Czas misji 01:35:12
Czas lokalny 16:57:17
magazyn-schron blisko biur zarządu
JJ chciał załatwić przenośny generator, by umożliwić otwarcie drzwi magazyno-schronu, celem uratowania znajdujących się wewnątrz kolonistów. Podjął już nawet pierwsze kroki w tym celu drogą radiową, a po uzyskaniu informacji na linii Winters-Agnes, miał nawet namiary na potrzebne do tego urządzenie.
Porucznik Hawkes odmówił jednak chwilowo podejmowania się tego zadania.
Wkrótce zaś zjawił się porucznik Welliver, i zaczęły się… przepychanki słowne między dowódcami obu plutonów, stroszenie piórek, i tym podobne, niepotrzebne nikomu w tej chwili pierdoły.
Porucznik Hawkes zdecydował nagle, że jednak będą “ganiać za akumulatorem”, z pomocą ludzi z Alpha, co znowu nie spodobało się chyba Welliverowi. I zrozum tu kurwa, oficerów.
Wszystkie plany poszły jednak nagle w pizdu, gdy… w kolonii ponownie wróciło zasilanie. Tak po prostu, nagle znowu wszędzie pojawił się prąd, wszystko ruszyło, i miało moc, wszystko było jak wcześniej. Skołowani ludzie spojrzeli po sobie, nie bardzo rozumiejąc co się tu działo.
-
Zbierać dupy! Jest zasilanie, jest więc co robić! - Fuknął na wszystkich sierżant Reynolds, a po wymianie spojrzeń z Hawkesem, i kiwnięciu głową porucznika, dodał -
Otwiermy te pieprzone drzwi! Tylko kurwa pamiętać o tym co powiedział porucznik, to mogą nie być koloniści, a pieprzone Xeno. Zamiast więc wyciągać kwiatki i kondomy, broń w odpowiednim kierunku! Podkową wokół wrót, w dwóch szeregach, pierwszy klęczy! I żeby mi kurwa żaden nie wstawał, jak mu kumpel nad głową strzela! Zrozumiano?!
Zrozumieli. I szybko wykonali polecenia sierżanta, spychając niejako pluton Alpha do drugorzędnej roli na obecną chwilę.
-
JJ łamasie, jak dasz radę, to otwieraj! - Reynolds zwrócił się do Technika.
Oczywiście, że JJ dał radę. Może i był faktycznie częściowo “łamasem”, ale nadal jeszcze kurde łamasem-Marine! Shakował panel masywnych wrót, i te po chwili zaczęły się otwierać ze zgrzytem…
W środku były naprawdę Xenomorfy.
Oddział Bravo - przy małej pomocy Alpha - rozpieprzył wszelkie bestie wypadające z magazynu zmasowanym ogniem karabinów, miotaczy i granatników. Gdy ustała w końcu ta ogłuszająca kanonada, gdy przerzedził się dym, a na podłogach zalegały podziurawione, spalone, a nawet i porozrywane na kawałki truchła siedmiu Xenomorfów, w ruch poszły Motion Trackery.
Magazyn był czysty. A przynajmniej na taki wyglądał, pod względem jakiegokolwiek w nim ruchu. Tym razem porucznik Welliver wymienił spojrzenie z Hawkesem, i bez już żadnych pieprzonych utarczek, całkiem profesjonalnie, oba plutony wkroczyły do środka, przeczesując i zabezpieczając teren.
Znaleziono ciała kolonistów. Zmasakrowane, z urwanymi kończynami, gnijące. Mężczyźni, kobiety… dzieci. Siedem trupów miało dziury w klatkach piersiowych. Odkryto również prowizoryczne obozowisko ludzi, którzy tu chyba jakiś czas mieszkali, ukrywając się przed nieuniknionym losem. Koce, suchy prowiant, woda, i tym podobne, brane prosto z miejsca, w jakim przebywali.
Znaleziono również kanały wentylacyjne z wyrwanymi kratami, kanały na tyle duże wewnątrz, że mógł się w nich zmieścić bez problemu typowy Marines ze swoim sprzętem, a więc i… rozwalenie Xeno wpłynęło pozytywnie na morale Bravo. Znalezienie ciał tutejszych nieszczęśników, a w szczególności dzieci, już nie.
-
Gdzie moja mama?! Co żeście jej zrobili?! - Zaczęła się nagle wydzierać nastolatka, którą znaleziono wcześniej w kolonii. Odzyskała przytomność po “uciszającym” ciosie, i była bardzo, bardzo niezadowolona…
-
Uspokój się do cholery! - Warknął na nią Salas, łapiąc od tyłu wierzgającą dziewczynę w uścisk obiema łapami. Oczywiście, nie omieszkał, niby przypadkiem w tej szamotaninie, złapać ją za cycka, perfidnie szczerząc zęby pod nosem. Najbliżej tego wszystkiego był zaś Sing...
korytarze niedaleko Security
Evanson wygarnął z M56 do Xenomorfów powiększających dziurę we wrotach korytarza i rozległy się znajome, i dziwaczne(i wielce miłe dla ucha), skrzeko-piski jednego z nich, gdy został podziurawiony pociskami, znikając gdzieś po drugiej stronie niszczonej bariery… pozostałe Xeno jednak się w końcu przebiły.
Granatnik Deluci przywitał więc je miłą eksplozją, trzy sukinkoty zostały jednak jedynie poranione, a po chwili i poleciał granat rzucony przez da Silvę, jednak... liczba wrogów pozostała bez zmian!! Trzy bestie, poranione i ociekające kwaso-juchą rzuciły się na trójkę ludzi. Ponownie więc przemówił Smart Gun Arca, tuż tuż przed mężczyzną zakańczając w końcu żywot kolejnego Xeno.
Pozostałe dwa, dopadły jednak Marines. Marines stojących murem w korytarzu, mających za sobą Veronicę, odgradzając ją własnym ciałem od atakujących potworów. Deluca nie mógł już użyć granatnika, odległość została zmniejszona do minimalnej… Xenomorf zaatakował go z furią, tnąc pazurami obu łap, kłapiąc szczęką, zadając cios ogonem… Marine dostał pazurami po barku i ogonem w biodro. Przetrzymał truciznę drugiego ciosu, nie padł sparaliżowany.
Arc zasłaniał się - podobnie jak jego kumpel - własną bronią przed atakami Xeno w już bezpośredniej walce. Został ugryziony w rękę.
Deluca wypuścił z dłoni “Betty”, a granatnik zawisł na uprzęży. Marine chwycił za wypożyczoną Berettę od Evansona, po czym wypuścił z niej serię w swojego przeciwnika… nie trafiając. W tym czasie Arc ponownie zrobił użytek z M56 i… broń się zacięła!! Czyżby wcześniejsze razy Xeno, trafiające i Smart Gun go uszkodziły? Jednak nie, M56 po chwili ponownie przemówił serią, jednak niecelnie. Pech, kurwa, pech i tyle.
Deluca zarobił kolejny raz pazurami po ręce, do tego i ogonem po torsie. Powoli zalewał się krwią z coraz liczniejszych ran, wciąż jednak stał i walczył, twardy sukinkot.
Xenomorf wbił pazury Evansonowi w rękę, po czym i w tułów, przyciągając go do siebie, baaardzo blisko ociekającej czymś, wrednej mordy, po czym wśród syku z dużej szczęki wystrzeliła mniejsza, mająca zamiar zrobić dziurę w twarzy Arca, ten jednak zręcznie uchylił głowę.
Thant Deluca ponownie wypuścił serię z Beretty, kule jednak nie zrobiły żadnego wrażenia na walczącym z nim Xenomorfie… a operator Smart Gun zrobił krok w tył, uwalniając się od osaczającej go bestii, po czym wywalił serię prosto w mordę Xeno, efektem czego, cała głowa eksplodowała. Trysnęła kwaso-jucha, na szczęście nikogo jednak nie raniąc. Evanson szybko wystrzelił ponownie, tym razem do naprzykrzającego się grenadierowi delikwenta, i mimo, że podziurawił ścierwo niczym sito, te wciąż walczyło niczym oszalałe.
Biorąca udział we wszystkim Veronica, stojąca za obu Marines z pistoletem w drżącej dłoni, nie bardzo wiedziała co robić. Wszyscy szamotali się na całego, wyprowadzali ataki, parowali, kontrowali, i wśród tej całej zawieruchy nie było miejsca na żaden strzał z jej strony, a co dopiero na jakieś taktyczne zmiany pozycji…
Ostatni Xenomorf wyprowadził atak ogonem zakończonym ostrą, sztyletopodobną końcówką, trafiając Delucę w tors.
Ogon przebił pancerz, a mężczyzna został ugodzony śmiertelnie, padając na plecy, z wciąż wbitym ogonem bestii w swym ciele. Arc wrzasnął wściekle, po czym ponownie zrobił użytek z M56. Wśród huku serii ostatni Xeno padł tuż obok swojej wcześniejszej ofiary.
W korytarzu zapanowała cisza, przerywana jedynie skwierczeniem kwaso-juchy, topiącej w paru miejscach podłogę.
Centrum Dowodzenia
Gdy tylko wróciło zasilanie, Agnes momentalnie zaczęła sprawdzać masę rzeczy na kilku komputerach, ignorując Winters i jej pieprzenie. Androidka najpierw ustaliła pozycję pani dyrektor w kolonii, i gdy wiedziała już, gdzie ta jest, przeniosła się szybko na następny ekran tuż obok, by dojść do przyczyn awarii zasilania w kolonii.
[MEDIA]
[/MEDIA]
Po chwili okazało się, że uzyskiwana moc z reaktora "po drodze" do reszty całego kompleksu, była tracona w jednej z Elektromagnetycznych Przetwornic Wtórnych… tam system meldował ubytki mocy i częściową awarię maszynerii. Być może za chwilę, za kilka minut, godzinę, znów się coś spierniczy i kolonia ponownie nie będzie miała prądu. Czy wszystko znowu ruszy samo? Raczej wątpliwa sprawa.
***
Komentarze "za chwilę"