Hellborn objął Sadraxa w przyjaznym geście, długimi szponami wystukując rytm na jego ramieniu.
- Uwielbiam to. Uwielbiam, kiedy ktoś tak dobrze i tak długo oszukuje samego, aż sam zaczyna wierzyć w swoje pierdoły. Baw się tak dalej, oszukuj śmierć i przeznaczenie, wydłużaj swoje życie. Jedyne co uzyskasz, to odroczenie wyroku. A wyrok na ciebie już zapadł, przyjacielu, czeka na ciebie twój własny kociołek rozgrzanej smoły.
W tym właśnie momencie ciało elfa zajęło się płomieniami, jakby dla podkreślenia słów diabła. Dragan zaśmiał się, wskazując palcem na Galdarana.
- Ma wyczucie momentu, trzeba mu to przyznać.
Po przygodzie z gnollami siły elfów wyrównały się. Jeśli czegoś się Hellborn o ich rasie dowiedział w trakcie swojego życia, to był to fakt, że skurwysyństwo nie zależy od koloru skóry ani tego, kto głośniej krzyczy o swojej racji i swojej przewadze moralnej. Robiło się ciekawie, ale niestety ciekawie rzadko oznaczało skutecznie, a tak się składało, że diabłowi zależało na skutecznej realizacji powierzonej im misji. Z zupełnie prywatnych powodów, oczywiście.
- To co, dzieciaczki, przechwalamy się dalej czy możemy już iść? Albo lecieć, teleportować się czy co tam jeszcze potraficie robić?