Franko zostawił swoich towarzyszy. Nie pomoże im w niczym nad czym pracują. A jego grube paluchy tylko przeszkadzają we wszystkim.
Na zewnątrz było zimno, a śnieg skrzypiał pod stopami gdy ruszył przed siebie.
Po jakimś czasie wsadził rękę do kieszeni. Zaskoczony wyciągnął z niej zwitek banknotów. Wtedy sobie dopiero przypomniał jak wziął je od Duncana. Podniósł wzrok wieża kościoła zalśniła niedaleko.
Chyba odwiedzę księdza - pomyślał - Może Ojciec Forthil będzie potrzebował pomocy.
Ruszył tonąc w myślach o tym gdzie zaczynał a gdzie dotarł. Jedno było pewno miał więcej ludzi, na których mu zależało niż za czasów poprzedniego życia. |