Draugdin rzeczywiście poszedł przypilnować Meepo podczas rozmów z kamratami. Z drugiej strony pomyślał sobie, że jeżeli koboldy mają wypracowany jakiś tajny system porozumiewania się to w saumie, żadne z nich nawet by się nie zorientowało.
Tak czy inaczej nie doszukał się niczego podejrzanego, a sam Meepo wydawał się naprawdę zaangażowany w funkcję przewodnika jaką powierzył mu wódz. Musiało im rzeczywiście zależeć na odzyskaniu tego smoka i na rozwiązaniu problemu z goblinami.
Przysłuchując się dyskusji towarzyszy wtrącił swoje dwa grosze:
- Nie do końca chyba rozumiem wasze/nasze obiekcje czy uwolnić te cztery koboldy teraz czy jak będziemy wracać. Z jednej strony zakładamy, że będziemy wracać, a co do tego nikt chyba nie może być pewny. Druga sprawa, że pracujemy dla wodza koboldów, a Meepo to potwierdzi, więc jak je uwolnimy teraz to z wdzięcznością pobiegną do swoich, a my zaplusujemy i zleceniodawcy. Po trzecie i ostatnie, rozumiem wahanie w związku z zostawieniem sobie za plecami wrogów. Jednak podjęliśmy się zlecenia starcia się z nieokreśloną ilością goblinów, a będziemy się obawiać czterech wychudzony i zagłodzonych koboldów za plecami? - Jego pytanie i rozważania zawisły w grobowej ciszy komnaty.
Natomiast drowka fascynowała chyba wszystkich. Tak przygoda robiła się coraz ciekawsza.