Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2020, 18:25   #214
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie, rozczarowany brakiem znalezisk w pozostałej części goblińskiego leża wziął się za pomoc w uzbrajaniu siedziby w pułapki. Rozsypał część kolczatek przy wyjściach z pomieszczenia w którym planowali wywczas, i starannie zabarykadował wraz z wojownikami i Archim drzwi wszelkimi gratami, które mieli pod ręką. Jedyne, co jak przypuszczał mogło mu się przydać do odpoczynku to nieco zapuszczona kanapa, którą Draugdin podsunął pod jedne z drzwi, a które w trakcie owego przesuwania pozbyły się wielkiej ilości kurzu i jak się wydawało zasiedlających ją insektów. Aby jednak pozbyć się ich w całości, odkadził ją dodatkowo niewielką ilością siarki, którą wydobył z kapciucha na komponenty, i z zadowoleniem przydeptał niewielką stonogę, czy też może coś podobnego do wija, zmykającego co sił przed odorem magicznych komponentów gnoma. Lina, którą obwiązał rozpadający się mebel miała zagwarantować, że nie rozleci się on pod niewielkim w sumie, acz wiercącym się przez sen czarodziejem. I kiedy wydawało się, że Willie planuje kolejne katusze tej zapleśniałej konstrukcji, mebel z cichym jęknięciem w końcu poddał się, i rozpadł się niemal całkowicie, wysyłając kolejny exodus insektów gdzieś pod zabarykadowane drzwi.
- Eh...nosz kurwa...a taka była wygodna... - mruczał niezadowolony układając się gdzieś z dala od kłopotów. Pstryknął palcami, aby posłać swoją sowę w chwilowy niebyt międzywymiarowej kieszeni tylko po to, aby pstryknąć ponownie aby objawiła się w widzianym wcześniej pomieszczeniu z kolumnami. Mentalny rozkaz nakazał chowańcowi przykucnięcie na jednej z wypalonych pochodni, sterczących ze ścian i co jakiś czas lustrowanie otoczenia. Zadowolony z sowicie przepracowanego dnia, położył się spać.
Było wysoce wątpliwe, czy ktokolwiek zdołałby usnąć, bo pomimo skromnej postury, Willie miał ogromny nochal, i ćwiczone w wielu pijatykach gardło. Spał zbyt głęboko by sprawdzać, czy jego sen słychać będzie aż w Oakhurst ale mimowolnie się starał, by tak właśnie było. Jego warta wypadła jako ostatnia i nawet mu to pasowało. Wstawał powoli, mrucząc z niezadowolenia. Potem przez jakiś czas próbował opanować swoją fryzurę, która nie dawała się długo poskromić. Potem próbował zastosować starą, gnomią sztuczkę aby nieco rozgrzać krew i ulżyć obolałym od podłogi członkom, ale po kilkunastu pompkach i przysiadach siedział już pod ścianą i desperacko próbował ponownie nie zasnąć. Dla zabicia czasu postanowił wejść ponownie w zmysły swojego chowańca i zrobić sobie nieco dłuższe tournee po okolicznych pomieszczeniach, do których sięgał zasięg jego telepatycznego połączenia. Z tej zabawy wyrwali go dopiero jego towarzysze, którzy ogranizowali śniadanie i dalszą wędrówkę w głąb podziemi.

Zejścia we wszelkiego rodzaju szyby nie były dla gnoma problemem, o ile miał linę i wielokrążek, a także jakikolwiek kij. Kija jak zwykle użył jako ławeczki, bo uważał, że czarodziej o jego pozycji nie powinien ani obwiązywać się liną, ani tym bardziej ryzykownie obłapiać ją. Tym bardziej, że cięższe aktywności fizyczne to nie była jego domena. Rozwiązanie dostarczała królowa wielu nauk - matematyka i jej wzory, które pozwalały za pomocą niewielkiego, acz poręcznego urządzenia tak zapleść linę, by dokonać bardzo bezpiecznego zejścia przy minimalnym użyciu siły fizycznej. Tak jak przy poprzedniej próbie zejścia, gnom użył więc swojej tyczki, wielokrążka i liny.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline