Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2020, 23:29   #9
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Eiliandis pieśni barda nie słuchała bo czysty, głęboki głos, jakim Ulfur mógł się pochwalić i wpadająco w ucho medlodia nie mogły przyciągnąć uwagi gdy słów się nie rozumiało. Równie dobrze ex-minstrel mógł o strzyżeniu owiec śpiewać.
Dlatego znad kufla piwa, które jej wcześniej postawił Rogacz, przyglądała się z zaciekawieniem swoim nowym towarzyszom. Bo towarzystwo było nader ciekawe.
Z wyjątkiem jasnowłosego mistrza koni wszyscy byli cudzoziemcami. To było ciekawe, dlaczego nie starał się ze swoimi trzymać.
Dla reszty członków ich drużyny to było dobre. Mieli kogoś kto znał te ziemie. Kogoś kto będzie potrafił wskazać im drogę. Ponieważ dobry przewodnik to podstawa każdej wyprawy.
- Co możesz rzecz nam o tym wszystkim mości panie… ? - Tu uzdrowicielka zamilkła na chwilę ponieważ Rohirrim nie przedstawił się. A przynajmniej w całej wrzawie na placu ona imienia nie dosłyszała.
- Rhuné syn Rhudela - odparł młodzieniec i ponownie się uśmiechnął. Miał dzisiaj świetny humor. - A w sprawie… naszej wyprawy i tego wszystkiego - machnął ręką na karczmę. - Możemy tylko dziękować, że mamy tak mądrego króla. Jakby wiedział co trapi ten kraj w każdym z jego najdalszych zakątków!
Elfka, która do tej pory z zainteresowaniem przysłuchiwała się pieśni Ulfura, odstawiła kufel pitnego miodu i spojrzała po pozostałych.
- Skoro już o tym mowa, to czy mamy jakiś plan kiedy dokładnie zamierzamy wyruszyć? Nie ukrywam, że dobrze byłoby wiedzieć o tym z odpowiednim wyprzedzeniem, by przygotować się do podróży. Jeszcze dzisiaj, jutro o bladym świcie czy może za kilka dni?
- Myślę, że nie powinniśmy mitrężyć zbytnio czasu i ruszyć z pierwszym świtaniem. Podróż do granic Zachodniej Marchii zajmie nam ze dwa dni, jeśli pogoda dopisze.
Ciemnowłosy w trakcie pieśni nie przestawał zabawy monetą, przebierając nią między knykciami i wpatrując się w zmieniające się oblicze starego króla i konia Eorlingów.
- Na złapanie sprawców na gorącym uczynku i tak już za późno. Skąd ten pośpiech zatem mistrzu koni, Rhuné?
- Każdy dzień zwłoki, to dzień więcej wolnego hasania najeźdźców. Może się tak zdarzyć, że rzeczywiście trafimy na owy gorący uczynek - stwierdził syn Rhudela.
- Do wyprawy tej należy odpowiednio przygotować się - uzdrowicielka wypowiedziała starą prawdę. - Inaczej napotkawszy najeźdźców niewiele uczynić będzie można - ona sama wolałaby jeszcze dzień czy dwa spędzić pod prawdziwym dachem i wyspać się w prawdziwym łóżku.
- Najlepiej jak ruszymy o świcie - odezwała się blondynka z warkoczami, która do tej pory milczała, bo zajadała się zamówioną strawą jakby nie jadła przynajmniej dwa dni. - Wyśpimy się, najemy a i tak dogonimy tamtych, bo nasze konie będą miały lżej - popatrzyła po swojej drużynie. - My trzy - wskazała palcem po kolei siebie, elfkę i damę - będziemy małym ciężarem dla wierzchowców, a jak jeszcze wasz bagaż - tym razem palcem pokazała po dwóch mężczyznach - rozdzielimy na nasze trzy konie to i waszym będzie znacznie łatwiej i będziemy szybsi.
- Nie ma tegoż ekwipunku znowu tak wiele panno... - Rogacz zawiesił przez chwilę rozbawiony ton jakby szukając w pamięci, czy leśna panna odkryła swe imię, ale nie rzucał pytającego spojrzenia domagającego się dokończenie i kontynuował - Dadzą mi konika ci-sawego… Da sobie radę. Bardziej się martwię o tego kudłacza, czy za końmi nadąży...
- Skoroć jednak pilno. To niechaj będzie. Ze świtaniem - oznajmił tonem jakby ta decyzja od niego ostatecznie zależała - Szkoda aczkolwiek. Chętniej bym wieczór wydłużył. Taka z nas gromadka, że rad posłuchał. Co kogo do tego stołu przywiodło gdzie siedzimy - wziął duży pełen satysfakcji łyk piwa i wyciągnął przed siebie nogi rozsiadając się biesiadnie - Pijemy. I ramię w ramię możliwe, że krew przelejemy. Dla sprawy obcego króla. Prawie obcego.
- To bardzo dobra decyzja, nie ma co zwlekać za długo - przytaknęła elfka, uśmiechając się łagodnie, po czym ponownie przeniosła wzrok na wciąż występującego Ulfura.
- Grim może niejest tak szybki jak suka, ale za to mocarniejszy i niezmordowany w biegu - zapewniła łuczniczka o przydatnych cechać swojego wilczarza, a w ustach wciąż jeszcze przeżuwała kęs pajdy chleba. - A właśnie - przypomniała sobie o czymś. - Mówcie mi Sikorka - przedstawiła się w końcu.
- A zatem ustalone, że skoro świt wyruszamy - Eiliandis podsumowała tę część ustaleń. - Spotykamy się przed "Domem Cepy"? - Zapytała. - Czy na placu przed domem Rządcy? To z pewnością zależne od tego gdzie kto noc spędzać będzie.
- Dopiero dziś rano przybyłem, nie wiecie czy znajdzie się jeszcze tutaj miejsce na nocleg? - dopytał Rhuné.
- Niestety - uzdrowicielka rozłożyła ręce w geście bezradności. - Karczmarza najlepiej zapytać.
- Dobrze, więc pójdę się z nim rozmówić póki jestem w stanie utrzymać się na nogach o własnych siłach - młody Rohirrim podniósł się z ławy zabierając ze sobą pusty już kufel i zaczął przeciskać się przez tłum w kierunku karczmarza.
- Lepiej dla wyprawy gdy i o własnych nogach do łoża później trafić - zauważyła delikatnie Eiliandis.

- To zaciągnie się go do stajni to i rano bliżej do konia będzie miał - zaśmiała się Sikorka.
- Tylko żeby miał kto to zrobić - Gondorianka zachichotała wyobrażając sobie, nie wiedzieć czemu, jak to blondwłosa kobieta ciągnie rosłego Rohirrina do stajni.



Wieczór w barwnym towarzystwie dobiegł końca. Pojedli. Popili. Poznawali. Rano mieli się spotkać i ruszyć w drogę.
Eiliandis wcześniej z towarzystwem pożegnała się. Jeden kufel, i to jeszcze postawiony przez czarowłosego mężczyznę, jej wystarczył. Wszak umysł chciała mieć jasny. Zostawiła rozbawionych gości gospody i udała się do izby, którą wynająła nie tak dawno temu.
Liczyła wprawdzie na dłuższy pobyt w tym miejscu, ale przyjęła królewską monetę i zgodziła się wyruszyć w dalszą drogę. Co prawda niektóre, zwłaszcza te mniej parlamentarne, części ciała protestowały. Ale i na nie miała sposoby.
Już wcześniej zamówiła sobie kąpiel. Więc balia z gorącą wodą czekała.
Leżąc w gorącej wodzie mogła przemyśleć kilka spraw.
Sama wypraw była jej na rękę, chociaż nie tak wcześnie. Była to doskonała okazja by poznać bliżej lud mistrzów koni. Zebrać potrzebne informacje. Bo siedząc na miejscu i słuchając pieśni nie dało się tego zrobić.

Eadweardowa córka ze zdziwieniem stwierdziła, że wsłuchuje się docierający do niej głos herszta najemników był mimo wszystko przyjemny. I nawet gdy niezrozumiało się słów jego moc porywała. Co nieco kontrastowło z głośnym sposobem bycia Ulfura i jego towarzyszy.
Co z kolei przywiodło jej na myśl jej własnych towarzyszy. Zaskakującą mieszankę ras i kultur. Ale jak każdy dobry uzdrowiciel wiedział mieszanki różnorakich ziół lepiej pomagały niż pojedyncze rośliny. I właśnie dlatego w tej różnorodność Eiliandis wpatrywała ich siłę.

Gdy wychodziła z balii woda była już prawie zimna. Uzdrowicielka pozwoliła sobie na nieco dłuższą kąpiel niż planowała. Przed snem sprawdziła jeszcze swoje zapasy i udała się na spoczynek by nie spóźnić się na umówione spotkanie.

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 21-05-2020 o 10:29.
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem