Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2020, 21:13   #86
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Krasnolud był lekko zmęczony i wielce rozczarowany… ostatnio to był chyba jego nawyk. Rozczarowała go ich przewodniczka, bo jak się okazało on mógłby spokojnie pełnić jej rolę i zapewne lepiej od niej samej. Rozczarował go też rycerz, który okazał się bardziej giermkiem niźli doświadczonym wojem na którego wyglądał. Dlatego postanowił mu powiedzieć coś do słuchu, co być może postawi go do pionu. Może.
Podszedł więc do Villema i rzekł podpierając dłońmi boki.
- Goblin w koronie miał rację. Głupio się waść zachowałeś. Jak podrostek. Jeszcze bym zrozumiał, gdybyśmy tam byli we dwóch i odciągali uwagę, ale TY… nieopatrznym obrażaniem przywódcy naraziłeś życie damy, którą masz pod opieką. Ona nie nosi zbroi. Jej ciału strzały goblińskie poważną szkodę mogły poczynić. Niemniej ty nie dbając o jej bezpieczeństwo burdę wywołałeś. Po kimś kto nosi rycerskie ostrogi spodziewałem się lepszej oceny sytuacji i umiejętności dyplomatycznych.
- Nim zaczniecie swą dyskusję mości panowie, - Carys wtrąciła się do rozmowy. - Czy masz coś co pomogłoby panu Adlerbergowi do formy wrócić?- Zapytała z wyraźną troską w głosie.
- Och… eee…- krasnolud wyraźnie stropił się słysząc te słowa.-Mam zioła na gorączkę i osłabienie wywołane chorobami od zakażonych ran, mogę też wymodlić dla niego nieco wzmocnienia sił, ale jedynie tak mogę pomóc.
- Za jakąkolwiek pomoc wdzięczna będę- odparła już nieco pogodniejszym głosem czarodziejka.
- Nie ma za co. Taka jest robota sługi bożego. Wiernych umacniać, wątpiącym właściwe drogi wskazywać, a rannych i chorych… leczyć. Jeno moje siły są skromne. Więc za wiele nie oczekujcie. Ot, trochę pomóc mogę.- wyjaśnił uprzejmie Olgrim.
Rycerz słowami krasnoluda nie wydawał się specjalnie urażony. Nie dlatego jednak, że za nic je miał. Miał za wiele. Ale w obecnej sytuacji Villem miał na swojej głowie gorejącą w jego sercu i jątrzącą ciało ujmę na honorze, która z całym szacunkiem dla Olgrima, była dlań ważniejsza niż jego zażalenia. Zażalenia, na które zapewne odpowie. Ale nie teraz. Nie w tej chwili.
Dlatego też młody człowiek zwyczajnie nie zareagował na rzuconą poniekąd w twarz odezwę. Cały czas uparcie wpatrując się w rękojeść wbitego przed nim w ziemię miecza. Było bowiem w tej broni nie tylko narzędzie rycerskiego rzemiosło, ale i zaklęty w niej sens życia człowieka, który siebie i bogów mając za świadków, obiecał coś światu. Coś co w oczach prostaczków mogło iście uchodzić za śmieszność i durnotę, ale dla niego czyniło TĘ różnicę. Różnicę w myśl, której choćby świat się kończył, on nie zejdzie z drogi tego co słuszne.
Jeśli wyglądał więc rzeczywiście krasnoludowi na lada giermka, to z pewnością nie na takiego co lekko przyjął niedawne wydarzenia.
Gadanie do ściany nie było w naturze krasnoluda, więc ten zabrał się za łatanie rycerza, zarówno za pomocą ziół z uzdrowicielskich zapasów jak i z pomocą mocy niedawno uproszonych modlitw.

Rycerz w żadnej mierze nie utrudniał pracy Olgrimowi. Jakby hołdując zasadzie, że kapłan leczy, a rycerz walczy nie widział niczego nienaturalnego w zaistniałej sytuacji. Gdy zaś skrytej w wierze krasnoluda mocy stało się zadość, a magia otoczyła rycerza swoją kojącą mocą, odezwał się doń w końcu.
- Dziękuję ci Olgrimie. Do twoich słów wrócę, jeśli pozwolisz, gdy będę do tego gotów.
Pochylił bardzo nieznacznie głowę w geście wdzięczności i wstał czując się nieco lepiej. Nawet uśmiechnął się przy tym do czarodziejki.
- Wybacz - powiedział - Nie wiem co to za niemoc i złe czary miały tam miejsce. Olgrimie, czy mógłbyś również Carys opatrzyć?
Widział nie pochodzący od rudych włosów szkarłat na jej plecach gdy uchodzili z zamku. I nie mógł pozwolić by przez zaniedbanie ponownie tym razem ona naraziła się na jakieś boleści.
- Jeśli panienka sobie tego życzy?- stwierdził krasnolud zerkając na czarodziejkę. Potem… zaczął poświęcać modlitwy na podleczenie rycerza. Z bólem serca, bo ich brak może się odbić czkawką później. Ale co innego mógł uczynić.
- Jeżeli to nie będzie problem - Carys odwróciła głowę tak by móc dojrzeć zranienie na swoich plecach. Do tej pory jakoś nie przeszkadzało jej to i nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest poważne. Kapłan od razu zabrał się za oczyszczanie rany i jej badanie, by ją opatrzyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline