Jezus z dumnym różowym spadochronem oddawał się czynności typowo ludzkiej, nawet mimo tego że był synem Boga, a dokładniej to szczał, tak moi mili Jezus Chrystus odlewał się w krzaki na przeciw remizy, zadarł swoje prześcieradło, które szczelnie przykrywało każdy cal jego boskiego ciała, w remizie w której zeszłej nocy bawił się Jezus, zawitała grupa osobników wracających do domu po Woodstocku, i nie jedna i nie jeden z przedstawicielstwa subkultury uwielbiającej muzykę ciężką, zwanych kolokwialnie metaluchami, był iście zafascynowany postacią Jezusa, na zmianę więc częstowali biednego Jezusa piwskami a w nich rozcieńczonymi pigułkami gwałtu, o jakże wdzięcznej nazwie "Pocałunek Stalina". Sam Jezus miał niesamowite dilerki i wizję senne a tymczasem podróżnicy z Woodstocku...No właśnie, Szaraki, tajni agenci, sondy analne... wszystko miało sens.
Jezus z wyraźną ulgą na twarzy oddawał się procesom fizjologicznym, skończył strząsnął to co zostało i z westchnięciem ulgi po prawił sobie spadochron, który majestatycznie ciągnął się za nim po ziemi, Jezus postanowił wrócić do Romana i podziękować mu osobiście za niezwykle gustowny spadochron, i raźno ruszył przez drogę, wiatr sprawiał złudzenie jakoby czas wolniej płynął, długie włosy falowały w rytm wiatru i wyglądały jakby były ob[rzucone].
Wiater wiał, ptaszki ćwierkoliły, łąka pachniała. a Jezus brnął dalej przez asfaltówkę i z kroku na krok stawał się coraz bliższy by zostać gościem w remizie pana Romana, jednak tuż przed wejściem do owego miejsca tutejszej rozrywki, drogę zajechała mu czarne BMW, klasyczna trójeczka, przyciemniane szybki, chromowane felgi, dwudrzwiowa , z rejestracją " WM Ptasiek".
-Te Cho no tu!!- Usłyszał Jezus zza opuszczającej się czarnej szyby, a gdy już opadła, oczom Jezusa okazała się całkiem dorodna, niczym piłka od koszykówki łysa głowa, z okularami zatkniętymi na czerepie, właściciel owej główki szybko wyskoczył z samochodu, jak sie okazało nie tylko główkę miał imponujących rozmiarów, 2 metry na oko, i waga przynajmniej dorodnego sportowca, spod czarnej kurtki motorowej z niebieskimi szlaczkami prężnie prezentował sie złoty łańcuch:
-Ty słyszałem że szpanujesz że Ptasiek Cię oszczędził!!- Wydarł się drugi, niemalże identycznie odziany i ostrzyżony osobnik
Jezus wszakże wyglądał niezwykle i miał równie niezwykłe halucynacje erogenne, inwazyjne, stratosferyczne i nadprzestrzenne, posiadał łeb do zapamiętywania różnorakich wyimaginowanych przygód, ale Ptaśka...nie znał, co wprawiało go w istną dezaprobatę.
-Ptyśka??- Spytał się Jezus nieruchomo patrząc w górę, na połyskującą w blasku słońca łysą glacę.
-Jednookiego Ptysia to znam, ale to pirat przecie! Na Wiśle pływa!-Starał się wyjaśnić te ewidentne nieporozumienie.
Dwa goryle popatrzyły się na siebie wzajemnie, i ostatnie co usłyszał to szelmowski śmiech pasażera i kierowcy czarnego BMW, no słyszał jeszcze:
-Ty Zenek, weź go głębiej wciśnij w ten bagażnik bo mu nogi wystają...
*******************
Tymczasem... gdzieś na zapomnianej przez boga ziemi, przez piaszczyste krainy, spopielone żarem słońca, krain których nawet załoga Star Treka, Battlestara Galaktiki i czarnej perły.
-Gdzie My do Ku[kuryku] jesteśmy??- Zestresował się Bartłomiej, przecierając obficie cieknący pot z czoła w swój ukochany dres.
-Po środku niczego do c[ebuli]- Rzekł jak zwykle fizjologicznie profesor Ambroży Klex.
-Słuchaj Ty mądralo za[kochany]-Wnerwił się Bartłomiej, zakasając rękawki.-Taki mądry jesteś? To może sam sobie laskę zrobisz?? A Jak nie to Ci pomogę!! Przypomnieć Ci mam co zrobiłem Śwince morskiej kiedy ostatnia nazwała mnie myszą?- Kontynuował trwając w amoku, bądź w udarze słonecznym Bartłomiej wywijając łapkami przed skromną, brodatą facjatą Klexa
-Spokój hu[ltaje]!!- Warknął z całą powagą Filonek, starając dramatycznie rozdzielić Klexa i Bartłomieja.
-To ta mysza zaczęła!!- Wydzierał się Klex wskazując na Bartłomieja, plując przy tym niemiłosiernie ramię Filonka.
-DOŚĆ!!!-Wydarł się, ścierając na miazgę całe struny głosowe Filonek.- Idziemy przed siebie... czuję ze tam jest Chrystus za horyzontem.
-Niby jak go wyczuwasz?? Sam nie wiesz gdzie jesteśmy- Spytał Kotecek siedząc w pięknym, złotym jak piasek ich otaczający Cadillacu, popijając przez różową słomkę złocistego jak słońce ich grzejące Żywca.
Wnet Bohaterowie się uspokoili i z wyłupiastymi oczyma zaczęli wpatrywać się w Kotecka oraz jego ekwipunek.
- Ziom skąd to masz??-Wskazał palcem na alufelgi potężnego Cadillaca Bartłomiej
- Cadillaca?-Spytał się Kotecek, poprawiając okulary przeciwsłoneczne z różową oprawką, pod kolor słomki i obicia tapicerki Cadillaca.
- Miałeś piwo, i nie podzieliłeś się z nami... miałeś furę i nie powiedziałeś że jedziesz za nami...podczas jak my umieraliśmy z pragnienia i nabawialiśmy się odcisku na odcisku!!
- ZA[katripumy] Cię!!- Ryknął Klex, i cała trójka puściła się w pościg za złotym Cadilac'em w stronę górującego słońca.
*******************
W tym samym czasie, ale w innej strefie czasowej:
-Dobra zdejmuj mu ten worek z głowy-Usłyszał Jezus Chrystus, sam nie wiedział, ani nie przeczuwał gdzie jest, ale czuł że kac z wczorajszej imprezy schodzi z jego głowy, szczęście w nieszczęściu, już chyba wolał być nieprzytomny podczas tortur jakie niewątpliwie miały nastąpić sądząc po tym jak to się działo w filmach z udziałem Stevena Segala, Johnnym Deepem oraz Bogusławem Lindą.
Jeden z łysych cepów chwycił wór, jaki wcześniej zarzucili na głowę Jezusowi, i zdjął go, światło wyraźnie sprawiało ból, okulista go uprzedzał, że z jego wrażliwą akomodacją takie eskapady w rezultacie skończą się epilepsją chroniczną.
-To chawirka naszego szefa- Odpowiedział gangster, widząc jaki wyłupiaste oczy wywalił Jezus po penetracji wzrokowej terenu
-Ta, a teraz zaprowadzimy Cię przed obliczę szefa.
Minęli piękny bajecznie ogród, z najróżniejszymi palmami, przeszli obok pięciu basenów olimpijskich i w końcu dotarli do wejścia, wejście prowadziło schodami w dół, weszli ujrzeli świątynię, z ławkami kościelnymi i złotym konfesjonałem.
-Szef jest w środku- Wskazał Goryl palcem na konfesjonał
-Idź Szef nie lubi czekać...-dopowiedział drugi i wypchnął Jezusa przed siebie.
Sam Jezus oblizał swoją dłoń i wtarł ową substancję w włosy i brodę, wszak wyższa klasa, mają być może i wspólną niebieską krew.
Jezus podszedł do konfesjonału, przyjrzał się mieniącemu się złotemu kruszcowi z którego wykonano pomieszczenie, przeżegnał się i uklęknął.
-Niech będzie pochwalony-Dodał cicho pod nosem Jezus z złożonymi do modlitwy rękami
-Na wieki wieków...- Odparł głos z środka-Kiedy ostatnio byłeś synu boży u spowiedzi?
-No to było jak Szymon Kananejczyk świrował że chce Magdalenę pojąc za żonę, a wiadomo świadkować bez spowiedzi nie wypada, no jakieś 2 tyś lat temu...- Odparł z rozbrajającą szczerością Jezus
-A czy masturbowałeś się kiedyś??-Zadał dość zaskakujące pytanie, osobnik w konfesjonale.
-Nie!! Jestem synem bożym, mi nie wolno się masturbować!!- Zarzekł się Jezus
-Synu boży... odpowiadasz przed emisariuszem z niebios, myślisz ze nie wiem! Że w papierach masz nasrane, na warunkowym Cię puścili, tylko dlatego że miałeś plecy na górze- Ostro kontynuował natarcie psychiczne tajemniczy gość-Ostatni raz się pytam... czy oddawałeś się czynnościom masturbacyjnym?
-Dobrze, już dobrze... raz kiedy widziałem Marię Magdalenę w latryniee!! Miałem 20 lat!!- Zdradził z widocznym grymasem bólu Jezus, a po jego polikach ciekły łzy, pomimo że to minęło tak dawno, Jezus wstydził się tego po dziś dzień.
Deska, dzieląca twarz Jezusa od szefa uniosła się do góry, i oczom Jezusa ukazał się:
-No to nie będzie rozgrzeszenia... zdejmuj kieckę bedzięm sie lizać.
**********************
Znów gdzieś na pustkowiu...
Bohaterowie przebiegli kilkanaście kilometrów, będąc pewnym że Kotecek miał piękny samochód i zimniutkie piwko.
-Mówiłem wam po[paprańcy] że nie mam żadnego piwa, ani złotego Cadillaca, a wy mnie musieliście gonić przez parę kilosów!!!- Śmiało Kotecek przeistoczył się z ofiary w zwierzynę i kolokwialnie mówiąc zaczął psy wieszać na kolegach.
- Głupie fatamorgany...-podsumował cały pościg w pocie czoła Klex.
-Ahh, czuję Pandomiłę!!!- Rzekł Filonek, głośno dysząc, pozostając ciągle zmęczonym po gonitwie, po drodze prowadzącej donikąd.
-I co nawija?? Podała Ci numery w totka?- Zagadnął Bartłomiej, słysząc iż Filonek ma wizję od wędrownej cyganki.
-Nie... mówi że to TP! Telepatia, teraz będzie się ze mną kontaktować, przez siłę umysłu. Mówi że mamy przesrane, konie musiały pomylić kierunki skoro tu jesteśmy...
-To ona nie wie, że konie psy zgarnęły?- Spytał się Kotecek
-No chyba nie, i mam nadzieję ze tak zostanie, zapowiadała straszliwą klątwę, jeśli ich nie odprowadzimy. AAAA!!!- Wydarł się Filonek, chowając główkę, nóżki i płetwy w skorupę
-Co jest?- Spytał Klex pukając Filonka po skorupie.
-AA widzę jej myśli... mówi że musimy skręcić w lewo i tam znajdziemy w jezusa... i widzę jej fantazje seksualne... bleee!!- Zwymiotował po ostatnich słowach żółw. a ze skorupy wypłynęły wymiociny.
-Wizje seksualne?- Równie intelektualne zafrasowanie zawitało w mózgownicy Klexa
-No widziałem Anus Solembuba i jej ozor!!
-FUUUUUJ!!!- Ryknęli Bartłomiej z Klexem, a sam Kotecek zawstydził się tak bardzo, że aż się zarumienił.
Po zbędnych dalszych oświadczeniach, wyruszyli przed siebie, i kilka minut marszu później ujrzeli Willę, w której przetrzymywali Chrystusa...