-Dawno nie widziałam takiej niekompetencji operacyjnej, nonszalancji i głupoty - tyrada Marchand trwała już jakiś czas. Varn zauważył, że jak sie wkurza, to jest całkiem sexi. -Wyjście na miasto, do jakiejś podłej speluny i nielegalna gra hazardowa? Tak zachowują się agenci Ordo Hereticus? Chcieliście się pobawić, co? I czy dobra zabawa jest nierozerwalnie związana z alkoholem?
-Nieprawda - przerwał Varn - Nie muszę się dobrze bawić, żeby pić alkohol
Marchand rzuciła podwładnemu spojrzenie, które mogło zabić. -A co sobie myślałeś wymachując bronią w cywilnym przybytku? I po co tam w ogóle lazłeś? Żeby kantować podczas pokera?
-Ja oszukiwałem, oni oszukiwali. Czyli w sumie graliśmy fair - Varn podsumował rozgrywkę.
-Żeby mi to było ostatni raz. Od teraz żadnego wychylania się. Trzymajcie głowy nisko i nie wyróżniajcie się z tłumu. Czy to jasne?
-Mnie pasuje, szefka.
-Odmaszerować!
Mężczyźni wyszli z pokoju Marion i przeszli do salonu. -Chyba na mnie leci - powiedział Varn do kleryka.
Varn wpakował się na przednie miejsce Land Cruisera, aby mieć lepszy widok na okolicę. I na Marchand, ma się rozumieć. Robił za pilota, oglądając projekcje holograficzne otaczającego terenu. Niby mieli geolokalizację, ale ona nie zastępowała sprytu, wzroku i zdrowego rozsądku. Starał się nawiązać rozmowę z Marion i w dość niewybredny sposób ją zbajerować, pytając ją o to jak wygląda szkolenie w Adepta Sororitas i czy dużo tam mają konkretnych lasek. Interesowało go też dlaczego jest takim twardym dowódcą i czy lubi mieć pod sobą mężczyzn. Z zaproszenia na wspólny wypad na jakąś strzelnicę aby poćwiczyć oczy i ręce nie skorzystała. Ale Varn łatwo się nie poddawał.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 20-05-2020 o 19:21.
|