Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2020, 18:23   #23
giewues
 
Reputacja: 1 giewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputację
Varn
Po zakończonych zakupach i oględzinach budynku i okolicy, Varn postanowił zasięgnąć nieco języka wśród lokalnej ludności. Ot, wybadać kto jest kim na mieście, jakie panują nastroje, jak częste są patrole psiarni i co może grozić z ich strony. Były skazaniec z feral worldu zdawał sobie sprawę, że mógłby pójść na dołek za sam wygląd, a to by było niewskazane.
Varn umył się, poprawił ubranie i rzucił do pozostałych: -Idzie ktoś na browara?
Wszyscy zignorowali pytanie byłego skazańca. Już miał pójść sam, kiedy wpadł mu do głowy pewien pomysł. Może by tak wyciągnąć do knajpy klechę i doprowadzić go do stanu wora ziemniaków… To była dobra myśl. Z pewnością zataczający się kleryk wracający na kwadrat po nocy wprowadzi trochę radosnej atmosfery.
-Ty gałach, mogę sobie sobie to pożyczyć? - zapytał Varn biorąc jedną z książek Flavia i kierując się do wyjścia. -Lubię drynić przy dobrej literaturze
***
Flavio Sotanus
Czytający wyciągniętą z plecaka książkę, Flavio dopiero po chwili zorientował się że bandzior zwraca się do niego. -Do mnie mówisz? Gdzie dokładnie chcesz iść, nie możesz usiedzieć na miejscu? Varn nie byłby pierwszym wyborem na kompana do kieliszka. Z drugiej strony jest osobą która w podejrzanej pijackiej norze bez problemu odnajdzie się jakby się tam urodził, co nie było zresztą wykluczone. Niechęć do gburowatego osobnika musiała jednak przegrać z poczuciem obowiązku który nad nimi spoczywał, a w tej chwili było to zdobycie jak najwięcej informacji na lokalnym gruncie. Niech Ci będzie Varn, ktoś musi Cię w końcu pilnować. Mamy zadanie do wykonania pamiętaj. Odłożył książkę do plecaka i przyszykował się do wyjścia. Przed opuszczeniem tymczasowego lokum wyciągnął rewolwer z kabury przy prawym biodrze po czym sprawdził bębenek z nabojami „Tak na wszelki”pomyślał, po czym razem ruszyli w stronę wyjścia.
***
Varn
Pub był zadymionym przybytkiem średniej wielkości. Taka klasyczna spelunka, którą czasem można znaleźć, jeśli z podejrzanej alei skręci się w jeszcze gorszą i zejdzie stromymi schodami do piwnicy. Łysy, wąsaty barman przecierał brudną szmatą jeszcze brudniejsze kufle, w kącie trzeszczała szafa grająca a miejscowi pociągali piwko i nad czymś żywo dyskutowali. Przy jednym stoliku grali w karty. Gdy Varn i Flavio zjawili się na sali, rozmowy umilkły a przybysze wyczuli na sobie taksujące spojrzenia. Po kilku sekundach, gwar wrócił do normy.
-Dwa zimne pieniste - Varn powiedział na powitanie i wrzucił drobną monetę do pustej puszki z napiwkami. Barman coś mruknął, wziął kufle i zaczął nalewać, obserwując przybyszów.
-Nietutejsi, co? - zapytał, wnioskując z ich wyglądu.
-Nie. Jesteśmy kolonistami, lecimy na Tsade I. Tutaj tylko przejazdem, bo nie było dla nas miejsca w kosmolocie. Musimy czekać, więc chcemy sobie jakoś umilić czas - Varn skorzystał z przygotowanej zawczasu legendy.
-Mhm - mruknął w odpowiedzi barman. Varn zadał jeszcze kilka pytań o możliwości rozerwania się i zrelaksowania, dając do zrozumienia, że chce kupić prochy, jednak rozmówca odpowiadał tylko pomrukami i okazjonalnymi “popytam”. Ożywił się dopiero, jak były skazaniec zapytał, czy jest bezpiecznie i zadał kilka pytań na temat gangów. Wtedy agenci OH dowiedzieli się o dwóch organizacjach, które zwalczały się w tej dzielnicy - Kobry i Pięści. Póki co, były to przypadkowe przepychanki, pobicia członków i okazjonalne ustawki. Ale konflikt mógł eskalować w każdej chwili. Pogadali z właścicielem przybytku jeszcze kilka minut, po czym usadowili się przy wolnym stoliku.

Długo nie posiedzieli, bo Varn zdecydował, że skorzystają z propozycji autochtonów, którzy zaproponowali in uczciwą partyjkę w karty.
Dołączyli do trzech wytatuowanych typków. Jeden z nich, wiekiem chyba najmłodszy, bo w okolicach dwudziestki, miał długie, brudne, związane w kucyk włosy. Drugi był łysy, z wiecznie rozbieganym wzrokiem, jakby nie mógł się nawet na sekundę skupić na jednym przedmiocie. Zgrzytał też mocno zębami, co było słyszalne nawet przez zawodzące dźwięki dobywające się z szafy grającej. Ostatniemu Varn przyjrzał się najdokładniej. Stary, siwiejący z pociętą siateczką blizn skórą i lekko przekrwionymi oczami. Cały czas palił papierosy. Mówił powoli, chropowatym, zniszczonym dymem nikotynowym i mocnym alkoholem głosem. Jednak najistotniejsze nie było to jak mówił, ale co mówił. Varn usłyszał kilka wkrętów z grypserki i był pewien, że ten człowiek siedział. A tatuaż pod lewym okiem potwierdzał to przypuszczenie. Dodatkowo, wszyscy trzej mieli insygnia gangu kobry. A to na sygnecie, na kurtce lub tatuaż na nadgarstku.

Gra ciągnęła się ze zmiennym szczęściem przez jakąś godzinę. Aż doszła do momentu, kiedy na stole wylądowało w sumie prawie 100 TG plus fanty. A to była niezła stawka, jak na pubową grę. Do stolika podeszło nawet dwóch widzów, którzy zaczęli przypatrywać się emocjonującej rozgrywce. Po podbicu stawki do maksymalnej kwoty - czyli takiej, na jaką mogli sobie pozwolić grający, stary palacz wychrypiał: -Macie chłopaki coś jeszcze przy sobie? Czy macie dość?
-Sprawdzam - odpowiedział spokojnie Varn, kładąc na stole zegarek. Wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego. Stojący dotąd w ciszy widzowie błyskawicznie dobyli ukrytych pistoletów i wymierzyli w grających.
-Witki do góry i się nie ruszać! - krzyknął jeden z nich. Wszyscy posłusznie podnieśli ręce do góry. Z wyjątkiem Varna, który trzymał dłonie cały czas na stole. -Mówiłem, kurwa, łapy, bo cię odjebię! - odezwał się ponownie napastnik, mierząc byłemu skazańcowi w głowę. Varn powoli podniósł ręce. Kiedy wewnetrzne części jego dłoni stały się widoczne, wszyscy zauważyli, że palmował ukrytego asa. Na ten widok błyskawicznie zerwał się długowłosy: -Oszukiwałeś, sukinkocie! Nie daruję ci!. Zaskoczeni takim obrotem sprawy napastnicy wymierzyli w niego broń, na chwilę poświęcając mu całą uwagę.
***
Flavio Sontanus
Varn prowadzony chyba wewnętrznym radarem, poprowadził ich prosto do lokalnej knajpy. Po wejściu Flavio czuł na sobie świdrujące spojrzenia zgromadzonych tubylców, widocznie przybytek nieczęsto gościł nowych klientów. Podeszli do lady za którą stał wąsaty grubas w upapranej tłustymi plamami kamizelce. Rozmowa z barmanem nie dostarczyła zbyt wielu informacji, dowiedzieli się jedynie o tutejszych grupach przestępczych Kobr oraz Żelazne Pięści które walczą ostatnio o strefy wpływów nic szczególnego. Zabrali swoje kufle wypełnione mętnym spienionym piwem i zajęli miejsca niedaleko baru z którego mieli dobry widok na całe pomieszczenie.

Po niedługiej chwili Varn dosiadł się do jednego ze stolików gdzie paru podejrzanych osobników grała w tutejszą odmianę pokera. Flavio nie skorzystał z propozycji towarzysza by zagrać w parach, i pozostał na swoim miejscu, maczając wąsy w rozrzedzonym piwie co jakiś czas spoglądając w stronę stolika gdzie toczyła się gra. Minuty powoli mijały, gdy po około godzinie nagłe ożywienie ze strony gdzie siedział Varn skupiło jego uwagę na tamtym miejscu. Stawki zaczęły rosnąć a na stole oprócz waluty leżały już m.in.: pistolet, sygnet oraz złoty kamyk prawdopodobnie ząb. Do stolika podeszło również paru gapiów by przyjrzeć się emocjonującej rozgrywce. Flavio zauważył jak jeden z nich wyciąga kartę z kieszeni i podaje do kolejnego, ten zaś zręcznie podrzuca ją do starszego siwego faceta grającego przy stoliku. Proceder zaobserwował jeszcze dwukrotnie, ale nie chciał reagować i dać towarzyszowi się oskubać. „Sam chciał się rozerwać” -pomyślał delikatnie uśmiechając się pod nosem.

Varn dorzucił do puli na stole swój zegarek, spokojnym głosem mówiąc -Sprawdzam -powiedział -Witki do góry i się nie ruszać!- wrzasnął jeden z gapiów -Oszukiwałeś, sukinkocie! Nie daruję ci!- dodał inny. Varn trzymał podniesione ręce zaś pomiędzy palców wystawał mu as kier. Flavio wziął głęboki oddech i natychmiast ruszył powoli w kierunku nowo powstałej wrzawy. Uwaga wszystkich skupiona była na nagłej awanturze co pozwoliło mu się zakraść od przeciwnej strony niż siedział Varn. - Chyba mamy w takim razie remis - powiedział sięgając za pleców do kieszeni starego zbira i wyciągając dwa asy kier, po czym dodał -Widać dzisiejsza partia będzie nierozstrzygnięta. Wskaźnik laserowy przy rewolwerze Flavia świecił na tylnej czaszce pokrytej siwymi włosami. -Varn zbieraj się wychodzimy. A to ekwiwalent za przerwaną grę.- kładąc na stół 30 kredytów, zabierając ze stołu zegarek. Nie spuszczając oka z siwego Varn pospiesznie wstał, zabrał ze stołu pozostałe fanty a także garść TG pozostawione przez Flavio. -Kolega żartował - rzucił usprawiedliwiająco widząc zdziwione miny autochtonów i ruszył pospiesznie w kierunku drzwi, gdzie wycelował w graczy z własnego pistoletu.Powoli wycofali się w stronę wyjścia, ciągle mierząc z broni. -Czysto! - dał znak duchownemu, że ten może już kierować się do wyjścia.

Gdy opuścili spelun pobiegli parę przecznic pełną prędkością, zatrzymując się za rogiem niskiego szarego budynku głośno sapiąc. - Masz! O mały włos by mi wypadł- wręczając chronometr -Następnym razem ja wybieram lokal, teraz prowadź do naszej miejscówki nie chce spotkać tamtych jeszcze raz-powiedział poklepując Varna po ramieniu.
 

Ostatnio edytowane przez giewues : 20-05-2020 o 15:15. Powód: uzupełnienie
giewues jest offline