Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2020, 22:04   #90
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na zżerającego Mantikorę Czarnego Smoka, prosto z niebios buchnęła gruba kolumna ognia wywołana “Płonącym uderzeniem” Druida, paląca ciało celu… a ryczący z bólu gad niemal w tym samym momencie oberwał dodatkowo “Kulą Ognistą” od Carys, otrzymując kolejne rany… ryczał z wściekłości, z bólu, po czym przeturlał się po własnym grzbiecie w wodzie. Stał wściekły, parujący, nieco poparzony, i zaczął się rozglądać po okolicy warcząc… aż ujrzał swój cel.


Iluzja Maga, jaką przywołała do istnienia Amaranthe. Niby właśnie przeciwnik smoka, który go potraktował ową magią… Czarny Smok, ryknął więc na widok celu, po czym skoczył kilka metrów w kierunku owego “Maga”, i zionął z pyska szerokim strumieniem kwasu, paląc wokół kilka krzaczków, drzewko, i nieco trawy, ale nie “Maga”...

Ryczący, warczący, atakujący smok. Zionący kwasem… przerażający smok. Carys i Caistina stały odnośnie owego gada właściwie to twarzą w pysk, i mimo, że ten ich jeszcze ukrytych nie zauważył, jego groza i tak podziałała. Pod Czarodziejką ugięły się nieco nogi, i zaczęła mieć obawy, czy oni aby na pewno dobrze robią, a Caistina… puściły jej nerwy. Wpadła w panikę, upuściła swój łuk, po czym… zaczęła po prostu wiać ile sił w nogach z pola walki. Byle jak najdalej od smoka, byle stąd uciec. Półelfkę ogarnęła totalna panika.

- Grimhammer bierz linę i biegniesz z nami. Potem schowaj się z Carys. - Lauga rzuciła do kapłana i zerwała się na nogi. Zaszarżowała na gadzinę. Liczyła, że nie musi tłumaczyć, że ma rzucić linę, na albo koło smoka.

Kompani nie siedzieli jeszcze smokowi na karku, więc Daveth poczęstował bestię po raz kolejny tym samym zaklęciem, co poprzednio. Co prawda nie wierzył, by smok łaskawie zechciał od tego zdechnąć, ale (chwilowo) innego wyjścia nie widział.

Krasnolud gonił za pozostałymi na tyle szybko, na ile mógł sobie pozwolić krasnolud w zbroi (mithrilowej co prawda), by spełnić kaprys wojowniczki. Rzucić zamierzał linę, tak jak chciała…. potem jednak kryć się nie zamierzał. Bez żadnych modlitw nie miał co stawać na drugiej linii.

- Caistino! Nie lękaj się! - zawołał za uchodzącą tropicielką rycerz tonem, który miał w kobietę tchnąć więcej wiary w swoje i drużyny możliwości. Smocza groza jednak dodała jej obawom skrzydeł i głos Villema zginął gdzieś w gniewnych porykiwaniach bestii. Liczył tylko, że obezwładniona przerażeniem nie wpakuje się w jakieś tarapaty, bo mogą nie dogonić jej na czas…
Nie ustając więc w biegu, zamierzał zgodnie z planem u boku panny Laugi, uderzyć na gada.
 
Kerm jest offline