Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2007, 18:51   #30
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Cool Droga donikąd....

Jezus z dumnym różowym spadochronem oddawał się czynności typowo ludzkiej, nawet mimo tego że był synem Boga, a dokładniej to szczał, tak moi mili Jezus Chrystus odlewał się w krzaki na przeciw remizy, zadarł swoje prześcieradło, które szczelnie przykrywało każdy cal jego boskiego ciała, w remizie w której zeszłej nocy bawił się Jezus, zawitała grupa osobników wracających do domu po Woodstocku, i nie jedna i nie jeden z przedstawicielstwa subkultury uwielbiającej muzykę ciężką, zwanych kolokwialnie metaluchami, był iście zafascynowany postacią Jezusa, na zmianę więc częstowali biednego Jezusa piwskami a w nich rozcieńczonymi pigułkami gwałtu, o jakże wdzięcznej nazwie "Pocałunek Stalina". Sam Jezus miał niesamowite dilerki i wizję senne a tymczasem podróżnicy z Woodstocku...No właśnie, Szaraki, tajni agenci, sondy analne... wszystko miało sens.

Jezus z wyraźną ulgą na twarzy oddawał się procesom fizjologicznym, skończył strząsnął to co zostało i z westchnięciem ulgi po prawił sobie spadochron, który majestatycznie ciągnął się za nim po ziemi, Jezus postanowił wrócić do Romana i podziękować mu osobiście za niezwykle gustowny spadochron, i raźno ruszył przez drogę, wiatr sprawiał złudzenie jakoby czas wolniej płynął, długie włosy falowały w rytm wiatru i wyglądały jakby były ob[rzucone].

Wiater wiał, ptaszki ćwierkoliły, łąka pachniała. a Jezus brnął dalej przez asfaltówkę i z kroku na krok stawał się coraz bliższy by zostać gościem w remizie pana Romana, jednak tuż przed wejściem do owego miejsca tutejszej rozrywki, drogę zajechała mu czarne BMW, klasyczna trójeczka, przyciemniane szybki, chromowane felgi, dwudrzwiowa , z rejestracją " WM Ptasiek".

-Te Cho no tu!!- Usłyszał Jezus zza opuszczającej się czarnej szyby, a gdy już opadła, oczom Jezusa okazała się całkiem dorodna, niczym piłka od koszykówki łysa głowa, z okularami zatkniętymi na czerepie, właściciel owej główki szybko wyskoczył z samochodu, jak sie okazało nie tylko główkę miał imponujących rozmiarów, 2 metry na oko, i waga przynajmniej dorodnego sportowca, spod czarnej kurtki motorowej z niebieskimi szlaczkami prężnie prezentował sie złoty łańcuch:

-Ty słyszałem że szpanujesz że Ptasiek Cię oszczędził!!- Wydarł się drugi, niemalże identycznie odziany i ostrzyżony osobnik

Jezus wszakże wyglądał niezwykle i miał równie niezwykłe halucynacje erogenne, inwazyjne, stratosferyczne i nadprzestrzenne, posiadał łeb do zapamiętywania różnorakich wyimaginowanych przygód, ale Ptaśka...nie znał, co wprawiało go w istną dezaprobatę.

-Ptyśka??- Spytał się Jezus nieruchomo patrząc w górę, na połyskującą w blasku słońca łysą glacę.
-Jednookiego Ptysia to znam, ale to pirat przecie! Na Wiśle pływa!-Starał się wyjaśnić te ewidentne nieporozumienie.
Dwa goryle popatrzyły się na siebie wzajemnie, i ostatnie co usłyszał to szelmowski śmiech pasażera i kierowcy czarnego BMW, no słyszał jeszcze:
-Ty Zenek, weź go głębiej wciśnij w ten bagażnik bo mu nogi wystają...

*******************
Tymczasem... gdzieś na zapomnianej przez boga ziemi, przez piaszczyste krainy, spopielone żarem słońca, krain których nawet załoga Star Treka, Battlestara Galaktiki i czarnej perły.



-Gdzie My do Ku[kuryku] jesteśmy??- Zestresował się Bartłomiej, przecierając obficie cieknący pot z czoła w swój ukochany dres.
-Po środku niczego do c[ebuli]- Rzekł jak zwykle fizjologicznie profesor Ambroży Klex.
-Słuchaj Ty mądralo za[kochany]-Wnerwił się Bartłomiej, zakasając rękawki.-Taki mądry jesteś? To może sam sobie laskę zrobisz?? A Jak nie to Ci pomogę!! Przypomnieć Ci mam co zrobiłem Śwince morskiej kiedy ostatnia nazwała mnie myszą?- Kontynuował trwając w amoku, bądź w udarze słonecznym Bartłomiej wywijając łapkami przed skromną, brodatą facjatą Klexa
-Spokój hu[ltaje]!!- Warknął z całą powagą Filonek, starając dramatycznie rozdzielić Klexa i Bartłomieja.
-To ta mysza zaczęła!!- Wydzierał się Klex wskazując na Bartłomieja, plując przy tym niemiłosiernie ramię Filonka.
-DOŚĆ!!!-Wydarł się, ścierając na miazgę całe struny głosowe Filonek.- Idziemy przed siebie... czuję ze tam jest Chrystus za horyzontem.
-Niby jak go wyczuwasz?? Sam nie wiesz gdzie jesteśmy- Spytał Kotecek siedząc w pięknym, złotym jak piasek ich otaczający Cadillacu, popijając przez różową słomkę złocistego jak słońce ich grzejące Żywca.
Wnet Bohaterowie się uspokoili i z wyłupiastymi oczyma zaczęli wpatrywać się w Kotecka oraz jego ekwipunek.
- Ziom skąd to masz??-Wskazał palcem na alufelgi potężnego Cadillaca Bartłomiej
- Cadillaca?-Spytał się Kotecek, poprawiając okulary przeciwsłoneczne z różową oprawką, pod kolor słomki i obicia tapicerki Cadillaca.
- Miałeś piwo, i nie podzieliłeś się z nami... miałeś furę i nie powiedziałeś że jedziesz za nami...podczas jak my umieraliśmy z pragnienia i nabawialiśmy się odcisku na odcisku!!
- ZA[katripumy] Cię!!- Ryknął Klex, i cała trójka puściła się w pościg za złotym Cadilac'em w stronę górującego słońca.

*******************
W tym samym czasie, ale w innej strefie czasowej:
-Dobra zdejmuj mu ten worek z głowy-Usłyszał Jezus Chrystus, sam nie wiedział, ani nie przeczuwał gdzie jest, ale czuł że kac z wczorajszej imprezy schodzi z jego głowy, szczęście w nieszczęściu, już chyba wolał być nieprzytomny podczas tortur jakie niewątpliwie miały nastąpić sądząc po tym jak to się działo w filmach z udziałem Stevena Segala, Johnnym Deepem oraz Bogusławem Lindą.
Jeden z łysych cepów chwycił wór, jaki wcześniej zarzucili na głowę Jezusowi, i zdjął go, światło wyraźnie sprawiało ból, okulista go uprzedzał, że z jego wrażliwą akomodacją takie eskapady w rezultacie skończą się epilepsją chroniczną.



-To chawirka naszego szefa- Odpowiedział gangster, widząc jaki wyłupiaste oczy wywalił Jezus po penetracji wzrokowej terenu
-Ta, a teraz zaprowadzimy Cię przed obliczę szefa.
Minęli piękny bajecznie ogród, z najróżniejszymi palmami, przeszli obok pięciu basenów olimpijskich i w końcu dotarli do wejścia, wejście prowadziło schodami w dół, weszli ujrzeli świątynię, z ławkami kościelnymi i złotym konfesjonałem.
-Szef jest w środku- Wskazał Goryl palcem na konfesjonał
-Idź Szef nie lubi czekać...-dopowiedział drugi i wypchnął Jezusa przed siebie.
Sam Jezus oblizał swoją dłoń i wtarł ową substancję w włosy i brodę, wszak wyższa klasa, mają być może i wspólną niebieską krew.
Jezus podszedł do konfesjonału, przyjrzał się mieniącemu się złotemu kruszcowi z którego wykonano pomieszczenie, przeżegnał się i uklęknął.
-Niech będzie pochwalony-Dodał cicho pod nosem Jezus z złożonymi do modlitwy rękami
-Na wieki wieków...- Odparł głos z środka-Kiedy ostatnio byłeś synu boży u spowiedzi?
-No to było jak Szymon Kananejczyk świrował że chce Magdalenę pojąc za żonę, a wiadomo świadkować bez spowiedzi nie wypada, no jakieś 2 tyś lat temu...- Odparł z rozbrajającą szczerością Jezus
-A czy masturbowałeś się kiedyś??-Zadał dość zaskakujące pytanie, osobnik w konfesjonale.
-Nie!! Jestem synem bożym, mi nie wolno się masturbować!!- Zarzekł się Jezus
-Synu boży... odpowiadasz przed emisariuszem z niebios, myślisz ze nie wiem! Że w papierach masz nasrane, na warunkowym Cię puścili, tylko dlatego że miałeś plecy na górze- Ostro kontynuował natarcie psychiczne tajemniczy gość-Ostatni raz się pytam... czy oddawałeś się czynnościom masturbacyjnym?
-Dobrze, już dobrze... raz kiedy widziałem Marię Magdalenę w latryniee!! Miałem 20 lat!!- Zdradził z widocznym grymasem bólu Jezus, a po jego polikach ciekły łzy, pomimo że to minęło tak dawno, Jezus wstydził się tego po dziś dzień.

Deska, dzieląca twarz Jezusa od szefa uniosła się do góry, i oczom Jezusa ukazał się:


-No to nie będzie rozgrzeszenia... zdejmuj kieckę bedzięm sie lizać.

**********************

Znów gdzieś na pustkowiu...

Bohaterowie przebiegli kilkanaście kilometrów, będąc pewnym że Kotecek miał piękny samochód i zimniutkie piwko.

-Mówiłem wam po[paprańcy] że nie mam żadnego piwa, ani złotego Cadillaca, a wy mnie musieliście gonić przez parę kilosów!!!- Śmiało Kotecek przeistoczył się z ofiary w zwierzynę i kolokwialnie mówiąc zaczął psy wieszać na kolegach.
- Głupie fatamorgany...-podsumował cały pościg w pocie czoła Klex.
-Ahh, czuję Pandomiłę!!!- Rzekł Filonek, głośno dysząc, pozostając ciągle zmęczonym po gonitwie, po drodze prowadzącej donikąd.
-I co nawija?? Podała Ci numery w totka?- Zagadnął Bartłomiej, słysząc iż Filonek ma wizję od wędrownej cyganki.
-Nie... mówi że to TP! Telepatia, teraz będzie się ze mną kontaktować, przez siłę umysłu. Mówi że mamy przesrane, konie musiały pomylić kierunki skoro tu jesteśmy...
-To ona nie wie, że konie psy zgarnęły?- Spytał się Kotecek
-No chyba nie, i mam nadzieję ze tak zostanie, zapowiadała straszliwą klątwę, jeśli ich nie odprowadzimy. AAAA!!!- Wydarł się Filonek, chowając główkę, nóżki i płetwy w skorupę
-Co jest?- Spytał Klex pukając Filonka po skorupie.
-AA widzę jej myśli... mówi że musimy skręcić w lewo i tam znajdziemy w jezusa... i widzę jej fantazje seksualne... bleee!!- Zwymiotował po ostatnich słowach żółw. a ze skorupy wypłynęły wymiociny.
-Wizje seksualne?- Równie intelektualne zafrasowanie zawitało w mózgownicy Klexa
-No widziałem Anus Solembuba i jej ozor!!
-FUUUUUJ!!!- Ryknęli Bartłomiej z Klexem, a sam Kotecek zawstydził się tak bardzo, że aż się zarumienił.

Po zbędnych dalszych oświadczeniach, wyruszyli przed siebie, i kilka minut marszu później ujrzeli Willę, w której przetrzymywali Chrystusa...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-08-2007 o 21:44.
Extremal jest offline