Agatha była przyzwyczajona do wzajemnych uszczypliwości kobiet więc zignorowała złośliwe uwagi. Naprawdę była przejęta. Nie tylko tym, że ludzie chorowali, ale i samą przyrodą. To ona ich żywiła i od niej byli zależni.
- Musimy współpracować - zamamrotała tylko na złośliwy uśmiech Wilrie. Była to jednak tylko uwaga rzucona w przestrzeń. Wszystkie trzy wiedział o tym aż za dobrze.
Gdy chłopak mówił wyciągnęła swoje maści i przygotowała się do opatrzenia jego ran. Należało go zbadać i opatrzyć, a potem… no tak… mogłaby spotkać się jeszcze z Timmą, ale jego akurat nie było. I nie wiadomo było gdzie był. Nagłe stukanie do drzwi nie rozproszyło jej jednak. Rzuciła tylko okiem na gospodynię.
- Karl, Karl… dziecko moje - przemawiała łagodnie zabierając się za przemywanie ran - Pięknie się nauczyłeś pieśni do Bogów. Timm cię nauczył? Widziałeś go dzisiaj? Lubisz je śpiewać? Dlaczego je śpiewasz? - zabrała się za robotę zadając powoli kolejne pytania. Chłopak mógł coś wiedzieć. Wprawdzie nie myślał zbyt dobrze, ale oczy miał sprawne jak inni.