Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2020, 17:25   #363
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Późny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

By wydobyć odpowiednie rejestry, lutnicy, lub książęcy inżynierowie wyginają metal, drewno, naciągają skóry, nikt jednak, nawet elfi mistrzowie nie dorównali doskonałością swych tworów naturalnemu aparatowi głosowemu zaklętemu w młodych, szczególnie dziewczęcych gardłach. Zdarza się, że i chłopcy swój głos nad inne przyjemności ceniąc sami się okaleczają, by ten przypominał kobiecy sopran.

Wypchnięte z płuc Olivii powietrze w gardle na strunach formowane, wraz z ustami otwartymi szeroko wydobyło dźwięk tak wysoki, że ledwie na granicy bólu wibrujący. Przez chwilę wpadła w zdumiewające vibrato, zagłuszające wszystko, chrobot płyt ciężkich, dudnienie stóp nieumarłych, by równie nagle pisk urwać, jak cięty brzytwą krasnalskiego balwierza.

Szorstcy mężowie mogliby pomyśleć, że wariatka do cna rozum traci ze strachu, że pijacka reprymenda i mierzony kuksaniec tyle jej rozumu wróci ile mieć powinna, lecz oczy ich ślepe, uszy głuche, nosy na zapach gorzałki wyczulone jeno, nie mogły dostrzec gorzkiego do bólu ametystu Shyish wypływającego na podobieństwo górskiego strumienia z wpółotwartej płyty. Otwartej, choć chwilę jeszcze temu, gotowi się byli zabijać o słuszność owej decyzji. Choć martwy Valdemar do tego nakłaniał.

Wiedźmi wzrok tyle jest narzędziem co może być przekleństwem dla niewinnych jeszcze umysłów, a taki miała młoda adeptka. Lód strachu zakwitł w sercu, rozrastając się na całe ciało. Zatruty nóż fałszywego sigmaryty wypadł jej z rąk wprost na bezgłowe ciało, o które cofając się dziewczyna zahaczyła spętanymi ze strachu nogami i upadła na pupę. Dalej w tej pozycji odpełzła pod ścianę wieży, gdzie pozostawiła świecącą miotłę. Ledwo wspięła się na kolana podpierając berłem porządku, wyczuła obecność. Bytu, ducha, nie potrafiła powiedzieć, ale gdyby kazano jej policzyć ile osób znajduje się na szczycie wieży niezmiennie byłoby to jedną więcej niż dostrzegali pozostali. Ledwo przełamując zdrętwienie członków i mięśni żuchwy, przywoływała twory magiczne, a w pajęczynie formowanej magii Shyish wyrywał się ku płynącemu z sarkofagu strumieniowi jak dziecię do matki.
 
Nanatar jest offline