Gdy tylko udało się stwierdzić, że pozostałe pomieszczenia są wolne od zagrożeń, resztkami sił w swoich krótkich nogach, niziołek dotarł do swego posłania, położył się i zasnął jak kamień, w sercu dziękując losowi, że akurat mu nie została przydzielona żadna warta.
Pierwsza godzina odpoczynku nie przyniosła mu jednak spokoju, śniło mu się bowiem że siedział związany w starej, zardzewiałej klatce, podczas gdy koboldy kłóciły się z goblinami o to, która grupa będzie mogła zjeść jego nogi. Gdyby tego było mało, obok na dwóch łapach stał Calcryx ubrany w pobrudzony fartuch, energicznie mieszając łyżką w wielkim kotle z gotującą się wodą i co chwila dodając do niego tajemniczych ingrediencji.
- Nieee... niech ktoś go powstrzyma... dodaje za dużo soli... - mruczał przez sen.
Koszmary wreszcie minęły i Archie obudził się wypoczęty i gotów do dalszej wędrówki. Oczywiście dopiero gdy w spokoju zjedzą śniadanie.
-Jak zwykle wpadłaś na wspaniały pomysł Eloro. Sprawdźmy najpierw czy jest ona na tyle długa, by sięgnąć samego dna.