Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2020, 01:05   #188
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
A jakoś tak się stało, że przy tym podnoszeniu ręcznik zsunął się z Eve więc gdy wstała zaprezentowała się właśnie w stroju swojej biblijnej odpowiedniczki. I jak na fotograf i modelkę przystało lekko ugięła jedną nóżkę i złapała się za biodra aby się lepiej prezentować przed nową koleżanką.

- O właśnie na tym talerzu. - mężczyzna wskazał na to nagie blondwłose ciało po czym się roześmiał. - A wiesz jak mnie zaskoczyły z tym deserem?! Cholera ta mnie tak zagadała, że ja myślałem, że Eve poszła herbatę robić czy coś takiego. Di nam coś machnęła na pożegnanie a Lamia mnie ciągnie tam do tamtego stołu a tam Eve na słodko podana do stołu! - Mayers zaczął opowiadać koleżance a przy okazji i swoim dziewczynom jak to zapamiętał ten motyw z zeszłej soboty. Przy okazji roześmiał się i on i reszta a jego koleżanka z pracy aż pokręciła głową z niedowierzania jakie tu odchodzą numery.

- A są jakieś plany na dziś? - zapytała do połowy już rozebrana z ręcznika Karen zerkając na trzy twarze rozsypane wokół niej. Pytała jakby miała żywą ochotę stać się integralną częścią tych planów.

- Hmm… - saper udała zadumę, pukając palcem wskazującym w policzek i wydęła wargi, odbarzajac każdego z zebranych powłóczystym spojrzeniem. Wreszcie przywowała na twarz miły grymas - Zależy od was, czy jesteście bardzo zmęczeni - stwierdziła po prostu, wstając i pozwalając aby ręcznik zsunął się z jej ciała na podłogę. Stanęła za Eve, obejmując ją w pasie i kładąc brodę na ramieniu żeby móc się gapić na kanapową parkę - Pożyczyłysmy parę zabawek od Betty i Madi… tylko tutaj będzie nam niewygodnie. - mówiła powoli, równie powoli przenosząc dłonie do góry, na piersi fotograf, ujęła je od spodu, udając że sprawdza ich wagę - W sypialni jest dużo miejsca i naprawdę duże wyro. Pomyślałam że może chciałabyś z nami coś nagrać na początek… - skubnęła dolną wargę zębami, łapiąc Karen w klatkę gorącego spojrzenia i wyszczerzyła się szeroko - Mam pewien pomysł, ale do jego wykonania jesteś wręcz niezbędna.

- Jaa? - Karen wydawała się jednakowo zaskoczona co i zafascynowana propozycją. Najpierw przykuły jej uwagę piersi blondyny tak ślicznie prezentowane przez czarnulkę, potem sama pani reżyser i to co mówiła, w końcu popatrzyła na Eve i Krótkiego.

- Oj zgódź się, zgódź Karen! Jak Lamia ma jakiś pomysł to na pewno będzie genialny! No sama widziałaś! - Eve z miejsca poparła pomysł swojej dziewczyny a przy okazji wręcz wymarzonej reżyser od projektowania takich spektakli na żywo. Karen jeszcze jakby się zastanawiał chociaż oczka i usta uśmiechały jej się już całkiem wesoło. Ale spojrzała jeszcze na jedynego mężczyznę w tym gronie.

- A ty Krótki? Co na to powiesz? - zapytała przekornie faceta który na co dzień był jej bezpośrednim dowódcą.

- Ja się nauczyłem mieć do dziewczyn zaufanie. Co by nie wymyśliły i zrobiły to na pewno będzie zajebiste. - odparł spokojnie z tym swoim ciepłym uśmiechem którym chyba by można topić alaskańskie lodowce.

- A dobra! Co tam! Raz się żyje! To co mam robić? - Karen machnęła ręką spychając wątpliwości na bok i popatrzyła już nie ukrywając ciekawości co tu będzie się działo tym razem.

- W szafce pod wieżą jest linka… weźmiesz ją? - saper wskazała odpowiedni mebel, szybko rzucając oczami po pomieszczeniu, wypuszczając blondynkę z objęć i całując w skroń - Kociaczku, ustaw kamerę przy wyrze… tym razem nagra się wszystko. Tygrysku… w łazience na górze stoi torba ze sprzętem. Ciężka… przyniesiesz ją, prawda? - zacwierkała do swoich partnerów, samej truchtając do studia fotograficznego po ostatnie drobne pierdoły zanim wszystkim odechce się gdziekolwiek chodzić.

Cała czwórka pokiwała głowami i rozsypała się po pomieszczeniach mieszkania. Steve i Eve poszli w jedną stronę a Karen w drugą. Tam strzelec wyborowy chwilę zakręciła się szukając tej linki a z przeciwnej owinięty zielonym ręcznikiem komandos zniknął w łazience jeszcze trzepiąc na zachętę nagi pośladek blondynki. Co ta jak zwykle przywitała wdzięcznym, dziewczęcym śmiechem i zniknęła w sypialni zaraz potem.

Wesołe, gorączkowe zamieszanie elektryzowało powietrze. Wyczekiwanie dało się wyczuć na końcu języka i rozpoznać po stających dęba włoskach. Mazzi wpadła do pracowni, zgarniając najpotrzebniejsze gamble i równie szybko wyleciała z powrotem do mieszkania, po drodze zgarniając dzbanek kompotu, bo znając życie gdy skończą przyda się bardziej niż bardzo i to każdemu z kwartetu.

- Dobrze… od czego by… - zaczęła, mrużąc oczy i wzięła oddech, wchodząc w rolę reżysera, a oczy coś jej uciekły do pozostałych kobiet.

- Ubierzesz nas? - Podeszła do nich, wciskając Karen obroże. Przy okazji szepnęła jej do ucha coś, co potem powtórzyła i Eve, zerkając wcale bez skrępowania na wracającego z łazienki Mayersa. Tłumaczyła im obu coś, gestykulując żywo i wachlując rzęsami.

- Linki, obroże… ciekawie się zaczyna… - zaśmiała się cicho Karen ale widać było, że tryska ekscytacją tak samo jak pozstała trójka. Przy okazji uniosła brwi jak usłyszała co ma jej reżyser do powiedzenia na ucho. Sama zaś zaczęła Lamii mocować tą obrożę gdy blondyna jeszcze sprawdzała coś z kamerami.

- Lamia, ustawiłam jedną tutaj na niskim stojaku a drugą tutaj na wysokim. - zameldowała Eve pokazując jak te dwie kamery ustawione z różnych stron koncentrowały się na materacu.

- Ogień krzyżowy. - uśmiechnął się Krótki zerkając na ustawienie kamer. Ta na niskim stojaku mogła łapać obraz z profilu, niewiele wyższym niż poziom podłogi. Ta druga była trochę po skosie i od tyłu niskiego łóżka za to była gdzieś na wysokości pasa stojących aktorów.

- Gdzie to postawić? - zapytał pokazując pękatą, sportową torbę w którejś coś grzechotało. Eve zaś zajęła miejsce przy Karen która teraz jej zakładała obrożę i miała okazję wysłuchać co jej Lamia szepnęła do ucha.

- Oooo! Ja jestem za! - oczka blondynki rozpaliły się na znak pełnej aprobaty dla pomysłu Lami który widocznie uznała za tak genialny jak tego oczekiwała. - Ale jakbyś potem miała ochotę się zamienić to też nie będę stawiać oporu. - dorzuciła szybko swoją sugestię.

- A ty kiedyś stawiasz im jakiś opór? - zaciekawiła się Karen kończąc zapinać obrożę na szyi blondynki.

- Lamii i Steve’owi? No coś ty! Zawsze się zgadzam na wszystko co sobie życzą! - Eve prychnęła na poły z oburzeniem na poły rozbawieniem, że miałaby wspomnianej dwójce czegoś odmówić co znów rozbawiło większość towarzystwa.

- Opór? - Mazzi zrobiła zdziwoną minę i prawie wyszło jej naturalnie. Cmoknęła blondynkę w skroń, a potem zwróciła się do czarnuli - Nie wiedziałam, że masz ciągoty do fizyki. Rezystancja… tak. Lubisz gdy ktoś ci recytuje do ucha prawo Ohma? - powachlowała rzęsami, przechodząc na niski pomruk- Natężenie prądu płynącego przez przewodnik jest wprost proporcjonalne do napięcia przyłożonego między jego końcami… przećwiczymy to w praktyce, już niedługo. Postaw przy łóżku, kochanie - odwróciła głowę do Mayersa, wskazując podłogę przy nogach mebla. - Kociaczku, odpalaj kamerki… i daj tą małą. Z telefonu. Też się przyda - dorzuciła pewnie.

Cała trójka popatrzyła na Lamię trochę dziwnie jak zaczęła cytować te prawa fizyki czy coś w ten deseń. Ale gdy wróciła tematem do tu i teraz oraz kamer znów twarze się pojaśniały gdy wróciła na znajomy teren. Steve postawił torbę przy materacu a blondyna podała Lamii smartfon a sama zaczęła uruchamiać pozostałe kamery. Przy Lamii została więc tylko Karen z ciekawością obserwując te przygotowania.

- I właściwie co teraz będzie? Od czego zaczynamy? - zapytała wciąż owinięta ręcznikiem w talii, podobnie zresztą jak Steve. Eve za to obsługiwała kamery ubrana jedynie w obrożę.

- Też możecie wyjść z inicjatywą, nie wszystko muszę pokazywać palcem, no nie? - Mazzi spojrzała na brunetkę dość ironicznie, drapiąc się niby przypadkowo po uchu - Myślałam, że to już ustalone, od czego zaczynamy… a potem się zobaczy - wzruszyła ramionami, broda wskazując torbę ze sprzętem - Coś na pewno wymyślimy, prawda? Dawno nikt mnie nie wiązał i nie przyduszał na finiszu. Biorą mnie za kalekę czy coś - przewróciła oczami. - Myślą że się rozsypię jak za mocno nacisną. Liczę, że ty jeszcze nie zdążyłaś nabrać podobnie bzdurnych odruchów - wyszczerzyła się zębato, ściągając usta w dziobek chwilę później.

- Już gotowe! - blondynka zjawiła się przy Lamii ale chyba to co ta właśnie powiedziała rozbawiło panią fotograf bo zachichotała cichutko przy ustawianiu ostatniej kamery. Karen też się za to uśmiechnęła. Pokiwała głową, przygryzła wargę, obrzuciła spojrzeniem dwie nagie sylwetki w obrożach i jeszcze raz pokiwała głową.

- Dobra to chyba wiem od czego zaczniemy. - uśmiechnęła się i przeszła na materac przyzywając do siebie gestem Mayersa. Ten z zaciekawioną miną podszedł do niej i stanął obok a Karen zaczęła wodzić palcem po jego piersi.

- Krótki czy mi się wydaje czy my mamy początek przepustki i piątkowy wieczór w pełni? - zapytała strzelec wolno zjeżdząjąc palcem z jego piersi na dół brzucha.

- No tak, na to wychodzi. - półnagi mężczyzna skinął głową próbując chyba odgadnąć o co krótkowłosej brunetce chodzi.

- To co powiesz na to by się zabawić z tymi dwiema dziwkami? - zaproponowała wracając palcem i spojrzeniem w górne rejony jego torsu i przenosząc spojrzenie na dwie naguski w samych obrożach.

- Ooo! To obie będziemy waszymi dziwkami?! Ale super! Lamia, słyszałaś?! - twarz Eve rozpromnieniła się i nawet nie dała ich wspólnemu chłopakowi dojść do słowa gdy z miejsca pomysł Karen jej się spodobał. Z ekscytacji złapała Lamię za rękę i trochę nią potrząsnęła jakby jakimś cudem stojąca tuż obok Mazzi mogła nie usłyszeć co się mówi dwa kroki dalej.

- Mnie pasuje takie coś. - Steve uśmiechnął się też dając się ponieść ekscytacji tymi wspólnymi zabawami jakie zaraz się miały zacząć.

- Dziękujemy, łaskawco - Mazzi zaśmiała się wesoło, spoglądając spode łba wpierw na niego, potem na Karen i uśmiech się jej poszerzył. O tak, podobna wersja pasowała jej aż za bardzo. Szybko pociągnęła blondynkę za rękę, osaczając Mayersa z dwóch stron. Odcięły mu drogę ucieczki albo ewentualnego sprzeciwu, choć ten raczej nie miał opcji się pojawił. Wdzięcząc się i ocierając o większe ciało, skierowały je prosto do ostatniej z ich czwórki, czekającej na łóżku.
- To co, żołnierzyku, dasz radę nam trzem? - wymruczała zaczepnie, wbijając mu paznokcie w pośladek, a drugiej czarnuli puściła rozbawione oczko - Myślisz, że starczy ci krzepy? Wiesz, jeszcze możesz się wycofać… ale wtedy będziesz… Eve, jak to się nazywa? - pochyliła się do blondi, całując ją krótko w usta.

- Chyba dezercja. - powiedziała Eve trochę niepewnie a trochę za bardzo już podjarana by się bawić w takie wyszukane zgadywanki. Ale zachichotała z tek ejscytacji gdy tak obie napierały na swoje ulubione męskie ciało a tu jeszcze była trzecia koleżanka i to całkiem fajna.

- Wam trzem? Słyszałem coś, że to wy nas dzisiaj obsługujecie. To się raptem 1:1 robi. - Steve odwzajemnił się łapiąc za nagie pośladki obu swoich dziewczyn i uśmiechnął się do jednej i drugiej. Chyba chciał się z nimi pocałować ale wtrąciła się Karen.

- No coś ty Krótki? Z dziwkami chcesz się całować? - zapytała ironicznie i przekierowała jego szczękę ku sobie. I Lamia razem z Eve mogły obserwować jak na wyciągnięcie ręki oboje zaczynają się całować. Blondyna przygryzła wargę i zerknęła na czekającą obok Lamię. Ale parka nie całowała się zbyt długo.

- To na początek panienki mała rozgrzewka. - strzelec chyba całkiem spodobała się ta zabawa bo wczuwała się całkiem nieźle. Obrzuciła spojrzeniem obie sylwetki jakby się nad czymś zastanawiała i w końcu się zdecydowała.

- Ciebie będę miała przez weekend… - rzekła wskazując na blondynę i zwraciła się do czarnulki. - Więc ty zacznij. - powiedziała i prawie od razu jedną ręką zsunęła z siebie ręcznik a drugą złapała Lamię za szyję zmuszając ją by przed nią uklękła. A zaraz potem wbiła jej twarz w swoje podbrzusze. Steve poszedł za jej przykładem i podobnie potraktował blondynę. Teraz para nagich komandosów stała przed dwoma klęczącymi naguskami które każda miała coś u nich do zaliczenia.

Mazzi zniżyła się na kolana, zaraz jej twarz utonęła w cieple i kobiecym zapachu. Wystawiła język, lecz zanim zrobiła tym organem cokolwiek więcej, wbiła w kobietę palce. Z zaskoczenia, bez wcześniejszego przygotowania terenu. Mało czule, mocno wręcz. Zakrzywiła je wewnątrz ciała, podnosząc spojrzenie do góry, ale nie było w nim niczego, co zwykle gościło tam kiedy znajdowała się w podobnej konstelacji z Eve czy Krótkim. Teraz zmrużyła krótko oczy, posyłając czarnulce nieme ostrzeżenie, aby w swoich odgrywaniach się nie zapominała. Trwało to chwilę bezruchu, a potem ręka wewnątrz partnerki zaczęła się poruszać. Głowa też wróciła na odpowiednią pozycję, zaczynajac zabawy wokół łechtaczki i mokrych od soków warg.

Pod względem zaskoczenia to Lamii udało się osiągnąć pełnię sukcesu. Stojąca przed nią w lekkim rozkroku kobieta widocznie nie spodziewała się tak gwałtownego pierwszego kontaktu. Jęknęła z zaskoczenia tym zbyt gwałtownym doznaniem i najpierw jej głowa odpadła gdzieś z w tył aby za chwilę wrócić na poprzednią pozycję i znów patrzeć z góry na klęczącą przed nią kobietę. Przez chwilę mierzyły się spojrzeniem ale gdy Lamia wróciła do tego czego chyba Karen bardziej się spodziewała jej wzrok zmiękł i zaczęła oddawać się przyjemności. W końcu sama uklękła tak, że zrównały się poziomem i zaczęła całować partnerkę w usta. A zaraz przy sobie miały twarz blondynki która obrabiała kapitańskie berło i zerkała trochę na nich czy skoro są tak blisko to już się ma z nimi podzielić czy jeszcze wolą pobawić się same.

Mieli mnóstwo czasu, wiedzieli wszyscy, że każdy dostanie swoją szansę i kolejkę, a jak mówiła Karen, jutro się podzielą, wypadało nadrobić integrację na zapas. Dlatego też Mazzi mrugnęła do blondyny zanim nie obróciła się frontem do brunetki i nie pchnęła jej na łózko, łapiąc ją za biodra i przysuwając je do siebie. Pochyliła głowę patrząc przez moment to na jej twarz, to na gorące wnętrze, tak zachęcająco otwarte. Przejechała po nim palcem, aby unieść go i powoli oblizać, nie puszczając kontaktu wzrokowego. Powtórzyła gest, częstując brunetką zarówno partnera jak i partnerkę. Zamruczała zaraz potem, opuszczając się i ponownie przywierając twarzą do zwieńczenia ud, pochłaniając je zarówno ustami jak i językiem. Tym razem inaczej, dokładniej i z większym uczuciem oraz dokładnością, szybko dorzucając do zabawy dłoń. Dwa palce zajęły poprzedni adres, a trzeci powoli napierał na tyle wejście, wpierw rozsmarowując po nim soki obficie wypływające po skórze aż na materac. Dla lepszego podparcia klęknęła, łokcie wbijając w materac, a przez to naturalnie wypięła się w kierunku swojej pary, dokładając nowy przyjemny element choćby widziany kątem oka.

Krótkowłosa czarnulka, pchnięta na materac upadła na niego znów chyba nieco zaskoczona. Ale gościnnie rozchyliła swoje uda przed Lamią gdy ta zaczęła się tam mościć. Jej manewry przywitała cichymi jękami gdy palce, usta i język podrażniały te najwrażliwsze miejsca jej ciała. Sama poszła na pełną współpracę unosząc swoje biodra ponad materac i opierając się tylko na łopatkach i czubkach stóp.

Ale i uroki wypiętej Lamii nie zostały niezauważone przez pozostałą dwójkę. Najpierw poczuła na sobie gorące i wilgotne usta blondynki jaka zaczęła od wycałowania jej pośladków. Ale stopniowo angażowała coraz więcej języka im bliżej była dwóch kluczowych punktów w pozycji kochanki. W końcu zaczęła głęboką, oralną penetrację przygotowując teren pod inwazję na jaką szykował się Mayers stojący tuż obok niej i obserwując wszystko z najwyższą satysfakcją.

Przez krótką chwilę saper przeszło przez mózgownicę pytanie co barczysty brunet teraz czuł i myślał, będąc sam na sam z trójką wijących się po materacu kociaków jakimi nie musiał się z nikim dzielić. Myśl owa szybko wyparowała, wyparta wspomnieniem tego co z kwadrans temu działo się w łazience. Zapowiedź powtórki odpowiadała wcześniejszej gwiazdce, a Mazzi już prawie trzymała w rękach swój prezent… tylko, cholera, miały mieć inny plan. Z westchnieniem zawodu podniosła się z kolan, wyciągając rękę do Karen. Drugą podniosła odrobinę blondynkę aby pocałować ją w podzięce za otrzymaną przyjemność oraz troskę.

- Chodźcie kochane… słyszałam że ktoś tu się przechwalał, że nam da… - zrobiła krótką przerwę - radę. Trzem… chodź Tygrysku, chodź! Zanim zapomnę że prócz Karen mamy tu jeszcze ciebie w zestawie.

- Ja mam przyjść do was? To was jest trzy a ja jeszcze mam za wami latać? - Steve uśmiechnął się z rozbawieniem drocząc się w tych zabawach. Karen dała się podnieść i podziękowała Lamii za tą zabawę całując ją w usta i dłonią sprawdzając jędrność jej piersi. A potem przesuwając ją w dół aż do złączenia jej ud. A i Eve skorzystała z okazji by znów się całować tak z jedną jak i drugą więc chwilowo wszystkie trzy były zajęte sobą gdy Steve stał tuż obok i patrzył na to wszystko z góry.

- No chodź Krótki, chodź. - Karen oderwała się od dziewczyn na tyle, że złapała swojego kolegę z pracy za rękę i przyciągnęła go do nich. Ten dał się złapać i pociągnąć więc teraz sterczący front jego bioder prezentował się przez twarzami całej trójki kochanek.

- To dziewczyny tak jak się umawiałyśmy czy najpierw się pobawimy? - Karen zerknęła wesoło na pozostałe dwie twarzyczki nie chcąc pewnie wyjść na egoistkę w tych wspólnych zabawach.

- Ja jestem do waszej pełnej dyspozycji! - Eve uniosła dwa palce do góry zawczasu zgłaszając swoją pełną chęć współpracy pod każdym kątem.

- Umawiałyście się na coś? - jedna z brwi Mayersa powędrowała do góry jakby wydał się jakiś babski spisek uknuty za jego plecami.

Odpowiedziały mu trzy niewinne minki klęczących kobiet, które jakoś naturalnie ustawiły się od jego frontu, popatrując to na jego twarz, to na sterczącego penisa bardzo blisko ich twarzy. Saper objęła obie towarzyszki, patrząc do góry oczami ufnego psiaka. Pocałowała krótko Karen, tak samo cmoknęła Eve.

- Nie przejmuj się… takie tam, babskie rozmowy - powachlowała rzęsami, mocniej ściskając dziewczyny - To co Karen… goście mają pierwszeństwo - jej ręka powędrowała na tył głowy czarnulki zapraszająco pochylając jej głowę w odpowiednią stronę - Dajmy i sobie trochę radości… nie wiem jak wy, ale to akurat mój ulubiony smak - uśmiechnęła się mrużąc lekko oczy i powolnym ruchem oblizała wargi, gdy pochylały się razem z Eve po obu stronach snajper.

- No to lecimy z tematem! - Karen nie trzeba było wcale za bardzo namawiać ani prosić. Dała się oflankować przez dwie koleżanki a następnie ujęła narzędzie władzy w dłoń i zabrała się do ustnej obróbki. Lamia miała widok w pierwszym rzędzie jak głowa strzelca wyborowego porusza się tuż przed nią w przód i w tył wydając charakterystyczne siorbiące odgłosy. A tuż za nią jest uśmiechnięta twarz blond fotograf z fascynacją obserwująca te zbożne dzieło. Ale pewnym momencie Eve złapała spojrzenie swojej dziewczyny i gestem dała jej znać, że wyszłoby z tego niezłe ujęcie z bliska. A Steve chwilowo był wyłączony z tematu gdy tak zanurzył dłoń w krótkich, czarnych włosach i pomagał koleżance z pracy utrzymać właściwy rytm.

Saper wcisnęła mu w wolną łapę srebrny prostokąt smartfona, uśmiechając się krzywo, rzucając “wiesz co robić”, a potem przekrzywiła głowę, podziwiając sąsiadkę przy pracy. Do umiejętności Eve się nie umywało, ale i tak było na co popatrzeć, przygryzając wargę. Po całym ciele saper rozchodziło się rosnące, gorące napięcie, kumulujące moc w podbrzuszu.

- Dobrze że jesteś taki duży - zamruczała niskim, ochrypłym z podniecenia głosem. Aby wspomóc czarnulę pogłaskała ją po karku i plecach, zjeżdżając w dół aż jej palce wróciły do podrażniania jej od środka. Druga ręka Mazzi ujęła delikatnie worek pod obrabianym sprzętem zaczynając ją delikatnie masować - Starczy dla każdej - mrugnęła do Eve zbliżającej pyszczek aby dołączyć do drugiej kobiety, podczas gdy ta trzecia zabrała się za ssanie kulek i lizanie ich opakowania, wciąż patrząc do góry gdzie oczy kochanka.

Druga ciemnowłosa przyjęła gmeranie w sobie, tam na dole, jakie uskuteczniała Lamia z pomrukiem jękliwego zadowolenia. Podobało jej się tak bardzo, że aż na chwilę przerwała obrabianie wspólnego faceta i namiętnie zaczęła całować się dawczynią tej przyjemności. Mazzi od razu wyczuła, że strzelec jest już “zrobiona” na całego. Ale zaraz wróciły do wspólnej zabawy. Podzieliły się robotą i sektorami działania tak, by każda miała coś z tej przyjemności. Krótki zaś wykorzystał tą przerwę operacyjną aby uruchomić kamerę smartofnu.

- To uśmiech do kamery i dwa słowa dla potomności. - wysapał z trudem ale jednak mniej więcej udało mu się zachować względnie swobodny ton. Patrząc do góry trójka dziewczyn trochę już nie bardzo widziała jego twarz bo drogę blokował im płaski prostokąt kamerującego smartfona. Ale i tak nikomu to nie przeszkadzało.

- Kocham tą robotę! - wysapała klęcząca blondynka odrywając się na chwilę od nasady męskości po to by złożyć to wesolutkie oświadczenie.

- Cholera musimy to powtórzyć jak najprędzej! - wysapała Karen patrząc w jedną stronę na jedną sąsiadkę, w drugą na drugą i w końcu podnosząc głowę do góry by dotrzeć do percepcji kamerzysty.

- Tylko dwa? - saper oderwała usta od zabawki, posyłając do kamerzysty poprzez kamerkę rozognione, pełne ognia pożądania spojrzenie, na krótki moment uśmiechając się niewinnie, co kontrastowało z sytuacją dookoła. - Pieprz nas… zerżnij… już… teraz - dorzuciła ochryple, jak prośbę, skubiąc krótko dolną wargę zębami, zanim nie wróciła do przerwanej zabawy.

- Ah tak? Dobra. - Steve chyba potraktował słowa Lamii jak wyzwanie bo zabrał się do rzeczy. Dłoń znów zawędrowała w ciemne włosy ale tym razem saper. I teraz ona mogła poczuć w sobie całą tą przyjemność obsługiwania go w pojedynkę. A jego dłoń znów nadawała tej zabawie ostry rytm. Tak jak niespodziewanie w nią wszedł tak i zostawił od razu wbijając się w twarz jej sąsiadki. Karen zdążyła tylko otworzyć usta i już Mayers trenował jednocześnie jej usta i gardło jakby chciał ją zadławić. Chwilę ta intensywna zabawa trwała gdy i Eve doczekała się podobnego losu. Co przyjęła z wesołym uśmiechem i zapraszająco otwartymi ustami. Teraz Lamia mogła obserwować z nieco innego profilu to samo co właśnie widziała tuż obok jak się Krótki zabawiał z twarzą Karen.

- Dobra to teraz my! - strzelec zawołała bojowo gdy Eve wciąż jeszcze śliniła się kleistą wydzieliną i trochę popchnęła a trochę podcięła kolegę i ten jęknął z zaskoczenia gdy upadł plecami na materac. Obie dziewczyny roześmiały się widząc upadek tego dotąd dominującego nad nimi kolosa ale chyba cała czwórka miała z tego podobną radochę.

- O tak, świetna robota oddział! Goliat padł, powtarzam Goliat padł - Mazzi też się zaśmiała, ocierajac usta przedramieniem i klepnęła obie dziewczyny w pośladki, całując wpierw brunetkę, a potem blondynkę - To co, najpierw ty prawo góra… a potem ty… lewo środek - wyprostowała się, drobiąc dwa kroczki na kolanach aby klęknąć Mayersowi przed nogami. - Ja biorę dół - dodała, chwytając owłosione kolana i rozchyliła je na boki. Szeroko, nawet bardzo.

- Odpręż się… kochamy cię - powiedziała nagle dziwnie miękko, a jej uśmiech zrobił się łagodny i ciepły, pocałowała też fragment uda i położyła na nim policzek czekając, aż reszta oddziału ją oflankuje - Spodoba ci się… a potem będziesz się mógł nam odwdzięczyć. Potraktuj to… jak trening - mrugnęła do niego, sunąc policzkiem aż do złączenia jego ud - Dla kadry oficerskiej… pasiastej…

- Pasiastej? - Karen ruszyła kocim ruchem do przodu skradając się jak prawdziwa kocica do myszy wystawiającej główkę z norki. Eve zachowała się podobnie tylko z drugiej strony leżącego mężczyzny.

- No tak, pasiastej. Bo tygryski są w paski. A Steve jest naszym Tygryskiem. - blondynka wyjaśniła nowej koleżance ale już więcej nie miały czasu na rozmowy bo trzeba było zająć się ową wystającą myszką. I obie się nią zajęły. Jedna górą a druga środkiem podczas gdy Lamia wzięła na siebie przyjemność i obowiązek zadbania o sam dół nagiego kapitana.

Ten zaś jakby stracił dar mowy i zaczął wydawać z siebie albo krótkie jęki albo krótkie przekleństwa które dały radę wyrwać się tej potrójnej przyjemności. Lamia zaś ściśnięta między dwa męskie uda i dwie pozostałe głowy buszujące tuż przy jej twarzy co chwila się ocierała o coś z tego zestawu.

Dźwięki Mayersa kojarzyły się jej z tym krótkim etapie “tuż po”, gdy zwykle wygadany oficer przestał być wygadany, a tym bardziej skory do wprowadzania jakichkolwiek zmian w aktualnym planie działania. Pozwolił im się sobą zająć, nie oponować. Korzystał z tego, co tak ochoczo mu prezentowały. Wyglądał na odpowiednio zrobionego, więc przyszedł czas na dalszą część planu.

- Karen… pomożesz mi z tym? - saper poprosiła brunetkę, odrywając usta od miętolonej i ssanej sakiewki, a gdy przekazała ją w odpowiednie ręce i usta, zeszła na dół, rozchylając mężczyźnie pośladki. U Góry Eve przejęła rolę dbania o samą górę układu, biorąc się za robotę od serca… a raczej od gardła. Mazzi w tym czasie przejechała powoli językiem od końca jąder w dół, kończąc drogę przy wyjściu do okopów zapewne nie używanym do tej pory w podobnych zabawach. Tam zaczęła badać teren ostrożnie, krążąc mokrym językiem dookoła, coraz bliżej i od czasu do czasu napierając na samo wejście samym czubkiem. Czekała, aż przy nagłym głośniejszym westchnieniu mężczyzny wbiła język prosto w jego ciało czując jak z początku mięśnie sztywnieją, lecz szybko pomogła im się odprężyć. Działało też to, co pozostałe dwie dziewczyny wyrabiały na każdym obszarze tego najbardziej newralgicznego fragmentu kochanka.

Lamia ze swojej pozycji nie widziała twarzy mężczyzny. Właściwie to obramowana z każdej ze stron nadmiarem różnorakich fragmentów trzech ciał to niewiele widziała. Za to słyszał jak gdzieś tam, z drugiego krańca materacu rozlega się westchnienie męskiej ulgi gdy wbiła się językiem w sam środek. Twarze dziewczyn miała o wiele bliżej swojej więc mogła na nie częściej zerkać i widzieć jak pracowicie dokładają swoją cegiełkę do tych mokrych zabaw.

Ale one też wydawały się zaskoczone gdy poczuły na sobie jej błądzące dłonie. Eve była jakoś nachylona bardziej przychylnie więc z trafieniem w jej otworek nie poszło tak trudno. Blondyna zamruczała z przyjemności gdy zorientowała się co zamierza a potem zo robi jej dziewczyna. Sponad tarmoszonego kawałka ciała Mayersa spojrzała czule i z wdzięcznością na twarz kochanki. Z Karen poszło trudniej bo była ciut dalej no i już trzecia akcja w tym samym momencie była sporym wyzwaniem dla koordynacji działań na tak odległych rejonach tych działań. Ale operator broni precyzyjnej chyba domyśliła się do czego zmierza dłoń Lamii bo ją złapała i nakierowała we właściwe miejsce. I też westchnęła z aprobatą gdy saperskie palce znalazły drogę do jej środka.

Ustawienie wcześniej kamery aby wszystko filmowała bez konieczności zawracania sobie głowy było genialnym pomysłem. Pieszcząc językiem tylny właz chłopaka, saper miała wrażenie, że zaraz sama padnie na serce. To co do niej dochodziło w postaci miksu dźwięków, smaków i zapachów, wykręcało zmysły na drugą stronę. Czuła gorąco bijące od trzech sąsiednich ciał, bardzo wyraźnie emanowały ciepłem i dotykiem tuż obok, a ona przestępowała z kolana na kolano, mocno zaciskając uda. Coraz mocniej z każdą mijającą sekundą a i tam miała świadomośc że klęczy w kałuży.

Po drgajacych mięśniach dało się poznać, że całej trójce się podoba, zarówno dziewczynom jak i ich oficerowi. Doszliby tak pewnie do szczęśliwego finału tego ostatniego, gdyby do bękarciej głowy nie wpadł nagle inny pomysł. Wyjęła dłoń z blondynki, przeciskajac ją aż znalazła się tuż przy obrabianych pośladkach. Mazzi splunęła na palce, rozsmarowujac na nich ślinę cienką warstwą i ostrożnie poczęła je wsuwać w penetrowane językiem wnętrze. Wpierw palec wskazujący, staw po stawie, razem z językiem, aż wbiła go po kostki dłoni. Wtedy wysunęła równie powoli, a gdy wracał, miał już drugiego towarzysza, a dziewczyna z dziwną, przewrotną satysfakcją posuwała swojego partnera tak jak on do tej pory posuwał ją. Nadawała pracy tempo podobne do tego nadawanego przez Eve na górze, co jakiś czas spluwając między pośladki aby niczego nie zatrzeć.

- Daj jedno - mruknęła do Karen, wykorzystujac zwolnione usta i przyssała się do lewego jądra, podczas gdy druga brunetka to samo robiła z prawym. Nad nimi blond czupryna łykała lancę, biorąc ją w gardło aż do samego końca.

Wszystko zrobiło się jakieś takie chaotyczne i rozmazane. Zewsząd docierały jęki, stekania, szelest materacu, gorąco sąsiednich ciał czy odgłosy natury. Tej nieskrępowanej społeczeństwem, opinią publiczną, prywatnej natury jaką można się cieszyć we własnym gronie. Ruch i jęki zdawały się przyśpieszać gdy cała czwórka przez skórę, własną i sąsiednią, czuła, że zbliża się moment kulminacyjny. Jak się częstotliwość jęków, skurczy przemieniła w jeden spazm zakończony tym jak dwie mocarne dłonie wylądowały na blond czuprynie dociskając ją mocno do siebie aż wydawało się, że Eve oczka wyjdą na wierzch. Mayers zawył z przeciągłej rozkoszy i ulgi gdy wreszcie nagromadzone fale przyjemności wydostały się na zewnątrz. I dopiero po tej pierwszej fali puścił blond głowę pozwalając jej się wydostać na wolność. Zostawiając po sobie mokry, tryskający gejzer by i koleżanki też mogły skosztować tej przyjemności u samego źródełka.

Dwa ciemnowłose pisklaki chętnie skorzystały, wymieniając się przez moment na samym czubku i po bokach, dokładając jeszcze te parę sekund do przyjemności targanego dreszczami bruneta. Palce w jego ciele zwolniły zabawę, dwa komplety ust spijały lepki efekt ich wspólnych wysiłków, wymieniając się nim również z blondynką metodą usta-usta, aby było sprawiedliwie. Dopiero gdy Mayers ochlapł i znieruchomiał całkowcie, saper delikatnie wyciągnęła z niego dłoń, na pożegnanie obrysowując opuszkiem palca otworek między pośladkami. Nauczona doświadczeniem, Lamia nie zaczęła bezpośredniej konwersacji, dając każdemu z imprezowiczów dojść do siebie, złapać oddech. Podniosła się z kolan i przeszła pod stolik aby zgarnąć dzbanek kompotu oraz szklanki. Rozlała każdemu i zaniosła na łóżko, wręczając dziewczynom po jednej, jedną zatrzymując sobie, a jedną podtykając Mayersowi aby się napił z dowozem pod dziób.

- To co kochaniutkie - zwróciła się przy tym do kobiet, uśmiechając się bardzo sympatycznie - Kiedy powtarzamy ten numer? Karen pomożesz zaraz z linką, dobrze? Ale… za chwilę - odetchnęła wesoło nachylając się nad brunetką i przejechała językiem po jej skroni, dodając lekko - Miałaś jeszcze lukier… chodźcie, dajmy mu dość do siebie pod okładem z foczek.

- Oohhh Lamia… - Eve nie bardzo miała siły na rozmowy więc gdy czarnulka przyniosła jej kubek picia tylko chętnie i wdzięcznie przyjęła ten kubek i objęła ją czule chwilę tak po prostu trzymając. - Jak ty coś wymyślisz to normalnie nóżki się same rozjeżdżają a kolanka miękną… - wysapała w końcu gdzieś do jej łopatek.

- Noo… - mruknął gdzieś tam z odmętów poduszek Mayers gdy coś tam jeszcze chyba jako tako kontaktował co się dzieje wokół niego. Ale poza upiciem z kubka chwilowo nie przejawiał większej aktywności.

- Linka tak? Dobra, niech będzie linka. - Karen podniosła się i poczłapała po wskazany dodatek do ich zabaw. Ale chyba a zorientowała się, że nie bardzo wie gdzie tego szukać.

- Zobacz w torbie. A właściwie po co nam linka? - Eve puściła wreszcie Lamię i usiadła z podwiniętymi nogami popijając ze swojego kubka i obserwując co się dzieje. Ponieważ Mayers chwilowo wydawał się wyłączony z akcji w najbliższym czasie to zostało jej obserwować swoje towarzyszyki.

- A kurde ale tu macie arsenał! - Karen która dorwała się do zapasów sportowej torby jaką kiedyś i wieki temu przy łóżku położył Steve nie mogła wyjść ze zdumienia na nagromadzone tam skarby. Wyjęła kilka gadżetów ale w końcu znalazła też i linkę.

- Żebyś widziała co Betty ma w swoim loszku. - zaśmiała się cicho blondyna niefrasobliwie machając dłonią gdy Karen wróciła do ich dwójki ze zwojem linki.

- A kto to jest Betty? - zapytała prezentując ten zwój ale przypomniała sobie co wcześniej mówiła Lamia więc teraz spojrzała na nią. - A ten numer to do cholery tak! Musimy go powtórzyć. I wiecie co? Jak to nadal aktualne to zgadzam się. Zamieszkam z wami. Dla takich numerów nie ma co się dłużej nad tym zastanawiać. - krótkowłosa musiała mieć iście szampański humor bo śmiała się wesoło mówiąc jednocześnie.

Słysząc to saper odchyliła kark do tyłu i zawyła głośno, radośnie obwieszczając szczęście psa którego nie umiała wyrazić słowami. Wpadła za to na kobietę, obejmując ją za szyję i śmiejąc się po wariacku.

- Będzie zajebiście, zobaczysz! Wszyscy zobaczycie! I to jest właśnie duch, do cholery! - wykrzyczała, tuląc Karen bo piersi i obejmując jeszcze mocniej. Potrzymała tak chwilę, aż opanowała emocje, wracając do szczerzenia się i przysiadła na łóżku - Dobrze, to dobrze. Zajebiście. Ogarniemy ci tu kąt… miejsca od cholery, no nie? A Betty… - tutaj saper westchnęła, kręcąc głową - to nie jest takie proste wytłumaczyć kim jest Betty. Poznasz ją w niedzielę na pewno, albo i w sobotę, bo będzie prośba do Eve… ale to potem- pokreciłą głową i parsknęła - To pielęgniarka, zajmowała się mną gdy była w śpiączce i potem… moja łaskawa pani. Ma w domu loch bdsm i… ech - znów westchnęła, tym razem czule - Musisz po prostu ją zobaczyć. Słowa tego nie opiszą, po prostu trzeba ją poznac.

Właściwie to obejmowały się, śmiały i krzyczały wszystkie trzy. Eve też zareagwała radosnym piskiem gdy niespodziewanie nie w następny weekend, nie po niedzielnej imprezie, nie jutro pod koniec wspólnego dnia z blondyną tylko dzisiaj, tu i teraz, bez zbędnych ceregieli Karen zgodziła się z nimi zamieszkać. Ten wybuch radości nieco wybudził ze śpiączki ich kochanka.

- Co się tak drzecie? - zapytał nawet podnoszą głowę i chyba próbując skoncentrować na nich swój wzrok.

- Karen będzie mieszkać z nami! Zgodziła się! - pochwaliła się rozradowana blondynka. I trochę się zdziwiła jak Steve zaczął przecząco kręcić głową.

- O nie… nie, nie, nie, nie może… - wymamrotał Steve powodując zmieszanie i zaskoczenie pozostałej trójki. Zwłaszcza Karen wydawała się najbardziej zdziwiona.

- A dlaczego nie? - zapytała marszcząc brwi i patrząc podejrzliwie na znów nieruchomego mężczyznę bo za bardzo przytomnie to w tej chwili nie wyglądał.

- Nie, nie teraz, ja nie mam formularza zakwaterowania… - wyjęczał półprzytomny kapitan.

- Czego nie masz? - fotograf spojrzała całkiem zdezorientowana na niego ale ten już zdążył trochę pochrapywać więc popatrzyła na pozostałą dwójkę mundurowych.

- A nie, to nie zwracaj uwagi. To u nas jak ktoś zmienia kwaterę to taki druczek trzeba wypełnić. - Karen machnęła ręką i uśmiechnęła się pogodnie widocznie bagatelizując te mamrotanie Krótkiego.

Saper zmarszczyła czoło, patrząc na zwłoki obok i skrzywiła się dość kwaśno oraz smutno jednocześnie.
- Ktoś tu naprawdę potrzebował się wyrwać na weekend - mruknęła bez żalu i wyrzutu. Ściszonym głosem, bez zbędnej ekspresji albo poruszania eteru ilością decybeli. Niby mogła jęczeć że dopiero zaczynali wieczór, pozostała trójka zostawała na nogach i wypadało bawić się dalej… ale zamiast tego znów się podniosła, przechodząc pod ścianę i z komody wyciągnęła gruby, puchaty koc, którym następnie nakryła mamrocząco-pochrapującego oficera.

- Właśnie… miałam się spytać - zwróciła się brunetki, siadajac obok blondynki i obejmując ją ramieniem w pasie - Gadałaś z tymi misiakami co będą o Jaimie?

- Tak. Powiedziałam im o którą chodzi. - Karen upiła łyk z kubka i wskazała dłonią na miejsca na swojej twarzy gdzie dwa dni temu lodziara miała rozcięcia, opuchlizny i siniaki więc akurat pod tym względem rzucała się w oczy wśród całej czwórki uratowanych zakładniczek. - Obiecali jej nie ruszać. - dodała cicho uśmiechając się do nich obu. A blondynka chętnie wtuliła się w swoją ulubioną czarnulkę całując ją przy okazji w obojczyk ale słuchając tego co mówi ich nowa współlokatorka.

- Dobra, dzięki że pamiętałaś. Jesteś super - saper posłała w powietrzu całusa, a potem wzięła snajper za rękę, ciągnąc do siebie, aby obie z Eve mogły się o nią oprzeć i wtulić we front - Przy okazji, jak jest chwila… weeeeeź coś o nich powiedz! - poprosiła nagle, robiąc minę małej dziewczynki widzącej wystawę z książkami za szklaną szybą - Od środy się zastanawiamy co oni za jedni. Chłopaków Tygryska znamy, ciebie też… oni to niewiadoma. Noooo… i nie wiemy czy się im spodoba niedzielna impreza - pokiwała smutno główką - Zawsze ciężej się wymyśla, gdy idzie działać w ciemno.

- Na pewno się spodoba. - zapewniła koleżanka pochrapującego cicho komandosa. Machnęła ręką jakby tego była całkowicie pewna. - Takie imprezy odchodzą właśnie w “Honolulu” i wszyscy sobie chwalą więc to pewniak. Ten niebieski basen wszyscy znają i lubią więc to idealna miejscówa na takie zabawy. Jak będzie alk to już wystarczy. Chłopaki pewnie sami by zdali radę rozkręcić imprezę. No a wszystko co ponad to to już tylko na plus. Co właściwie tam planujecie? - Karen przygarnęła swoje nowe koleżanki i objęła je matczynym gestem pozwalając by się oparły o jej tors. Sama powoli głaskała je po ramionach albo piersiach.

- No zaprosiłyśmy trochę koleżanek. Jak was byłby jakiś tuzin a wszystkie dziewczyny co obiecały by przyszły to by chyba mogło być po dwie dziewczyny na jednego bolta. Znaczy na ciebie też. No ale nawet jakby przyszła tylko połowa z nich to i tak chyba raczej nikt nie powinien zostać bez pary. - Eve poddała się tej przyjemnej atmosferze spełnienia i też rewanżowała się głaskając uda obu dziewczyn gdy tak wspomniała o jednej z atrakcji nadchodzącego wieczoru.

- No to już macie gwarantowany sukces. Basen, muza alk i pełno chętnych dziewczyn. Czego tu więcej boltom trzeba do zabawy? - snajperka uśmiechnęła się jakby ten detal przekonał ją ostatecznie, że przepis na udaną imprezę jaki sprzedawały jej dziewczyny jest bardzo dobry.

- Znaczy zgrai noname’ów? - Mazzi prychnęła, kręcąc głową - Nie wiem, nie lubię noname’ów.

- Noname’ów? - Karen powtórzyła trochę zdziwiona patrząc w dół na ciemnowłosą głowę. - Nie są noname. - zastanowiła się i popatrzyła zamyślonym wzrokiem gdzieś w dal przed siebie. Ruchy jej palców na pozostałych dwóch ciałach zrobiły się jeszcze wolniejsze i machinalne.

- No Martineza pewnie nie będzie. On jest u nas najkrócej to go najsłabiej znam. - zaczęła mówić zamyślonym tonem.

- Big Mike jest big. Nasz mięśniak. Spec od broni ciężkiej i saper. Lubi brać laski na pieska. Denis jest naszym łącznościowcem. Kręcą go egzotyczne laski. Indianki, Azjatki, Czarne. Jak jakaś taka tam będzie i się z nim będzie chciała zabawić będzie super. Italiaono lubi gangbangi. Znaczy jak razem z kolegami obrabiają jakąś laskę. Jest naszym informatykiem i trochę saperem. Ale bardziej informatykiem. Werden jest łącznościowcem. Lubi byle jak, byle gdzie, byle szybko i byle panna nie grymasiła. Tony zna się na zasadzkach. Zawsze jak mamy się wycofywać to zostawia claymore albo coś podobnego. Kręci go jak laska jest na górze, najlepiej jak próbuje go ujeżdżać. A Ricky lubi sobie robić pamiątkowe fotki z foczkami. Nie wiem co mam wam jeszcze powiedzieć. Wy mi coś powiedzcie co ma być albo kto to będzie mi łatwiej zgadnąć czy coś pasuje na imprezę czy nie. - Karen po kolei skrótowo omawiała kto tam jest w ich oddziale i jaki jest, co go może kręcić na takiej imprezie. Mówiła dość wolno gdy musiała przypomnieć sobie którzy to jej chłopaki z oddziału są i jak to ująć w paru słowach komuś kto spotkał ich raz i to po przykrym incydencie gdy wszyscy byli na czarno w czarnych kominiarkach.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline