Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2020, 19:31   #228
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 74 - IX.20; wt; ???

Czas: IX.20; wt; ???
Miejsce: wnętrze kontenera
Warunki: półmrok, ciepło, powiew na zewnątrz deszcz



Marcus



Wewnątrz hermetycznego kontenera panowała cisza. Rozmowy się nie kleiły i dominowała atmosfera niewności losu. Ktoś próbował odpocząć, przespać się, przemyć gdy czas mijał. Brakowało bodźców z zewnątrz. Przynajmniej tych wzrokowych. Wzork zatrzymywał się na obdrapanych ścianach kontenera i nie mógł ich przeniknąć. Dwie lampy świeciły ze swoich krańców metalowego pudła ale dawały sporo cieni. Chociaż było na tyle jasno, że pewnie dałoby się czytać. Gdyby było co.

Ponieważ wzrok nie bardzo był pomocny w ogarnięciu tego co się dzieje na zewnątrz to zostawał słuch. Nawet nie było wiadomo czy na zewnątrz jest jeszcze dzień czy noc. Ale monotonne bębnienie jakie się zaczęło chyba niedawno, świadczyło, że zaczął padać deszcz. Znowu. Jednak woda spływała po kontenerze i nie przenikała do środka tak samo jak niezdrowe powietrze.

- Co oni tam robią? - zastanawiał się Ricardo. Gdy tak posiedzieli trochę dłużej wyłapywali ten charakterystyczny dźwięk tokarki, piły czy podobnego mechanizmu. Irytujący, metaliczny dźwięk, gdzieś w niedaleko. Może nie tuż za ścianą konteneru ale też pewnie gdzieś na terenie obozu. Brzmiało jakby trwały tam jakieś prace. W jakimś warsztacie czy czymś podobnym. I to dłuższy czas a nie, że na chwilę ktoś przyszedł coś przyciąć czy obrobić.

- Głodny jestem. - Will próbował zasnąć ale nie bardzo mu się to udawało. Wszyscy już byli mocno głodni. Ostatni raz jedli rano. A teraz nawet nie było wiadomo jaka jest pora ale kiszki marsza im grały. Słyszeli też inne dźwięki. Czasem ktoś przechodził obok by słychać było przytłumione głosy. Czasem dał się słyszeć jakiś silnik jakby coś niedaleko przejechało. A czas mijał a oni robili się głodni coraz bardziej.

- Idą. - Ricardo poderwał się gdy usłyszeli zgrzyt otwieranych drzwi w sąsiednim kontenerze. Potem kroki kilku osób dudniące metalem tak samo jak każdy krok trójki gości na tej kwarantannie. Kroki zatrzymały się przy wejściu łączącym oba kontenery. Tam otworzyły się te niskie drzwiczki, właściwie właz jaki je łączył. Trzeba było kucać aby przejść czy zajrzeć do środka. Po drugiej stronie ujrzeli ten sam widok co ostatnio - kogoś w gazmasce i reszcie stroju ochronnego.

- I jak? Zgłodnieliście? Bo mamy pyszną kolację dla was. - zaśmiał się rubasznie strażnik. Chyba ten sam wygadany co ostatnio z nimi rozmawiał. Dwa chudzielce po tej stronie kontenera wpatrywali się w menażkę jaką tamten miał w jednej ręce. Faktycznie zalatywał od niej przyjemny zapach gorącego jedzenia. Gdy poczuli ten zapach nozdrza jeszcze bardziej pobudziły puste żołądki domagając się ich napełnienia. Ale tamten po drugiej stronie nie był sam i coś nie kwapił się podać im tą kolację. Koledzy zaśmiali się nieco stłumionymi przez maski głosami.

- No ale nie za darmo. Jak chcecie jeść to musicie oddać broń. Całą. Karabiny, pistolety, noże i co tam macie. Widzieliśmy co macie więc nie próbujcie czegoś ukrywać. Oddajcie broń to dostaniecie kolację. A potem jak zjecie to pójdziecie na rozmowę do szefa. A jak nie okażecie się rozsądni no to kiblujcie tu dalej na głodniaka. - strażnik nie zrobił żadnego gestu by wyciągnąć rekę z tą pełną jedzenia menażką. Czekał razem z kolegami na reakcję trójki po drugiej stronie tego krótkiego przejścia. Kucający przy drugiej stronie Will i Ricardo popatrzyli na siebie pytająco. W końcu obaj zerknęli na Marcusa.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline