Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2020, 07:42   #105
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Pieter Weiss spojrzał na Bastiana, gdy wypił miksturę podaną przez Gretę.
- Laura dobrze rozumie - powiedział. - Płaczka jest oddzieloną od ciała duszą Rebecki przekształconą w upiorzycę. Wiem, jak nieprawdopodobnie to brzmi, ale żeby wszystko dobrze się skończyło, potrzebujemy zwłok Rebecki błąkających się po okolicy.

Gdy Hildebrand wygłosił swoją przemowę, kapłan zmarszczył gniewnie brwi.
- Mylisz się, czarodzieju. Morr daje nam, kapłanom, moc odsyłania na wieczny odpoczynek nawet nieumarłych. Wy, magowie, czy łowcy wampirów, możecie sprawić, że ożywione zwłoki przestaną być niebezpieczne dla żywych, możecie je poćwiartować, spalić, wrzucić do morza, ale dusza takiego nieszczęśnika wciąż nie zazna spokoju. Wciąż będzie się błąkać. Dlatego my, kapłani, mamy odpowiedni narzędzia, by takie dusze odsyłać do naszego Pana. Wierzę, że dla duszy Rebecki również jest nadzieja. Znam odpowiedni rytuał. Potrzebuję dziesięciu minut, dotykając jej ciała, by odesłać jej umęczonego ducha przez Bramy Morra. - Weiss mówił z pewnością w głosie. - Ożywione zwłoki Rebecki nie muszą być w tym czasie... żywe, że tak powiem. Najważniejsze, żebym miał do nich dostęp. To znaczy, że możecie je zabić, jakkolwiek kuriozalnie to brzmi. Problemem przy odprawieniu rytuału może być dusza Rebecki, czyli płaczka. W czasie rytuału muszę złożyć zwłoki do ziemi i dotykać ich, póki nie skończę. Nic i nikt nie może przerwać tego procesu, inaczej dusza może zostać unicestwiona, a tego nie chcę. Chcę jej pomóc i zrobię to, dlatego proszę was o pomoc! Niczego więcej nie oczekuję! - wychrypiał, unosząc głos.

Nie wiedzieliście, na ile rzeczywiście w takiej sytuacji Weiss może pomóc swojej ukochanej, ale skoro postanowiliście się zaangażować, zebraliście się niebawem w drogę powrotną do wioski. Po śniadaniu, które zaserwowaliście kapłanowi i miksturze leczniczej, brat Pieter odzyskał siły oraz wigor. Jedynym dowodem, że działo się ostatnio z nim coś złego był naznaczony krwią opatrunek na jego lewej dłoni. Chociaż było wietrznie, słońce przebijało co jakiś czas przez płynące po nieboskłonie chmury, przez co pogoda nie była aż tak uciążliwa, jak w ostatnich dniach.

Po spokojnym marszu dotarliście do miejsca na drodze łączącej świątynię i Munkenhof, mając wrażenie, że znaleźlście się niedaleko miejsca, gdzie ostatnio spotkaliście płaczkę. Nagle do waszych uszu dobiegł złowieszczy szelest z prawej strony ścieżki. Przygotowaliście broń, oczekując najgorszego, gdy po chwili z zarośli wyskoczył na was pełen ogromnej radości mały piesek. Tosiek, nie mieliście wątpliwości. Ruszył energicznie w waszą stronę z wywieszonym językiem, po czym z dużej odległości wybił się z ziemi, wskakując kapłanowi prosto w ramiona. Krótki ogonek pieska merdał we wszystkie strony. Weiss był tak samo rozweselony, zupełnie jakby zobaczył dawnego przyjaciela.
- Tak, przyjacielu! Wiem, tęskniłeś za mną! - Kapłan przytulał i głaskał psiaka, który lizał go po twarzy.

Waszą uwagę zwróciła inna sytuacja. Od strony wsi dostrzegliście ruch i ujrzeliście idącą środkiem dróżki małą, niepozorną istotę o poczochranych włosach, niosącą w dłoni szmacianą lalkę. To była Klara. Dziewczynka w bardzo nieśmiały i strachliwy sposób zbliżała sie do was. Po lewej stronie od was, na odległość wyciągniętej ręki usiadł nagle na gałęzi kruk, symbol Morra. Ptak krakał przeraźliwie, patrząc wam prosto w oczy, jakby chciał was ostrzec. Mieliście wrażenie, jakby za chwilę miało wydarzyć się coś złego. Nagle dziewczynka zawołała pieska po imieniu.
- Tosiek!!! - krzyknęła do niego, ale nie z radością dziecka, a z trwogą i strachem w głosie. Peter Weiss postawił psiaka na ziemi, a ten, zwrócony w stronę dziecka zaczął warczeć.

Nagle dostrzegliście błysk czerwonych oczu spod konaru wielkiego drzewa po prawej stronie. Z nory wyłoniła się najpierw paskudna łapa o długich jak noże pazurach, a potem jej właścicielka. Klara krzyknęła i uciekła za najbliższe drzewo. To, co kiedyś musiało być żywą kobietą, teraz przypominało stwora z najgorszych koszmarów. Było chude, o ziemistej cerze, miało nienaturalnie długie ręce a za kurtyną posklejanych ze sobą, czarnych włosów kryły się czarne oczodoły z czerwonymi źrenicami. Ten wzrok sprawiał, że ciarki same przechodziły wzdłuż kręgosłupa. Rebecka, bo tym musiała być istota, wyskoczyła na dróżkę, między was a małą Klarę. Na szczęście opanowaliście strach i byliście gotowi do działania.

Stwór ani przez chwilę się nie wahał, ruszając w waszą stronę. Poruszał się szybko i zwinnie, dużo szybciej niż nieumarli, których kiedyś spotkaliście na swej drodze.
- Musicie ją pokonać! - krzyknął kapłan, cofając się. Jego blada twarz zdjęta była strachem.

 
Ayoze jest offline