Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2020, 09:36   #454
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 43: Bramy

Norbert, Diana, Jerzy, Chudy:
Diana rozpoczęła rytuał zamykania Bramy A, Norbert kontynuował swój, a Jerzy zabezpieczał teren. Chudy natomiast nacisnął przycisk wyłączenia urządzenia i wyglądało na to, że wyłączyło się. Ekran zgasł, no i światełko kamerki też. Przez ten cały zgiełk nikt nie miał szansy usłyszeć, że coś w urządzeniu dzieje się.

W korytarzu nastąpiła eksplozja. Tam, gdzie niegdyś były Drzwi B teraz ziała mroczna otchłań. Wszystkie żarówki w niewielkim korytarzu przylegającym do pomieszczenia z bramami pękły i rozleciały się z morzem iskier (co nie powinno mieć miejsca przy zwykłych żarówkach). Odłamki betonu zaścieliły korytarz, a następnie podniosły się w powietrze. Po chwili w zasięgu wzroku Chudego i Jerzego (pozostali byli zbyt zajęci) pojawił się Sebastian.

Wyglądał niemalże tak samo jak wówczas, gdy Jerzy widział go po raz ostatni. Wokół niego krążyły odłamki betonu, tynku, fragmenty zwłok i czerwonej cieczy w konsystencji przypominającej rtęć. Ten ostatni materiał świecił - Diana i Chudy widzieli wcześniej ten efekt, była to fosforyzująca krew ze ścian, ale tym razem światło było jaśniejsze. Różnica między tym Sebastianem, a tym z imprezy była zawarta w oczach. Oczy Sebastiana, który stał w korytarzu nie były oczami nastolatka, a kogoś bardzo starego.

Z krążącymi wokół niego odłamkami przypominał trochę Bramy. Podszedł do framugi i przyjrzał się temu co dzieje się w pomieszczeniu. W pewnym momencie fragment betonu lewitujący w korytarzu wystrzelił w środek waszego pomieszczenia, ale rozsypał się na przestrzeni pomiędzy framugami. Zaklęcie Diany ponownie zadziałało, ale jak Chudy już doświadczył - nie zatrzyma ono na długo Sebastiana.

Neandertalczyk był już niemal przy samej ścianie. Wstał na czworaka, ale ociekając z krwi nie dał rady i ponownie upadł na brzuch. Zacisnął zęby i kontynuował swoje ślimacze tempo.

Tym czasem Norbert wyrysował ostatni symbol, przyłożył do niego rękę i poświęcił część swojej własnej energii witalnej na domknięcie procesu. Ziemia zatrzęsła się, a odłamki krążące dotąd wokół Bramy B zostały porwane w wir otaczający Bramę A. Metal rozdarł sufit i posadzkę pomiędzy dotychczasowymi Bramami. Istniejący dotąd rezonans zwiększył swoją siłę do tego stopnia, że Diana, Jerzy i Norbert przewrócili się (rytuał Diany został przerwany), a Chudy z trudem ustał na nogach opierając się o ścianę niebezpiecznie blisko framugi, za którą czyhał Sebastian (lub cokolwiek to było).

"Urządzenie Żywii" aktywowało się. Na ekranie pojawił się szereg znaków wyglądających jak losowy, informatyczny bełkot. Światło wystrzeliło z urządzenie prosto w stającego z posadzki Norberta. Norbert momentalnie zaczął świecić i na miejscu, gdzie wcześniej była Brama B teraz pojawiło się krzesło z osobą przykutą do niego. Tam był drugi Norbert - krzyczał, a jego krzyk stał się głośniejszy niż ogłuszający ryk Bramy A. Po chwili zobaczyliście czemu krzyczy - w okolicach jego brzucha formowała się kolejna Brama [Nazwijmy ją Brama C dla ułatwienia] rozrywając jego ciało.

Norbert, który dotychczas był z wami i zamknął Bramę B wciąż jest na celowniku jakiegoś "lasera" wydobywającego się z Urządzenia Żywii. Wciąż świeci się (przestanie jeżeli zniszczycie lub zrobicie coś z tym urządzeniem).

Nie udało się zamknąć Bramy A, a teraz kręcące się wokół niej odłamki poszerzyły kręg - nie wiecie nawet, czy uda się z tej odległości ją zamknąć. Metal szorował o beton odrywając go (a beton ten dołączał do wiru).

Norbert:
Widząc samego siebie zaczęło ci się trochę mieszać w głowie. W twojej pamięci w najdrobniejszych szczegółach odtworzyła się twoja ostatnia wizyta w tym miejscu.

Zrobiło się ciemno, a gdy otworzyłeś oczy to byłeś ponownie w piwnicy Klubu Grota. Poznałeś po wzorze farby na ścianie, ale wszystko wokół wyglądało na nowe i świeże. Nadal 1980 r. Nie mogłeś poruszyć się. Rozejrzałeś się. Ty i ktoś inny zostaliście nałożeni na siebie jakby nałożyć na siebie obraz dwóch filmów - filmy nie decydują o tym, czy ktoś je odtwarza i w jaki sposób. Ten ktoś inny nie był duchem - był przywiązany do metalowego krzesła, a ty byłeś przywiązany do jego nagiego ciała. Kilka metrów od ciebie była przywiązana do metalowego krzesła jakaś goła kobieta. Pod jej krzesłem znajdowało się urządzenie, którego nie rozpoznałeś.
- Obudziliście się już? - powiedział Bilczewski, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Towarzyszył mu młody mężczyzna o dość kwaśnej minie. Wyglądało na to, że nie podobało mu się tutaj. Tobie też nie podobało się, ale z powodu przywiązania. Przynieśli ze sobą urządzenie z trzema ogniwami energetycznymi. Chwilę później wszedł za nimi jeszcze jeden mężczyzna. Starszy i łudząco podobny do tego, który wszedł z Bilczewskim (mogli być dziadkiem i wnukiem, ojcem i synem albo dwoma wersjami jednej osoby podróżującej w czasie. Starszy miał w rękach... urządzenie Żywii... po wejściu starszego Bilczewski i młodszy wyszli z pomieszczenia i przyciągnęli związanego jak baleron mężczyznę. Starszy nachylił się nad nim i powiedział:
- I jak tam panie Sawka? Gotowy zobaczyć wynik studiów nad książkami? - uśmiechnął się złowieszczo do niego. Bilczewski tym czasem przygotował nóż. Najwyraźniej Sawka miał mieć poderżnięte gardło.
- Ilu ich tam jest? - zapytał młodszy, na co Bilczewski odpowiedział:
- Wielu, chyba wszyscy, których widziałem. - i po dłuższej chwili, wpatrując się trzymane przez siebie ostrze i gardło Sawki, dodał - Zaczynamy?

Starszy mężczyzna powiedział - Tak. - a młodszy poderżnął gardło Bilczewskiemu. Przytrzymał go za włosy i pozwolił, żeby krew opryskała dwie przypięte osoby i wciąż związanego Sawkę. Starszy poinstruował następnie młodszego, aby ten zebrał krew do fiolki i podpiął pod pozostały port. Drugi wypełniał polecenia bez szemrania (jak okazało się chodziło o port w urządzeniu młodszego).
- Poprzednim razem byłem tu sam i z jednym urządzeniem. Jak widzicie przeszłość można zmienić o ile umie podróżować się w czasie. Żałujcie, że nie umiecie. - starszy wyszczerzył zęby, a młody majstrował coś przy swojej maszynie. Dwójka związanych osób była zakneblowana i po śmierci Bilczewskiego próbowali w panice wyrwać się z uwięzienia - z wynikiem negatywnym. Młodszy w pewnym momencie zaczął palcem wyrysowywać krwią okultystyczne znaki na podłodze. Następnie wciąż zakrwawioną ręką ponownie zajął się swoją maszyną tym razem przekręcając jakieś gałki i wciskając przyciski. Kobieta, w którą było wycelowane urządzenie zaczęła mieć spazmy i gdyby nie przytwierdzenie siedzenia do podłogi to z pewnością upadłaby. Chwilę później starszy uruchomił drugą maszynę znaną ci pod nazwą urządzenia Żywii.
- Raz... dwa... trzy! - obaj przekręcili gałki na maksymalne ustawienie. Brzuchy przykutej pary zostały przeorane przez wiry formujących się Bram. Wydawało się, że żyli jeszcze, gdy przecięło ich na kilka części. Ramiona, wciąż przykute do siedzeń, zostały na miejscu - choć same krzesła rozpadły się na dwa kawałki i upadły po bokach. Nogi, tułów i głowa zawirowały w bezbożnym tańcu krwi i flaków.

Czułeś, że i ty jesteś rozrywany. Krzyczałeś i usłyszałeś krzyk innych - niewidzialnych i niematerialnych jak i ty, a jednak istniejących. Bilczewski nie zmyślał. Pomimo bólu wpatrywałeś się w zjawisko wykraczające poza twoje dotychczasowe, najśmielsze nawet, teorie. Ściana pomieszczenia zafalowała jakby była stworzona z cieczy. Mackowate, czarne, amorficzne coś wyszło ze ściany i wpłynęło do ciała Sawki. Starszy mężczyzna wyminął potwora i wbiegł w ścianę (znikając), a młodszy rozciął nożem więzy krępujące Sawkę, a następnie obaj wybiegli przez drzwi - pozostawiając maszynerię.

Chwilę później z falującej ściany wyszło kilku neandertalczyków. Mówili do siebie w obcym języku, którego frazę już poznałeś - gdy jeden z nich zabijał Jowitę. Wydawało się, że jeden z nich widzi cię. Powiedział coś w kierunku obu Bram i machnął rękami jakby miał skrzydła. Nic się nie stało. Inny neandertalczyk kamieniem zniszczył urządzenia znajdujące się pod krzesłami (a aktualnie pod rozszerzającymi się Bramami). Niestety przy niszczeniu drugiego urządzenia został wciągnięty w Bramę i zniknął. Ten od skrzydeł ponownie zrobił taki ruch i tym razem zostałeś wyrzucony w stronę falującej ściany.



Na twoich oczach drugi ty jest rozrywany. Wydawało ci się, że dzielisz z nim ból, ale nie - to tylko wspomnienie twoich własnych przeżyć. Za chwilę otworzy się kolejna Brama. Nie wiesz czemu świecisz, czemu urządzenie w ciebie wycelowało, a nie w kogo innego. Wiesz jednak, że znajdowałeś się w dokładnie tej samej pozycji co ten drugi ty - wtedy jednak byłeś niczym duch opętujący ofiarę.

Diana:
Nie udało się zamknąć Bramy A, a aktualnie znacznie jest to utrudnione. Ziściło się to przed czym pozostałych przestrzegałaś - Norbert miał coś wspólnego z otwarciem Bramy C, choć zamknął Bramę B. Za dużo tutaj tego wszystkiego.

Jerzy:
Wydawało się, że możesz teraz dotrzeć do ducha swojej żony. Połowa pomieszczenia stała się śmiertelną pułapką, ale druga połowa wyglądała na w miarę bezpieczną. W miarę, bo formująca się w ciele drugiego Norberta Brama C za chwilę mogła doprowadzić do powstania wielkiego niebezpieczeństwa.

Chudy:
No cóż. Z jednej strony demoniczna istota wyglądająca jak nastoletni dresiarz, z drugiej strony ogłuszający ryk Bramy A otoczonej przez krążące odłamki metalowe i betonowe, z trzeciej strony dwóch Norbertów jeden świecący połączony z maszynką do "zamykania Bram", a drugi przykuty do krzesła z otwierającą się w jego brzuchu Bramą C... a z czwartej strony to znaczy na przeciwko futryny wiał zimny wiatr, za chwilę pełzający neandertalczyk tam dotrze, no i stoi tam duch żony Jerzego.

Spojrzałeś na zegarek. Zbliżał się fajrant.

Natalia:
Nikt nie odpowiedział ci, a po chwili pojawiły się takie dźwięki, że odłożyłaś od ucha telefon. Pomimo braku włączonej rozmowy głośnomówiącej to i tak wszyscy zebrani słyszeli ten dźwięk. Żur podziękował i odradzał wychodzenie. Wówczas zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyjrzeliście przez okno - przed drzwiami stał Karamba. Żur wychylił się:
- Te, szefie - a ciebie to nie zabito? - na co Karamba odpowiedział:
- Diana wyciągnęła mnie z zaświatów. Moje ciało jest jak nowe i nie wydaje mi się, żebym był zombim.

Żur zapytał Darskiego i ciebie co robić. Darski również przekazał tobie decyzję, czy wpuścić Karambę, czy co. Sama widziałaś zwłoki Karamby. Paskudnie wyglądały i nie miały twarzy. Ten tutaj ma twarz.
 
Anonim jest offline