- Abarot, Cwele - żelazny ton pasował do argumentu, czyli Colta Anaconda z sześciocalową lufą trzymanego pewną ręką w żałobnej rękawiczce, druga ręka trzymała coś mniejszego - Rąsie! Ja wam tu kipisz zrobię. Biegusiem pod śmietnik - Mama wskazała duży kontener w głębi alejki - Stóóóój! portfele, klamki, scyzoryki, komóry na bruk. Kurteczki ściągamy też. Żywo! Było odpowiadać grzecznie jak Giovanni pytają. Teraz będzie boleć.
__________________ Bez podpisu. |