Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2020, 15:30   #190
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 41 - Śniadanie na drogę

Czas: 2054.09.26; sb; przedpołudnie
Miejsce: Sioux Falls; mieszkanie Lamii i Eve
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, chłodno, pogodnie, sł.wiatr, mokro po deszczu


- No. Przestało padać. Wiać też. To chyba można się zbierać. - brunet w luźnych szortach, klapkach i hawajskiej koszuli z powodzeniem mógłby reklamować jakieś dawne, egzotyczne plaże. Albo te z Florydy czy Kalifornii. Luźny ubiór i poza kompletnie nie zdradzały wojskowej profesji. Tak samo jak jego subtelny, nieco nostalgiczny uśmiech. Chociaż wysportowana sylwetka i groźny tatuaż błyskawicy wystający spod krótkiego rękawa koszuli nadawały mu drapieżnej nutki.





- No do Mason to ze 4 godziny drogi. Jeśli będzie bez przygód i takich tam. - siedząca przy niskim stoliku czarnula odezwała się tonem sugerującym, że ma tą trasę obcykaną. Ona też siedziała na luzie, z podwiniętymi na sofie zgrabnymi nogami, szortach i czarnym podkoszulku. W świetle poranka można było spokojnie rzucić okiem na jej tatuaż zawiniętego smoka na ramieniu.

- No ale ja myślę, że moglibyście zajechać do Spirit Lake. To po drodze. A Lamia ma tam sprawę do załatwienia. - krótkowłosa blondynka też siedziała na sofie kończąc jeść śniadanie. Właściwie cała czwórka skończyła je jeść. Gdy po kolei wstawali z godzinę temu było aż nadto czasu by się zabrać za śniadanie i je zjeść. Właściwie to z godzinę temu wstała Lamia.

Tym razem miała sen bez snów. Po prostu zasnęła a potem się obudziła. Ale zdrowy sen po przyjemnie spędzonym wieczorze był jak balsam dla ciała i duszy. Ale co dziwne obudziła się sama, bez żadnego towarzysza czy towarzyszki. Co ostatnio stało się prawie normą. Tym razem niskie łóżko Eve było puste. Steve’a ani dziewczyn nie było w sypialni. Za to było już widno ale ponuro. O szyby tłukł deszcz gnany silnym wiatrem tak jakby chciał się przebić przez te szyby.

Resztę towarzystwa zastała rozsypanych po głównej części mieszkania. W łazience albo w aneksie kuchennym. - Dzień dobry. Słyszałam ploty, że jak mi pomożesz ze śniadaniem to ja mam ci pomóc z kąpielą przed podróżą. - uśmiechnęła się na przywitanie Karen która była w trakcie krojenia i odgrzewania tego co zostało z wczoraj na dzisiejsze śniadanie. A całkiem sporo tego zostało więc głód im nie groził.

- No i coś podobno jest dla was na drogę. Ale Eve nie bardzo wiedziała co a nie chcę wam mieszać. - przyznała operatorka karabinów wyborowych wskazując nożem usmarowanym masłem na lodówkę i szafki gdzie była część wczorajszych zakupów.

- Dzień dobry Lamia. Kiepska pogoda na podróż. Może później się rozpogodzi. - odezwał się wycierający się ręcznikiem Steve który właśnie skończył swoje poranne ablucje z pomocą swojej blond pomocniczki.

- Czeeśśćć Lamia! No w taką pogodę to lepiej zostać w domu. Ale wiecie, że jak chcecie to możecie zostać ile chcecie i my z Karen bardzo byśmy się ucieszyły? - mokra fotograf też wycierała się ręcznikiem witając się radośnie ze swoją dziewczyną.

Ale przez tą godzinę śniadanie zostało przygotowane i zjedzone a na zewnątrz akurat deszcz przestał padać, wiatr zelżał i zaczynało się przejaśniać. No i Steve tak podszedł i nawet otworzył okno aby wyjrzeć na świat i sprawdzić jak to wygląda.

- No Lamia ja nie wiem jak tam z tą twoją kumpelą. Możemy jeszcze poczekać z godzinę czy dwie. Ale jak mamy coś załatwić w Mason i jeszcze w Spirit Lake no to dłużej nie bardzo jest sens czekać. No chyba, że nie jedziemy. - Steve odwrócił się od okna i popatrzył na swoją dziewczynę czarnowłosą dziewczynę zostawiając jej decyzję co do tego wyjazdu. Ale w dyskusję wtrąciła się mała, puchata kulka biegająca tyleż pokracznie co pociesznie jeszcze bez tej przysłowiowej kociej gracji. Dziewczyny wzięły go na ręce i kolana ale potem puściły luzem. I teraz kociak dotarł do krawędzi sofy i chyba chciał złapać albo bawić się z Krótkim bo machał do niego łapką. Ale trochę się przeliczył, za mocno wychylił i poleciał w przepaść skraju sofy. Nawet stojący tuż obok dowódca komandosów nie zdążył go złapać. Dziewczyny sapnęły i pisneły cicho gdy kocia kulka zniknęła im z pola widzenia.

- Nic mu nie jest. - uspokoił je Steve podnosząc kociaka i stawiając z powrotem przy nogach Karen. Ale dziewczyny musiały się przekonać osobiście biorąc puchatą kulkę na ręce, głaskając i zapewniając, że jest najsłodszy, najpiękniejszy i w ogóle.

- On serio mi robi konkurencję z tym byciem alfą... - mruknął cicho Krótki uśmiechając się jednak pod nosem.

- Ej! To może tak go nazwijmy? Alfa. Co myślicie? - oczka Eve rozbłysły pomysłem gdy sprawdzała jak reszta domowników zapatruje się na takie imię dla sierściucha.

- A to w ogóle jest on? Ktoś z was się na tym zna? - zapytała Karen bo wczoraj nikt tego nie sprawdzał zwłaszcza, że kociak po wysuszeniu poszedł spać a reszta jego opiekunów zajęła się własnymi sprawami i sobą nawzajem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline