Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2020, 20:43   #246
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Mieszkanie paczki, 4 listopada 2023, 11:43

Plastykowy fotel niebezpiecznie trzeszczał i zgrzytał kiedy siedzący w nim, wpatrzony w wyświetlacz ASa mocno zbudowany czarnoskóry mężczyzna mimowolnie kołysał się w przód i tył. Oderwał na chwilę wzrok od ekranu i cierpliwie wysłuchał GearHeada, nie zamierzał rozgrzebywać domniemanych wersji przeszłości, a tym bardziej denerwować młodego, bo i tak była to ślepa uliczka. Pokiwał głową na masywnej szyi i wracając do przeglądania portali informacyjnych, i baz danych mrukliwie podsumował.

- Na żadne plastry się nie zgadzam. Masz w żyłach wystarczająco dużo innej chemii. - postukał w wyświetlacz, z zadowoleniem wybierając używaną mikrofalę w sąsiedzkiej sprzedaży - Jak czujesz się na siłach Lee, to podbij akcję kefirową, a mikrofalę możesz użyć tą z kuchni, już zamówiłem kolejną. - wreszcie ciepło się uśmiechnął.

Na dźwięk dzwonka poderwał się z krzesła, tak że to przesunęło się po podłodze dobre dwa metry. Powrócił od drzwi z pachnącymi plastikiem i mango pudełkami z otrębów, skrywającymi pyszny lunch. Arthiemu podał duży kubek ze słomką.

- Proteinki, witaminki na powstanie nowej siłki. - wręczył młodemu, później Sidowi uprawiającemu na sofie porno z nowym pistoletem podał jego porcje i pospiesznie zabrał się za własną, siadając w kucki przy niskim stoliku używanym zazwyczaj do dzielenia sortu. Ledwie skończył, drzwi znów otworzyły się, May zastygł z odbezpieczonym pistoletem, a Dick z bambusowymi pałeczkami, którymi pakował sobie jedzenie do ust. Wrócił uśmiechnięty Vadim.

- Super, żeś przyszedł dziadek. - mruknął.

Wysłuchał kolegów sposobiąc się do wyjścia. Kurtka, plecak, kilka narzędzi do regulacji cybernetyki. Na słowa o przelewie upewnił się wpinając już Simbę na złączu. Zamrugał powiekami i przywołał na lico banana. W głowie układał nowy plan, co znamionowały grube zmarszczki na czole.

- To się pospieszcie z uazem. Tam masz żarcie - wskazał na porcję - jeszcze ciepłe. Te pojemniki też są jadalne - tłumaczył jak dzieciom. - Plan jest taki: Jadę teraz do Oomy, sprawdzę kefir analizatorem, jak zawrócę odbiorę "przesyłkę" i będę tu na drugą. - widząc zdziwione miny kolegów, którzy wiedzieli, że czarny nie umie zbyt dobrze prowadzić pojazdów, dodał - jest nowa apka cach&drive, automatyczne motorynki ze złączem, wezmę se i stestuję. Mam prośbę, pomóżcie Arthiemu i nie dawajcie nic przeciwbólowego do mojego powrotu. - wyciągnął grubego palucha - żadnych plastrów, fetaminek i walenia konia.

Widząc, że Sid wychodzi do sanitarki, nieco się skrzywił, ale kontynuował.

- Vadim, mógłbyś zadzwonić do Wonga, bo chinole obiecali kontakt do dostarczycielatora żarełka do ich sieciówek z papu. Dobrze by się z gościem umówić na późniejsze popołudnie i spróbować opchnąć trochę nabiału, a w tym czasie ja podjadę do Loży Kosmetyki i spróbuję odegrać swoje. - wbił wzrok w skacowanego ruska, zastanawiając się, czy ten go rozumie. - Wkłuć ci glukozę? - zapytał, bo nie raz już tak ratował Smirnova. - na szybkim wlewie zejdzie akurat w dwie godziny. Kurwa, zależy mi żebyś był na chodzie, bo jak się nie schlewasz to jesteś świetnym negocjatorem, a teraz to bym funta kłaków za ciebie nie dał. Przejrzyj się! - wystrojony w nowe ubrania Abraham, wskazał na lustro-ekran, pod którym w małej wytłaczanej umywalce walały się jego własne kłaki, których od dwóch dni nie sprzątnął i porzucona, nie wyłączona nawet z gniazdka maszynka do strzyżenia - Kurwa, ale syf! Właśnie, o tym mówię, chlew! Jak w meksykańskich slamsach.

Widząc, że May wyszedł z sanitarki, gotowy do wyjścia Dick, stanął jak był zwykł kiedy wydawało mu się, że ma do powiedzenia coś ważnego.

- Dwie sprawy panowie: Jak wrócę z przesyłką, chciałbym, żebyście mięli spójny pomysł, co z nią robimy. Zgubienie mi się nie podoba. Albo rozpakowujemy, albo szukamy właściwego adresata - wskazał na gadające pudło z obrazami.
- Dwa: Jak wpadacie tu panowie z koleżkami i pokazujemy im fanty, to myślałem, że jesteśmy ich pewni, a zastanawianie się teraz nad tym to, kurwa wydaje mi się post factum! - znów się wymądrzył - Macie pewność, że goście nie zostawili nam pluskwy? To nie moja działka, ale kurwa nie kumam, sami proponowaliśmy im towar, a później boimy się, że za chętnie chcą go kupić? - zmiął coś w ustach, a miał je wielkie, mięsiste i jędrne. - Dobrze, że Lee wraca do sprawności, te kamerki to zajebisty pomysł. Później możemy pogadać co powinniśmy jeszcze dokupić, żeby sprawniej działać. To siemka. Szkoda, że nie chce wam się jechać do Oomy, zrobiła fufu.

Wyszedł. Przeszedł przecznicę mijając grupę miejscowej młodzieży, tych bardziej aktywnych. Połączyli rozciętą w pół cysternę z pustym basenem i tym sposobem uzyskali dość wysoką rampę. Stanął na chwilę z zazdrością patrząc na sprawność nastolatków. Deski wyskakiwały na kilka metrów w górę, a ich dżokeje obracali się w powietrzu, by gładko wylądować i mknąć na piekielnej desce w dół, ku nowemu trikowi, pompując więcej i więcej adrenaliny w nienasycone młode ciała. Dick zaciął się w sobie, zły na siebie, że opuścił się od kiedy trenował zapasy. W pobliżu miejscowego centrum handlowego odebrał przenośną chłodziarkę, zapakował kefirem, czekała też na niego słuchaweczka z mikrofonem i kamerą, którą zamówił do Simby, osadził chip. Outfit miał być za kilka godzin. Z pogardą odrzucił automatyczną motorynkę i wziął miejski rower, postanawiając popracować nad formą.
 
Nanatar jest offline