Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2020, 10:11   #2
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
To ja go tnę.

Andre zwykł wyzywać ludzi, którzy z tych, czy innych przyczyn podpadali mu. Jeszcze zanim wyszła na jaw prawda o bezdomnym to już zaczął go nazywać w myślach kondomiarzem - takim co to powinien skończyć w kondomie, a jednak urodził się. No i co tu dużo mówić - kondomiarz zaśmierdł całą kolejkę do tego stopnia, że Ebrantil żałował, że w ogóle do niej wsiadł. Niestety smród wyczuł odrobinę za późno.

W normalnych okolicznościach zagadałby do kondomiarza. Zapytałby go czemu tak bardzo śmierdzi. Kolejne pytanie dotyczyłoby kwestii wolnej woli. Bo skoro każdy człowiek posiada wolną wolę to jaki powód miał kondomiarz, aby zanieczyścić swoim smrodem zautomatyzowany, bezbożny przybytek kolejki. Ogólnie w Ebrantilu były spore pokłady nienawiści. Dla przykład nienawidził smrodu, a jeszcze bardziej nienawidził automatyzacji. Jakby miał większy wybór to nigdy nie wsiadłby do automatycznej kolejki i nigdy nie wchodziłby do domów sterowanych za pomocą "sztucznej inteligencji", czy innego tego typu gówna. Niestety nie miał wyboru - Umbrella Corporation zadbała o to, żeby przejąć jak największą część miasta. Jakby tramwajarze zastrajkowali to w najgorszym razie dałoby się ich wymienić, ale jakby U.C. zażądało czegoś to co miasto mogło zrobić? Wyjebać na złom miejską infrastrukturę transportową? Skorumpowani politycy to jedno, ale zupełnie czym innym jest całkowita kontrola organizacji takiej jak U.C. nad miastem - demokracja umarła, gdy niezależnie od woli wyborców to U.C. trzymało za jaja miasto.

Tej nocy Andre odstąpił od zagadania do bezdomnego. Miał zupełnie inne plany na noc. Ściskał swoją czarną walizkę. Od tygodni przechadzał się z nią i wypowiadał się w sposób sugerujący wszystkim jego drogocenną zawartość. Prawda jednak jest taka, że do wczoraj walizka była pusta. Ebrantil sondował jedynie konsekwencje swojego postępowania. Spodziewał się ataku, dlatego od kiedy nosił walizkę to i nosił przy sobie nóż. Z uwagi jednak na zawartość walizki tej nocy wolał nie ryzykować przypadkowego starcia z jakimś kondomiarzem.

Andre przeszedł obok niego bez słowa mając cichą nadzieję, że w pieprzonym gównie, którym jechał powietrze wiało od przodu do tyłu. Niestety jego nadzieje okazały się być płonne. Cały wagonik jebał równomiernie.

Kobieta siedząca z przodu niezbyt go zainteresowała. Nienawidził ludzi odcinających się od dźwięków świata poprzez słuchawki z muzyką. Odrealnione świry, które jak najdalej starały się odciąć od kosmicznego rezonansu otaczającego wszystkie żywe istoty. Nawet to automatyczne gówno, którym jechali, wydawało dźwięki tworzące muzykę tego świata. Należało to docenić. A niektórzy woleli słuchać muzykę, którą mogli sobie posłuchać w domu, czy jakiejś restauracji, barze, czy innym klubie. Poza tym zakładając słuchawki w miejscu publicznym ci ludzie dawali sygnał, że nie chcą, aby do nich zagadać. Zupełnie jak małe dzieci, którym powiedziano, żeby nie rozmawiać z obcymi ludźmi.

No, ale wracając do kondomiarza to ten wstał, zrzucił z siebie brezent i okazało się, że jest martwy. Ebrantil widział już wielu żywych trupów, ale to byli żywi, którzy jeszcze nie wiedzieli, że są trupami - szpital bywał bardzo ponurym miejscem. Kondomiarz był raczej trupem, który nie wiedział, że jest trupem i zachowywał się jakby żył. A może nie? To kłapanie zębami nie wyglądało dobrze, bo pewnie taki kondomiarz wolał napić się niż zjeść, a w ogóle to było dziwne, że miał zęby. Pewnie były słabe i przegniłe, bo takie osoby nie słyną z korzystania z opieki dentystycznej. Andre nawet znał jednego, który sobie wkładał pestki od arbuza w dziurę w zębie, żeby sobie ją zatykać. W każdym razie oto trup stał, kłapał japą i zbliżał się.

A chwilę później kolejka nagle zahamowała, a tamten upadł na swój głupi ryj. Był niemal u stóp Ebrantila - ten przytrzymał się poręczy. Kobieta była obok, ale nadal siedziała.

I zgasło światło.

Andre natychmiast rzucił się z nożem na kondomiarza. Nie znał się za bardzo na żywych trupach, ale to wciąż było ludzkie ciało. Ciało poruszało się, dzięki układowi nerwowemu. Wystarczyło przeciąć rdzeń kręgowy w okolicach szyi i będzie mógł sobie do woli kłapać mordą, ale już nie poruszy rękami i nogami. Ciął go, aż tamten przestał ruszać się (przynajmniej od szyi w dół).
- Zdechnij jebany kondomiarzu! - krzyknął Andre, gdy już ciął swojego przeciwnika. Tamten leżał na brzuchu, więc powinno pójść łatwo.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 28-05-2020 o 11:46.
Anonim jest offline