| - Może i pachnę brzydko, ale jakbyś siedział tutaj zamknięty tyle czasu, to też nie byłbyś wzorem czystości - burknęła w stronę Williego Shinra. - I nie jestem drowką. No, przynajmniej nie całkowicie. Mój ojciec jest drowem, a matka półelfką. To on zabrał mnie do Podmroku, miejsca, gdzie żyją mroczne elfy i miałam tam zostać na zawsze. Na szczęście udało mi się uciec i chciałam wrócić do Neverwinter, gdzie żyje moja rodzina, ale te przeklęte zielone pokurcze osaczyły mnie i chociaż położyłam paru, to w końcu dostałam czymś w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się w tej klatce i tak w niej trwam od paru tygodni. Proszę, uwolnijcie mnie! W zamian mogę wam pomóc! Znam te tereny całkiem dobrze, bo chodzilam tu z ojcem na rekonesanse! - W jej głosie prośba mieszała się z nadzieją. - Mamy już przewodnika - powiedziała Elora, wskazując na Meepo. - Powiedzmy, że wierzę w twoją opowieść... powiedz nam jeszcze, czy spotkałaś tu może innych wędrowców? Rodzeństwo może? A może wiesz coś na temat niejakiego Belaka i Zagajnika Zmierzchu? - Macie przewodnika? Tego kobolda? - półdrowka zdobyła się na lekki uśmiech. - Będę lepsza. Znam się na walce i umiem rzucać czary. Jeśli tylko mnie uwolnicie i odnajdę swoją broń, przekonacie się, że mogę być wartościowym towarzyszem. Co do wędrowców, byli tu tacy ze mną. Trójka. Nazywali się... - Shinra zawiesiła się na moment. - Talgen, Sherwyn i Brentford, czy jakoś tak. Siedzieli tu ze mną tydzień. Belak ich zechciał i to był ostatni raz, kiedy ich widziałam. A o Belaku wiedzą nawet drowy z okolicy... to szalony druid, który zajmuje się zaczarowanym ogrodem na niższym poziomie Cytadeli i pielęgnuje zaklęty owoc z czegoś, co gobliny nazywają Drzewem Gulthiasa. Zielone paskudy strasznie boją się tego człowieka i robią wszystko, co im każe. To jak, uwolnicie mnie? Mówiłam, że nie jestem zagrożeniem. Pomogę wam. - Popatrzyła po was błagalnym wzrokiem.
Wyjaśnienia Shinry zdawały się spójne, poza tym rzeczywiście mogła im się przydać. - Jestem za tym, żeby ją wypuścić i zabrać ze sobą - powiedziała do pozostałych. - Jak wy uważacie?
Ostatecznie zadecydowaliście, by wypuścić półdrowkę, więc Archie pogrzebał chwilę wytrychami w kłódce łączącej oba skrzydła klatki i po chwili Shinra była wolna. Rozprostowała kości, przeciągając się i rozciągając. Dopiero teraz mogliście zobaczyć, że jest szczupła, o kobiecej figurze i niezbyt wysoka.
- Dziękuję. Nie pożałujecie - powiedziała z uśmiechem.
Meepo nie był zadowolony z tego, że Elora nakazała zostawić jego braci w lochu. Pomruczał coś do siebie w swoim języku, potem wymienił kilka zdań z więzionymi koboldami, które zaczęły szarpać się w linach i pokrzykiwać. Meepo powiedział im kilka słów i się uspokoiły. Spojrzał na was.
- Meepo się zgadza, ale my wrócić po braci z Calcryxem. Yusdrayl będzie zadowolony, jak Meepo wróci ze smoczkiem i zakładnikami. Meepo awansuje. - Kobold wyszczerzył się w czymś, co miało być chyba uśmiechem.
Gdy wszystko zostało ustalone, Archie sprawdził poprzednie pogorzelisko, ale nie znalazł tam nic ciekawego, tak samo w sali ćwiczebnej. Jednkaże, gdy obaj z Amosem przeszli przez prowizoryczne blanki do komnaty z paleniskiem i wiszącymi na ruszcie kociołkami, w kącie sali dostrzegli stół, na którym zalegały różne przedmioty. W większości była to pordzewiała i lichej jakości broń, ale niziołek i półgigant dostrzegli także całkiem nieźle wykonany łuk (brakowało kołczanu i strzał), długi miecz i dwa krótkie ostrza, wyglądające na elfią robotę.
Niedługo później w sali pojawiła się reszta drużyny. Shinra od razu rozpoznała krótkie miecze, które najwyraźniej były jej właśnością.
- To moja broń, mogę ją dostać z powrotem? - Wyciągnęła dłoń w kierunku Amosa i Archiego. - Dzięki niej mogę rzucać swoje czary, więc jeśli mam być i w ten sposób przydatna, musze ją odzyskać.
W pomieszczeniu dostrzegliście również dwójkę drzwi. Jedne po waszej lewej stronie, drugie na wprost. Meepo wskazywał na te po lewej.
- Mały pokurcz ma rację, idąc w tamtą stronę dojdziemy do miejsca, gdzie można zejść do Zagajnika Zmierzchu - powiedziała półdrowka. |