| Gdy wielebny już sobie poszedł Gerhardt ściszył głos. - Widzę dwa sposoby: pierwszy to pójście do lasu i znalezienie tam dowodów. Drugi, gdyby pierwszy się nie udał: powrót i rozgłoszenie, że pies złapał trop mordercy i zatrzyma się przy nim. I zobaczymy kto spieprzy. A jak nikt to na pewno Szarak wiesz jak to zrobić by się pies zatrzymał przy Ottonie. Wtedy będziemy w prawie by mu dom przeszukać, a najwyżej potem się przeprosi i zwali na głupie bydlę. Smrodu trochę będzie, ale inaczej chyba go z domu nie wyciągniemy. Zresztą, może i namówiłbym go by wyszedł ze mną porozmawiać na osobności, ale nawet jak on pójdzie to przecież inni zostaną, sam nie mieszka.
- Popieram - powiedziała Elke, gdy Ger skończył mówić. - Co do łażenia po lesie, to tak sobie właśnie pomyślałam, że może nie ma sensu włóczyć się po nim samemu, skoro go nie znamy i nie wiemy tak naprawdę, które miejsca bardziej przepatrzeć.
- Pójdę - zadeklarował się Garil.- Wezmę ze sobą Szaraka, Paszczaka i herr Kummela. Macie jakąś flaszkę, żeby starego przekonać do spaceru?
- Też pójdę - zadeklarowała się cyruliczka. Ciekawa była, czy tym razem uda się w lesie na coś natrafić. No i jeśli stary Kummel miał z nimi się wybrać, dobrze będzie mieć go na oku, gdyby zasłabł albo co innego mu się przytrafiło. - A jak chorowity nie pójdzie? Nie widziałem go, a ojczulek mówił, że słabowity jakiś ten łowca. Jak spotkamy więcej takich bestii, jak ten przegnity kozioł w lesie… A, no i Paszczak potrzebowałby coś z domu Lankdorfa. Skoro świniak tam był, może poocierał się i zebrał zapachy stamtąd.
- Jasne, jasne. Idź tam i weź co trzeba. Ja porozmawiam z Victorem, oby tylko jego żony nie było na horyzoncie.
Niziołek wziął klucz od chaty Konrada, zeskoczył ze stołka i gwizdnął na psa. Ten od raz poderwał się z ziemi. - To widzimy się koło stogów siana!
- Do zobaczenia! - odparła Elke. * * * - Wy znowu tu? - Poranny humor Kummelowej nie różnił się od popołudniowego. - Czas tracicie, jak mojego szukacie. Wy lepiej poszukajcie biednego Konrada w świnię zamienionego. Tak, tak, w środku jest, na fotelu.
Victor nie wyglądał lepiej, niż dnia wczorajszego. - Z wami, do lasu? Chciałbym, ale sami widzicie co się dzieje. - Odrzucił koc z kolan i wstał z wysiłkiem. - A, co mi tam, jak trzeba to trzeba.
Pokuśtykał powoli do ściany, gdzie wisiał jego łuk. Opierając się o nią schylił się do kosza, w którym leżał kołczan ze strzałami.
- Ponoć w północne strony lasu świnia uciekła, trzeba nam się tam skierować - powiedziała Elke. - Musimy go odnaleźć, może wiedźma przed śmiercią biedaka odczaruje. Gdyby Konrad wrócił byłoby to wielkie szczęście dla Krote - wygłosił Garil głośno i prowokacyjnie. - Co racja, to racja - odpowiedział Victor ciężko już oddychając. - To co, ruszamy? - Jeszcze pan Gerhardt… A tak przy okazji, kto we wsi ma trzodę? Do dom bym kupił, rodzicom podarował.
- Każdy ma, mniej lub więcej. My to akurat mało, a najwięcej to Otton. Ten to wszystkiego ma najwięcej, rodzina to bogata.
Elke wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Garilem. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się, ale zamiast zrobić to dyskretnie wyszczerzył się jakby nagle zbuntowały mu się mięśnie twarzy.
- Podobno Otton od Konrada chciał też ziemię kupić - rzuciła do Victora. - Wiecie coś może więcej na ten temat? Może Konrad się z czego zwierzał?
- Chciał, od dawna, ale Konrad nie chciał sprzedać. Zaparł się i powiedział, że ojcowizny nie odda.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |