15-05-2020, 14:39
|
#148 |
| Ruszyli dalej, tym razem w większym gronie. Amos trzymał się na szpicy za Meepo kroczącym z tyczką. Kolejne komnaty opuszczonej cytadeli powoli zlewały w się w jeden potok podobnych pomieszczeń połączonych siecią korytarzy. Sam się zastanawiał po co ktoś budowałby tak głupią budowlę, ale może ludzie w dawnych czasach żyli inaczej, mieli inne priorytety, zwyczaje? Któż to mógł teraz stwierdzić?
Wreszcie dotarli do pewnego "rozwidlenia", gdzie Meepo chciał iść w jedną stronę, a Shinra w drugą. Zdecydowali się "zaufać" koboldowi i trafili. W ziszczonej komnacie był smok. Amos instynktownie wyciągnął miecz stając nieco z boku, by ewentualny atak smoka nie był skierowany na skupisko śmiałków. I wtedy smok przemówił. Wysłuchał tłumaczenia Draugdina, powtórzonego potem przez Brana z dużą dozą sceptycyzmu.
Smok był mały, sięgał Amosowi ledwie za kolano. Nie będzie dyktować mu warunków. - Mały smok - mały problem, duży smok duży problem. - skomentował nie przestając pilnie obserwować smoka. Gówniak mógł sobie pomiatać koboldem, ale z pełną drużyną nie pójdzie mu tak łatwo. Co by nie było, to jednak ten smok był inteligentny i takie więzienie prędzej, czy później skończyłoby się tak jak się skończyło. Amos nie wierzył w to, że uda im się wypełnić zadanie. Bez Meepo było to niemożliwe. - Zostawimy go samego sobie, to się tu urządzi i zacznie terroryzować miejscową ludność. - przypomniał sobie historie jakie krążyły w jego wiosce o walkach z białymi smokami. Jego lud brał w tym udział, wiedział jakim wielkim zagrożeniem stanie się z czasem ten gad. W honor smoka również nie wierzył - te chaotyczne i samolubne istoty dbały tylko o siebie siejąc spustoszenie. Nie szanowały żadnych układów. - Pozbądźmy się problemu, póki jest jeszcze mały. - osądził sytuację. |
| |