Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2020, 18:03   #239
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Ranek okazał się ciężki niczym średniowieczny topór. W głowie huczał mu odrzutowiec, a w gardle panowała susza stulecia. Jego zewłok jakimś cudem doczłapał do kuchni i wyjął prawie przeterminowany już kefir. Zapiwszy, wyciągnął awaryjną "małpkę" i walnął sobie klina na dokładkę. Następnie spróbował sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia przed urwaniem filmu i potencjalnie zaplanować kolejne działania. Prawdę mówiąc bardzo mu się nie chciało, miał w dupie ekipę i cały ten popieprzony świat. Jedyne o czym marzył to położyć się i stracić przytomność na kolejne 48 godzin. Legł na krześle z gracją swobodnie rzuconej szmaty, po czym odpalił smartlinkiem telewizję. Akurat leciał kanał informacyjny. Był ciekaw, czy coś ktoś wspomni o wczorajszych wydarzeniach.

- "Deus ex machina, z nieba spada aerodyna" - zanucił pod nosem Vadim, po czym na moment wyłączył się i utonął w potoku myśli.

Dopiero po jakiś dwóch godzinach, czyli koło 11:00 Vadim w miarę doszedł do siebie. Nie zostało mu dużo czasu, za trzy godziny mieli tu wpaść Eduardo i Clarens ze swoimi klamotami. Źle będzie, jeśli wpadną tu jakieś wynajęte przez nich typy, albo co jeszcze gorzej - wynajęte nie przez nich typy.

- Sid? Arti? Abi? Ktokolwiek mnie słyszy, idę na miasto kupić jakąś kamerkę i czujkę. Wypada mieć, na wypadek nieplanowanych gości. Mam nadzieję, że któryś z was ogarnie, bo nie wiem jak się to gówno montuje, a nie mam głowy do oglądania tutków na CaiQieTube.

Zanim to zrobił, musiał jednak zmierzyć się z wyzwaniem, które chodziło mu po głowie od paru dni. Potrzebowali dobrego punktu oparcia, kogoś kto zapewni im realną ochronę i zapewni bazę wypadową. Do tego jego ciężarówka wymagała naprawy i przeglądu. Nie wiedział też czym okaże się neseser i musiał zakładać najgorsze. Cyfrowa puszka pandory była przygotowana do otwarcia, a ekipa była zdeterminowana by to zrobić. Historia od czasów mitologii greckiej uczyła, żeby pod, kurwa, żadnym pozorem nie otwierać przypadkowych rzeczy (a także nie uruchamiać przypadkowych mechanizmów i nie dotykać przypadkowych przycisków, itd.). A ludzie i tak nie potrafili trzymać łap przy sobie i kończyło się wypadkiem/tragedią/farsą. Tak czy owak, jedyną znaną mu osobą mogącą dać im tego czego szukali, był ten z którym miał nadzieję się nigdy nie spotkać. Ten, który z jakiś chorych ambicji kazał nazywać się "doktorem". A konkretnie doktorem Ganzem von Uberem. Każdy szanujący się drab, szmugler czy mafiozo znał to nazwisko. Nawet niekiedy korporacje korzystały z usług van Ubera. Jądrem jego działalności była stocznia w Northside. Stocznia, która nie wyprodukowała ani jednego statku od dobrych kilkunastu lat, za to obrosła w różnorakie działalności mniej, lub bardziej związane z branżą logistyczną. No dobra, nie ma co ściemniać - doktor van Uber działał w szarej strefie przemytniczej, a w "stoczni" jedynymi legalnymi rzeczami były co najwyżej krzesła i być może kible. Tajemnicą poliszynela było to co się tam wyprawia, ale jednocześnie miasto zbyt wiele mogło stracić na zamknięciu interesu. Zresztą Ganz von Uber dbał o swój wizerunek, kontrolował też swoich ludzi, a wszelką niesubordynację czy porażki traktował niezwykle surowo. Jedną z ulubionych kar była "ewaporacja". Nazwa wyciągnięta z książki Orwella, była w finale dość podobna. Najpierw pechowego delikwenta pakują do roztapiarki, by nic, ale to absolutnie nic z niego nie zostało. Później armia prawników i hakerów van Ubera robi wszystko, by wymazać wszelki ślad i historię owego nieszczęśnika. Tak więc ostatecznie tak jakby typ nigdy nie istniał, nigdy się nie narodził i nigdy nie umarł. Jeśli ktoś głośniej wspomina o nim na mieście, ludzie van Ubera w ten czy inny sposób sugerują by siedział cicho i nie plótł głupstw, a ten ktoś to tylko wymysł jego wyobraźni. Jednak pomimo tej ekscentryczności, był też skrupulatny i nigdy nie łamał umów. Trzymał się zasad i nie interesowały go wojny gangów ani korporacji. Starał się zachować neutralność jak tylko mógł, oferując swe usługi każdemu kto zapłacił. I o dziwo mu się to udawało i nikt nie pamięta by z kimś prowadził batalię. Na wszelki wypadek miał też swoją małą armię, a stocznia była dobrze strzeżona, w tym również przez najemców, tworząc wewnątrz swoisty ekosystem. Te swoje poletko które stworzył doktor van Uber funkcjonowała w cieniu korporacji jak bardzo dobrze naoliwiona maszyna.
Co jednak łączyło Vadima Smirnova z Ganzem van Uberem? W zasadzie to nic. Jednak stary Smirnov blisko się z nim przyjaźnił i niejeden towar przeszmuglował "Bestią". Nie raz ciężarówka była restaurowana i naprawiana przez mechaników stoczni. Na to w sumie liczył Vadim, że znakiem rozpoznawczym będzie stary, dobry UAZ jego ojca. Jak przez mgłę pamiętał, że stary nim go skasowali wspominał coś o przysłudzę, którą wisiał Ganz von Uber. Choć może chodziło o przysługę DLA Ganza von Ubera? Cholera wie, ale nie przekona się póki nie sprawdzi. Najwyżej spuści doktora na drzewo i stwierdzi, że długi ojca poszły razem z nim do grobu. Serce waliło mu jak młotem, ale w końcu zebrał się w sobie i zadzwonił.


- Witam, potrzebuję rozmawiać z van Uberem. Vadim. Nieważne, on pozna jaki. Nie, nie mam żadnej oferty. Co? Nie, kurwa, mailem nic nie będę... O TY SZMATO!

Ostatnie słowa Vadim rzucił jak sekretarka rozłączyła się, choć miał nadzieję, że przypadkiem mogła to usłyszeć. Szybko wybrał ponownie. Zajęte. Kurwa! Odczekał z dwie minuty. Kolejny telefon.

- Nazywam się Smirnov. Vadim Smirnov, powiedzcie Van Uberowi, że dzwoni Smirnov i chce... Co? Nie! JEB SIĘ!

Tym razem to Vadim odrzucił połączenie. Nic z tego nie wyjdzie. Nie może poradzić sobie ze zwykłą dupodajką przy biurku. Za bardzo się stresował, zbyt bardzo miał wciąż dzisiejszego kaca. Pokiwał głową. Nagle jego telefon odezwał się. Połączenie zabezpieczone i rozmówca nieznany. Serce znów zakołatało. Fixer bał się odebrać. Co jak to korpo od borgów? Co jak to policyjni hakerzy? Albo co gorsza wkurwiony Pan Lao z tajniackiego numeru żeby go nie odrzucił? Wahał się. W końcu odebrał telefon. To od van Ubera. Rozmowa była krótka. Vadim po niej wstał z łóżka i pewnym krokiem, nie tłumacząc się, wyszedł z kryjówki. Rzucił tylko na odchodne:

- Idę po kamerki i czujkę. Może się przydać. Będę za godzinę.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 25-05-2020 o 18:19.
Rebirth jest offline