Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2020, 16:17   #70
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Da Silva patrzyła na całą walkę z przerażeniem. Tym bardziej, że nijak nie mogła pomóc. Nie była wyszkolonym do walki Marines. Ona takich wynajmowała i liczyła, że siła ognia załatwi sprawę.
Tymczasem kolejni żołnierze ginęli w nierównej walce z obcymi przybyszami, których jednym życiowym celem było sianie śmierci.
Tak jak ten nieszczęśnik, który leżał teraz martwy koło ścierw dwóch ksenomorfów. Nie żył bo jego przełożona wyznaczyła go na ochotnika.
- Czy to się kiedyś skończy? - Zapytała może trochę oschle da Silva. Ale inaczej nie mogła. Wiedziała, że gdyby pozwoliła sobie na nieco współczucia w głosie, to to uczucie zupełnie zdominowałoby ją, owładnęłoby nią, sparaliżowało i nie pozwoliło działać i kolonia byłaby już zgubiona.

Mgnienia oka, odruchy, wrzaski, wściekłość…
Arc podjął decyzję. Bronią pozycji. I przy ataku przewyższających ich prędkością, zwinnością i siłą obcych istot, taka decyzja oznacza wóz, albo przewóz. Nie ma odwrotu, bo kurwie cholery dogonią każdego. I nie zależy im na mięsie by zadowolić się tymi co padną. Nie. Jak czują ofiarę to muszą ją zabić. Wynaturzenia, których nawet najwyrodniejsza z najbardziej dupodajnych matek natury z całego kosmosu nie wydałaby na świat. Bronili więc pozycji tak nieustępliwie jakby niczego w życiu ni mieli poza tym co stało za nimi. I wytłukli gnoje co do jednego. Tylko, że Thant Deluca zginął. W obsranych gaciach zginął na posterunku po tym jak obce ciało rozjebało mu bebechy dziurawiąc na wylot jak żuczka do kolekcji. Biedny skurwiel…

Arc zdjął z szyi kolegi nieśmiertelnik i schował do kieszeni. Zdjął też hełm z komunikatorem i wizją taktyczną, a także wyciągnął z zaciśniętej, martwej ręki Barettę i podał da Silvie.
- Schowaj pistolet i weź to. Hełm załóż. - powiedział krótko, niemal mechanicznie.
Podniósł też leżący obok granatnik z zasobnikiem amunicji i odpiął od pasa Deluci niewykorzystane granaty, flary i zestaw ratunkowy do walki z xenomorfami. Całość przerzucił do swojego plecaka, po czym… siadł na podłodze.
Zaraz jednak zerwał się jak na hejnał na nogi. Poza ranioną wcześniej nogą, teraz doskwierala mu ręka, ta zdrowa, a i dostał pazurami przez tors, ale ten cios akurat zatrzymał się w duże mierze na pancerzu. Wyglądało jednak na to, że chce i zamierza iść dalej. Tym bardziej, że w którymś momencie tego zamieszania generator bazy zaskoczył i światła rozjarzyły się bladym blaskiem.
- To się nigdy nie kończy psze pani - powiedział do Veronici przeładowując M56 - Ale jak pani ustali kto podrzucił do kolonii organizm… to będziemy wiedzieć komu za to podziękować. A teraz... Nie możemy zostać na korytarzu… Musimy dotrzeć do siedziby ochrony. I skontaktować się stamtąd z porucznikiem Hawkesem.
- Jest pan pewien, że zdoła pan tam dotrzeć o własnych siłach? - Veronica na chwilę przestała przyglądać się podanemu jej hełmowi i przeniosła wzrok na żołnierza, tego, który jeszcze żył. Przestała też zastanawiać się po co je hełm. Wszak stwory, które zaatakowały kolonię z łatwością przebijały się przez pancerze noszone przez Marines, przez hełmy również.
- Jest lepiej niż wygląda - odpowiedział marine i cybernetyczną ręką skinął na hełm - Dla mojego komfortu. Ruszajmy. Może pani android jeszcze tam jest…
- Do centrum dowodzenia? - Pani dyrektor upewniła się, że dobrze zrozumiała. Po tym wszystkim kapral nagle zapragnął wrócić do centrum dowodzenia. to była jakaś niedorzeczność.
Marine jednak pokręcił głową.
[i]- Do siedziby ochrony [i]- co rzekłszy machnął dłonią na kierunek, w którym podążali, a u celu którego znajdowała się “Security”. [i]- A pani nic nie jest?[i]
Upewnił się na koniec.
- Bywało lepiej - Odpowiedziała nawet zgodnie z prawdą, chociaż nie całkowitą. - Dobrze go pan znał? - Spróbowała zmienić temat zakładając na głowę, dla komfortu żołnierza, hełm po jego zmarłym koledze. Dziwnie się z nim czuła i tak musiała też wyglądać.
- Nie - Odparł bez cienia fałszu i mimo bólu uśmiechnął się na widok jej niezręcznej miny w zdjętym z trupa hełmie - Ma wbudowany nadajnik Deluci. W razie gdybyśmy się musieli rozdzielić, znajdą panią. Poza tym… Chciałem zobaczyć jak będzie pani wyglądać w samym hełmie.
- W samym hełmie - Veronica powtórzyła cicho słowa żołnierza i uśmiechnęła się do swoich myśli krążących wokół dwuznacznego stwierdzenia.

Przez chwilę szli w milczeniu, aż w końcu pani dyrektor zatrzymała się koło jednego z urządzeń umożliwiających komunikację w kolonii.
-[i] Muszę skontaktować się z Agnes.[i] - Powiedziała wprowadzając swój kod wywołała centrum dowodzenia nim marine zdążył zaprotestować.
- Agnes, proszę o raport. Dlaczego padło zasilanie? I czy znalazł się już pan porucznik Hawkes? - To ostatnie zdanie wypowiedziała z przekąsem. - Czy nadal biega bez celu po mojej kolonii?

- Dobrze słyszeć, że jest pani całą. - Powiedziała najpierw Agnes i nie tracąc więcej czasu przeszła do raportu. - Jedna z Elektromagnetycznych Przetwornic Wtórnych gubi napięcie, nie jestem w stanie określić co jest przyczyną. Mogę tylko spekulować że może być to uszkodzenie natury mechanicznej. W tej chwili jeszcze działa ale na pewno w którymś momencie znowu nastąpi zwarcie. Patrząc na dane jakie podaje system drugi raz się nie podniesie. Z kolejnych złych informacji to zwarcie może nastąpić w każdej chwili.
- Niech to wszystko…- da Silva syknęła wściekle, ledwo się powstrzymując przed uderzeniem pięścią w ścianę.
- To nie jest dobre miejsce… Proszę kończyć tę rozmowę psze pani.- odezwał się cicho kapral Evanson tonem, który w żadnej mierze nie przysługiwał podwładnym. Jednocześnie czując powolny acz nieubłagany upływ krwi, uważnie lustrował okolicę trackerem.
Veronica zrzuciła kapralowi krótkie spojrzenie. Trudno było ocenić czy jaki emocje i myśli kłębią się teraz w jej głowie. Połączenie jednak zakończyła.
Chociaż po kilku minutach znów przystanęła i ponownie wywołała Agnes.
- Czy ktoś już tam idzie by to sprawdzić?
- Nie. - Brzmiałą krótka odpowiedź Agnes. - Nie mamy kontaktu z nikim z personelu technicznego a priorytety personelu Militarnego są mi nieznane na tą chwilę. - Agnes stwierdziła prawdę. Jeszcze nie updetowała ich militarną cześć o stanie stacji i zagrożeniu jakie to ze sobą niesie. O nie znaleźli też nikogo żyjącego człowieka załogi technicznej który mógłby się tym zająć.
- Odezwę się z Security. A ty postaraj się zebrać potrzebne dane - da Silva ponownie rozłączyła się.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline