Po powrocie ze zwiadu i dowiedzeniu się o decyzji drużyny,
Archie jedynie westchnął na dostrzeganą przez niego w tej sytuacji hipokryzję i rasizm.
Shinra, która jak sama przyznała przez jakiś czas mieszkała z mrocznym tatusiem w Podmroku i często chodziła sobie z mrocznym tatusiem na spacerki, mogła okazać się równie nikczemna, a mniej przydatna niż niewielki oddział koboldów, które ten poziom cytadeli uznawały za swój dom. Koboldy zaś może i były rasą niebezpieczną i kłamliwą, ale nie zmieniało to faktu, że te tutaj były mizernymi jeńcami, a żadne stworzenie nie zasługiwało na to, by zostawić je od tak i pozwolić umrzeć z głodu, lub skończyć w garnku goblinów.
Nie to jednak było teraz ważne, lecz rewelacje dotyczące owego Drzewa Gulthiasa. O ile to co
Willie powiedział było prawdą, to niezwłocznie musieli musieli odnaleźć owo wynaturzenie. Następnie powinno zostać zbadane i zniszczone. Swoją drogą zanotował w pamięci, by więcej czasu spędzać na rozmowie z czarodziejem. Gnomi mędrzec posiadał pewnie w zanadrzu wiele innych historii, które bard z chęcią by poznał.
Gdy wszystko było już postanowione, niechętnie zwrócił elfce jej broń.
-
Na imię mi Archimond. Oddajemy ci miecze w geście dobrej woli - powiedział z najbardziej szczerym uśmiechem jaki udało mu się zasymulować -
W zamian liczę na to, że ostrzeżesz nas przed wszelkimi potencjalnymi zagrożeniami, zanim się do nich zbliżymy. Byłoby też miło, gdybyś pomogła nam narysować mapę wszystkich korytarzy i pomieszczeń, które jesteś w stanie sobie przypomnieć. Jeśli zaś chodzi o kwestię związaną z higieną, to wydaje mi się, że Bran, który pierwszy zaoferował ci pomoc zna zaklęcie, które jest w stanie wyczyścić twe odzienie i zamaskować nieprzyjemny zapach innym.
Przewodnicy wskazali dalszą drogę ich wędrówki,
Archiemu nie zostało więc nic innego, jak tylko sprawdzić czy drzwi nie kryją w sobie żadnej pułapki i czy jakiekolwiek niebezpieczeństwo nie czyha na nich po drugiej stronie.