Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2020, 00:13   #428
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Tymczasem żak Przemysław był już za kotarą gdzie zobaczył ścisnę z cienia. Ciemność, której natura była bez wątpienia magiczna. Dłoń żaka zniknęła w niej całkowicie, choć była kilka centymetrów przed jego twarzą. Z dołu dochodziły krzyki i odgłosy walki.

Przemysław, czy też inkwizytorka chcąca za Przemysława uchodzić wypowiedziała niemal niesłyszalnie kilka słów modlitwy i otrzymała dar od Pana. Dar widzenia w tej nieprzeniknionej ciemności. Oto na schodach zobaczyła jednego z braci Zagórskich szarpiącego się z Tryplem, a gdzieś w głębi Jakub tłukł po twarzy Srokę. Jedynym prawdziwym przeciwnikiem były cienie, które pęłzły po ścianach muskając ciała wojowników. Nie robiły im jednak krzywdy, a jedynie potęgowały chaos.

Do inkwizytorki dotarło co się dzieje. Ciemność wzbudziła strach, a ludzie w strachu zaczęli walczyć ze sobą w ciasnym pomieszczeniu. Sami byli dla siebie zagrożeniem, a jedyna osoba która miała tego świadomość stała na szczycie schodów.

W ciemnościach Francisca mogła być w zasadzie kimkolwiek, ponieważ składała się jedynie z własnego głosu. Przynajmniej dla tych, którzy nie widzieli nic.
- Przestańcie - krzyknęła - Trypl, Zagórski, Jakub, Sroka. Przestańcie. Okładacie się nawzajem. Niech każdy wypowie swoje imię. Otaczają was cienie, ale żaden na razie nie robi wam krzywdy. Jesteście tu tylko we czterech.
- Gdzie jest mistrz Eberhard oraz brat Walter?

Pierwsze słowa zdawały się nie docierać do zebranych. Jednak po chwili przestali się szarpać i posłusznie wymieniali swoje imiona. Piotr Zagórski powiedział jeszcze:
- Inkwizytorzy szli przodem. Muszą być niżej.

- Dobrze - Francisca mówiła na tyle władczym głosem na ile było ją stać.
- Mogę was prowadzić, ale żaden wojownik nie da rady zmagać się z przeciwnikiem, którego nie widzi. Jeśli nie jesteście w stanie walczyć, pomóżcie siostrze Annie na górze.

Zagórski skinął głową wpatrując się w ścianę na prawo od twarzy Francisci. Najpewniej myślał, że patrzy na nią, ale bez światła był kompletnie ślepy.
- Wycofujemy się! - Krzyknął, a stojący tuż obok niego Sroka aż się skulił. Grupa wojowników była niczym dzieci, gdy zaczęła się wycofywać i mijać Franciscę.

U podstawy stopni leżała pochodnia. Nadal się tliła, chociaż otulona magią nie dawała kompletnie żadnego światła.

Zanurzona w ciemności powiedziała tylko głośno, gdy mężczyźni wyszli.
- Pomóżcie siostrze Annie i opatrzcie Jorga. Oszalał - po czym zeszła powoli schodami w dół obserwując uważnie otoczenie.

Francisca zagryzła wargi, a przez jej twarz przemknęła cała seria emocji na które mogła sobie pozwolić przebywając w ciemności. Na chwilę zastygła w bezruchu zastanawiając się czy schodzić niżej, czy jednak wrócić na powierzchnię. W końcu westchnęła głęboko i ruszyła cicho niczym cienie wgłąb katakumb.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline