Zęby Zere'ela zazgrzytały, kiedy zacisnął szczękę jeszcze mocniej. Wiele silnej woli kosztowało nobrazianina, aby nie wystrzelić pocisku ki w stronę przerywającego rozmowę Vorbisa. Rewelacje, którymi podzielił się z nim szofer również nie przyprawiały o dobry nastrój.
- "Jak zawsze". I właśnie w tym problem, Serviusie. "Jak zawsze" - wycedził przez zęby gwardzista, pozornie ignorując policjanta. Był zbyt wyniosły, aby zareagować od razu na na słowa funkcjonariusza. Jeszcze ktoś mógłby odnieść mylne wrażenie, że zamierza przyjmować rozkazy od plebsu... - Twoje ruchy stały się zbyt przewidywalne i wróg to wykorzystał. Nie toleruję partactwa. Ale o tym porozmawiamy, kiedy wrócisz do rezydencji. Waż słowa, gdy będziesz rozmawiać z policją.
Zere'el zadarł nieznacznie nos, po czym pewnym krokiem udał się do wyjścia. Vorbisa całkowicie przy tym zignorował, nie racząc go nawet spojrzeniem. Wcześniej widział w nim użytecznego karalucha. Tenże insekt przestał jednak mieć zastosowanie. Przez umysł nobrazianina przebiegały dziesiątki pytań. Najbardziej zastanawiało go jedno... Skoro Nertea decydowała o kolejności zakupów i w jaki dzień zamierza je odbywać, skąd wiedzieli o tym bandyci? Chyba, że...
Otrząsnął się, uznając że zaczyna bredzić w myślach. Udał się do jednego z pobliskich pomieszczeń, aby wylecieć przez okno. Nie chciał mijać się na korytarzu z komisarzem. Zamierzał z powietrza przeprowadzić inspekcję Księżycowej Drogi oraz jej okolic.