Nim ostrza Archie’go zdołały sięgnąć celu, hobgoblin okazał się być już martwy po ataku Draugdina. Bard nigdy nie mógł się nadziwić z jaką szybkością potrafił poruszać się wielki wojownik.
”Tym razem przynajmniej nie będę musiał wycierać goblińskiej krwi broni” - pomyślał zadowolony i ruszył w stronę kufra, omijając grożącego gnomiemu magowi Amosa jakby go tam nie było.
Narastająca od początku wędrówki paranoja odnośnie pułapek opłaciła się podczas próby otwarcia skrzyni. Zatruta igła wbita w oko była ostatnią rzeczą jaką niziołek chciałby się teraz przejmować. Szybko przeliczył złote monety w kufrze i wydzielił należną część dla każdego z towarzyszy. Logicznym było, aby jedna osoba nie trzymała przy sobie całej gotówki drużyny, w końcu wypadki chodzą po ludziach (i niziołkach). Dwa onyksy schował z kolei do swego plecaka, z którego wnętrza chwilę później dobiegł go kuszący zapach suszonej wołowiny.
- Popieram propozycję Shinry. Załatwmy szybko sprawy tutaj, a potem chodźmy coś zjeść i pożądnie opatrzeć rany Brana.