Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2020, 23:14   #297
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
System Japrael, orbita Onderonu, krążownik Posłuszny
Na mostku oprócz wymaganej obsługi, przebywały w tym momencie jeszcze tylko dwie osoby. Jego kapitan oraz jej gość. Kapitan - solidnej postury zielonoskóra twilleczka, w pełnym pancerzu oraz ludzki mężczyzna olbrzymiego wzrostu, z mechaniczną prawą ręką.
Milczenie, w którym obserwowali przez iluminator Dxun przerwała kobieta.
- Podejdziemy na dwadzieścia siedem tysięcy metrów, potem zrzut. To będzie jakieś piętnaście minut, w których będziecie ślepi i głusi. Twoi chłopcy dadzą radę?
- Ta zbieranina to nie wojsko, nikt nie robił im wspólnych ćwiczeń… ale też osobno mogę spokojnie założyć, że nie przez takie gówno przechodzili.
- Mhm… wyrobisz się w czasie z szturmem? To w końcu Mandalorianie. Zero dał jasno do zrozumienia jaki masz deadline.
- Wiem. Damy radę. Osobiście urwę łeb temu nowiutkiemu Mandalore’owi za Schuriga - zacisnął swoją stalową pięść.
- Myślę, że możesz nie zdążyć - prychnęła. - On wrzucił na jeden z transportowców swój towar.
- Taa, widziałem… - mężczyzna potarł swoje wąsy niezbyt zadowolony. - No nic, czas na mnie.
- Powodzenia Tony.
- Dzięki Harden, ty też nie daj sobie za bardzo zlać dupy. Fajnie będzie się później napić razem - Sladek odwrócił się i zszedł z mostku do turbowindy, którą miał zjechać do hangaru, skąd rozpocznie się desant na powierzchnię Dxun.

Zonju V, Zoronhed, kosmoport
Granat odbił się od wysuszonej ziemi i i potoczył pomiędzy stłoczonych przy budynku administracji najemników Czerwonego Krayta. Jednak Zhar-kan zaatakował kiedy jeszcze granat znajdował się w powietrzu. Wykonał silne, ukośne cięcie znad głowy, dekapitując pierwszego z najemników w jego pobliżu, po czym nie tracąc na prędkości wykonał piruet i identycznym cięciem wykończył drugiego.
Ich martwe ciała upadły na ziemię mniej więcej w tym samym momencie, w którym zapalnik zainicjował wybuch rozrzucając pod schodami administracji kosmportu setki szrapneli, raniąc i kalecząc zgromadzonych tam żołdaków. Sol nie tracił czasu na oglądanie swojego dzieła, tylko niepostrzeżenie przebiegał na zachodnią stronę kosmoportu.
Nagły atak, którego źródła nikt zauważył, zdezorientował pozostałych najemników. Odwrócili swoje spojrzenia od statków, a ich łączność radiowa została zalana przez dziesiątki zagłuszających siebie nawzajem komunikatów i zapytań.
Zarówno Nilus, jego załoga i HK-50 nie zamierzali czekać na lepszą okazję. Emily przestawiła górne działa swojego frachtowca i jednym strzałem zniszczyła działo obrony kosmoportu, które było w tym momencie największym zagrożeniem. Rhutunk z resztą Mandalorian zbiegli z rampy statku i nakryli silnym ogniem zaporowym najemników spod budynku administracji. Od oddziałów z północy osłaniał ich stojący tam drugi z statków.
Zresztą i tamto zagrożenie zostało szybko zlikwidowane. Cztery pojedyncze bolty z karabinu blasterowego wystarczyły, by HK-50 mógł w względnym spokoju przenieść ogłuszonego bothana na frachtowiec.

Sol wybiegł prosto na dwóch najemników. Ich uwaga była przykuta na oddziale Rhutunka, ale dało to Arkanianinowi tylko kilka dodatkowych metrów, nim przenieśli swój cel na niego. Już pierwszy bolt go trafił i rozbił się na tarczy po Schurigu. Dwa kolejne również. Karabin z którego strzelał najemnik musiał mieć niezłego kopa, ponieważ za każdym Zhar-kan o mało co się nie przewrócił. Kolejne pociski nie trafiły z powodu uników Sola, ale ten wiedział, że nie może sobie na wiele pozwolić. Tarcza po Schurigu migotała niebezpiecznie.
Tylko, że wreszcie doszło do walki w zwarciu. Mandaloriański neofita uskoczył w bok, by jeden mieć bezpośrednio przed sobą tylko jednego z najemników i pchnął wibroostrzem w szparę pomiędzy pancerzem przeciwnika. Ten jednak wykazał się doświadczeniem i zasłonił się swoim karabinem. Ostrze wbiło się w broń, klinując się. Następnie żołdak przekręcił swój karabin wyrywając wibroostrze z rąk Sola. Jednocześnie drugi z nich odskoczył w bok i strzelił. Zhar-kan oberwał prosto w pierś. Tarcza przyjęła większość obrażeń, ale pancerz Sola nadtopił się w miejscu trafienia.
Ten jednak nie zamierzał stać w bezruchu. Podskoczył do najemnika, który stał bliżej, chwycił go za bark i po prostu wbił mu swoją metalową pięść w twarz, rozbijając czaszkę. Następnie zasłonił się jego ciałem przed drugim z przeciwników, podniósł je i rzucił w jego kierunku. Ten odsunął się w bok przed zwłokami, ale sekundę później był przy nim Zhar-kan, dzierżąc mandaloriański blaster. Strzał z przyłożenia rozerwał mu gardło. Drugi bolt prosto w czoło był już tylko okazaną łaską.

Eriadu, kosmoport, terminal cargo, hala B
Lordowie Sith wraz z swoją świtą w milczeniu mijali setek zwłok, pośród których leżały żywe jeszcze ofiary pokazu potęgi Ciemnej Strony Mocy. Całą halę wypełniał swąd spalenizny i jęki porażonych. Stanęli w końcu przed śluzą pomiędzy halami B i A. Tym razem nie byłą zamknięta, mechanizm nie chciał się uruchomić gdy w poprzek przejścia leżały ciała, wykrywane przez czujniki.
Oddział Sith przekroczył zwłoki i krótkim tunelem dotarł do wejścia do hali A. Zostali od razu zauważeni przez żołnierza będącego na zwiadzie, który poinformował formującą się ostatnią linię obrony kosmoportu Eriadu.
Ponad trzydziestu żołnierzy ochrony kosmportu, dwa stanowiska samopowtarzalnych, ciężkich karabinów blasterowych i… ciężki bojowy mech.
[media]https://i.pinimg.com/564x/39/79/1a/39791a1d4fb6cda7e7df2a76d9424b8c.jpg[/media]
Prawie cztery metry wysokości, co najmniej dwa cale pancerza, zapewne z potężnymi tarczami energetycznymi, siła ognia zdolna zestrzelić frachtowiec. Tylko, nadal nie był włączony. Ciągle zwisały z niego kable zasilające baterie, dwóch informatyków ciągle kalibrowało system na podłączonych osobistych terminalach. Najwidoczniej szybkie załatwienie przez Maeggora sprawy w hali B sprawiło, że obronie tutaj zabrakło potrzebnego czasu na uruchomienie sprzętu.

System Japrael, Dxun
Dziesiątki transportowców desantowych przebijało się przez atmosferę księżyca Onderonu. Przeciwlotnicze działa jonowe Mandalorian niewiele mogły tu wskórać - nawet trafienie bezpośrednie jedynie uszkodziło elektronikę, której na tego typu jednostkach nie było dużo. Kolejne konary drzew łamały się pod ciężarem lądujących, silniki wspomagające wypalały trawy. Co żyło i mogło uciekać - tak właśnie robiło. Naturalny instynkt kazał nawet najgroźniejszym drapieżcom tego księżyca uciekać z dala od okolic świątyni niegdysiejszego Sitha - Freedon Nadda.
Przebywająca w centrum dowodzenia Laurienn Hayes miała ekstrapolowany podgląd na to, gdzie wylądował ich przeciwnik, którego siły szacowano na ponad dwa tysiące najemników. Pomimo tego, że wszystkie ich satelity zostały zestrzelone przez Czerwonego Krayta, nie musieli jak na razie działać zupełnie na ślepo. Rozstawiony wokół bazy system czujników informował ich o ruchach najemników. W dodatku mieli nad nimi jedną znaczącą przewagę. Lana Derei była niegdyś zastępcą Tony’ego Sladka i doskonale znała jego styl dowodzenia, dzięki czemu mogła z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć ich ruchy.
Siły Sladka wylądowały w trzech czwartych na zachód od bazy Mandalorian, a reszta na wschód. Tony uwielbiał wiązać stosować w praktyce zasadę, że jednostka bojowa samym swoim istnieniem wywoływała zagrożenie. Dlatego zawsze pewna część jego sił wiązała siły przeciwnika po prostu stojąc w miejscu. Nie można było ich ignorować, bo wtedy ruszali do ataku na odsłoniętą flankę, a z drugiej strony sami nie atakowali, więc przeznaczone na odparcie ich wojska były bezużyteczne.
Drugim ruchem było frontalne uderzenie, wycofanie się i atak z obu flank małymi, ale elitarnymi siłami. Cios jak w ciepłym nożem w bok masła - zdarzyło mu się to wielokrotnie powtarzać gdy tłumaczył to Lanie. Zagranie proste, ale praktycznie zawsze skuteczne, bo mało który dowódca był w stanie zachować tyle zimnej krwi by się na to przygotować.
Teraz przyszła kolej Rycerz Jedi, by się z tym zmierzyć.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline