Wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla
Ożywieńcza emanacja wciąż sprawiała wrażenie rozkojarzonej, ale wpatrzony w nią wielkimi oczami Felix mógłby przysiąc, że na dźwięk miana Pana Wron widmowy mężczyzna drgnął, a przez jego falujące nienaturalnie oblicze przemknął cień grymasu mogącego uchodzić za zalęknienie.
Jakby wzmianka o plugawym nekromancie mogła przestraszyć nawet znajdującego się po drugiej stronie ducha.
- Pan Wron? - powiedziała nieco wyraźniejszym, ale wciąż przerażającym swą nieludzką nutą zjawa - Ale on przecież nie żyje? Zabiłem go!
- Tyś jest Radamus Arforl, mistrz Ametystowego Kolegium?! - krzyknął klęczący nad ciałem Śniącego brodaty miecznik, przez cały czas potrząsający bezskutecznie za ramiona swym zwierzchnikiem.
- Tak niegdyś mnie zwano - odparła zjawa wodząc upiornymi oczami po zgromadzonych w komnacie śmiertelnikach - Kto pyta?
- Na Boga, zaraz tu będą! - krzyknął histerycznie inny z morrytów, cofając się nieporadnie od wylotu schodów - Pomóżcie mi z tą przeklętą płytą! Inaczej ich nie powstrzymamy!
- Ja pytam, Heinz Foster z Bechafen! - odkrzyknął brodacz klęczący nad ciałem Leto - Przyzwaliśmy cię, abyś ocalił nas przed czarną magią.
Zjawa przyjrzała się Fosterowi coraz wyraźniejszym, coraz bardziej rozumnym spojrzeniem, potrząsnęła głową.
- Nie tyś mnie przyzwał - oświadczył duch Radamusa Arforla - Ani on ani ona.
Widmowe oczy przesunęły się kolejno po ciałach Leto i Kateriny, by w końcu zatrzymać się na zgarbionym bezgłowym kształcie w zakrwawionych kapłańskich szatach.
- On mnie przyzwał.
- Do kurwy nędzy, pomóżcie! - wrzasnął miecznik przy schodach tnąc w dół swym mieczem - Już tu są!