Tommy bez oporów przeszedł przez ulicę i zagadał do pierwszego z brzegu robotnika. Generalnie miał zamiar, udając zwykłego ciekawskiego dzieciaka, zagadać do przynajmniej kilku z nich. Zestaw pytań potrzebnych do zagajenia już miał przygotowany: "To tutaj naparzali się herosi z IC, prawda?", "Podobno ten lokal należał do Yakuzy. To prawda? A teraz do kogo należy?", "Widziałem w necie jaka tu była rozpierducha, pewnie macie tu sporo roboty, co?", "Pewnie znaleźliście w środku masę bajeranckich rzeczy po tej bitwie, co? Policja nie mogła wszystkiego sprzątnąć, mam rację?" itd.
Z robotników chciał przede wszystkim wyciągnąć kto zlecił im tę robotę i dlaczego policja tak szybko pozwoliła im wejść na teren, choć oczywiście o żadną z tych rzeczy nie mógł zapytać wprost. Zdawał sobie ponadto sprawę, że niektórzy, zapewne większość, karze mu spadać, ale może w końcu trafi na jakiegoś bardziej rozmownego. Był też gotów wzmocnić swoją prośbę paroma zielonymi zwitkami, sprzedając przy okazji bajeczkę o wujku dziennikarzu, który zawsze mu płaci za wskazanie ciekawych tropów. Ale to dopiero w ostateczności.
Sytuacja wydawała się patowa, przez co kontynuowanie walki traciło dla Sierżanta jakikolwiek sens. Jedyne co mógł przez to zyskać to unieruchomienie policjantki, ale by to osiągnąć potrzebowałby dużo czasu, a w takim wypadku ryzykował, że na miejscu pojawią się kolejni mundurowi. Dlatego też postanowił zmienić kierunek swoich działań.
Odsunął się od swojej przeciwniczki, po czym wybił się wysoko w górę. Zamierzał złapać się barierki na wyjściu przeciwpożarowym, potem skoczyć raz jeszcze i znaleźć się w mieszkaniu będącym "kuchnią". Tam chciał dopaść mężczyznę, którego skuł i jak najszybciej dowiedzieć się od niego dla kogo pracuje. Wiedział, że miałby na to niewiele czasu. Z tego też powodu nie bawiłby się w półśrodki, rozmowę rozpoczynając od wsadzenia palca w jego ranę postrzałową.
Potem, nim policjantka dotrze na miejsce, mógłby przeskoczyć na dach sąsiedniego budynku i w ten sposób ją zgubić.