Żarty się skończyły. Po prawdzie Tommy nie spodziewał się aż tak radykalnego działania ze strony klubowych goryli. Myślał, że spróbują go postraszyć. Pokrzyczą, popchną go raz czy dwa, dadzą kuksańca i wypuszczą. Ale żeby tak od razu z bronią na Bogu ducha winnego dzieciaka wyskakiwać?
No cóż, nie było więc rady. Chłopak, wciąż jeszcze odwrócony do zbirów plecami, szybkim ruchem założył kominiarkę, a następnie dotknął ściany by "założyć" swoją zbroję. Niestety sporo osób widziało jego twarz, ale lepiej już się zdemaskować niż zginąć na darmo. Czas zacząć tango.
Nie wiem jak nasz szanowny MG to potraktuje. Podejrzewam, że "wdziewanie" zbroi zabierze Tommy'emu ruch. Jeśli jednak nie, to w pierwszej turze spróbowałby skrępować bandziorom nogi.
Sierżant zbiegł szybko po schodach, jednocześnie chowając peema pod kurtkę. Wyszedł z budynku tylnym wyjściem, by nie zostać dostrzeżony z okien mieszkania, które dopiero co opuścił. Zaułkami przeszedł na ulicę biegnącą równolegle do tej, nad którą dwukrotnie przeskakiwał. Ruszył spokojnym krokiem przed siebie. Musiał wrócić do centrali, złożyć raport, podładować akumulatory i otrzymać kolejne wytyczne.