Tommy przedłużał chwilę, gdyż zastanawiał się co w ogóle może powiedzieć Panterze. Jasne, gość był bohaterem, walczył z nimi ramię w ramię w Smoku, ale tak naprawdę wiedzieli o nim tyle co nic. Teoretycznie był stróżem porządku, obrońcą słabszych i tak dalej, ale z definicji był nim dowolny policjant, a jednak wiadomym było, że w szeregach mundurowych nie mają zbyt wielu przyjaciół. W zasadzie tylko jednego.
Od podjęcia decyzji uwolnił Tommy'ego telefon. Chłopak zdziwił się, bo dobrze pamiętał, że wyłączył w nim wibracje, a jednak teraz urządzenie wściekle drżało w jego kieszeni. Gdy spojrzał na ekran, zobaczył na nim imię Maxa.
-
Czekaj, to może być ważne - powiadomił Panterę, po czym odebrał. -
No co jest, stary? Aha... Aha... Aha, aha, aha. Dobra, będę. Cześć - schował telefon do kieszeni. -
Sory, ale muszę lecieć, wypadło mi coś pilnego.
Już ruszył z powrotem do drabinki, gdy nagle odwrócił się i powiedział:
-
Jakaś zadyma na mieście. Ktoś atakuje Włochów, podobno trwa tam regularna bitwa. Zainteresowany?
Sierżant, jak zawsze podczas ładowania, podłączony był do internetu oraz prowadził nasłuch na radiowej częstotliwości ICPD. Była to standardowa procedura, z której rzadko coś wynikało. Tym razem jednak wynikło. Nazwisko Giovanni, które pojawiło się w wyjątkowo interesującym meldunku.
Szybka analiza pozwoliła wyciągnąć wniosek, zgodnie z którym Sierżant mógł wybrać jedno z dwóch rozwiązań. Mógł, pomimo wszystkiego, udać się do The Vault. Biorąc pod uwagę okoliczności, mógł liczyć, że ochrona będzie tam słabsza niż zwykle. A nawet jeśli nie zastanie tam Mario Giovanniego, bo ten będzie obecny w atakowanej posiadłości, to przecież śmierć czy niewola gangstera rozwiążą problem jego narkotykowego biznesu w tym samym stopniu, w którym zrobiłby to Sierżant.
Z drugiej strony otwarty atak, który bardziej przypominał działania wojenne niż potyczki gangsterów, mógł być częścią czegoś o wiele większego i zgodnie z protokołem powinien otrzymać priorytet. Dlatego też gdy funkcjonariusz wypiął wtyczkę zasilającą z gniazdka, ubrał się w policyjny mundur, zebrał broń z uzupełnioną amunicją, po czym zameldował opuszczenie bazy, co też po chwili uczynił. W alejce, w której się znalazł po przejściu przez główne drzwi, wsiadł do czarnego Forda Fusion, rocznik 2006. Chcąc, nie chcąc, musiał się wmieszać w coś, o czym jutro będzie mówiło całe miasto.