Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2020, 01:30   #39
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- O rany, ale się zasiedziałyśmy. Dobrze, że wzięłam płaszcz - powiedziała Wendy do swojej towarzyszki, zapinając elegancki płaszcz. - Swoją drogą, ten Matt to całkiem niezłe ciacho. Zdecydowanie znalazłam swoją ulubioną kawiarnię - dodała wesoło, kiedy była już gotowa do dalszej wycieczki.

Wendy zastanowiła się chwilę, gdzie powinny skierować swoje kroki. Wspomniała wszystkie miejsca, o których mówiła Isla. Galeria handlowa niestety odpadała, tak samo niedzielny targ. Jezioro ukryte w lesie nie jawiło się jako odpowiednie miejsce do zwiedzania w szpilkach. Ostatecznie Wendy zaproponowała, by Isla pokazała jej ratusz i okolice. Nie była może jakoś szczególnie zaciekawiona historycznym budynkiem, ale potrzebowała spaceru i chciała poznać trochę okolicę. Poza tym wciąż intrygowała ją ta rana na ręce Vampirelli.

- Wybacz, ale nie umknęło to mojej uwadze. Co ci się stało w rękę? Nie wygląda poważnie, ale zdecydowanie powinien to zobaczyć specjalista. - Ton głosu Wendy nie wskazywał na niegrzeczną wścibskość, a bardziej na zatroskanie.

Przez chwilę Isla wyglądała na zaskoczoną, ale szybko odzyskała właściwy sobie rezon.
- Oh, to drobnostka. Sprzątałam strych i przewróciła się na mnie drabina. Doceniam troskę, ale naprawdę nic mi nie będzie.

Wendy skinęła głową. Postanowiła nie drążyć dalej tego tematu, bo uznała, że w zasadzie jest on już skończony. Nie miała powodów, by nie wierzyć w historię Isli, więc po prostu przyjęła ją do wiadomości. Kobiety ruszyły więc w drogę. W pewnym momencie Wendy wyciągnęła coś ze swojej torebki. Był to ten tajemniczy list, przez który wzięła kilka dni urlopu i przyleciała aż do Sionn. Adams nie była do końca pewna czy powinna podzielić się z Islą tą opowieścią. Nie dlatego, że jej nie ufała. Po prostu mogła uznać ją za wariatkę. Czy miała jednak jakieś inne wyjście? W tym mieście była to jedyna osoba, którą znała. Wydawała się wiedzieć to i owo. Może nie był to taki najgorszy pomysł?

- Pewnie uznasz mnie za szaloną, ale… - Wendy pokazała Vampirelli treść listu oraz pokrótce opowiedziała o dziwnych snach, które ją nękają. Nie była pewna na co liczyła, ale musiała w końcu komuś się wygadać.
Isla wysłuchała kobiety ze skupieniem na twarzy. Jak zwykle trudno było odgadnąć co tak naprawdę myśli. Tym bardziej, że sytuacji nie sposób było opisać tak, aby brzmiała racjonalnie. Jeszcze chwilę po całej relacji Mitchell nadal milczała, jakby mierzyła w myślach poczytalność Wendy.

- Mówiłaś, że jesteś stewardessą. A co jeśli ten korytarz to wnętrze samolotu? Według mnie twoja głowa daje ci znak, że potrzebujesz odpoczynku.
Mitchell wyjęła paczkę z cygaretkami i poczęstowała koleżankę. Potem sama zapaliła wąski papieros, który wydzielał mocny zapach wanilii.

- Na pewno nikomu o tym nie mówiłaś? Wybacz, ale to po prostu niemożliwe, żeby ktoś odgadł twoje myśli i wysłał ci tę wiadomość. Na moje to możesz mieć cichego wielbiciela. Wiesz, leciało z tobą wielu facetów i to naturalne, że komuś wpadłaś w oko. Może to nawet Matt? - pozwoliła sobie na zdawkowany śmiech. - Nie mam pojęcia skąd miałby o tym wszystkim wiedzieć, ale wiesz co… jak nie wierzę w los, przeznaczenie i tak dalej, to może jednak jest jakiś znak. Bez względu na to, w jaki sposób tu trafiłaś, pora odpocząć kilka dni. Jeśli ktoś zacznie cię nagabywać, wal do mnie, a gdyby sprawa zrobiła się poważna, idź na policję. Prawdopodobnie jednak nic nie zdarzy, a ty będziesz miała małe wakacje - zaciągnęła się i spojrzała na Adams.

Wendy skinęła głową, przyznając Isli rację, ale nie odpowiedziała nic. Właściwie nie wiedziała, co mogła odpowiedzieć. Na pewno dobrze się czuła z tym, że w końcu komuś się z tego zwierzyła. Całkowicie ciężaru się nie pozbyła, ale było jej odrobinę lżej.
 
Pan Elf jest offline