- Weźcie to, mogą wam się przydać - Erdan podał bohaterom dwie fiolki, które Lao od razu rozpoznała jako mikstury leczące. Napis „leczenie” na etykietkach tylko to potwierdzał. - Mara zostawiła mi część zapasu, ale na razie wolę się stąd nie ruszać, tylko będę się wam pod nogami plątał -
Niewielka komnata, która znajdowała się na końcu odchodzącego w bok korytarza, była praktycznie pusta. Walało się po niej kilka bardzo starych, rozpadających się kości i trochę śmierci, które kiedyś, dekady czy nawet wieki temu, były pewnie pamiątkami, z którymi pochowano zmarłych. Jedynym godnym uwagi obiektem była stojąca w rogu skrzynia – masywna, wykonana z ciemnego drewna ze stalowymi, przyrdzewiałymi już ze starości okuciami oraz zamkiem wyglądającym na nieco nowszy. Nie była tak zakurzona, jak reszta pomieszczenia, jakby ktoś niedawno ją otwierał. W paru miejscach dookoła niej dało się dostrzec niewielkie plamki zaschniętej krwi.
Na prawo od skrzyni znajdowały się kolejne zamknięte drzwi, podobne do tych, za którymi krył się Erdan, a kawałek dalej schody, prowadzące w dół, w nieznaną ciemność.