Wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla
Kiedy ciężka kamienna płyta, nieskazitelnie czysta i wolna od choćby jednej drobinki kurzu, przesunęła się z przeraźliwym zgrzytem po szczycie sarkofagu, ze szczeliny powstałej pomiędzy jej spodem, a krawędzią grobowca buchnęła znienacka fala stęchłego powietrza, starego i pełnego zapachów zrodzonych w głębi prastarego miejsca pochówku.
Lecz to nie ów naznaczony nutą rozkładu odór przejął Olivię instynktownym lękiem, tylko mleczne rzadkie opary, które uniosły się ponad sarkofag umykając z wnętrza grobowca.
Wstęgi widmowych oparów oraz nie dające się racjonalnie wytłumaczyć wrażenie tego, że na szczycie wieży nagle znalazł się ktoś jeszcze. Trzynasty z dwunastu obecnych w pomieszczeniu.
- Pani… - Olivia podniosła się z klęczek wyciągając rękę w kierunku ściskającej skronie czarodziejki. Katerina najpewniej jej nie usłyszała, zapatrzona w pustą przestrzeń ponad sarkofagiem. Widząc, że Leto spogląda w to samo miejsce, panna Hochberg zebrała myśli i zagryzła do krwi usta próbując zrozumieć, co takiego oboje widzieli.
I wtedy zobaczyła sama. W pierwszej chwili sądziła, że to przeklęta zasługa jej wiedźmiego zmysłu, ale zduszone pomruki pozostałych najmitów i mieczników Leto uświadomiły jej, że ledwie rozpoznawalne zarysy eterycznej postaci ukazały się również oczom jej druhów.
Człowiecze kształty unosiły się w powietrzu nad sarkofagiem, budząc swym widokiem trwogę i zgrozę większości intruzów.