11-05-2020, 15:47
|
#106 |
Administrator | Kto w tych teologicznych rozważaniach ma rację czy też jej nie ma, tego Manfred nie wiedział. I, prawdę mówiąc, niewiele go to obchodziło. Najważniejsze były słowa kapłana o możliwości 'zabicia' zwłok. Zabicie czegoś, co nie żyje, brzmiało nieco dziwnie, ale Manfred się już z paroma chodzącymi nieboszczykami spotkał. Przy odpowiednim działaniu wypełniająca ich plugawa energia znikała.
I to było najważniejsze.
Piesek Klary przyciągał (chyba) do siebie jakieś złe stwory, bo ledwo odnalazł się Tosiek, natychmiast pojawił się poszukiwany przez nich chodzący truposz, który - zgodnie z przewidywaniami - nie przejawiał pokojowych zamiarów.
Co prawda Laura planowała złapać "Rebeckę" na lasso, ale Manfred miał swoje plany, w których lasso nie występowało - przynajmniej na początku.
Zwiadowca był pewien, że garść ołowiu nie wystarczy, by wybić z głowy truposza wszystkie myśli o poruszaniu się, ale celny strzał mógł nieco spowolnić potworną niewiastę i ułatwić jej pokonanie.
Nim ktokolwiek stanął na linii strzału, Manfred uniósł garłacz i wypalił. |
| |