzie przytrzymam Steve’a tutaj, a ona z Di przygotują deser w kuchni na stole. Owoce, bita śmietana i czekolada, podane na najpiękniejszym talerzu jaki można sobie wyobrazić - westchnęła, ściskając blondynkę za rękę. Podniosła ją do góry, całując szarmancko.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline