Sady na skraju Dulferberne Nie trzeba było się długo zastanawiać co czynić. Milsze już mu było wulgarnych wieśniaczek towarzystwo, niźli pożądlenie przez pszczoły. Bzyczenie rozwścieczonych owadów mówiło samo za siebie, a a to co do tej pory zasłyszał we wsi elf tylko dodatkowo potwierdzało wszystko.
Nie myśląc wiele Szemrzący Strumień schwycił za rękę Isabelle i pociągnął czym prędzej za sobą byle dalej od roju. Miał jeno krztynę nadziei, że wyjdą z tej kabały bez większego uszczerbku, a nie pokąsani na śmierć jak inni mieszkańcy Dunflberne.
- Uchodźmy czym prędzej!
Biegł ile miał sił, choć spowolniała go nieco dziewczyna, ale nie mógł jej przecież zostawić na pastwę wściekłych pszczół. Rozglądał się tylko, czy gdzieś w sadzie któryś z chłopów nie zostawił jakiej suchej gałęzi z listowiem, coby można było migiem ognia skrzesać i dymem owady odgonić, tak jak to zwykli bartnicy w leśnych pasiekach czynić.
Zastanawiała go też pszczela "matka" większa od innych, bo znał na tyle zwyczaje pszczół aby wiedzieć, że królowe z reguły nie ruszały się z ulów, a ta wyglądała jedynie na większą od innych, niczym szerszeń przy pszczole. |